Dzięki Konradzie,
przepraszam, ale nie mam potrzeby, aby o sobie pisać. Jeśli jednak to jest potrzebne to coś tam skrobnę.
Modelarstwem zaraziłem się będąc w pierwszej klasie podstawówki. To był 1981 rok. Tata wciąż zabiegany w pracy nie miał czasu skleić mi plastikowego budynku do kolejki. Więc stwierdziłem - to nie musi być takie trudne, widziałem raz jak to robił tata, zasiadłem więc i zrobiłem. Potem raz na jakiś czas dostałem plastikowy model i miałem ogromną frajdę z klejenia.
Kilka lat później odkryłem Małego Modelarza. Byłem już bardziej ogarnięty manualnie i znowu szalałem. Głównie samoloty, trochę statków. Nawet niektóre statki malowałem kilkoma warstwami lakieru bezbarwnego, wyważałem i puszczałem w sadzawkach okolicznych.
Chciałem też zrobić jakiś model RC, ale wtedy to było poza zasięgiem finansowym. Teraz pomyślałem, że może z synem coś pomajstrujemy. Gość ma 10 lat i zacięcie do tworzenia. Ogólnie obaj lubimy majsterkować i większą satysfakcję dałoby nam zrobienie czegoś po swojemu, niż kupowanie gotowca. Bo ważna jest droga, a nie cel. Czyli spędzenie wspólnie czasu, zrobienie jakiegoś wyzwania, a nie patrzenie na kilka minut lotu. Nie krytykuję samego latania, lot też jest ważny dla mnie, ale znacznie znacznie mniej od samego przygotowywania. Po prostu dla mnie ważniejsze jest czas jaki z bliskimi spędzam - tworzenie czegoś, poznanie tematu.