Skocz do zawartości

KFC (Kret Fun-Cub) - reanimacja


Rekomendowane odpowiedzi

Dziś rano też niedużo brakowało a powitał bym sezon kretem w 2-gim locie.Na szczęście wylądowałem bez strat ale 100 metrów od siebie.Byłby kolejny rozbity Fun Cub po Twoim i TeBe.Awaria serwa lotki - przed lotami było wszystko ok.W drugim locie model zaczął się dziwnie zachowywać i kiedy przelatywałem na wolnych obrotach usłyszałem szarpanie serwa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się nie mogę zasłonić techniką ;). Niedaleko  przed sobą robiłem pętlę, z której chciałem wyjść pod kątem 90st. Wiatr w twarz zniósł mi model zbyt blisko i w momencie wychodzenia z pętli miałem go już niemal na d głową. Obróciłem się ok. 90st. śledząc go i wtedy trafiłem na słońce. Jak wyleciał z "czarnej plamy" to był w ostrym nurkowaniu 4-5m nad ziemią.

Fatalny dzień pod względem koncentracji: dosłownie 5min. wcześniej z Aurory poszedł dym, bo idiotycznie podłączyłem ją odwrotnie. Choć sprawdzona i działała i FC latał bez zastrzeżeń, to jednak niepokój w sobie miałem.

I tak naprawdę trzeba się było powstrzymać od latania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czasami tak bywa, z tym lataniem pod słońce też kilka razy miałem przygody i tzw czarne dziury ,niestety wzrok coraz słabszy i  dłużej trwa powrót do normalnej widzialności , mimo stosowania  okularów przeciwsłonecznych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zrozumcie mnie źle, ale bardzo miło poczytać o tym, że doświadczony modelarz pogonił krety :)

Oczywiście mówię tylko o podbudowie własnej motywacji do dalszego latania, bo jak przeczytam, że TeBe albo Ty Bartek rozwalicie model to od razu inaczej postrzegam moje wyjazdy na lotnisko jak biorę 5-6 modeli a wracam 4:1, 4:2 (całe:uszkodzone/rozbite)

 

Z drugiej strony przykre czytać, że takie ładne samoloty, zwłaszcza te z tartaku/depronu miały przejścia - bo wiem, że budowa takiego to najczęściej minimum miesiąc roboty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewnie sie narażę że to druciarstwo.

Ale zawsze potencjometry które sie nie mogą zdecydować co do swojego położenia, traktuję olejem.

Czy to radio które stoi w pracy, ale kilka lat temu nowe wyjęte z pudełka od razu charczało , nie dało sie ustawić głośności, bo albo cisza była albo się darło na cały regulator.

Potencjometr od drążka w radiu które służy do ćwiczeń na symulatorze , także telepał lotkami .

O serwach nie wspominając bo połowa sg90 po jakimś czasie zaczyna trząść sterami.

Zwilżam bieżnię potencjometru olejem silnikowym i po kłopocie.

Radio w pracy gra od siedmiu lat i nigdy nie zacharczało

Lotki w radiu które służy do symulatora nigdy więcej nie szarpnęły , a minęło z dwa lata od zwilżenia olejem.

Jak i serwa, te które szarpały po naoliwieniu jak do tej pory problem się nie powtórzył.

 

Patent pokazał mi pan który naprawiał telewizory, był to rok może 1987 ?? , wtedy modne były na bazarach takie radiomagnetofony na dwie kasety, i tam był na potęgę, bez wyjątków, problem z charczącymi pokrętłami głośności,

I o dziwo po naoliwieniu , szybciej radiomagnetofon wylądował w śmietniku niż regulacja głośności zacharczała.

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.