Cześć. Po dłuższej przerwie od latania mam zamiar spróbować podziałać z quadami. Jakiś czas temu latałem samolotami wszelkiej maści. Elektrykami, spaliniakami itp. Zostało mi jeszcze kilka modeli i trochę sprzętu ale prócz ładowarki Sharka chyba niewiele się dzisiaj do dronów przyda. Mam aparaturę Eclipse 7 (hi-tec) ale widzę że nie ma sensu jej przerabiać na 2.4ghz szczególnie że 35 MHz zaczyna być "poszukiwaną: częstotliwością w niektórych środowiskach. Zamierzałem zbudować QAV-250 na jakimś sensownym kontrolerze. Ale po kilkudniowej analizie stwierdziłem że lepiej będzie zacząc od czegoś malutkiego - najlepiej do latania w domu, żeby nabyć właściwych odruchów w lataniu w polu widzenia. Nie latałem wcześniej śmiagłowcami a odruchy z samolotów na niewiele się tu zdadzą. W domu polatać też będę mógł więcej i częściej przy obecnej pogodzie. Dodatkowo, obawiam się że przy ustawiani (konfiguracji) nowo zbudowanego przeze mnie quada, będę miał problem ze względu na brak doświadczenia - nie będę widział jak to powinno się zachowywać.
Po konsultacjach i zgłębieniu tematu przez parę tygodni plan mam taki: 1. Kupić Taranis x9D - wygląda na to że to jest w tej chwili najlepsza opcja do czegokolwiek - w dodatku dość przystępna cenowo. 2. Kupić jakiegoś małego quada, najlepiej Tiny. Najpierw myślałem o Kingkong Tiny 6 PNP. Wadę ma taką że silniki szczotkowe za długo pewnie nie pociągną. Rozważam też Blue Butterfly 90 ale nie wiem czy to nie zbyt "gruba" opcja - to w sumie profesjonalny i mocny sprzęt.
3. po nabyciu odpowiednich odruchów w domu na tych mikro quadach, buduję QAC-250. Tak żeby na wiosnę zacząć latać na zewnątrz w polu wzroku. 4. Po złapaniu podstaw kupuję FatSharka i uczę się latać FPV.
Proszę o bardziej doświadczone osoby o wypowiedzenie się w temacie - zwłaszcza punktu 2. Poradźcie czy tok myślenia i plan trzyma się kupy. Z góry dzięki!