No i doszedl. Okazalo sie iz jest to inny model mianowicie Reely Fly 9958. Wrazenia jak najbardziej pozytywne. Troche klopotow z uruchomieniem. Youtoobe i dalem rade. Sterowanie - rewelacja, nie sadzilem ze az takie trudne. Udalo mi sie go oderwac na 2 moze 3 sekundy. Zabawa przednia. Jutro zobacze na dworze bo w domu malo miejsca. Mam nadzieje ze go nie roztrzaskam w strzepy.
Otóż Helikopterek ten nie nadaję się do latania po dworze. Jego kiepski zasięg i mój brak doświadczenia oraz wiatr zwiał mi go na drzewo. To był ostatni moment kiedy go widziałem. Ale jaja. To sobie polatałem. Zostałem z osprzętem bez heli. Dobrze że nie kosztował dużo bo bym się chyba załamał. Ale jak się wzbiłem to był lot. Mówię wam. Czuję nie smak, rozgoryczenie, zawiedzenie nie wiem jak mam to opisać. Bardzo dobra lekcja to była. Nie zniechęciłem się wręcz przeciwnie. Teraz przyszedł czas na V911, ale już lepiej dobiorę miejsce do latania.
Witam śledzących wątek. Kupno V911 już pewne. Dziś w nocy gryzło mnie sumienie apropo 9958, której się pozbyłem na pierwszym locie na zewnątrz. Otórz postanowiłem wrócić na miejsce wypadku i jak detektyw badający sprawę, przypominałem sobie bieg wydarzeń tego felernego wietrznego dnia. Szedłem dokładnie tą samą drogą co leciał mój Copter. Nie spodziewałem się nic nadzwyczajnego. Obejrzałem dokładnie drzewo i ujrzałem nieruchomo siedzącego ptaka schowanego na gałęzi. U podnuży tego drzewa płynie sobie mała rzeczka. Spoglądam w dół patrzę i oczom nie wierzę. Leży moje maleństwo w tej rzeczce. Przeskoczyłem na drugą stronę brzegu mocząc sobie buta i skarpetkę. Heli wyłowiony. Wytarłem go z zewnątrz delikatnie chusteczką i zostawiłem w aucie aby się wysuszył. Po włączeniu binduje się ale nie działają silniki.