Witam. Tytuł trochę dziwny ale zaraz się wszystko wyjaśni. Jak co weekend poszedłem platać, pogoda doskonała więc nie ma się co dłużej zastanawiać. Wiatr był dość słaby więc postanowiłem trochę poszaleć. Swojego fun-flaya trzymałem prawie na maks. obrotach (silnik-OS MAX 52FS). Zaznaczam że model to solidna ręczna robota, nie jakaś słaba taniocha których dzisiaj dużo. Po około 15 minutach ciągłego lotu zbierałem sie powoli do lądowania w celu zatankowania. I nagle gdy byłem bardzo wysoko zauważyłem jak coś odpada od modelu. Może i dobrze że stało się to wysoko gdyż miałem sporo czasu na opracowanie strategii ratowania modelu. Okazało się że odpadło tylne skrzydło i to po stronie po której było zczepione ze sterem wysokości. Dziwne ale ster wysokości ocalał. Model zaczął opadać skokami. Zgasiłem silnik żeby wytracił prędkość jak się da do minimum. W pobliżu mnie było sporo gęstej zeszłorocznej trzciny, nie zastanawiając się długo poprowadzłem swojego fun-flaya z racji sprawnych skrętów w tę trzcinę. Mogę się pochwalić tym że żadnych dodatkowych strat nie poniosłem, poza tymi co zdarzyły się w górze. Straconego tylnego skrzydła nie znalazłem gdyż gdzieś go zwiało na pole, dorobie więc nowe i znowu w górę.