Witam się pierwszym postem o niezbyt szczęśliwej treści!
Kupiłem w tamtym roku Bixlera, a w tym roku w końcu go skleiłem i oblatałem. Miałem już za sobą kilka udanych startów (i lądowań), no i zacząłem się co raz bardziej wygłupiać. W pewnym momencie patrzę jak samolot lecąc ok 5 metrów nad ziemą, po jakimś skręcie zaczął pikować w dół, z takiej wysokości lot nie mógł trwać zbyt długo, prawdopodobnie w chwili walnięcia silnik wciąż kręcił się na maksa. W efekcie usłyszałem głuche walnięcie, a na miejscu ujrzałem model stanie lekkiego rozkładu:
Jak widać siła była na tyle duża że serwa wypadły ze skrzydeł (przyklejone na taśmę dwustronną). Dziób spłaszczony, rozkwaszony i połamany. Statecznik poziomy pęknięty w pół.
Latałałem na Turnigy 9xr z eLeReSem. W samolocie był KFC32FTB. Obstawiam że przyczyną pikowania była zmiana położenie kontrolera względem samolotu (był kiepsko zamocowany) i kontroler próbował zachować swoje poziome ustawienie ale był przestawiony względem samolotu więc skończyło się nieszczęściem (latałem w trybie stabilizacji).
Myślicie, że moja teoria może być prawdziwa?
Czy macie jakieś propozycję na naprawę? Kupić płaskowniki węglowe?