Skocz do zawartości

Pioneer / SkySurfer - i co dalej? Czym latać jak trochę wieje?


piotr_w
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć,

 

już dość dobrze mi się lata Pioneerem II 1.4 m i chciałbym zrobić kolejny krok i móc latać przy większym wietrze. Bo nawet kiedy w prognozie pogody wiatr jest "słaby" to często latanie Pioneerem to walka z żywiołem i ryzyko lądowania conajmniej w innym miejscu niż chciałem. Plus model się uszkadza - raz mi się odkleił orczyk, innym razem wypadł popychacz...

 

Czy SkySurfer 2m będzie lepiej latał na wietrze? Jest cięższy, ale też ma większą powierzchnię. Podobnie Volantex Ranger. Na BG są też motoszybowce o rozpiętości ponad 2m...

Czy trzeba szukać czegoś mniejszego co lata szybciej - mniej podatne na wiatr, ale i mniej czasu na reakcję?

 

Czy skrzydła w rodzaju Parrot Disco albo S800 SkyShadow są bardziej wrażliwe na wiatr od tradycyjnych konstrukcji?

 

Szukam platformy pod FPV. Zacznę od Pioneera, ale potem chciałbym coś co pozwoli mi latać także w ciągu zwykłego dnia a nie tylko wieczorem kiedy wiatr cichnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Głównymi czynnikami uodparniającymi model na wiatr, są:

- Masa

- Opór stawiany przez powierzchnie modelu.

 

Przy czym, masa im większa, tym wpływ wiatru mniejszy - potrzebne więcej energii do zepchnięcia modelu z kursu.

Im większa powierzchnia, tym większa siła działająca na model.

 

Wiążącym się z powyższym, jest też napęd, zdolny pokonać napór wiatru i poruszać się z większą prędkością, niż jest spychany przez wiatr.

 

Całkowicie wpływu wiatru zniwelować się nie da. Nawet duże samoloty miewają z wiatrem problemy.

Pioneer to szybowiec, nie jest modelem skonstruowanym do tego by znosić silne porywy wiatru.

Dociążony czy nie, te 5 m/s to taka górna granica w miarę komfortowego latania tym modelem. Dla poczatkujących, polecałbym nawet ograniczać się do 3 m/s,

Dodatkowo, dociążony Pioneer, owszem - lata lepiej pod wiatr, ale też dużo szybciej z wiatrem oraz ma większą prędkość minimalną. W efekcie ogólne latanie takim modelem jest znacznie mniej przyjemne.

 

Owszem, da się latać nawet przy silniejszym wietrze, ale jest to zwykle mozolne pełzanie pod wiatr. Drobna odchyłka od kierunku natarcia wiatru i model leci pięknym łukiem daleko i szybko.

Latem bardzo trudno znaleźć korzystne warunki do latania takim modelem. Termika szaleje, wiatr dmucha. Taki klimat mamy.

 

Na szczęście, każdego dnia znajdziemy dwie pory, gdy wiatr zwykle znacznie słabnie - Wczesnym rankiem, nim termika się rozbudzi, oraz wieczorem, kiedy termika "siada".

W środku dnia, albo trzeba czekać na stojący nad nami obszar ciśnienia, kiedy wiatru prawie nie ma, albo na nadejście zasłony stratusów, kiedy wysoka warstwa chmur odcina słońce i tłumi termikę.

Wtedy można latać nawet w środku dnia, w niemal bezwietrznych warunkach.

 

Osobiście jednak, na takie warunki w Warszawie - trafiają się tylko kilka razy na sezon.

 

Inny model może być bardziej korzystny przy większym wietrze. Nie mniej, te 5 m/s, to już dla małego modelu, niezależnie od konstrukcji, spore wyzwanie.

Nie rzadko jedzie się na lotnisko i na miejscu okazuje się, że dobrze byłoby mieć leżak i książkę i poczekać na słabszy wiatr.

 

A jak zbliża się front lub szkwał burzowy, to latania w zasadzie nie ma. :P

Alternatywą będzie wtedy model ultralekki i ... hala.

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyłączę się do tematu, chociaż jeszcze nie oblatałem swojego Pioneera. Czy przy lotach podczas wiatru dużą pomocą byłby stabilizator lotu? Myślę, czy go jednak nie dokupić i założyć jeszcze przed pierwszym lotem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam odbiornik s8r i latam przy wietrze. Całkiem nieźle to działa. Wróć, działa świetnie. Jedyny problem to lądowanie przy ograniczonym miejscu.

Stabilizacja działa tak dobrze, że niestraszne nawet zerwanie się ramienia serwa od lotki.

Raz nawet wypięły mi się skrzydła i siedziały lekko skosem (mam na magnesy). Wylądowałem bez kreta.

 

Oczywiście fun jest tylko przy wyłączonej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyłączę się do tematu, chociaż jeszcze nie oblatałem swojego Pioneera. Czy przy lotach podczas wiatru dużą pomocą byłby stabilizator lotu? Myślę, czy go jednak nie dokupić i założyć jeszcze przed pierwszym lotem.

 

Jeżeli nie latałeś - to nie. Stabilizator wykona za ciebie znaczą część "roboty", ale ty nie nauczysz się latać, tylko zmieniać kierunki, jak w dronie.

Pioneer jest akurat taką konstrukcją, której stabilizacja nie jest potrzebna zupełnie.

 

Co innego gdybyś miał szybki, astabilny aerodynamicznie model, którego opanowanie jest bardzo problematyczne.

W Pioneerze, stabilizator lotu przydaje się głównie do tych konstrukcji, które latają np. z wyposażeniem FPV - pilot i tak ma wtedy dużo do roboty z nawigacją i orientacją czy wyborem ujęć do filmowania, więc pomoc w utrzymaniu kierunku i wysokości jest przydatna.

 

Do nauki i pierwszych lotów - przeszkadza w nauce. 

Owszem, można - ale co się stanie, gdy będziesz chciał polatać innym modelem? We wszystkich wsadzisz stabilizację, bo nie umiesz latać?

Wszystkimi modelami będziesz latał jak autobusem - w granicach dopuszczalnych przez elektronikę?

Bardzo szybko znudzi się takie latanie.

 

Pioneer jest modelem stabilnym, doskonale się na nim zaczyna przygodę z modelami. Potrafi poszaleć.

Jednak w dłuższej perspektywie jest modelem nudnym. Stabilizator czyni go jeszcze nudniejszy.

Po pewnym czasie każdy posiadacz "betolota", marzy o modelu mniej stabilnym i grzecznym, szybszym, zwrotniejszym - bardziej zabawnym.

Ale taki model wymaga też większych umiejętności lub umiłowania do wielu godzin w warsztacie, przy jego naprawach. ;)

 

Montować go tylko po to, by latać przy silnym wietrze? Będzie lepiej trzymał kierunek, a zabawy dalej nie ma. 

Lepiej po prostu latać, gdy są ku temu odpowiednie warunki.

 

Stabilizator tak - gdy go potrzebujesz, bo model wykonuje inne prace i potrzeba odciążyć pilota. lub masz niestabilny aerodynamicznie model (np. akrobat).

Do pierwszej nauki, to jak czterokołowy rowerek... Potem nauka jazdy na dwóch kołach jest znacznie trudniejsza. A kiedyś nauczyć się trzeba.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zależy o jakiej stabilizacji mówimy. Jak prosta która reaguje i przeciwdziała zmianom położenia modelu pod wpływem podmuchów wiatru to ok.

Jak pełna stabilizacja lotu to nie polecam, chyba, że chcesz być operatorem drona.

Pionier i podobne są tak proste w pilotażu, że prościej się nie da. Wystarczy poćwiczyć na symulatorze RC, wybrać bezwietrzny dzień lub z lekka bryzą i nie ma szans aby się rozbić, ten model lata prawie sam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam kolego,

Na drugi model, jeśli chcesz zostać przy piankowych, polecam Soliusa z Multiplexa. Jest dobrze wykonany, ma przemyślane mocowania, rozpiętość 2.2m i ogólnie jest smuklejszy.

Jak polatasz Soliusem, następny może być jakiś mocno używany laminat lub drewniak.

Skrzydła piankowe możesz od nowości okleić folią oracover lub ostatecznie reklamową. Powierzchnia będzie wtedy gładsza i model będzie szybciej latał. Zrobiłem tak w swoim Cularisie. Działa.

Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tu niespodzianka, bo przy tej samej rozpiętości skrzydeł latające skrzydełko jest stabilniejsze w locie i bardziej odporne na podmuchy wiatru, a to właśnie przez brak usterzenia i inny rozkład masy na skrzydła. Oczywiście musi być odpowiednio wyważone, bo położenie środka ciężkości dla bezogonowców jest o wiele, wiele bardziej odczuwalne niż dla ogonowców.

Niestety wadą latających skrzydeł jest ich niższa doskonałość, gdyż ich krawędź spływu musi być lekko podgięta do góry aby skrzydło zachowało stateczność. To marnuje trochę siły nośnej.

Skrzydło zamiast kupić polecam zrobić samemu z podkładów pod panele (pianka XPS 4-5mm oklejona taśmą lub folią). Wpisz w Youtube: build simple flying wing.

Ten rodzaj płatowca ma swój niepowtarzalny urok.

A jaka radość jak coś zbudowanego samemu lata!

Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Do pierwszej nauki, to jak czterokołowy rowerek... Potem nauka jazdy na dwóch kołach jest znacznie trudniejsza.

 

Nie zgadzam się z tym, i na poziomie samolotowym i rowerkowym :) Co do rowerków i nauki jazdy na dwóch kołach, to najłatwiej mała osoba się uczy na rowerku biegowym. To się dokonuje w zasadzie samoistnie i błyskawicznie. Ale przejście na rower z pedałami nie jest natychmiastowe, bo trzeba się jeszcze nauczyć pedałować, i wytrenować mięśnie do tego zadania. I najłatwiej to robić z kołami pomocniczymi, na zmianę z rowerkiem biegowym by nie zapomnieć jak się jeździ bez podparcia - choć ponoć tego się nie zapomina? 

 

Tak samo ze stabilizacją - nie trzeba jej mieć włączonej przez cały czas. Można wyłączać, włączać, eksperymentować, zachować "na wszelki wypadek", przekonać się na ile jest skuteczna i ile ograniczeń wynika z jej działania a ile z aerodynamiki...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy może ktoś zmierzył ile wynosi prędkość szybowania dobrze wyważonego Pionieera ? Pianki też różnią się między sobą optymalnymi prędkościami szybowania. Moim zdaniem byłby to odnośnik do tego do jakiej prędkości wiatru latać ( podmuchy swoją drogą - trzeba je przetrzymać ). Jeśli prędkość wiatru nie przekracza jego prędkości postępowej w locie ślizgowym to luz można latać bezproblemowo.

Chyba latanie Betowatymi nie wymaga ani symulatora RC ani stabilizatora lotu ( sorry nie lubię zbędnej elektroniki bo się na niej nie znam ). Z tego co wiem to żaden stabilizator nie pomoże jak wiatr będzie większy niż prędkość postępowa Pionieerka  :D .

Proponowałbym Koledze zmianę techniki latania. Przy mocniejszym wietrze latamy esami pod wiatr ( jak latawcem ), bez wyraźnej potrzeby nie odlatujemy daleko z wiatrem. Przy nabieraniu wysokości cały czas trawers pod wiatr lub esy ( przypomina to trochę latanie na żaglu ). Jak jest mocniejszy wiatr ale nie porywisty to pomaga danie trymera ciężki na łeb albo pakiet troszkę do przodu.

Przy lądowaniu podchodzić z daleka prosto pod wiatr, jak się nie zbliża  ;) to lekko pomóc gazem aż do skutku ( aż się zacznie zbliżać - bo to taki niby motoszybowiec ;) z naciskiem na niby ) i pod nogę prawie przyleci.

A i jak zwykle nie doczytałem do końca - pod platformę do filmowania to się Pionier 1400 nie nadaje za bardzo bez stabilizatorów to fakt. Raczej coś przynajmniej dwa razy cięższego powyżej 2 m żeby to w miarę płynnie leciało.

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeciętnie "betoloty" szybują z prędkościami poziomymi w okolicach 35-45 km/h.

W nurkowaniu, szczególnie doważone, mogą przekraczać 70 km/h.

Nie mniej należy pamiętać, że wzrost prędkości zwiększa też obciążenia dynamiczne.

Mogą nie wytrzymać serwa, mechanika przeniesienia napędu na stery, dźwigar i mocowanie skrzydła.

Szczególnie, jeżeli do prędkości dojdą przeciążenia.

Niejednej osobie "betolot" zaklaskał skrzydłami przy wychodzeniu z nurkowania. ;)

 

Jednak możliwości konstrukcji to jedno, a przyjemność z latania to drugie.

I tu jestem zdania, że latanie "betolotem" przy wietrze powyżej 5 m/s na sekundę, to już nie zabawa, a praca.

Powyżej 7,5 m/s to już walka o przetrwanie.

Najlepiej się lata takim modelem przy wietrze do 3 m/s. Potem jest coraz mniej przyjemne.

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Udostępnij

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.