Skocz do zawartości

MI-24 GIGANT RC, napęd turbinowy, makieta o masie 25kg, strzela nabojami wybuchowymi


młodszypilotamatormodelarz
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Piękny model makiety helikoptera MI-24 o napędzie turbinowym pokazany na Pikniku Modelarskim w Nowym Targu.
Model strzela nabojami wybuchowymi.
Pilot: Kamil Simon (Czech Rep)
Rozpiętość łopat: 2500mm
Skala: 1:6.7
Masa: 25kg
Turbina: Pal Taurus 12KW
Miejsce: Nowy Targ 2015

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Widziałem na żywca :) .Robi wrażenie.

Typowo pokazowy model,latał kilka razy ten sam program.

Szkoda że nie jest pokazane jak pilot wywozi go na lotnisko na specjalnym wózeczku.

Super, Rafał akurat tego wózeczka nie nakręciłem ale następnym razem poprawię się  :)

No super :) robi wrażenie

 

wiadomo na jakiej mechanice jest oparty? Skorupa konstrukcji własnej z pewnością?

Zbyszku, niestety nie wiem na jakiej mechanice to lata, sorki ale jak tylko spotkam Kamila to się zapytam  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jurku, być może, z tego to co rozmawiałem z Kamilem o kosztach to mówił, że zamknął się kwotą 25 000 Euro dlatego myślę, że to również mogło być użyte  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 1890 euro to chyba mechanika bez silnika, skoro podali, że dla Pahl Taurus lub JET Cat ?

I don't nie wiedzieć.

Ze sklepem nie mam nic wspólnego.

Pytanie było "na jakiej mechanice" to pokazałem co mi wujek G. pozwolił znaleźć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 SQ2RCJ ,ależ ja tylko byłem ciekawy Twojego zdania, nic więcej. Fajnie, że to wyszperałeś, rozeznania nigdy za wiele.

 

 A ten Potwór powyżej też ciarogenny :blink: . Zdaje się, że jest tam jakiś znajomy akcent... ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 SQ2RCJ , te 1890 euro to chyba mechanika bez silnika, skoro podali, że dla Pahl Taurus lub JET Cat ? Jak na nasze kieszenie, to sporawo :(.

 Nie w 100% jest to jasne, ale może to nie przypadek ;).

Andrzej, pewnie, że sporawo na nasze kieszenie, widziałem na JetPower same silniki turbinowe do heli kosztują około 2500 - 5000 Euro  :)

Ładna 'bestia" tu coś podobnego :)

 

 

 

http://www.tottoshobby.net/Hind/hindprosjekt.htm

Oj bardzo podobna "BESTIA"  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ładna 'bestia" tu coś podobnego :)

 

 

 

http://www.tottoshobby.net/Hind/hindprosjekt.htm

 

Jest nasz akcent - to fakt ale wirnik ma zdecydowanie uproszczony. Model z pierwszego filmu ma pięć łopat więc także układ sterowania bardziej skomplikowany. Kiedyś chciałem przebudować moją Agustę A109 (rozmiar 50) rozbudować o wirnik cztero-łopatowy ale koszty mnie przerosły...

 

W sumie to się czepiam, pewnie z zazdrości :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 "...Z zazdrości ptakom jest samolot...". Więc nie czyń sobie wyrzutów.

 

Ten 'polski' Mi buja się najwyraźniej tylko na flybarze i żyrku, a pięciołopatowy zbliżenie do oryginału musiał okupić trudnościami ze stabilnością i pewnie

kosztownymi wynalazkami w stylu Mikado lub Helicommand, chyba, że pilot jest lepszym artystą niż ta elektronika, co wcale nie jest niemożliwe.

Ale pytać - trochę nie wypada...

Elektroniczna stabilizacja ma swoje zalety, ale też i wady. Jednak takim monstrum bez koła ratunkowego (pstryk! - uff...) to nie wiem, czy bym się odważył...

Z tymi kosztami to niekoniecznie musi być taki koszmar. Bardzo dawny, jeden z pierwszych stabilizatorów lotu opracowany z myślą o miłośnikach dużej

liczby łopat (brak mechanicznego stabilizatora), bazujący na czterech fotoopornikach i prostym przetworniku analogowo - cyfrowym, byłby przy dzisiejszym

poziomie amatorskiej elektroniki nietrudny do powtórzenia. A dawał całkiem dobre rezultaty. Cena - podówczas - była dość spora, ale dziś już nie.

Trzeba by jeszcze zapytać Kolegów z CNC o koszt wykonania głowicy; podejrzewam, że mógłby być niższy niż handlowej, a jakość pewnie lepsza.

Reszta - przy Naszych talentach do wyszukiwania rozwiązań - wydaje się być mniejszym problemem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 "...Z zazdrości ptakom jest samolot...". Więc nie czyń sobie wyrzutów.

 

Ten 'polski' Mi buja się najwyraźniej tylko na flybarze i żyrku, a pięciołopatowy zbliżenie do oryginału musiał okupić trudnościami ze stabilnością i pewnie

kosztownymi wynalazkami w stylu Mikado lub Helicommand, chyba, że pilot jest lepszym artystą niż ta elektronika, co wcale nie jest niemożliwe.

Ale pytać - trochę nie wypada...

Elektroniczna stabilizacja ma swoje zalety, ale też i wady. Jednak takim monstrum bez koła ratunkowego (pstryk! - uff...) to nie wiem, czy bym się odważył...

Z tymi kosztami to niekoniecznie musi być taki koszmar. Bardzo dawny, jeden z pierwszych stabilizatorów lotu opracowany z myślą o miłośnikach dużej

liczby łopat (brak mechanicznego stabilizatora), bazujący na czterech fotoopornikach i prostym przetworniku analogowo - cyfrowym, byłby przy dzisiejszym

poziomie amatorskiej elektroniki nietrudny do powtórzenia. A dawał całkiem dobre rezultaty. Cena - podówczas - była dość spora, ale dziś już nie.

Trzeba by jeszcze zapytać Kolegów z CNC o koszt wykonania głowicy; podejrzewam, że mógłby być niższy niż handlowej, a jakość pewnie lepsza.

Reszta - przy Naszych talentach do wyszukiwania rozwiązań - wydaje się być mniejszym problemem.

Andrzejku - ech ale wyczerpujące wyjaśnienie, dzięki,  oj tam wypada zapytać przy najbliższej okazji a tak to powiem Tobie, że Mi na żywo latał baaardzo stabilnie i jednocześnie zachowawczo - wg mnie urządzonko stabilizujące musiał mieć  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jurku (SQ2RCJ) , dzięki za link do Pal Taurusa. Nawet tym najtańszym 9-cio kilowatowym można by spokojnie dżwignąć dwukrotnie cięższą maszynę. Wprawdzie

żłopie to okropnie, bo ma niską sprawność, ale to dałoby się przeboleć wobec innych zalet - na czele z tym ekscytującym gangiem :o... :rolleyes:... Godzinny lot jest

osiągalny, udżwig z zakresu tych pożytecznie użytecznych - też. Prędkość przelotowa i zwinność także mogą być zadowalające, problemem może okazać się

precyzja manewrów i szybkość pozycjonowania - to dla przeciętnego pilota heli, czyli takiego o już względnie wysokich umiejętnościach w RC. Póki co, mistrzów

nie ma w dostatku. A mogliby okazać się pilnie poszukiwani...

 

 

 Arturze (.RC) , proszę bardzo i z przyjemnością, ale ten temat wprost trudno wyczerpać. Poziom techniki, w wielu jej przejawach, z jakim mają do czynienia

modelarze często jest dla przeciętnego nietechnicznego zjadacza chleba wręcz niewyobrażalny, stopień współuzależnienia skomplikowanych zagadnień

i procesów niepojęty, a efekt już choćby pobieżnego opanowania ich - zdumiewający i godny podziwu.

 Małe pudełeczka z kabelkami, którymi posługujemy się powszednio i omawiamy tu na Forum, zawierają w sobie coś, co nie jest tak bardzo dalekie od rzeczy

oczekujących na swoją kolej w pilnie strzeżonych sejfach. Dlatego tak często przychodzi Nam zmagać się z nieznanym. Trudno o książkę, która szczegółowo

omawiałaby np. wypasiony kontroler lotu, jest co najwyżej bardziej lub mniej zrozumiała zdawkowa instrukcja na karteczce. Do całej reszty zwykle musimy sobie

dochodzić sami. I to jest słuszna i zbawienna rola Forum. 

 

 

 Wracając do urwanej myśli przewodniej: nie powiem, żebym nie miał podziwu dla twórców oryginału Mi-24 i ich dzieła. Jednakże jedna rzecz jest tu mało

chwalebna. Ta maszyna została stworzona do zabijania, a jej ojczyzny nikt chyba nie podejrzewa o pokojowe zamiary, szczerość deklaracji, potulność

i spolegliwość.

 Makieta widowiskowo strzela pociskami wybuchowymi. Fajny efekt, podoba mi się i osobiście nie mam nic przeciwko. To przecież tylko tak na niby...

 A teraz sobie pofantazjujmy troszkę.

Czy nie równie widowiskowo i fajnie byłoby, gdyby podobna maszyna w zdecydowanie mniej zachowawczym, zwinnym, lecz precyzyjnym locie, pozbywszy

się właśnie poprzedniego, szybko i dokładnie spozycjonowana nad kolejnym zestawem gaśnic zamknęła na nim dopiero co rozwarte kleszcze chwytaków

i w niezrównanie krótkim czasie zaniosła tam, gdzie jest właśnie paląca (się - ale mistyfikowana) potrzeba ich użycia, robiąc z nich skuteczny użytek?

Oczywiście nie na wysokości odpowiadającej parterowi lub niższym piętrom...

To już nie byłoby tak całkiem "na niby", a skojarzenia to może z czymś też (dla kogoś tam) widowiskowym, ale zupełnie nie fajnym...

 

 Artur, gdy będziesz miał sposobność rozmowy z Kamilem, to pozdrów Go - za pozwoleniem - od Nas wszystkich, ożywiających się na hasło "śmigłowiec"

i zapytaj, jakie to urządzonko skrywa Jego maszyna pod tą elegancką skorupką. Oraz czy ewentualnie przestrajał je lub przełączał z apki w locie ;).

No tak, Ty widziałeś tego Mi-24 w akcji na żywo. Na filmie nie wszystko można zobaczyć.

Teraz to ja Ci zazdroszczę... 

 

I jeszcze pewnie to mi się teraz dostanie za to bujanie w obłokach na za krótkich skrzydełkach... Ajaj, ojojoj !...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jurku (SQ2RCJ) , dzięki za link do Pal Taurusa. Nawet tym najtańszym 9-cio kilowatowym można by spokojnie dżwignąć dwukrotnie cięższą maszynę. Wprawdzie

żłopie to okropnie, bo ma niską sprawność, ale to dałoby się przeboleć wobec innych zalet - na czele z tym ekscytującym gangiem :o... :rolleyes:... Godzinny lot jest

osiągalny, udżwig z zakresu tych pożytecznie użytecznych - też. Prędkość przelotowa i zwinność także mogą być zadowalające, problemem może okazać się

precyzja manewrów i szybkość pozycjonowania - to dla przeciętnego pilota heli, czyli takiego o już względnie wysokich umiejętnościach w RC. Póki co, mistrzów

nie ma w dostatku. A mogliby okazać się pilnie poszukiwani...

 

 

 Arturze (.RC) , proszę bardzo i z przyjemnością, ale ten temat wprost trudno wyczerpać. Poziom techniki, w wielu jej przejawach, z jakim mają do czynienia

modelarze często jest dla przeciętnego nietechnicznego zjadacza chleba wręcz niewyobrażalny, stopień współuzależnienia skomplikowanych zagadnień

i procesów niepojęty, a efekt już choćby pobieżnego opanowania ich - zdumiewający i godny podziwu.

 Małe pudełeczka z kabelkami, którymi posługujemy się powszednio i omawiamy tu na Forum, zawierają w sobie coś, co nie jest tak bardzo dalekie od rzeczy

oczekujących na swoją kolej w pilnie strzeżonych sejfach. Dlatego tak często przychodzi Nam zmagać się z nieznanym. Trudno o książkę, która szczegółowo

omawiałaby np. wypasiony kontroler lotu, jest co najwyżej bardziej lub mniej zrozumiała zdawkowa instrukcja na karteczce. Do całej reszty zwykle musimy sobie

dochodzić sami. I to jest słuszna i zbawienna rola Forum. 

 

 

 Wracając do urwanej myśli przewodniej: nie powiem, żebym nie miał podziwu dla twórców oryginału Mi-24 i ich dzieła. Jednakże jedna rzecz jest tu mało

chwalebna. Ta maszyna została stworzona do zabijania, a jej ojczyzny nikt chyba nie podejrzewa o pokojowe zamiary, szczerość deklaracji, potulność

i spolegliwość.

 Makieta widowiskowo strzela pociskami wybuchowymi. Fajny efekt, podoba mi się i osobiście nie mam nic przeciwko. To przecież tylko tak na niby...

 A teraz sobie pofantazjujmy troszkę.

Czy nie równie widowiskowo i fajnie byłoby, gdyby podobna maszyna w zdecydowanie mniej zachowawczym, zwinnym, lecz precyzyjnym locie, pozbywszy

się właśnie poprzedniego, szybko i dokładnie spozycjonowana nad kolejnym zestawem gaśnic zamknęła na nim dopiero co rozwarte kleszcze chwytaków

i w niezrównanie krótkim czasie zaniosła tam, gdzie jest właśnie paląca (się - ale mistyfikowana) potrzeba ich użycia, robiąc z nich skuteczny użytek?

Oczywiście nie na wysokości odpowiadającej parterowi lub niższym piętrom...

To już nie byłoby tak całkiem "na niby", a skojarzenia to może z czymś też (dla kogoś tam) widowiskowym, ale zupełnie nie fajnym...

 

 Artur, gdy będziesz miał sposobność rozmowy z Kamilem, to pozdrów Go - za pozwoleniem - od Nas wszystkich, ożywiających się na hasło "śmigłowiec"

i zapytaj, jakie to urządzonko skrywa Jego maszyna pod tą elegancką skorupką. Oraz czy ewentualnie przestrajał je lub przełączał z apki w locie ;).

No tak, Ty widziałeś tego Mi-24 w akcji na żywo. Na filmie nie wszystko można zobaczyć.

Teraz to ja Ci zazdroszczę... 

 

I jeszcze pewnie to mi się teraz dostanie za to bujanie w obłokach na za krótkich skrzydełkach... Ajaj, ojojoj !...

Andrzejku - PIĘKNE  :) - Piękne dzięki, całkowicie z Tobą się zgadzam z wieloma tezami i z wyobraźnią oczywiście też. W realu rzeczywiście maszyna do zabijania albo ataku i obrony - to nie jest piękne, za tym nie jestem, sama w sobie maszyna - super, a makieta do lotów w modelarstwie i w konstrukcji - genialne. Inne zastosowanie np. gaszenie - rewela tyle, że strażaków na to nie stać ale wyobraźnia i bujanie też mi się podoba. Techniczny w tych klockach śmigłowych nie jestem ale jak tylko spotkam Kamila to postaram się zapytać "co w pudełku piszczy" - serdeczności i uśmiechniętego bujania  :)  ;)  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Arturze, pewnie nie wiesz sam, jak mocno mnie podparłeś, WIELKIE dzięki :) :) :D! A w istocie nie tylko mnie, a coś znacznie większego ;).

Z tym bujaniem to różnie bywa... Raz zgaśnie, innym razem tli się długo, by w końcu zapłonąć olśnieniem, albo żarzy się długo wytrwałą pracą - aż do

materialnej postaci użytecznego efektu. Ważne, aby ten płomyk w Nas nie zgasł - trzeba troski podsycania. A że zupełnie fantastyczne marzenia

można sobie czasem spełnić, to uwierz mi (hmmm... przynajmniej na razie) na słowo. Przecież Nam, modelarzom rzecz to nieobca ;).

 

Strażaków - tak, nie stać. Ale naszych i na teraz. Wystarczyłby dobry pokaz i trochę medialnego szumu we właściwym momencie, oraz odrobina

szczęścia. A inne zastosowania? Życie samo pisze scenariusze. Ale zanim je poznamy, to może sami coś wspólnie wybujamy w cumulusach?

Gdyby ktoś coś tam wypatrzył, to zachęcam do wyłuszczenia koncepcji : co by tu jeszcze można zdziałać godnego takim latającym monstrum...?

 

Zdarzyło się nie raz, że zmyślny laik z wyobrażnią, bąknąwszy coś od niechcenia podsuwał rozwiązanie strudzonej ekipie Panów z Tytułami,

a potem słychać było plaśnięcia dłoni o wysokie czoła..."Że też my na to nie wpadliśmy od razu...". A on po prostu nie wiedział, że "się nie da".

 

Artur , relacja pomiędzy Tobą a klockami śmigłowymi jest duuużo korzystniejsza niż ta powyżej. Więc się tych klocków nie obawiaj.

Korci mnie, żeby pokazać kilka podpórkowych fotek, ale mam pietra :unsure:.

 

Jeszcze raz dzięki - teraz sobie pobujam :):D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Arturze, pewnie nie wiesz sam, jak mocno mnie podparłeś, WIELKIE dzięki :) :) :D! A w istocie nie tylko mnie, a coś znacznie większego ;).

Z tym bujaniem to różnie bywa... Raz zgaśnie, innym razem tli się długo, by w końcu zapłonąć olśnieniem, albo żarzy się długo wytrwałą pracą - aż do

materialnej postaci użytecznego efektu. Ważne, aby ten płomyk w Nas nie zgasł - trzeba troski podsycania. A że zupełnie fantastyczne marzenia

można sobie czasem spełnić, to uwierz mi (hmmm... przynajmniej na razie) na słowo. Przecież Nam, modelarzom rzecz to nieobca ;).

 

Strażaków - tak, nie stać. Ale naszych i na teraz. Wystarczyłby dobry pokaz i trochę medialnego szumu we właściwym momencie, oraz odrobina

szczęścia. A inne zastosowania? Życie samo pisze scenariusze. Ale zanim je poznamy, to może sami coś wspólnie wybujamy w cumulusach?

Gdyby ktoś coś tam wypatrzył, to zachęcam do wyłuszczenia koncepcji : co by tu jeszcze można zdziałać godnego takim latającym monstrum...?

 

Zdarzyło się nie raz, że zmyślny laik z wyobrażnią, bąknąwszy coś od niechcenia podsuwał rozwiązanie strudzonej ekipie Panów z Tytułami,

a potem słychać było plaśnięcia dłoni o wysokie czoła..."Że też my na to nie wpadliśmy od razu...". A on po prostu nie wiedział, że "się nie da".

 

Artur , relacja pomiędzy Tobą a klockami śmigłowymi jest duuużo korzystniejsza niż ta powyżej. Więc się tych klocków nie obawiaj.

Korci mnie, żeby pokazać kilka podpórkowych fotek, ale mam pietra :unsure:.

 

Jeszcze raz dzięki - teraz sobie pobujam :):D

Andrzejku, masz rację - pewnie, że nie wiem :) Bujanie - hmm - tak jest jak normalnie w życiu, raz pod wozem raz na wozie - "prosta sinusoida", zgadzam się, ważne aby nawet jak by być pod wozem to aby jeszcze nie leżeć na ziemi - to może być klapa ale chociaż, hmm, wiele osób wstawało nawet z klapy, i dobrze, najważniejsze to we właściwy sposób powstać i lecieć z płonącym olśnieniem - tylko do przodu i tylko pozytywnie, tak jak piszesz, z tym plaśnięciem jak "pomysłowy Dobromir" z piłeczką  :D

Tak, uważam, życie z marzeniami i pasją to naprawdę bogate i urozmaicone życie.

Moje marzenie trwa od trzech lat modelarstwa, jeszcze to nie jest długi czas i jeszcze dużo nie wiem ale  uczę się i uwielbiam zdobywać doświadczenie - ten czas trwa i długo będzie trwał .....

Uwielbiam latać, jeździć, pływać, stworzyłem od podstaw miejsce do majsterkowania i modelowania - wszystko co RC a nawet powiem Kocham :wub:

Po pewnym czasie, mając już kilka modeli, pomyślałem sobie aby podzielić się z innymi informacjami, radością  i stworzyłem kanał na You Tube - Artur.RC - zapaliłem się do tego i okazało się, że sprawia mi to niebywałą frajdę - filmowanie to co robię i gdzie jestem a później montowanie i umieszczanie filmów na YT. SUUUPER !!! -  I tak  :)

Andrzejku - WIELKIE DZIĘKI  :)  :)  :)   Relacja jest WSZYSTKIM  :)

Dlatego pragnę Ci zadedykować - specjalnie dla Ciebie - film z życzeniami dla Modelarza o Wielkim "M" na cały rok z zapowiedzią i planami 2016 roku - to dla Ciebie:

a na koniec, poproszę Cię o kilka podpórkowych fotek  :)

pietra wyrzuć...........

Artur

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.