Czytając ten wątek coś mi się przypomniało, a mianowicie:
Rok lub dwa lata temu (nie potrafie dokładnie określić, ale wiem, że to była zima ) gdy byłem na spacerze z moim psem na niebie ujżałem mnóstwo czerwonych swiateł ułożone w okrąg (było to wieczorem gdy już było ciemno, i nic oprócz tych świateł na niebie nie było widać). To coś do czego były te czerwone swiatła przyczepione poruszało się w dość specyficzny sposób ponieważ utrzymując stałą prędkość co jakiś czas nagle przyspieszało i zwalniało, aby po chwili znowu powrócić do mniej więcej takiej prędkości jak uprzednio. To było coś niesamowitego - z jednej strony wierzyłem, że to były istoty pozaziemskie, zaś z drugiej tłumaczyłem sobie, że to nie możliwe. Pamietam, że przeszły mnie wtedy dreszcze i po powrocie do domu długo się zastanawiałem co to mogło być.
Pozdrawiam.