Dobry wieczór,
mam takie może naiwne amatorskie pytanie o możliwą przyczynę kraksy. Właśnie rozbiłem doszczętnie EG Pro w Warszawie w Wilanowie. Latałem nie na łączce na której latają wszyscy tylko po przeciwnej stronie Przyczółkowej. Aparatura Futaba Aquila 6 z pełnozakresowym odbiornikiem, regulator TURNIGY 40A, serwa Hitec, pakiet RAY, wszystko sprawne test zasięgu zrobiony przed lotem. Nie odleciałem daleko i w pewnym momencie model przestał reagować na cokolwiek i pionowo runął w dół. Dodam, że w tym miejscu czasami zdarzały się jakby na ułamek sekundy utraty kontroli ale zrzucałem to karb zbyt wolnego przelotu (raczej się ciągle uczę i nie szaleję). Takie zachowanie nigdy nie przydarzyło się z dala od miasta (czasem latałem na działce na wsi podlaskiej). Latałem na prawdę daleko i wysoko i nic się nie działo. Może w Wilanowie są jakieś zakłócenia, z którymi radio sobie nie radzi. Ma ktoś jakieś sugestie? Jedyne co mi przychodzi do głowy to może zbyt blisko siebie były odbiornik i regulator, właściwie jeden nad drugim w kabinie, może to to? Dzięki za odzew, mam jeszcze jeden nieduży model HACKER MODEL Mig-3 i wolałbym się ustrzec od kraksy.