Skocz do zawartości

Fiat G-50 Freccia Special Hobby 1:32


Ryszard58
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Skoro juz zasmiecami Ryskowi temat to moze pociagniemy dalej :D.

 

Mnie z tych "innych" (poza mainstream) samolotow bardzo podoba sie Rumunski IAR 80/81.  Rumuni bardzo inteligentnie wykorzystali to co mieli (ogon od PZL, slaby silnik) i stworzyli zgrabny, rasowy samolot o dobrych osiagach.  Dziwie sie, ze tak malo modelarzy go buduje; samolot mial dobre proporcje tzn duze ramie statecznika poziomego, smukla sylwetke.  Powienien dobrze latac.  Tez mam go na swojej liscie do budowy, tylko gdzie tez czas znalesc  :( .    

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

IAR ( jeszcze ładniejszy ) chyba dobrze latał bo go używali do końca wojny. W symulatorach bardzo przyjemnie reagował na stery i czuć było ten trochę za słaby silnik  :lol: ( chyba programiści wyciągnęli takie same wnioski jak go majstrowali na potrzeby gier ).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nikt tu nie zaśmieca ,po to jest forum żeby dyskutować .A co do IAR a to rzeczywiście jest on elegancki ,Mnie natomiast co innego zastanawia ,A mianowicie ta nasza polska mentalność , Produkowali P-11 przed wojną , potem coś tam przerobili  zrobili P-24  ,ktore w większości sprzedali za granice ,jaki licencje ,Zamiast  juz w połowie lat 30-tych myśleć o nowocześniejszych samolotach .Rumuni to potrafili zrobić ,nie mówiąc o Czechosłowacji ,czy nawet Sowieckiej Rosji ,gdzie  mimo pękatej sylwetki  ,był juz na wyposażeniu  I-16 .A wracając do Fiata ,owszem nie jest to piękny model ,ale ze latal w Finlandi ( a takowe zbieram) to musiał być w kolekcji .Ładniejszy od niego jest Macchi 200 Saetta ale niestety nie latał w Finlandii .Natomiast w kolejce jest ,Lysander ,Bufallo ,Caudron do zrobienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nikt tu nie zaśmieca ,po to jest forum żeby dyskutować .A co do IAR a to rzeczywiście jest on elegancki ,Mnie natomiast co innego zastanawia ,A mianowicie ta nasza polska mentalność , Produkowali P-11 przed wojną , potem coś tam przerobili  zrobili P-24  ,ktore w większości sprzedali za granice ,jaki licencje ,Zamiast  juz w połowie lat 30-tych myśleć o nowocześniejszych samolotach .Rumuni to potrafili zrobić ,nie mówiąc o Czechosłowacji ,czy nawet Sowieckiej Rosji ,gdzie  mimo pękatej sylwetki  ,był juz na wyposażeniu  I-16 .A wracając do Fiata ,owszem nie jest to piękny model ,ale ze latal w Finlandi ( a takowe zbieram) to musiał być w kolekcji .Ładniejszy od niego jest Macchi 200 Saetta ale niestety nie latał w Finlandii .Natomiast w kolejce jest ,Lysander ,Bufallo ,Caudron do zrobienia

 

Podobno nie bylo pieniedzy po krachu na gieldach w latach 30-tych.

 

Chcialbym tylko przypomniec, ze Anglicy tez ledwo zdazyli ze Spitfire na Bitwe o Anglie.  Polecam ksiazke Leo McKinstry “Spitfire: Portrait of a legend”:

 

https://www.bookdepository.com/Spitfire-Leo-McKinstry/9780719568756?ref=grid-view&qid=1523183398281&sr=1-2

 

Niestety, nie wiem czy jest po Polsku.  Autor dokladnie opisuje walki politykow o produkcje roznych typow samolotow; jedni chcieli Westland Whirlwind inni Spitfire jeszcze inni Bristol Beaufighter.  Wiekszosc oczywisci nie wiedziala o czym mowi.  Ciekawostka dla mnie bylo to, ze rozwazano nawet kupno licencji na PZL P24.  Zrezygnowano z dwoch powodow: po pierwsze byl za malo zaawansowany (z czym moge sie zgodzic) a po drugi Anglicy uwazali to ponizej swojej godnosci aby kupic licencje od jakiejs tam Polski a dokladnie mieli “etyczne watpliwosci”, str 46.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim mało kto wiedział, jak będzie wyglądał teatr wojny za kilka lat, pomijając już fakt, iż wielu polityków i całe społeczeństwa łudziły się, że po okropieństwach Wojny Światowej, która miała zakończyć wszystkie wojny więcej konfliktów w Europie już nie będzie. Wojskowi mogli sobie gdybać jak będzie wyglądały działania wojenne i nawet to robili. Czym się skończyły polskie, brytyjskie czy francuskie gdybania przekonano się boleśnie w 1939, 1940 czy nawet jeszcze w 1941, gdy Niemcy zajmowali Grecję i Kretę. Nagle się okazało, że morze nie jest żadną przeszkodą, że nie trzeba mieć potężnej floty żeby dokonać skutecznego desantu. 

 

Po wielkim kryzysie naprawdę ciężko było znaleźć w Europie polityka, który naraziłby swoja karierę na forsowaniu pomysłów o jakimś wyścigu zbrojeń. Oczywiście poza Hitlerem, ale mam na myśli zachodnie demokracje.

 

A Polska... Polska była biednym, zacofanym po zaborach i cokolwiek zaściankowym krajem. Wykombinowano PZL P7, potem jeszcze P11 i wystarczy - proste maszyny świetne na swoje czasy, ale proste, w dodatku z silnikiem na licencji. Świat mimo kryzysu szedł naprzód, a my zostaliśmy z tymi PZL. P24 poszło na licencję co akurat uważam, że było dobrym pomysłem. Z licencji były pieniądze na badania nad nowymi konstrukcjami i słusznie założono, że PZL24 to droga donikąd, konstrukcja bez perspektyw na dalszy rozwój. To, czy we wrześniu nasi latali na P11 czy P24 naprawdę nie miało żadnego znaczenia. Obawiam się, że nawet Jastrzębie by im nie pomogły, chyba, że zamiast setek mielibyśmy ich tysiące. Tylko tak mi się wydaje, że my nawet nie mieliśmy dość pilotów, by podjąć równorzędną walkę z Luftwaffe. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Choć Anglicy w 1940-41 roku uratowali się na swojej wyspie głównie dzięki starym zasadom:

- 33 km Cieśniny Kaletańskiej

- strach Niemców ( słuszny ) przed Royal Navy ( zwłaszcza po zatopieniu przez Anglików części floty Vichy )

- błędna taktyka Luftwaffe

- za krótki zasięg Bf-109

- nadążanie Brytyjczyków z produkcją myśliwców

- zacięty opór RAF-u nad własnym terenem ( podobno Niemcy pytani kto był dla nich najgroźniejszym przeciwnikiem podczas całej wojny zgodnie mówili że Anglicy, a że w RAF-ie było sporo naszych ... ;) )

- niezdecydowanie Hitlera w którą stronę atakować ( zachód czy wschód )

Mam nadzieję że jeszcze trochę zmieściłem się w temacie bo Fiaciory też nad Anglią się pojawiły  :) .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim brak bombowców dalekiego zasięgu i myśliwców, które skutecznie by je chroniły. Gdyby Niemcy mieli B17 i Mustangi to żaden spitfire by Wyspy nie uratował. 

Co do taktyki, to na początku była dobra, tylko niepotrzebnie przerwano ataki na lotniska i zaczęto atakować Londyn. Wielu historyków twierdzi, że jeszcze tydzień walki o lotniska i z RAFu nie byłoby co zbierać.

 

Z tego co przeczytałem, to te Fiaty nad Wielką Brytanią jakoś za bardzo się nie popisały...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie G-50 pojawiły się ale kariery nie zrobiły a CR-42 to chyba coś jeszcze po grzbietach dostały od Hurricanów. Wogóle pojawienie się tam Reggia Aeronautica to było chyba na zasadzie - dobra Niemcy, zrobiliśmy parę lotów, pomogliśmy wam a teraz się... idziemy na wino i tańce.

Błędna taktyka miałem na myśli: zrezygnowanie z ataków na lotniska w nieodpowiednim momencie, zmuszanie przez dowództwo myśliwców do kręcenia się przy bombowcach, a więc pozbawienie ich przewagi prędkości w nurkowaniu i innych zalet przewagi wysokości. Pociągało to za sobą też to że część Me-109E nie operowała na wysokościach najkorzystniejszych dla nich, gdzie miały lekką przewagę nawet nad Spitfire I i II ( powyżej 4000m do około 6000 - mogę się mylić o parę setek w tą czy w tą bo gdzieś mi się zapodziały te charakterystyki ). Do wysokości około 3000 ( w miarę groźny pod względem osiągów dla Bfa był nawet Hurek nie mówiąc już o Spicie ) a szczególnie powyżej 7000 w górę Spit był trochę żwawszy ( szybszy, lepiej się wznosił, zakręcał ). Ale na wspinanie się powyżej 6000 to RAF-owcy mieli mało czasu.

Najdziwniejsze wydaje się to że Niemcy od początku Bitwy nie pomyśleli o tym żeby umożliwić Bf-109E zabieranie dodatkowego zbiornika paliwa - bo wtedy Anglicy mieliby cieplutko - a to było wtedy do zrobienia.

Mustangi to była wtedy jeszcze melodia przyszłości i dla Geringa nieosiągalna.

A i tak Brytyjczyków uratował kanał bo nie dało się go przejechać czołgami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim brak bombowców dalekiego zasięgu i myśliwców, które skutecznie by je chroniły. 

 

Zauważ, że Niemcy też padli ofiarą własnej doktryny. Blizkrieg nie przewidywał operacji oblężniczych, strategicznego nękania odległego terytorium, lecz skupiał się na szybkim przełamaniu obrony, zaskoczeniu przeciwnika i zmuszeniu go do szybkiego poddania się, a nie walki na wyczerpanie. Do tej doktryny były przygotowane ich siły wojskowe.

Stąd brak bombowców dalekiego zasięgu, bo potrzebne były bombowce frontowe i precyzyjne, do szybkich działań taktycznych. A skoro miały operować blisko własnych linii, nie potrzebowali też myśliwców dalekiego zasięgu.

Swoją drogą, słyszałem kiedyś historyjkę o tym, że Alianci też nie wierzyli specjalnie w myśliwce dalekiego zasięgu. Gdyby nie samowolny "lot testowy" Jana Lewkowicza, nie wysyłali by Mustangów w dalekie misje eskortowe, jeszcze przez długi czas.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Udostępnij

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.