



-
Postów
79 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez BB
-
Nie znam zupełnie kulis powstania tego "modelu" ale może jest modelem tylko przy okazji a głównie gadżetem reklamowym zasponsorowonym przez zakłady produkujące Jaka 130 ? Wszak obecnie nie tylko Polska dokonuje wyboru samolotu szkoleniowego. Nawiasem mówiąc włoska oferta przetargowa ma chyba dużo wspólnego z tym typem. :wink: Dla modelarza chyba jak dla żadnego innego pasjonata lotnictwa, a przynajmniej dla mnie jednym z najważniejszych czynników jest wygląd samolotu i muszę przyznać, że ta maszyna bardzo mi się podoba, choć "grzmiące rury" nie są moimi ulubionymi.
-
Czy to jest jeszcze modelarstwo :crazy: ? Kryteria definicji modelarstwa pewnie spełnia, natomiast według mnie nie ma nic wspólnego z modelarstwem rozumianym jako hobby tak jak chociażby określił to W.Schier w swoich książkach. Nie mam więc kompleksów
-
Juz chociaż my nie nakręcajmy spirali przeciw pokazom lotniczym.Po pokazach był jeden wypadek.Drugi nie miał przecież z żadnymi pokazami absolutnie nic wspólnego poza pokazywaniem pasażerom ziemi z góry.
-
Niedawno na Allegro była Raduga siódemka wystawiona jako silnik "Nitro".Tak sobie zapytałem mailowo co to znaczy, że on jest "Nitro" i czy w związku z tym nie ruszy bez nitrometanu.Odpowiedzi oczywiście nie dostałem.Związki silników żarowych z rozpuszczalnikiem nitro natomiast istnieją, :wink: bo podobno ten rozpuszczalnik to najlepsza metoda na stare gumowate osady z rycyny. p.s. Też mi nie bardzo pasuje określenie "grzałka do świecy" bo tak prawdę mówiąc to świeca jest "grzałką"
-
W kwietniu odbył sie oblot mojego Stearmana PT-17 (wersja militarna) Jest to poza paroma szczegółami ten sam samolot. Silnik Saito 125 ma bardzo duży zapas mocy pomimo to,że model jest dość ciężko (ale za to bardzo solidnie) wykonany.Według mnie wystarczajacy byłby czterotakt 91. Wrażenie ogólne mam bardzo pozytywne. Jedynie trudno jest utrzymać prosty kierunek na ziemi w czasie startu, a podginanie podwozia tak wykonanego jak w tym zestawie mogłoby sie skończyć połamaniem oklein. Trochę wkurzające są calowe gwinty i śruby, ale trudno mieć o to pretensję do GP. :wink:
-
Nie przyszło mi go głowy,aby w ostatnich dniach czerwca zajrzeć do działu Hyde Park a dzisiaj był to zupełny przypadek. Do wieńca od PFMRC dołożyłbym się bardzo chętnie, pomimo to, że mieliśmy (żona i ja) własną wiązankę. Jesli chodzi o modelarzy z Warszawy to spotkałem trzy osoby związane z RC Przeglądem.Podejrzewam,że tez mają konto na tym Forum. A Tomek Ż.? Pewnie, że to bardzo bliski przyjaciel Marka, ale przecież to modelarz.Może jednak modelarzy z Warszawy nie było tak mało. Wieniec od modelarzy z Chrcynna (w kształcie samolotu) de facto pewnie też był w części od warszawiaków korzystajacych z tego lotniska.
-
Jeśli porównasz sobie pierwsze krakowskie pikniki to musisz przyznać, że od dwóch lat jest dużo lepiej. Nieskromnie pisząc również dzięki mojej żonie i mnie. Przynajmiej na odcinku od górki (przy której parkował śp.Marek) do stanowiska komentatora,który staraliśmy sie patrolować bardzo uważnie. Moja żona niechcący "opierniczyła" nawet przedstawiciela ULCu, który łaził po stojance bez widocznego uprawniajacego identyfikatora.Jeśli chodzi o ochronę to są niestety ludzie bez inicjatywy najskuteczniej działający w miejscach oficjalnie utworzonych przejść. W 2008 kiedy podjęliśmy się zbierania podpisów na rzecz działki dla muzeum i sporadycznie tylko zaglądałem w okolice pasa, widziałem jak parę osób mało co nie zadeptało modelu śp.Marka.Ochroniarz twierdził iz myślał że mają prawo tam być, a oni zwyczajnie przeleźli przez barierkę.Nawiasem mówiąc bycie "policjantem" na takiej imprezie to niewdzięczna rola.Jednego gościa, którego wyprosiłem z najbardziej newralgicznej strefy (pokazywał różne dokumenty, ale nie miał właśnie tego uprawniającego) spotkałem potem przypadkiem na lotnisku z którego korzystam dla celów modelarskich. Okazało się że jest Z Wwy (ale nie modelarz).No i prawie doszło do pyskówki... Co do bezpieczeństwa to ja bardziej niebezpiecznie się czuję na drodze po której na przeciwko mnie jadą tiry, niż w Czyżynach. Z mojej strony więc ciągle TAK dla pikniku w Muzeum. Mam też takie wewnętrzne przekonanie,że gdyby w ostatnią sobote Marek latał w Krakowie, to by żył. Chociażby dlatego, że latając prawie nad ludźmi pilot pewnie zostawia sobie większy margines bezpieczeństwa.Może w Płocku tego marginesu trochę zabrakło. ps. Prostuję wypowiedź kolegi Madriana. Po pikniku w Krakowie w 2009 r. do Cessny (napełnionej pod korek bo paliwo na pikniku za darmo) wpakowały się nie dwie a cztery osoby z bagażami.Warszawiacy :oops: I niezależnie od blokady wolantu samolot był znacznie przeciążony
-
Mam dwóch sąsiadów facetów.Bardzo sympatyczni ludzie i nic do nich nie mam, ale do głowy im nie przychodzą jakieś parady obnoszenie się ze swoją prywatnością. Nie wiedziałbym jak uczestnicy takich parad się prezentują,gdybym w ubiegłym roku w Krakowie na Rynku nie był niechcący tego świadkiem. Bardzo mi przykro,ale w ich przypadku nie znajdę lepszego określenia niż to, którego użyłem wcześniej.Dotychczas takie ipmrezy wywoływały we mnie jedynie uśmiech politowania, ale w kontekście likwidowanych "parad" awiacji przyznam wzbudziły też element agresji.
-
Zmiana przepisów w okresie przygotowań do pokazów to nieliczenie sie z ludźmi, arogancja i chamstwo. Nie opuściliśmy z żoną żadnego MPL od 2005r. Nie opuścimy i tego który miał sie odbyć. W ostatni weekend czerwca zgodnie z przygotowaniami, które podjęliśmy już wcześniej, będziemy w Krakowie i w najlepszym z Muzeów. Najpierw Góraszka teraz Kraków.Coraz lepiej. :jupi: Może czas zmienić zainteresowania w kierunku bardziej popieranym przez władzę. U nas w Warszawie jutro parada pedałów. :ble:
-
Uzyskanie 0.13 KM maksymalnej mocy z 2.5cm3 przy tak wyglądajacym siniku byłoby nie lada sztuką. :wink: Po za tym w książce są wymiary wskazujace na skok dużo większy niz średnica. To pewnie Fegad z lat 50 tych. No i jeszcze "guru" Schier nigdy nie zaliczyłby silnika ze zdjęcia do "popularnych"
-
Chodziło mi o kwalifikację w przypadku samego pilotażu modelu bez spowodowania wypadku, a np. samego zagrożenia.Oczywiście ciągle w sytuacji wskazującej na spożycie. Mam nadzieję, że nie muszę podkreślać, iż problem interesuje mnie czysto teoretycznie
-
Pewwnie,że nie. Natomiast ciekaw jestem czy poza spowodowaniem wypadku skutkującego obrażeniami, gdzie prawo karne zawsze było jednoznaczne sam pilotaż podlegałby takiej kwalifikacji jak w przypadku każdego statku powietrznego, czy sąd mógłby zastosować sankcje i czy taką samą interpretację w odniesieniu do giganta i deproniaka :crazy: Co do oceny kretów to może gdybym latał 20 kg benzynami, miałbym na "krzywej ryzyka"punkt widzenia rzeczywiscie położony w innym miejscu. Na razie jednak moje modele są napędzane żarowymi czterotaktami i ważą poniżej 10 kg. (A Oc muszę opłacać do 20 kg, bo w Aliansie nie ma przedziału do 10 lecz do 5 a potem do 20 )
-
Ależ ja nic nie mam do modeli jetów jako modeli. Nawiasem mówiąc miejsce z filmu wydaje się wręcz wymarzone do takich lotów ze względu na wolny kawał nieba. Chyba byłoby coś ze mna nie w porządku jako modelarzem, gdybym też nie chciał kiedyś ujrzeć pilotowanego przez siebie modelu tego typu. W moim przypadku B.Cz Iskry 8) Może to perwersja z mojej strony, ale uważam, że dla samego realizmu dźwięku i obsługi silnika warto mieć taki model. Ciagle jednak sadzę, że kret takiego modelu to nie jest zwykły kret nawet modelu 3 metrowego tylko coś więcej. Dlatego jet powinien być wyposażony w niezawodny najlepiej zdublowany system sterowania i zasilania i latać w miejscu w miarę bezpiecznym Czy tak zawsze jest ? Na pewno przemawia też przeze mnie egoizm ten sam, który karze mi upominać nie stosujacych sie do regulaminu lądowiska z którego korzystam, aby ich zachowanie nie spowodowało zakazu wstępu modelarzom. Adam którego cytuje wcześniej wyraził obawę że niekontrolowana ekspansja jetów może spowodować nałożenie prawnych restrykcji dla całej działalnosci modelarskiej. Obyśmy tego nigdy nie doczekali. A przy okazji skoro o prawie mowa to zastanawiałem się ostatnio jak można by było zakwalifikować pilotaż modelu w stanie nietrzeźwym :crazy:
-
Rzeczywiście z lotniskiem modelarskim nigdy do czynienia nie miałem, bo to co było kiedyś w Wilanowie trudno nim nazwać, a jeszcze trudniej to co teraz jest również w Wilanowie na Pałacowej.Na Pałacowej byłem raz i nie odważyłem się w niedalekim sąsiedztwie ruchliwej ulicy oraz paralotniarzy krążących jak muchy wypuścić małego (1300 mm rozp) modelu spalinowego a wielu modelarzy tam przyjeżdża nie tylko z deproniakami. Nie dane mi też było nigdy zobaczyć modelu turboodrzutowego na żywo i moje obiekcje kreuje jedynie wyobraźnia i filmy. Dlatego może dziwią mnie też szczegóły konstrukcyjne widoczne na Waszych zdjęciach. Nie spodziewałbym się zwykłych snapów nakręcanych na druciany popychacz w takich modelach. :shock: Chyba że to są snapy "specjalne". A może po prostu nie taki diabeł straszny :wink: jakkolwiek jestem przekonany, że na lotniskach z których korzystam (płyta modelarska na Babicach i jedno prywatne lądowisko) nie otrzymałbym łatwo zgody na loty Jetem. W każdej dzialalności istnieje ryzyko, ale należy je minimalizować i dobrze oszacować. Ja wiem, że ostatecznie mogę sobie pozwolić na loty malutkim elaporowym Gemini obok domu. Ze średnimi i dużymi modelami jadę już na wspomniane wcześniej lotniska. Gdyby niektóre krety jakich byłem świadkiem (nie tylko uczestnikiem :wink: ) i o których wiem, odbyły się modelami turboodrzutowymi zakładając, że wygląda to tak jak na youtubie (wybuch, płomienie), powiedziałbym "Armagiedon Panie Ferdku" bo i ofiary śmiertelne mogłyby się trafić. Co prawda parę zgonów jakie w historii pociagnęły za sobą loty modeli nie dotyczy odrzutowców, ale wynika to pewnie z ich małej popularności (ale jak widzę coraz większej). Obawiam się, że może istnieć grupa (koniecznie zasobnych)"dzieciaków" dla których autentyczne modelarstwo to abstrakcja. Modele samolotów tłokowych nie pociągające. Zainteresowanie lotnictwem mierne a jego historią żadne. Za to kiedy usłyszą magiczne hasło typu F-16 na ich twarzach pojawi się wyraz pożądania. Potrafię sobie dalej wyobrazić, że Pan w sklepie zestaw poskłada, przygotuje do lotu, udzieli paru ostrzeżeń, ale nie za wielu bo bokiem przejdzie duża kasa. I co dalej ? Dalej może być tak jak napisał inny kolega na forum:
-
Widzę,że na "dziko" lub na jakimś lądowisku :shock: Nie boicie się ? :wink: Na jaką kwotę macie OC ? Widzę, że jety coraz popularniejsze. Trzeba zaproponować DA nowy temat :devil:
-
Może niektórych zdziwi moje pytanie, ale gdzie lata sie modelami turboodrzutowymi ? Przeciez kret takiego to katastrofa lotnicza w mniejszym wymiarze. Z możliwymi konsekwencjami większymi niż skala modelu. :wink:
-
Myślę, że na forum jest w sumie niewielu którzy mieli do czynienia z polskimi silnikami, za to widzę że niektórzy je krytykują nie mając o nich pojęcia. :twisted: Więc chociaż nie wniosę nic konstruktywnego to podzielę się swoimi wrażeniami zwiazanymi z tym wątkiem. Przede wszystkim oczy mi się śmieją na widok waszych zdjęć z nowymi Jaskółkami i Sokołami. Miałem też wreszcie okazję obejrzeć instrukcję i pudełko do Jaskółki. W 1971 r. gdy dostałem pierwszy silnik radziecki Wietierok 1,5cm3 po Zeissach w CSH było juz tylko wspomnienie i modelowy przekrój na wystawie a o Jaskółkach zaś już najstarsi sprzedawcy nie pamiętali. Wietierok był wykonany tak fatalnie,że jeszcze w czasie docierania zrobiła sie w przeciwtłoku dziura od śruby kompresyjnej. :cry: Potem miałem dwie Mki-16 i Rytma. Moim marzeniem stał się nieosiągalny Zeiss Jena. Nie było wtedy Allegro. :wink: I nagle niespodzianka. Jeden znajomy starszy modelarz udzielający sie juz tylko jako instruktor w osiedlowej modelarni wyciągnął pudło ze swoimi w wiekszości już niesprawnymi silnikami. Czego tam nie było! Allagi samozapłonowe i żarowe, Willo, MK-12 ale nie "B" tylko z taka dłużej żebrowana głowicą (jak stary Mach) Cezas,i jeszcze jakieś inne i Zeiss zatarty :cry: i dwie membranowe Jaskółki. Te dwie Jaskółki nabyłem w dniu 2-11-1973r. za 100 zł (nowy Rytm kosztował 230). Tak szczelnego silnika samozapłonowego jak jedna z nich (panewkowa) nie widziałem więcej. Miałem wtedy wrażenie że z tego powodu się trudno odpalała i waliła po palcach.Byłem przyzwyczajony do produktów ZSRR i dlatego wolałem te drugą (kulkową) z gorszą kompresją - podobno "zużytą", która była w dużo lepszym stanie niz ówczesne nówki ze składnicy.Obsłużyła trzy modele i dalej nadawała sie do pracy.Niedługo później dopadłem też Zeissa. Porównując w praktyce Zeissa Jaskółkę i Rytmy,których w sumie miałem 4 dochodzę do wniosku,że słabsze były Zeiss i Rytmy z dwoma otworami wydechowymi a mocniejsze Jaskółka i Rytmy czterookienne.Te czterookienne Rytmy póki nowe naprawde były dobre.Łatwo się uruchamiały i pracowały jakoś tak "miękko". Trwałoscią natomiast nie dorastały do pięt Zeissom a zwłaszcza Jaskółkom.Już wcześniej w którymś poście wspomniałem, że tłok jednego z Rytmów (dwuokiennego) po paru (może dwóch) godzinach wykonywał ruch obrotowy w zakresie paru stopni. Takiej deformacji uległy panewki korbowodu i sworzeń tłokowy. Tylko wałom nie można było nic zarzucić.Specjalnie koledze Jagerowi dodam,że Jaskółki nie były wyłącznie dostępne dla prominentów jak napisał, tylko skoro w CSH widział jedynie Zeissy i silniki radzieckie to znaczy, że bywał tam już po "erze" Jaskółek.