Skocz do zawartości

Fun Cub XL Multiplex - złoty medal dla Konstruktora


AMC
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

 Najlepiej mieć dwie :)

 

Też to praktykowałem za młodu, ale imiona się mylą i obciach z awanturą jak w banku  :D.

 

Ale co do taśm, to dobra myśl. Pewnie całej nie wykorzystam tak prędko, więc pamiętajcie kogo lubić jakby co ;). Teraz to sobie mogę powymyślać topory we wzory na samolocie  :lol: !

A tak przy temacie : w przypływie dziwnych pomysłów uroiłem sobie wilgę na Wildze , taką ładniutką, w jej naturalnym ubranku. No i kombinuję już, bo rysownik ze mnie żaden, ale z musu to może się nauczę chociaż tego jednego ptaszka nagryzmolić :wacko:. Podejrzewam jednak, że są gdzieś gotowce. Nie spotkaliście może ?   

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki, przeglądałem to kiedyś, ale ta rozeżlona nad drutami jakoś mi umknęła. A całkiem fajna może być na samolocie, taki Birdfighter  ;) . To można kopiować do woli ? Chyba powinno się dać druknąć przeskalowane... Jakiś specjal program trzeba ?

Tak półgębkiem, to na innym obrazku widać, czemu to ptaszysko ma taką minę  :D ...

 

post-18335-0-63607100-1473631743.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takie obrazki z netu po przeskalowaniu rewelacyjne nie bedą niestety. Tu już masz na białym tle :)

Dzięki Marcinie , to jednak znasz jakieś hokus-pokus na zrobienie pliku pn. "Ptaszysko"  :D. Szacuję, że naklejka na samolot będzie wielkości ok. 50% tego, co widzę na (sporym) monitorze, czyli gdzieś tak 60 mm od dzióbka do ogonka  :).

Nie powinno być tragicznie przy takim przeskalowaniu, drukarka i lakier do papieru w najprostszej wersji lub znajomi z zakładem poligraficznym w wersji rozwiniętej. Jak padnie na tę drugą, to ogłoszę na Forum akcję charytatywną rozdawnictwa logo dla posiadaczy modeli Wilgi ;).

A swoją drogą, to ten obrazek coraz bardziej mi się podoba :blink:. Bartku, myślałeś pewnie podobnie, tylko ja muszę sobie zapłon przestawić  :wacko:. Dzięki, dobrze wyczułeś klimat  ;).     

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proszszsz!

;)

Myślisz, że przy tym słupie tak szumiało  :lol: ? Hmmm... Lotnik z wilgi wyśmienity, to może i ... ;)

 

Odchodząc nieco od ptaszkowanych spraw, to walczyłem dziś z moim EVO 12 (MPX, a jakże  :)), żeby ustawić kompensację klap na SW. Siedem godzin spędziłem klikając w zaledwie kilka guziczków. W końcu rozwiązałem problem, który polegał na niewyświetlaniu w głównym menu mikserów niczego, co nie zostało wcześniej zdefiniowane w pod- pod- menu przyporządkowania tych mikserów nazwą, która nijak nie kojarzy się z właściwą i jest obcym obiektem, który pracuje tylko jako zarządca tego miksera, w dodatku autorytarny. Trochę dziwnie to wydumali, dopiero słownik i drobiazgowe tłumaczenie "podejrzanych" zwrotów przyniosło podpowiedż. Żeby sprawnie posługiwać się tym nadajnikiem trzeba samemu mieć niezłą pamięć, zwłaszcza do ścieżek dojścia, które są anty-intuicyjne. I jeszcze się chwalą "filozofią EVO"... Może ja za tępy na to jestem :(... Muszę poćwiczyć, o ile potem nie będę solił herbaty  ;).

Zalecane w instrukcji FC XL ustawienia sterów są takie :

 

post-18335-0-46879300-1473634781_thumb.jpg

 

Wprawdzie nie podano, gdzie mierzyć te milimetry, ale można spróbować dociec tego po SK : 35 stopni jest jednoznaczne, tylko czy to pomiędzy skrajnymi wychyleniami, czy na stronę ?

Zwraca uwagę duża asymetria SW - może w pierwszym locie nie dość bacznie to obserwowałem, ale jakiejś wielkiej różnicy reakcji na małe wychylenia SW góra / dół nie spostrzegłem, był ustawiony symetrycznie na prawie pełny możliwy skok - ok. +/- 40 mm , mierzone na najdalszej krawędzi od osi obrotu SW.

Lotki też miałem na dużym skoku : +/- 25 mm, gdzieś tak około. Dobrze reagował, nie szalał od drążka, powiedziałbym nawet, że było w sam raz.

Może zalecają te wartości tak bezpiecznie, żeby jakiś początkujący pilot zdążył ogarnąć reakcję maszyny na początkowe brutalne ruchy drągami ?

 

I teraz dla mnie niewiadoma tej kompensacji otwarcia klap. Ustawiłem je na dwustopniowe otwarcie z trójpozycyjnego przełącznika , 0 - 45 - 90 stopni.. Jeżeli dla 90* wysunięcia klap ma być 4 mm kompensacji na SW, to czy dla 45* zrobić po prostu 2 mm ? Czy w ogóle się nie szczypać, tylko polecieć dość wysoko i nie za szybko i zbadać sprawę praktycznie ?

Nie ustawiałem nigdzie EXPO. Był czuły na stery, ale chyba nie za czuły.

Coś mi się zdaje, że sobie polatam i poustawiam troszkę. Fajna zabawa :).  

 

 

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmm...  :angry:  :(

No nie miałem dziś szczególnie dobrego dnia. Chciałem doprowadzić do jakiegoś sensownego stanu model i prace przy nim, aby zająć się zaległymi zadaniami. Miałem chęć na polatanie sobie i ustawienie Kubusia przynajmniej na tyle, abym mógł go uważać za zdatnego do lotu relaksowego.

Tak więc poustawiałem wszystko , jak instrukcja każe dla sprawdzenia, czy poprzednie moje ustawienia nie były gorsze, choć właściwie to już dałoby się tak latać. Skłon i wykłon silnika też powrócił do fabrycznych wartości, wymuszonych asymetryczną w grubości polistyrenową podkładką pod silnikiem. Sprawdziłem prognozę pod kątem wiatru - tu nie było za fajnie jak do takich zabaw. Do 8-mej jeszcze spoko, potem stopniowe narastanie prędkości wiatru, około 14-tej już 4 m/s ciągłego i 9 w porywach. Postanowiłem jeszcze sprawdzić prąd pobierany przez silnik, uporządkować niedokończoną instalację anteny w modelu i jednak spróbować polecieć. Ostatecznie nie piórko przecież, 3,2 kilograma to już nie parkolot, co się wiatru boi... I co z tego, że ma duże skrzydła, niewiele większe od mniejszego brata, a waży trzy razy tyle, da radę - myślałem sobie na pokrzepienie.

Trochę się zeszło z tym pomiarem, bo musiałem dorobić przejściówki do stuamperowego bocznika. Zmierzyłem w końcu - ooo, kurczaki, trochę sporo : 70,2 A na świeżym pakiecie 4S 10000, napięcie luzem 16,55V (ładowarka oszukańczo nie dociąga, już ją znam), przy tych siedemdziesięciu amperach 15,77 V. Tysiąc sto watów elektrycznej - za dużo, ten silniczek wybuchnie zaraz, trzeba oszczędnie na początku cyklu - tak sobie planowałem działanie. Ale poprzedni lot wytrzymał, a było do oporu na lewym drążku dłuższe chwile, to jak go teraz delikatniej potraktuję, to nic mu nie będzie.

Potem jeszcze godzinka pracy przy tej antenie - co ten czas tak pędzi, już 13-sta ?

Tu zrobiłem pierwszy błąd - zawahałem się, czy pójść na "lotnisko", czy sobie darować. Wiało już konkretnie, ale były dłuższe spokojniejsze chwile. Coś tam jeszcze porobiłem chwilkę, obserwując dobrze znane "pomiarowe" drzewa, które służą mi do oceny siły wiatru. Trochę je przyginało momentami :huh: ... To niezdecydowanie troszkę jakby mnie rozdrażniło...

I tu zrobiłem drugi błąd : zebrałem manele i poszedłem na lotnisko. Było ok. 14-tej i to też mnie wkurzało, że tyle czasu się zeszło. 

Ustawiłem samolot na piaszczystym rozbiegu i wykonałem kontrolę przedstartową. Wszystko działa poprawnie, anteny ok., zasięg bez nich ponad 100 metrów, wszystkie funkcje nadajnika przewidziane do użycia w tym locie też ok., pozostałe pstryczki nieaktywne, suwaki nieaktywne, napięcie aku jeszcze spoko dwie godziny, nic nie przerywa i serwa spokojne.

Tyle tylko, że samolot niespokojny. Stoi sobie, a wiatr go kiwa na boki. Jakby był lżejszy, to by poleciał pewnie w zagajnik. Ale wieje głównie od przodu, oby go tylko poderwać i zrobić te 100 meterków wysokości, to już będzie wszystko dobrze.  Tylko ten skok SK trochę jakby mały... ale tak jest w instrukcji... hmm, może to jednak ma być po 35 stopni na stronę ? No nie, przedtem było po 25 i żywo odpowiadał...

Kurczę, spięty jestem cosik  :wacko: ... Co jest ?

Trzeci błąd - nie odpuściłem, choć należało dać sobie na luz.

Pół gazu i do przodu ! Normalny, dość żwawy rozbieg... 3/4... jeszcze kilka metrów, cykam delikatnie SW - poszedł, ale płasko. Podnoszę nieco, już widzę, że za ciężki na nos i zdmuchuje mi go w dodatku nie tam, gdzie byłoby bezpiecznie, próbuję wyrównać SK - słabo, idzie na druty linii 15kV, mocniej - też prawie nic, gaz do końca - minął te straszne druty o 2 metry może, ale dalej idzie łukiem i przechyla się na lewe skrzydło - lotkami prostuję, ok., zaraz mi zniknie za drzewami, muszę go wprowadzić w prawy łuk, SK do końca w te prawo - wyprostowuje, ale za wolno, troszkę podnoszę, żeby mi się nie schował za te drzewa, kładę lotkami zdecydowanie na prawe skrzydło, gwałtownie gubi wysokość, której i tak mam za mało, zwiększam korektę SW - dobra, wszedł w prawy, ale jest okropnie niestateczny. Zmniejszam gaz do połowy, znowu gubi wysokość i prawie przepada... w górę, w górę... Leniwie wstaje do pionu i idzie przez króciutką chwilkę, potem gwałtownie przewraca się na plecy, ale to nic, jestem już na tych 100 metrach, robię naleśnika i przez chwilkę jest normalnie. Tylko przez chwilkę... Tam jest prawie huragan !

Nie mogę wykorzystać pełnej mocy, bo robi się dziwnie niestateczny, chociaż chyba lepiej odpowiada na stery, poza tym te 70 amperów... Ale muszę wiać stamtąd, bo mnie zaraz zwieje albo połamie. Więc schodzę niżej, ale znowu coś nie tak, może to po prostu ze mną... Leci mi na drzewa, te po przeciwnej stronie, ledwo dał się wyprowadzić, ale teraz jest nisko i idzie z wiatrem, nie dam rady podejść okręgiem od drugiej strony, albo mi znowu prawie zniknie za drzewami, albo się w nie wpakuję na prędkości - ale teraz SK jakby lepszy, wywinąłem się kretowi, tylko ta prędkość... Zawracam brutalnie, ale koordynacja fatalna, jestem może z 10 m nad ziemią i mam do niej pół sekundy... SW do końca, gaz na zero, pomagam wyprostować choć trochę tym słabym kierunkiem, wyszedł tuż-tuż, ale przyrżnął prawym kołem w kretowisko... UFFFF !!!

Chyba nic wielkiego...  :blink:  :blink:  :blink: ... Zastrzał przedni prawego skrzydła wisi sobie wraz ze wspornikiem wklejanym w skrzydło. Drugi wspornik jest do połowy wysunięty ze swojej szczeliny w skrzydle, gdzie go wklejałem. Przyglądam się uważniej - wspornik jest pokryty cyjanoakrylem, ten drugi, który wysuwam cały bez trudu - też. Czy to się stało przy tym kretowisku ? Nie, nie miało od czego, jeden wspornik jest zakurzony cały, drugi jakby do połowy, tak jakby był już wysunięty, gdy koło rozpyliło kreci kopiec. Ten CA nie wiąże EPP ! Skrzydło jest wysunięte lekko ukośnie ze swojego gniazda w kadłubie, tylko śrubka z tworzywa go tam trzyma. To się stało w locie, ale nie wiem dokładnie, w którym momencie. 

No, to ładny balet miałem... :o

Wracam, żeby sprawdzić, czy są jakieś uszkodzenia poza lekko skrzywionym na końcówce podwoziem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wprawdzie nie podano, gdzie mierzyć te milimetry, ale można spróbować dociec tego po SK : 35 stopni jest jednoznaczne, tylko czy to pomiędzy skrajnymi wychyleniami, czy na stronę ?

Przecież to jest napisane właśnie w tym zeskanowanym kawałku instrukcji ?!??!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przecież to jest napisane właśnie w tym zeskanowanym kawałku instrukcji ?!??!

Jeżeli masz na myśli miejsce, gdzie 35 stopni ma odpowiadać 30-stu milimetrom, to też tak myślałem. Ale nie mam pewności, czy zapis " right / left" to skrajne położenia SK, czyli amplituda wychyleń, czy od neutrum na stronę, bo i tu i tu 35 stopni to pi razy oko 30 mm. Ukośnik - równoznaczny z kreską ułamkową, czyli stosunkiem "czegoś do czegoś" sugeruje, że to od końca do końca, czyli po 15 mm na stronę.

Mógłbyś troszkę jaśniej, bardziej konstruktywnie rozwinąć myśl : "... ?!??!"  :) ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Zniesmaczyła mnie niepewność serw HS225. Nie dość, że brzęczą i drgają pomimo stabilnego i wolnego od zakłóceń sygnału, to jeszcze sypią się w nich tranzystory końcowe. Na 8 zainstalowanych pierwotnie tych serw tylko pięć było stabilnych bez obciążenia czymkolwiek.

Zdecydowałem się więc na powiększenie miejsc na serwa także i w skrzydłach do rozmiaru standardowego, czyli ok. 40x20x38mm. Grubość profilu pozwala na taki myk, zostaje jeszcze ok. 5 mm pianki pod serwem :

 

post-18335-0-23179900-1477416513_thumb.jpg

 

 

Różnica gabarytów nie wydaje się wielka, wagi też nieduża przy trzykilogramowym modelu :

 

post-18335-0-46165800-1477416590_thumb.jpg

 

Oczywiście zaistniał dylemat wyboru, osiołkowi w żłobie dano  ;) ... Stareńkie używane HS300 są spokojne, ale siłę utrzymania pozycji zadanej mają dość małą.  HS322 trzymają całkiem dobrze jak na te wymiary powierzchni sterowych, za to dwa nowe też dygoczą.  Podparłem się kalkulatorem programowym do obliczeń wymaganych parametrów serw przy znanych parametrach sterów i lotu, wychodzi ponad 3 kG dla lotek i zniszczenie łączników dla niekontrolowanego otwarcia klap w szybkim locie - klejenie do pianki nie wytrzyma na pewno 8 kG; przyjąłem 25 m/s normalnie i 40 m/s w nurkowaniu, wizualnie "pi razy oko plus chmurka" mogło tyle być w nurku, w poziomym z grubsza zmierzyłem czas przelotu od słupka do 4-go słupka linii 15kV, są co 75m. 

No i kurczaki, co tam wsadzić ? Nie bardzo można je wymieniać ile razy się chce, bo też są wklejane. Żeby w ogóle dało się je stamtąd wyrwać, wklejam na UHU por licząc się z koniecznością wymiany, więc paćkam tylko tam, gdzie trzeba i tak, żeby można potem podejść narzędziami do rozcinania lub wyskubania kleju.

Rozebrałem wczoraj stare serwo TP 995R. Na fioletowej zewnętrznej naklejce "Towardpro", wewnątrz na datowniku "TowerPro". Metalowa przekładnia, dwa łożyska kulkowe 6x10 na wyjściu, mosiężne wtopki osadzenia osi kół zębatych w obudowie. Silnik sterowany wykonawczo mosfetami mocy w obudowie SO-8, jedna para komplementarna mosfetów w każdej z takich dwóch. Serwo to kupiłem używane, bardzo mocno zużyte, napracować się musiało nieżle, skoro nawet wspomniane łożyska kulkowe już mają dość. Ale mimo to jest sprawne i jak na cyfrowe zachowuje się przyzwoicie. A nowe kosztuje mniej niż połowę ceny porównywalnego Hitec'a. 

Potem przyszła kolej na także mocno używaną Futabę S9253. To już wyższa półka, wszystko uszczelnione o-ringami, też mosfety na końcówce i też dość spokojne zachowanie luzem.

Nie używałem jeszcze serw Corona, wyglądają wewnątrz na obrazkach przyzwoicie, cena też nie z kosmosu. Sypały się komuś ?

Coś mi się widzi, że z Hitecem to będzie rozbrat, bo za takie pieniążki, jakie sobie za nie życzą w sklepach, to inni producenci oferują zdaje się o dwie półki wyżej. Możecie podzielić się Waszymi opiniami w tym względzie ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

No i Zonk ... Dobrze, że tych serw nie wkleiłem w skrzydła, bo zaraz bym przymusowo sprawdzał, czy łatwo je wyrwać.

Podłączyłem oba, tzn. lotkę i klapę prowizorycznie do instalacji FC, żeby sprawdzić, czy wszystko gra. Poruszałem jednym, drugim - niby OK. Ale jak przyhamowałem lotkę, to klapa leciutko się poruszyła. Więc przyhamowałem klapę w trakcie otwierania i teraz lotka się poruszyła, ale bardziej niż poprzednio klapa.

Przewody tych dwóch serw biegną w kanale skrzydłowym równolegle, stykając się ze sobą. Jasna sprawa - to samo, co przy SW i SK.

 

Przy zwiększonym oporze ruchu, gdy popłynie większy prąd, emitowane zakłócenia też są silniejsze. Wystarczało, żeby przejął je przewód drugiego serwa, z racji ułożenia silnie pojemnościowo (indukcyjnie też) sprzęgnięty z tym pierwszym. No i to drugie serwo miało wówczas niestabilny sygnał z nałożonymi tymi "śmieciami".

 

Ale wypruć tych przewodów bez uszkadzania skrzydła się nie da, bo nakładka tworząca ów kanał jest wklejana na stałe. Ona ma wpływ na sztywność skrzydła, więc wkleiłem ją solidnie. 

Nie pozostało nic innego, jak likwidacja lub choćby stłumienie tych zakłóceń u żródła, czyli tuż przy silnikach serw.

 

To serwa HS 322 HD - po lewej stronie przed dłubaniem, po prawej po dłubaniu :

 

post-18335-0-05954800-1478123602_thumb.jpg

 

Wyjąłem płytkę i usunąłem jej górny fragment, żeby dławik zmieścił się "na grubość". Potem cięcie ścieżek w poprzek, skrobanie zielonej maski lutowniczej dla uzyskania pól lutowniczych końcówek dławika i wykonanie samego dławika. Na toroidalnym rdzeniu ferrytowym 2 x 18 zwojów DNEE 0,25 , w tym samym kierunku, symetrycznie na obwodzie rdzenia. Z powodu niechęci do montażowego krzyżowania przewodów musiałem zamienić miejscami skrajne przewody potencjometru, gdyż biegunowość silnika wzgl. wyjść mostka mocy (to te cztery tranzystory w obud. SOT 23 poziomo obok siebie, zakodowane "Y1" i "Y2") wypadła odwrócona przy takim sposobie wykonania i montażu dławika. A sposób ten jest znany jako najkorzystniejszy w tym przypadku. 

cdn.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Andrzej, napisz/zrób zdjęcie, czym lutujesz taką drobnicę (lutownica, groty). Dzięki z góry.

Weller Magnastat TCP 24V, prod. 04.1982 r. wg. tabliczki. Moc 50 watów.

 

Groty są szybkowymienne, jest kilkanaście kształtów i długości dla każdego z czterech zakresów stabilizacji temperatury ferrowkładką w każdym z nich. Wkładka ma określony punkt Curie i magnesik termoodporny, który po założeniu grota lokuje się tuż pod nią. Magnesik jest sprzęgnięty cięgłem z wyłącznikiem o niebywałej trwałości (styki na oko - platynorod z czymś jeszcze chyba, bo twarde dość). Gdy grot, wnikający montażowo w hermetyczną tulejkę grzałki osiągnie temperaturę punktu Curie, ferrowkładka traci własciwości ferromagnetyczne i zwalnia magnes, co skutkuje rozłączeniem grzałki. Grot stygnie, znów przejście przez punkt Curie (w drugą stronę), magnes "ciap!" i grzeje znowu. Włączona lutownica regularnie cicho "cyka" co kilkanaście-kilkadziesiąt sekund, przypominając o sobie. 

W tamtych latach polscy fachmani w kilku zakładach PAN, które zakupiły takie lutownice, poróżnili się, przeczytawszy kosmiczno-abstrakcyjne cyferki w opisie fabrycznym dotyczące niezawodności i trwałości urządzenia. Jak dla Polski były także kosmicznie drogie, ale okazały się... tańsze od krajowych ! Z powodu tych cyferek...

 

Są nadal produkowane i dostępne na rynku, teraz już nie tak bardzo drogie i jakość też już nie ta - nie wiem, gdzie je teraz rzeżbią, ale (Chińczycy ?) niezbyt wiernie kopiują oryginał, łatwo rozpoznać podróbę. Powszechne rynkowo groty są kiepskiej jakości, trzeba wybierać egzemplarze, bo wszystko podrabiane, a handlowcom opłaca się obrót tandetą (zakup - 1,0 ... 1,5 $ , sprzedaż - 28...39 złotych). Można jednak w Niemczech zdobyć oryginały. Do celów amatorskich wystarczają nieoryginalne wyselekcjonowane.

Zrobię fotki .

 

post-18335-0-28429500-1478136676_thumb.jpg

 

post-18335-0-19971200-1478136870_thumb.jpg

 

post-18335-0-78776500-1478137039_thumb.jpg

 

post-18335-0-30019400-1478137264_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zonków z serwami ciąg dalszy...

W trakcie dłubania w drugim serwie zuważyłem, że potencjometr osadzony w "kieszonce" szytej na wymiar da się w niej poruszyć pod niewielką siłą. Śrubka, a raczej wkręt do tworzywa, która go jednostronnie (!) dociska, nie była jakoś szczególnie lużna, ale dała się łatwo dociągnąć o jakieś 30*, również niedużą siłą, bardzo daleką od tej zagrażającej przeciągnięciem gwintu. Wyjąłem zatem potencjometr, całkowicie wykręciwszy tę śrubkę i zmierzyłem go suwmiarką, kieszonkę również. Wyszło około 0,28 mm luzu poprzecznego całkowitego (po ok. 0,14 na stronę). No tiaaa...

Zjawisko relaksacji mechanicznej, czyli trwałej zmiany kształtu pod działaniem długotrwałych naprężeń, występuje nie tylko w metalach, w tworzywach sztucznych także. Próbuję się domyślać, co działo się pod łbem tej śrubki na krawędzi obudowy potencjometru, którą ona dociska... Popłynęło to tworzywo ? Być może, ślad odgniecenia jest słabo widoczny, ale pod lupą x5 już coś można zobaczyć i wnioskować...

 

post-18335-0-45973100-1478282544_thumb.jpg

 

Cóż było robić... Z cienkościennej rurki termokurczliwej o dobranej grubości ścianki wyciąć dwie wkładki wypełniające ten luz i tyle.

 

post-18335-0-95193200-1478283080_thumb.jpg

 

Gdyby to serwo miało być użyte w spalince, to... Domyślacie się zapewne, co by się działo, gdyby ten potencjometr, obciążony bezwładnością przewodów (sam jest bardzo lekki i niekoniecznie by się poruszył) sobie drgał w kieszonce. Zresztą w modelu elektrycznym od sił aerodynamicznych też nie jest spokojnie w locie, nie mówiąc o niewyważonym napędzie na  przykład... Przy każdej kontroli przedstartowej widzę, jak ogon dygocze od strumienia zaśmigłowego i cały samolot z nim także.

 

Drugi obwód przeciwzakłóceniowy zrobiłem trochę inaczej, żeby nie musieć zamieniać miejscami przewodów do potencjometru, co nie ma związku z powyżej opisaną sprawą.

 

post-18335-0-50952700-1478283925_thumb.jpg

 

Z tego całego dłubania wynikła taka myśl, że zaprojektowanie dobrego serwomechanizmu modelarskiego to nie jest bułka z masłem, a opanowanie produkcji takiego precjozum przeznaczonego do pracy w skrajnie trudnych warunkach graniczy z cudem. Tyle, że ten cud często występuje, przynajmniej w niektórych partiach produkcji. A za cud sprawdzony i od prawdziwych magików trzeba zapłacić duuużo. A i tak może boleśnie okazać się iluzją ...

Mam wrażenie, że firma Hitec do cudów ostatnimi czasy jakoś nie ma szczęścia.

Nie zostaje nic innego, tylko rozejrzeć się za tymi, którym ono częściej dopisuje. Albo tak samo, ale chcą za swoje cuda mniej talarków.

Relacje na forum o serwach już się nieco zestarzały. Spróbuję odświeżyć, bo co mi pozostało...

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.