modrzej Opublikowano 13 Lutego 2011 Udostępnij Opublikowano 13 Lutego 2011 Hmmm.... po dłuższych przemyśleniach skusiłem się na konkurs... zgłosić się nie zaszkodzi, a jak moje losy się potoczą wyjdzie w praniu... Jako model konkursowy wybrałem Focke-Wulf Fw 190 Würger (z niem. "dzierzba"). Powstanie (cytat z Wikipedii): Pod koniec 1937 roku Ministerstwo Lotnictwa Rzeszy (Reichsluftfahrtministerium – RLM) wysłało do kilku zakładów specyfikację na nowy myśliwiec, który miałby wejść, obok Bf 109, do służby i stanowić zabezpieczenie na wypadek, gdyby się okazało, że samoloty innych krajów są lepsze od Bf 109. W tym czasie konstruktorzy zakładów Focke-Wulf pod kierunkiem prof. Kurta Tanka i inżyniera Rudolfa Blasera pracowali nad kilkoma projektami myśliwców, w większości z silnikami rzędowymi. Wśród nich był też projekt dość małego myśliwca o zwartej konstrukcji z 18 cylindrowym, chłodzonym powietrzem, silnikiem gwiazdowym BMW 139 . W tym czasie w Niemczech nie uważano silnika gwiazdowego za odpowiedni napęd samolotów, zwłaszcza myśliwców. Ale niepowodzenie z projektem myśliwca Heinkel He 100 i He 112 oraz przewidywania, że zakłady produkujące silniki rzędowe nie będą w niedalekiej przyszłości w stanie wyprodukować wystarczającej liczby tych silników, przyczyniły się do tego, że to ten projekt został zamówiony i rozpoczęto jego rozwój. Ponadto zauważono, że za granicą powstały dość udane konstrukcje myśliwców z silnikami gwiazdowymi. Bezpośrednio rozwojem Fw 190 zajmował się zespół pod kierownictwem inżyniera Rudolfa Blasera. Dane techniczne: Napęd: BMW 801 D-2 (gwiazdowy 14 cyl.) Moc: 1272 KW (1730 KM) Wymiary Rozpiętość: 10,51 m Długość: 9,10 m Wysokość: 3,95 m Powierzchnia nośna: 18,30 m? Masa Własna: 3050 kg Startowa: 4272 kg Zapas paliwa: 524 dm? (300 dm? zb. odrzucany i 115 dm? zb. z inst. MW-50) Osiągi Prędkość maks.: 647 km/h na wys 5500 m Prędkość przelotowa: 480 km/h Prędkość wznoszenia: 12 m/s Pułap: 10 300 m Zasięg: 1035 km (1470 km z dodatkowym zbiornikiem odrzucanym) Promień działania: 500 – 600 km Dane operacyjne Uzbrojenie 2 x wkm 13 mm MG 131, 4 x działka 20 mm MG 151/20, 500 kg bomb Wyposażenie dodatkowe instalacja MW 50 zwiększająca moc startową do 1471 kW przez 10 min. Użytkownicy Niemcy, Turcja, Rumunia, Węgry, ZSRR, Francja Rzuty: W małej przerwie między budową mojej Foczki starałem się znaleźć coś więcej odnośnie sylwetki i malowania wybranego przeze mnie pilota. I jedynie co mogę powiedzieć, to to, że jest strasznie ciężko wykopać cokolwiek o FW 190A-3 Josepha Pillera. O wiele łatwiej jest dokopać się do informacji o innych Fokach na których latał, ale nie zraziłem się. Na "zagramanicznych" forach udało mi się znaleźć kilka relacji z budowy modeli plastikowych tego właśnie samolotu dedykowanego "Pipsowi". Na podstawie tych zdjęć i obrysów staram się budować swoją foczkę. Na dobrą sprawę to są jedyne w miarę pomocne źródła do których udało mi się dotrzeć. A oto te zdjęcia: Trochę o pilocie Josephie "Pipsie" Prillerze Josef "Pips" Priller urodził się 27 lipca 1915 roku w Ingolstadt w Bawarii. W 1935 roku Priller służył jako kadet w 19 Pułku Piechoty. Jako starszy podchorąży Priller został przeniesiony do Luftwaffe i rozpoczął szkolenie powietrzne w Salzwedel w październiku 1936 roku. W dniu 1 kwietnia 1937 r., porucznik Priller został wysłana do I./JG 135. W listopadzie 1938 roku oddział został przemianowany na I./JG 233 i ponownie w dniu 1 maja 1939 r. na I./JG 51. W lipcu 1939 roku, służył w I./JG 71, który miał być przemianowany na II./JG 51 w październiku 1939 roku. W dniu 1 października 1939 roku Priller został mianowany na Dowódcę Eskadry 6./JG 51. W dniu 28 maja 1940 roku zdobył pierwsze zwycięstwo nad Dunkierki w walkach powietrznych z pilotami RAF. Odnotował, sześć zwycięstw podczas kampanii francuskiej, w tym swoje szóste 25 czerwca, kiedy zestrzelił myśliwiec Spitfire RAF-u w pobliżu Desvres. Pod koniec sierpnia jego całkowita liczba zwycięstw wynosiła już 15. W dniu 17 października, porucznik Priller potwierdził swoje 20 zwycięstwo, wynikiem czego było odznaczenie go Krzyżem Kawalerskim w dniu 19 października. Odnotował co najmniej czternaście zwycięstw w bitwie o Anglię. W dniu 20 listopada 1940 r., Priller został przeniesiony jako dowódca eskadry do I./JG 26. Pomimo wielu walk z Anglikami, Priller tej zimą 1940 roku został wycofany z frontu Channel do Niemiec na odpoczynek. Po powrocie do walki, Priller cieszył się wielką falą zwycięstw pomiędzy 16 czerwca i 11 lipca 1941. W tm okresie zestrzelił 19 samolotów RAF, w tym 17 myśliwców Spitfire, co zwiększyło jego całkowitą liczbę zwycięstw do 39. Dnia 14 lipca Priller zestrzelił swoją 40 ofiarę. W dniu 19 października otrzymał Liście Dębu (nr 28) (odnaczenie) za 41 zwycięstw. W dniu 6 grudnia 1941 roku Kapitan Priller stał się Dowódcą Grupy z III./JG 26 . Do końca 1941 wynik Prillera wyniosił już 58 strąceń. Priller odnotował swoje 60 zwycięstwo w dniu 27 marca 1942 r. natomiast 70 zwycięstwo w dniu 5 maja. Pod koniec 1942 roku Priller miał już na swoim koncie 81 potwierdzonych zwycięstw. W dniu 11 stycznia 1943 r., Priller stał się Dowódcą JG 26, zastępując Majora Gerhard Schöpfel (45 zwycięstw, RK). Otrzymał Miecze (Nr 73) (są to kolejne odznaczenia towarzyszące Krzyżowi Kawalerskiemu) w dniu 2 lipca 1944 roku. W dniu 18 lipca 1944 roku Podpułkownik Priller odnotowuje swoje 100 zwycięstwo, gdy strąca czterosilnikowy bombowiec B-24 USAAF. W dniu 1 stycznia 1945 r., Priller poprowadził JG 26 i III./JG 54 w ataku na lotniska alianckie w czasie operacji o kryptonimie" Operation Bodenplatte". W dniu 28 stycznia, Priller został mianowany Inspektorem Pilotów Myśliwców Wschodnich (Inspekteur der Jagdflieger Ost). Stanowisko to wymagało zaprzestania lotów operacyjnych, które piastował do końca wojny. Po wojnie "Pips" Priller zarządzał interesem rodzinnego browaru. Zmarł w dniu 20 maja 1961 r. w Böbing na zawał serca. Josef "Pips" Priller w swojej karierze wykonał 1307 misji bojowych w celu osiągnięcia 101 zwycięstw. Wszystkie jego zwycięstwa były odnotowane na froncie zachodnim i obejmują 11 czterosilnikowych bombowców. Był najbardziej znanym pilotem w walkach z "Spitfire", strącając co najmniej 68 z nich. Pod tym linkiem znajduje się oryginalny tekst wraz z chronologiczną tabelą strąceń: Klik Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
modrzej Opublikowano 21 Lutego 2011 Autor Udostępnij Opublikowano 21 Lutego 2011 Zostałem sprowadzony na ziemię odnośnie czerwonego malowania za co serdecznie dziękuję W takim układzie pozostaję z malowaniem z rysunku zamieszczonego już wcześniej... Postaram się odnaleźć jakieś info na temat pilota:) Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
modrzej Opublikowano 4 Marca 2011 Autor Udostępnij Opublikowano 4 Marca 2011 No to zaczynam budowę... otrzymałem od Pana Marka elementy do budowy modelu. Na wstępie fotka tego co było w pudełku (połówki skrzydła już sklejone na UHU Por). Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
modrzej Opublikowano 6 Marca 2011 Autor Udostępnij Opublikowano 6 Marca 2011 Etap 1 - Profilowanie, szlifowanie i składanie wszystkiego w całość Na wstępie... z własnych odczuć wstępnych, jako, że to moja pierwsza styczność z EPP to są one mieszane... Materiał niesamowicie elastyczny ale w obróbce IMO jest makabryczny... Ale nie ma co się załamywać... nowa paczka ostrzy, deska montażowa, linijka, długopis, papier ścierny, żelazko i wio... Na pierwszy ogień poszło skrzydło... We wcześniej sklejone połówki (klejem UHU POR) wkleiłem pręty szklane 1.5mm (te załączone do zestawu od Pana Marka). Tutaj pewnie większość od razu mnie pewnie napiętnuje, że nie węglowe, ale staram się ograniczyć koszta budowy do minimum i korzystam z tego co jest dostępne . Wklejanie prętów wykonane w raczej każdemu znanej kolejności- przy linijce wykonałem nacięcie wzdłuż skrzydła i wcisnąłem w nie pręt po czym nacięcie zalałem klejem CA średnim. Czynność ta została powtórzona na dolnej części skrzydła. Klej wysechł i skrzydło uzyskało swoją zamierzoną sztywność. Dalszym krokiem, było zaokrąglenie końcówek skrzydła. I znowu w ruch poszło ostrze nożyka do tapet (nówka niezdzierka z opakowania), którym wstępnie ściąłem nadmiar EPP starając się nadać już zamierzony, zaokrąglony kształt żeby później jak najmniej kombinować papierem ściernym. (Tu niestety nie mam zdjęcia z momentu ścinania nadmiaru EPP bacieraje w aparacie padły). Po ścięciu nadmiaru EPP na końcówkach należało wszystko ładnie jeszcze dopiłować papierem ściernym na klocku. Później to już tylko pozbywanie się włosków i nadawanie kształtu ostatecznego przy pomocy żelazka. Oczywiście wcześniej na odpadzie z EPP sprawdziłem jaka temperatura żelazka jest najlepsza do pracowania z tym materiałem. Na zdjęciu widać efekt końcowy. Jak na pierwszy raz jestem z siebie zadowolony, chociaż mogło by być lepiej... A tak prezentuje się całe skrzydełko (rzut górny) w świetle dziennym. Na drugi palnik poszły stateczniki poziomy i pionowy Schemat obróbki identyczny z tym, co czarowałem przy końcówkach skrzydeł. Różnica polegała jedynie na tym, że usterzenie wymagało tego na wszystkich krawędziach - dookoła obrysu usterzenia. Po tej operacji przy rzucie poprzecznym usterzenia widoczny jest w miarę regularny półwałek. (tutaj też niestety nie posiadam fotek ze wstępnego ścinania krawędzi przy pomocy ostrza nożyka). Używanie papieru ściernego na tym etapie było zbędne... udało mi się wszystko w miarę dokładnie wyprowadzić metodą zcinania , później wystarczyło tylko trochę "podprasować" żelazkiem i et voila . Po etapie profilowania trzeba było jakoś wzmocnić statecznik poziomy i połączyć stery. Jako wzmocnienie wykorzystałem zamieszczony w zestawie płaskownik węglowy. Proces umiejscowienia go wewnątrz piankowego statecznika był adekwatny do tego zastosowanego przy budowie skrzydła. Wykonałem przy linijce nacięcie na głębokość ok 5mm, wepchnąłem w nie płaskownik i zalałem klejem CA. Całość ładnie zesztywniała. Kolejnym krokiem było wygięcie zamieszczonego do zestawu aluminiowego pręta i odrysowanie jego kształtu na spodniej stronie steru wysokości. Ten element będzie stanowił łącznik obu połówek steru. Umieszczenie tego elementu w piance nie jest już tak estetyczne jak w przypadku prętów lub płaskownika. Tutaj w ruch musiała już pójść lutownica grzałkowa z regulacją temperatury. Dzięki temu mogłem spokojnie sobie ustawić optymalną temperaturę, żeby nie wypalić zbyt szerokiego i głębokiego "rowka". Po wytopieniu rowka wpasowałem w niego aluminiowy łącznik i zalałem klejem CA. No cóż... element wpasowany i zalany klejem, ale z racji głębokości i szerokości powstałego po grocie lutownicy "rowka" powstała bardzo paskudna szpara w sterze wysokości. Co tu zaradzić... ??? Najprościej było wyciąć pasek EPP o szerokości wyciętego "rowka" z niewielkim nadmiarem wysokości i po prostu załatać to co powinno być niewidoczne. Odstający nadmiar wystarczyło później odciąć przy użyciu ostrza i lekko przeprasować żelazkiem. Po takim zabiegu po pomalowaniu konstrukcji miejsce to powinno być prawie niewidoczne (prawie, bo nie ma cudów). (na tym etapie znów muszę przeprosić za brak poszczególnych zdjęć, ale wszystko szło tak szybko, że zrobiłem dopiero zdjęcie efektu końcowego, ale nie po to człowiek ma wyobraźnię, żeby leżała odłogiem :) ). W tym momencie to co najłatwiejsze zostało zrobione. Czas przejść na następny nieco bardziej pracochłonny etap czyli Modelowanie kadłuba Przed przystąpieniem do jakiejkolwiek obróbki obrysowałem sobie długopisem kształt kabiny, a na stronie dziobowej wykreśliłem okrągły kształt maski (co prawda ze względu na grubość materiału z jakiego został wycięty kadłub nie da się uzyskać pełnej okrągłej maski tak jak w oryginale, ale warto zachować chociaż pozory). Wyznaczyłem oś kadłuba na podstawie której później było dużo łatwiej utrzymać symetrię. Wyrysowałem również wyloty działek karabinów i maskę karabinów. Po rysowaniu przyszedł czas na pracę z nożykiem, papierem ściernym i żelazkiem. Jako pierwsze do obróbki poddałem spód kadłuba. Nożykiem ściąłem krawędzie na ćwierćwałek. później wstępnie podprasowałem przy użyciu żelazka i poddałem dalszej obróbce przez szlifowanie na długim klocku z papierem ściernym i ponownym prasowaniu już na gładko. I tak wszystko dookoła aż do uzyskania zamierzonego kształtu chociaż odrobinę przypominającego profil oryginalnego samolotu. (Tutaj też niestety fotek brak - znów padły akumulatory, a że praca ładnie szła szkoda było by czekać aż się naładują). Względnie udało się zmajstrować coś na kształt z rysunku oryginału (co tu ukrywać, makieta to to nie będzie w żaden sposó. Starałem się uzyskać załamanie między głównym blokiem kadłuba, a odsuwaną kabiną. Nie wyszło to najpiękniej, ale co poradzić... to tylko EPP. Poza tym, kiedy przyjdzie malowanie wszelkie uwypuklenia i załamania będą bardziej widoczne niż na gołym EPP. Po mordędze z kształtowaniem kadłuba przyszła kolej na wklejenie prętów usztywniających kadłub. Proces analogiczny do wcześniejszych. Z każdej strony wykonałem po dwa nacięcia kadłuba na głębokości 5mm. Jedno z nacięć przeprowadzone jest przez całą długość kadłuba, drugie natomiast tylko za linię spływu. Oba pręty wklejone zostały ok 3mm wstecz od miejsca gdzie będzie wklejona wręga silnikowa (tutaj posłużyłem się pomysłem wyczytanym na forum, że takie rozwiązanie będzie działało jak swego rodzaju zderzak i nie będzie przenosiło całej siły uderzenia na kadłub po prętach). Ponad to, pręty wkleiłem po linii prostej, tutaj już nie bawiłem się w klejenie ich po łuku, celem ograniczenia przenoszonych sił z uderzenia. Pręty wklejone w całym kadłubie będą widoczne na dalszych zdjęciach. Teraz pozostało poskładać wszystko w całość Składanie Teraz pozostało wszystkie klocki poskładać w jedno. Oczywiście jak zawsze w tej branży trzeba zacząć od "du... zadniej strony" Przed przyklejeniem statecznika poziomego wyznaczyłem jego środek, żeby było łatwiej utrzymać kąty i wymiary. Później wsunąłem tymczasowo skrzydło, żeby było łatwiej utrzymać równoległość statecznika poziomego względem skrzydła. Następnie posmarowałem miejsce klejenia UHU PORem, odczekałem 5 min i przykleiłem statecznik do części ogonowej kadłuba. W tym miejscu musiałem wkleić mały klin ustalający, żeby statecznik "trzymał linię" względem skrzydeł. Łączenie statecznika z kadłubem zalałem jeszcze dodatkowo dla usztywnienia klejem CA. Po stateczniku poziomym czas na statecznik pionowy. Przed jego wklejeniem konieczny był mały lifting wcięcia, którym miał być klejony do kadłuba i statecznika poziomego. Było to spowodowane przez lekką zmianę wysokości kadłuba w czasie jego szlifowania i modelowania. Jeżeli porównać go ze zdjęciem całego zestawu widać tą niewielką modyfikację. Przez to podcięcie i opuszczenie się statecznika nieco w dół wystąpiła też konieczność "podreperowania" koła ogonowego (to fabryczne i tak wydawało mi się zbytnio wysunięte względem rysunku). Konieczne było też wykonanie otworu umożliwiającego swobodne poruszanie się łącznika steru wysokości. Do tego celu użyłem lutownicy. Później wystarczyło tylko posmarować miejsce klejenia UHU PORem, odczekać 5 min i złożyć w całość. Klejenie na UHU umożliwiło ustawienie statecznika pionowego prostopadle do statecznika poziomego i liniowo względem kadłuba. Kiedy wszystko było już cacy, zalałem miejsce łączenia klejem CA. Teraz wszystko trzyma się jak amen w pacierzu (To wielkie pudło w tle to dzieło Pana Marka... karton jak po lodówce, a w środku był tylko Piper L-4 i Foczka ) Teraz pozostało już tylko wkleić skrzydła... Wcześniej wsunięte wystarczyło tylko ustawić jak należy (linijka w tym przypadku jest bardzo pomocna, celem utrzymania symetrycznego wymiaru) i przyłapać kilkoma kroplami CA. Później wystarczyło tylko zalać całe łączenie klejem CA, docisnąć, żeby nie było szczelin i mamy samolot . Co prawda nie wiele widać na białym EPP (chociaż podziwiać na razie też nie ma czego) ale chyba będzie dobrze... Pomaluje się i będzie jak ta lala Teraz przydało by się trochę go upiększyć... Na pierwszy plan poszły działka i rurka pitota. Najprościej było je wykonać z bowdenów. Pociętą na krótkie kawałki białą rurkę bowdena wsuwałem w wykonane wcześniej nacięcia i wklejałem na CA ściskając nacięcie tak, żeby nie zostawała szczelina. Na rurkę pitota konieczne było wklejenie jeszcze dodatkowej otuliny, którą wykonałem z pomarańczowej rurki od bowdenu. W sumie pracy niewiele, a efekt zawsze nieco lepszy. Jako dodatkowy "bajer wizualny" wykonałem "odstające" elementy blach. Wszelkie łezki wyciąłem z odpadków EPP, zaprofilowałem przy użyciu nożyka i wykończyłem żelazkiem. Wszystkie elementy kleiłem na UHU POR. No może w z wyjątkiem łezki na stateczniku pionowym, którą kleiłem na CA. Dopatrzyłem się jednak małego błędu, który muszę poprawić (chodzi o łezki na górnym profilu skrzydła - maski dostępu do karabinów skrzydłowych, powinny być bliżej spływu. W dalszej części będzie trzeba wkleić bowden i dźwignie sterów i lotek no i oczywiście wepchnąć w niego jakieś bebechy. Rozpatruję też przeszklenie kabiny, ale co z tego wyjdzie okaże się w praniu. Ogólnie dalsza część prac jak dobrze pójdzie będzie za tydzień... Malowanie będzie jak wzbogacę się o aerograf. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
modrzej Opublikowano 7 Marca 2011 Autor Udostępnij Opublikowano 7 Marca 2011 No i niestety działka i rurka pitota muszą zostać usunięte... jak zauważył kolega dobiecki są niezgodne z regulaminem. Coś mi się ubzdurało, że natarcie nie może być usztywnione stąd zinterpretowałem, że takie detale nikomu nie zaszkodzą... wg. mnie ciężko nazwać te parę rureczek "materiałem ułatwiającym cięcie taśmy". No ale cóż... takie życie... Przy okazji dzisiaj zrobiłem poprawki błędów które wczoraj popełniłem. Poprawiłem kształt maskownicy karabinów dziobowych oraz poprawiłem położenie i rozmiary luków amunicji karabinów skrzydłowych (te przy kadłubie) oraz maskę za rurką pitota. Teraz jest to trochę bardziej podobne do obrysu z rysunku. Teraz trzeba by popracować nad umieszczeniem "bebechów" w kadłubie. Kwestię karabinków i rurki pitota rozwiązałem w bardzo prosty sposób... w skrzydło wkleiłem pomarańczową rurkę bowdenu tak, że nic nie odstaje od skrzydła... w te rurki mogę teraz spokojnie wsunąć te białe, które są imitacjami karabinów i rurki pitota... wszystko jest demontowalne do lotu. Tak więc teraz nie ma mowy o jakichkolwiek wystających elementach uskuteczniających ścinanie taśmy przeciwnika. A karabinki muszą być, przynajmniej do oceny statycznej i dla uciechy własnego oka... bez tego ten model wydaje się taki "goły". W ramach wytłumaczenia - te czarne smugi na EPP to po prostu wtopiony w ten materiał tusz z długopisu. W momencie kiedy ja model pójdzie farba to zostanie to po prostu zamalowane. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
modrzej Opublikowano 11 Marca 2011 Autor Udostępnij Opublikowano 11 Marca 2011 Prac konstrukcyjnych ciąg dalszy. Montaż serw, odbiornika i całej reszty niepotrzebnego ustrojstwa Wczoraj wieczorem w obroty poszła lutownica, nożyk, trochę kleju (CA się skończył :( ) i kombinerki. Pierwsze co, trzeba było wyciąć jakiś orczyk (dźwignię) steru wysokości... w swoich zapasach odpadów materiałowych różnej maści odnalazłem kawałek sklejki 0,8mm i wyrysowałem kształt "popychadełka". Później wystarczyły tylko nożyczki i trzeba było to ustrojstwo wyciąć (tak wiem, nie po modelarsku... skleję nożyczkami tnie.... ale ja jestem typem lenia pozytywnego... trzeba sobie jakoś ułatwiać życie...). Następnie trzeba było zrobić otwór pod drut bowdenu... no i znowu problem... brak wiertła (wrrrrrrrrrrrrrrrrrrr!!!). Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło... Biorę Ci ja ten mój orczyk, kawałek drutu bowdenowego i poganiam do kuchni... Odpalam palnik na kuchni i co... wypalamy otworek... Piękna sprawa Niestety zdjęć z etapów produkcji tego elementu nie posiadam. Jest tylko efekt końcowy... Ale będzie trzeba zrobić jeszcze dwa orczyki do lotek więc Panowie nic straconego Na fotkach widać też już zagięty drut i "wtyknięty" w otworek W wersji końcowej drut jest wsadzony jednak odwrotnie... Zygzak regulujący przy serwie wygiąłem nie w tą stronę co trzeba więc musiałem całość odwrócić o 180*. Procesu wklejania bowdenu nie ma co zbytnio opisywać... Całość odbywa się identycznie do wklejania prętów usztywniających (no, może nacięcie nieco głębsze ). Dalej to już trzeba było bawić się lutownicą... z racji, że transformatorówka zbytnio niedomaga, posłużyłem się grzałkową (oczywiście nie taką wielką kolbą jak do lutowania rynien...) Wcześniej przymierzone serwo odrysowałem na przestrzeni podowiewkowej (co za nazwa ) i zacząłem wypalać otwór tudzież dziurę na serwo. Starałem się zrobić jak najgłębszy, żeby serwo schować maksymalnie jak to tylko możliwe (po co ma dziadok jeden wystawać ?). Oczywiście owe wystawanie serwa było też podyktowane wyprowadzeniem bowdenu... trzeba się grzecznie dostosować . Jak widać, przy okazji postąpiłem identycznie z odbiornikiem. Odrysowałem go na EPP i zacząłem wypalać... Odbiornik chowa się na równo z płaszczyzną kadłuba, ale chyba jeszcze odrobinę go schowam. Na łączeniu się owiewki z resztą kadłuba zrobiłem też dwa nacięcia, żeby było gdzie wepchnąć anteny odbiornika... gdyby to było 35MHz z długą anteną można by było zrobić od razu imitację oryginalnej anteny między kabiną a ogonem, a tak to lipa i trzeba kombinować. Po operacjach na górnym pokładzie trzeba było zejść pod skrzydło... Tak jak wyżej, obrałem w miarę optymalne położenie serwa, odrysowałem je i zacząłem wypalać... Zasada podobna jak z serwem ogonowym - żeby schowało się jak najgłębiej... No i trzeba przyznać, że chyba się udało... Później trzeba było już tylko przebić otwór na kabel serwa do odbiornika, zrobić wycięcia w dolnej części kadłuba na orczyk, zrobić "półkę" na późniejsze doklejenie kawałka EPP, które będzie maskowało to paskudne serwo i koniec roboty... A wygląda to a o tak: Serwa są takie paskudne i nie do kompletu, bo są z odzysku... Poza tym po co kupować nowe skoro ma się dwa wolne zalegające... nieprawdaż ?? Dalszy etap zaplanowany na dziś - dźwignie lotek, połączenie lotek z serwem, zamaskowanie serwa, wręga silnikowa i przykręcenie silnika, maskowanie silnika no i może wypalenie dziury na pakiet. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
modrzej Opublikowano 14 Marca 2011 Autor Udostępnij Opublikowano 14 Marca 2011 Budowania ciąg dalszy Czas na zamontowanie silnika, regulatora i pakietu W spadku po likwidacji matczynego sklepu zostały mi dwa pierwsze numery Spitfire'a z Dełagostini, a wewnątrz kilka dobrej balsosklejki Owa balsosklejka posłużyła mi jako budulec łoża pod silnik. Ostrym nożykiem wyciąłem taki prostokąt (wymiarów już nie pamiętam), żeby pasował w wycięcie w kadłubie z lekkim luzem po bokach (w tym miejscu mają być później przyklejone kawałki EPP zamykające kadłub). Kolejnym kokiem było wytopienie wnęki na pakiet zasilający. Od góry kadłuba przyłożyłem pakiet w taki sposób, aby znajdował się jakieś 5mm za łożem silnika, po czym na wcięciu pod owiewką odrysowałem wystającą część pakietu. w ten sposób było jasne, ile trzeba zostawić "wyjścia" na świat, żeby można było go spokojnie wkładać i wyjmować. Wytopienie zrobiłem też nieco szersze (w razie gdyby pakiet nie wyważył odpowiednio modelu, będzie można wepchnąć tam regulator, no i przede wszystkim, muszę mieć też dostęp do kabli silnikowych). Po wytopieniu wnęki, śrubokrętem przebiłem otwór - przepust - na przewody silnika. A tak to wszystko wygląda z włożonym pakietem (docelowo będzie 3S, niestety na 2S ten silnik nie podoła): Dalej to już tylko z górki... Trzeba było odrysować na łożu otwory do przykręcenia talerzyka, przewiercić wiertłem 2mm i przykręcić talerzyk czterema wkrętami. Później tylko przykręcić korpus silnika do talerzyka i... zaciech na gębie... foczka dostała swój "motur" Po dłubaninie w kadłubie, dla relaksu wziąłem się za zrobienie dźwigni lotek i popychaczy z drutu bowdenowego (oba popychacze wygiąłem z v-ką do regulacji). Przykleiłem też serwo, żeby nie latało w te i na zad... Popychacze tym razem były wykonane profesjonalnie, tzn. otwory na drut były wiercone a nie wypalane... tak więc nie ma co podziwiać Teraz trzeba było tylko zamaskować serwo... i tutaj zaczęło się plucie sobie w brodę... po co ja tyle tego wyciąłem . Ale nie ma co płakać... trochę epp i kleju i mamy pięknie zamaskowane serwo Kosmetyka musi być ;P Dalej trzeba było wrócić na wyższy pokład... skoro miałem już jak wsadzić pakiet, można było wstępnie sprawdzić wyważenie modelu i znaleźć umiejscowienie regulatora. Okazało się, ze jednak jego miejsce będzie między pakietem a odbiornikiem. W sumie piękniej być nie mogło:) odpadło kombinowanie z upychaniem regulatora i pakietu w jednej dziurze... Regulator postanowiłem usadowić w pozycji pionowej. Trzeba było tylko odrysować jego szerokość i wypalić "małą szparkę" przy pomocy lutownicy. Wszystko pięknie się składa w całość... Po tym wszystkim założyłem propsavera i założyłem tymczasowo śmigło (docelowo będzie to pomarańczowe, ale tylko takie miałem na stanie). No i czegoś mi tutaj brakowało... Znów w ruch poszedł nożyk, kawałki epp i trochę kleju i oto co wymodziłem: Od razu mordka lepiej się prezentuje, nie jest taka kanciata w porównaniu z wstępnym wykończeniem na prostokątno. I pomyśleć, że cztery małe trójkąciki mogą tak wiele zdziałać Kto wie... może jeszcze przed malowaniem dopieszczę ten element na bardziej okrągło, chociaż nie wiem, czy to już nie będzie zbytnia przesada. Cały czas wisi wielki znak zapytania nad przeszkleniem kabiny pilota... Obecnie Foczka czeka na "make up" ale ta czynność dopiero za 2 tygodnie, jak zakupię aerograf i wrócę do domu na niedzielny obiadek ;P Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
modrzej Opublikowano 28 Marca 2011 Autor Udostępnij Opublikowano 28 Marca 2011 To może w ramach przerwy w budowaniu foczki zrobię małe zestawienie finansowe tego przedsięwzięcia. A więc cała sprawa na chwilę obecną przedstawia się mniej więcej tak: Zestaw do budowy modelu ESA zakupiony u Pana Marka (napolskimniebie.pl) - 108zł Paczka nowych ostrzy do nożyka - 3zł Tubka kleju UHU Por - 9.50zł Tubka kleju CA średniego - 6zł Aerograf (najprostszy na świecie) - 30zł 2x śmigło GWS 10x6 - 12zł (tu ubolewam, że nie było 3-łopatowego ;( ) Sklejka - miałem Serwa, silnik i regulator - miałem Papier ścierny - miałem Żelazko - miałem (a właściwie to matula ma ) Praca włożona w budowę - bezcennaCo w sumie daje 168.50zł. Do tego jeszcze dojdzie koszt farb (pewnie jakieś 15-20zł) Planowałem kupić 3-łopatowe śmigło, ale nie mam zbytniej koncepcji jak je "zaplątać" na propsaverze... Co do malowania modelu, nie mam pojęcia kiedy to zrobię (na razie pomagam wujowi w weekendy przefoliować extrę 300), ale czas goni więc trzeba się uwinąć jak najszybciej bo jeszcze oblot pozostał. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
modrzej Opublikowano 5 Kwietnia 2011 Autor Udostępnij Opublikowano 5 Kwietnia 2011 Mały edit... kupiłem dzisiaj śmigła... w czwartek po powrocie do domu planuję zakup farb i możliwe, że wieczorem go pomaluję. Jeżeli pogoda pozwoli w weekend odbędzie się oblot. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
modrzej Opublikowano 7 Kwietnia 2011 Autor Udostępnij Opublikowano 7 Kwietnia 2011 No... w końcu udało mi się przyjechać do domu. Zakupiłem farby - czarną, białą i żółtą, zszedłem do piwnicy, wyciągnąłem sprzęt i wziąłem się za mieszanie farby. Starałem się w miarę odwzorować kolor, ale żeby był prawie taki sam to do mieszanki czarnego, białego musiał bym dodać odrobinę niebieskiego... ale już sobie daruję taką dokładność barw. Włączyłem kompresor do prądu, podpiąłem węże do aerografu, założyłem zbiorniczek i wziąłem się za malowanie. Była to moja pierwsza styczność z aerografem więc chwilę potrwało zanim dobrałem odpowiednią gęstość farby. Po całym procesie przygotowawczym przyszła kolej na malowanie. Na razie pomalowałem prawie cały model na kolor spodniej części płatowca (oczywiście jest to dopiero pierwsza warstwa...). Aktualnie całość schnie. Jutro ciąg dalszy malowania. W piątek dokończyłem malowanie całej powierzchni płatowca. Kolory niestety odbiegają od tych z oryginału, ale nie jest tragicznie (chociaż mogło być lepiej). Dziś wieczorem (sobota) już ręcznie zrobiłem malowanie na żółto steru kierunku i maski silnika oraz na błękitny - kabiny. Czarną farbą machnąłem jeszcze malowanie na bokach kadłuba. Niestety na kadłubie od spływu skrzydła do natarcia statecznika poziomego jest trochę widoczna linia, która wyznaczała granicę malowania ciemnym kolorem. Starałem się trochę to zniwelować i jest jak widać. Ogólnie jak na pierwsze malowanie aerografem nie jest źle. Co do ogólnego malowania... model pomalowałem farbami plakatowymi przez co trochę się wycierają i zostawiają ślady na dłoniach... z tego powodu urodził się pomysł, żeby może po oblocie prysnąć całość chociaż jedną warstwą jakiegoś lakieru bezbarwnego lub caponem. Stąd mam szkołę, że malowanie plakatówkami odpada... Ale człowiek uczy się na błędach. Pozostało jeszcze namalować markerami podziały blach i oblatać Foczkę Niestety... ze względu na panujące wichury nie w tym tygodniu... ale zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby wyrobić się do końca kwietnia. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
modrzej Opublikowano 10 Kwietnia 2011 Autor Udostępnij Opublikowano 10 Kwietnia 2011 No i tak prezentuje się wersja finalna beta. Beta z tego względu, że brakło mi 2 krzyży na skrzydła (napisałem już do Pana Marka w tej sprawie). Jeżeli chodzi o podział blach... no niestety, rysowany grubą kreską z tego względu, że na tym dosyć ciemnym malowaniu cienkiej krechy nie było w ogóle widać. Muszę machnąć jeszcze parę kresek na spodniej części statecznika poziomego. Na kierunku czerwone znaczniki zestrzeleń trochę się rozmyły (chciałem sprawdzić czy coś da psiknięcie go lakierem do włosów... no i dało... rozmycie ). W sumie teraz trzeba tylko czekać na poprawę pogody. Może w między czasie uda mi się skombinować 3-łopatowe śmigło. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
modrzej Opublikowano 25 Kwietnia 2011 Autor Udostępnij Opublikowano 25 Kwietnia 2011 Co z nowości... Model zyskał już kompletne oznakowanie (wielkie dzięki dla Pana Marka) i został polakierowany caponem. Mało, że się ładnie świeci to jeszcze stał się bardziej wodoodporny (plakatówki już się nie wycierają i powłoka stała się trwalsza - nie kruszy się). Ponad to, miał być dzisiaj oblot ale się rozpadało i lipa :/ Może jutro... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
modrzej Opublikowano 26 Kwietnia 2011 Autor Udostępnij Opublikowano 26 Kwietnia 2011 Jednak wczoraj po 9 deszcz ustał można było jechać latać... i w taki oto sposób powstała "megaprodukcja" :rotfl: Enjoy! [vimeo] [/vimeo] Poza tym dzisiaj odbyła się improwizowana walka ale były małe problemy ze sprzętem nagrywającym... jutro powtórka. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
modrzej Opublikowano 28 Kwietnia 2011 Autor Udostępnij Opublikowano 28 Kwietnia 2011 No i w końcu jest film z walki... Przynajmniej w założeniu była to walka xD Wbrew pozorom to nie jest takie łatwe odciąć kawałek taśmy przy drugim modelu... zwłaszcza, jeżeli jest dużo szybszy na silniku. Następnym utrudnieniem było nakręcenie samego filmu z walki. Nie dało rady, kiedy operator był "dynamiczny i uczłowieczony" więc postanowiłem postawić kamerę - aparat na statywie i staraliśmy się razem z kolegą zmieścić w kadrze... Co z tego wyszło widać na filmie (niestety taśma po kilku sekundach lotu po prostu odkleiła się od foczki i wpadła do pobliskiej rzeki, a drugiej w zapasie już nie miałem): [vimeo] [/vimeo] Niestety, lepszego filmu nie uda nam się nakręcić. Ogólnie "walka" trwała coś koło 11min. W między czasie parę razy prawie udało się coś "ściąć" jednak dla nowicjusza w tej dziedzinie to naprawdę trudna sztuka. Ale zabawa była mimo to Tutaj warto też przytoczyć słowa Pana Marka Rokowskiego, które okazały się najświętszą prawdą: "Konkurs miał zachęcić Was do budowy tej klasy modelu i do prób latania "myśliwskiego" Sami zobaczycie że na początku nie tak prosto wleźć komuś na ogon, a co dopiero pozbawić go tasiemki;) " A teraz jeżeli chodzi o sam model i jego pilotaż. Foczka bardzo fajnie lata przy wietrze do 4m/s. Nie szarpie, nie jest nadsterowna... latanie to bajeczka nawet na pół gazu. Niestety jeżeli wiatr zaczyna przekraczać już 4m/s modelem potrafi już czasami szarpnąć, jego reakcja na stery potrafi być czasami nieprzewidywalna... Ale co poradzić przy takich małych gabarytach... Ponad to przy lekkim wiaterku fajnie podchodzi się nim do lądowania szybując, przy większym już trzeba go "podgonić" żeby nie stał w miejscu, natomiast przy prawie zerowym przy zejściu gazem poniżej połowy powoduje, że model zachowuje się jak kamień. A no i co najważniejsze... przy tej konfiguracji napędowej jaką zastosowałem, czas lotu waha się od 9 do 11 min lotu co jest naprawdę niezłym wynikiem Jedynie ubolewam nad tym, że mam tylko jeden pakiet... ale w najbliższej przyszłości będą jeszcze dwa, żeby można było więcej poszaleć Ale ogólnie jestem zadowolony z samolotu Fajna zabaweczka i zabijaka powietrzny Odbija się od ziemi po upadku i znów jest gotowy do lotu No i co najważniejsze dzięki mnie i foczce w Kutnie powstaną jeszcze 3 albo jak dobrze pójdzie 4 kolejne ESA - Combat i będzie z kim w końcu powalczyć (walka z szybowcem była bardzo nierówna) Jednak coś jest w tych modelach, że zaczynają się podobać od pierwszego lotu Jeszcze końcowe zestawienie finansowe: Zestaw do budowy modelu ESA zakupiony u Pana Marka (www.napolskimniebie.pl) - 108zł Paczka nowych ostrzy do nożyka - 3zł Tubka kleju UHU Por - 9.50zł Tubka kleju CA średniego - 6zł Aerograf (najprostszy na świecie) - 30zł 2x śmigło GWS 10x6 - 12zł (tu ubolewam, że nie było 3-łopatowego ;( ) Sklejka - miałem Serwa, silnik i regulator - miałem (ale w przeliczeniu 2xserwo - 32zł, silnik - 40zł, regulator - 40zł) Pakiet 1250mAh - odkupiony za 15zł od kolegi z forum (podziękowania dla JacekO ) Papier ścierny - miałem Żelazko - miałem (a właściwie to matula ma ) Farby - 15zł Capon - był na stanie Praca włożona w budowę - bezcenna Tak więc całkowity koszt budowy modelu to jakieś pi razy drzwi 310,50 zł Jeszcze kilka słów o osprzęcie: Silnik - Emax 2822 (mój niezastąpiony, wiecznie żywy, przeszedł już nie jedno, 2 x przewijany i nadal kręci ). Regulator - HK 25/30A Programowalny po przeróbce do poprawnej obsługi pakietów 2S również wiecznie żywy tak samo jak Emax Pakiet - Zippy 1250 mAh (wchodzi w niego 1000 mAh ale i tak daje 10-11 min. lotu) Serwa - lotki - E-Sky 8g, SW - HK 9g Odbiornik - Corona 8ch Nadajnik - Jedyny w swoim rodzaju - drążki e-sky, modulator Zbig-a, moduł 2.4GHz Corona, obudowa handmade W tym miejscu uważam moją pracę nad modelem i jego oblotem za zakończoną. Teraz pozostaje tylko nim latać i cieszyć się dobrą zabawą Reszta pozostaje w rękach jury Dziękuję wszystkim za oglądanie i śledzenie procesu budowy i ewentualne wsparcie duchowe Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Zarchiwizowany
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.