madrian Opublikowano 13 Stycznia 2010 Udostępnij Opublikowano 13 Stycznia 2010 Jak wiemy, trzynasty dzień miesiąca, to praktycznie wyrok. A jak się zdarza w piątek, to już nie ma zlituj. Tak się składa, że dzisiaj też jest trzynasty, choć na szczęście nie piątek Dla wyjaśnienia – nie jestem przesądny. Nie boję się drabin, stłukłem nie jedno lusterko, soli rozsypałem już na kilogramy, a trzynastego nigdy nie spotkało mnie nic złego. Najwyraźniej jednak dla innych osób, nie jest to dzień wesoły, o czym dziś się przekonałem. Zaczęło się parę minut po godzinie 14:00, gdy opuściłem przybytek pracy niewolniczej, po ośmiogodzinnym wyroku i udałem się do domu. Mimo mrozku, pogoda była idealna, sami wiecie na co. Lekki wiaterek, czyste niebo, słonko nad horyzontem. Żal tracić takie chwile. Zatem pedał w podłogę i pędząc zabójcze 60km/h przez północne arterie stolicy, dostałem się do miejsca zamieszkania. Szybciutko złapałem nową Deltę (następczyni tej biedaczki z drzewa, którą pokazywałem na swoim pierwszym filmie z modelu), walizkę ze sprzętem, psa, polowy zestaw reparacyjny i udałem się na ulubione Młociny. Tu zaczęły się pierwsze schodki, bo oczywiście dojazdy do parkingu zawalone kopnym, ledwo rozjeżdzonym śniegiem, a sam parking wyglądał jak widok z bieguna północnego. Biel po horyzont. Ale po paru minutach przekopywania się, zakotwiczyłem na wypatrzonym miejscu, co nie było trudne, jeśli zauważyć, że parking był pusty. Już z daleka zobaczyłem na polach młocińskich zaparkowany samochód. „Fajnie! Pewnie ktoś też przyszedł polatać. Będzie raźniej” – Przemknęło przez myśl. Podszedłem bliżej. Samochód jest, człowiek obok jest, modeli nie widać. „Eeee… pewnie narciarz, albo z psem na spacerze…”. Doszedłem do miejsca, gdzie przebiega dróżka w głąb pola, z której uczyniłem swoje miejsce startowe i chcę skręcać. Ktoś mnie woła. Rozglądam się, macha do mnie gość od samochodu. Wtedy też zauważyłem, że samochód jego dziwnie stoi. Co prawda śnieg przesłania wszystko, ale wydawało mi się, że tam jest chyba orne pole, pod przyszłą szkółkę leśną… I owszem. Pole było. A dobre trzydzieści metrów w jego głębi tkwił sportowy Subaru. No cóż. Model na razie odłożyłem, bliźniemu trzeba pomóc. Okazało się, że młody człowiek zapragnął sfotografować swój bolid na śnieżnobiałym polu… No cóż, temat do zdjęć miał na pewno niezły, bo skiby pola miały jakieś 40cm głębokości. Człowiek zapadał się w nie po kolana, ale śnieg ładnie wszystko wyszpachlował. Subaru zawisło na takiej skibie, kołami w powietrzu. No niestety, podkładanie kijków pod koła, podważanie dobrze ponadtonowego potworka, też było raczej nie na miejscu. Bujanie i pchanie też dało mizerny efekt. Poradziłem młodzieńcowi, wizytę w pobliskim markecie, może posiadają traktorem do prac porządkowych. Sam wróciłem na parking i zacząłem wołać przez CB o pomoc. Pierwszy chęć zadeklarował posiadacz samochodu z napędem 4x4, ale podziękowaliśmy, bo to była Panda. Parę minut później, zgłosił się „Prawdziwy Mężczyzna” w Fordzie 350 i z takim wsparciem Subaru wróciło na bardziej sprzyjający grunt. Chłopaczyna tylko płakał, że przede mną, pomagał mu kijkiem jakiś uczynny człowiek i wgniótł mu cały prawy błotnik z przodu. Jak trzynasty to trzynasty. Uwolniony od odpowiedzialności i pełny satysfakcji z udzielonej pomocy, poszedłem polatać w przerwie gdy czekaliśmy na pomoc cięższej maszynerii. Złapałem jeszcze 4minuty lotu, nim mi palce odmarzły. Nakręciłem film. Stwierdziłem, że nowa, prototypowa Delta jest lekko za ciężka na przód i poszedłem do samochodu. Tutaj, pech chciał mnie podstępnie dopaść. Kiedy użeraliśmy się z Subaru, przyjechał inny człowiek z kilkoma pieskami na spacer. Wrócił chwilkę po tym, jak zacząłem wyjeżdżać. I tu niestety, lekko utknąłem na dziurce w drodze. Oponki, jak to oponki zaczęły się ślizgać po śniegu ( i po co było kupować zimówki, skoro też się ślizgają? :? ). Zdołałem tylko tyle się cofnać, żeby umożliwić wyjazd z parkingu. Ów, dzielny człowiek wyjechał z parkingu. Zatrzymał się i cofnął do mnie. Wysiadł i zapytał czy może mi pomóc, pomocną linką. No skoro samochód ani w te, ani we wte, to czemu nie. Na to Pan się życzliwie uśmiechnął podszedł do bagażnika po linkę. Szarpnął za klapę i uśmiech mu dziwnie stężał. Podszedł do jednych drzwi, podszedł do drugich i posłał swoim pieskom w samochodzie kilka „krzywych, łacińskich”. Otóż, któryś z dzielnych piesków, trafił centralnie w bolec od drzwi i … zatrzasnął samochód, stojący na włączonym silniku i światłach, na środku jedynej drogi wyjazdowej z parkingu. Tu nastąpiła druga akcja ratunkowa, na szczęście była komórka a dom pomocnego człowieka niezbyt daleko, więc ratunek mógł nadejść dość szybko w postaci drugiego kompletu kluczyków. Z nudów, rozbujałem samochód, i wyjechałem w bardziej przyjazne miejsce. Machnąłem ręką na amorki i wygodę i na wstecznym wjechałem w strasznie wertepiastą drogę, którą udało mi się dojechać do innej dróżki, a nią po paru minutach starań, do ulicy kuszącej czernią asfaltu. Tu przygoda prawie się skończyła. Ja wróciłem do domu, zostawiając za sobą wyrwanego z pola Subaru i zestresowanego człowieka, który już pewnie nigdy nie zaoferuje pomocy na drodze, mając w samochodzie stadko piesków. Teraz posiedzę trochę i pomęczę film nakręcony przy okazji i na którym widać uwięziony na ornym Polu Subaru, choć nieba wygląda to niegroźnie. A jak wam minął trzynasty? Kto uwierzył w pecha? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Bartosz Mesjasz Opublikowano 13 Stycznia 2010 Udostępnij Opublikowano 13 Stycznia 2010 Fakt historia nie do podrobienia :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Malker Opublikowano 13 Stycznia 2010 Udostępnij Opublikowano 13 Stycznia 2010 Super to opisane Bardzo fajnie się to czyta :rotfl: Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Marcus Opublikowano 13 Stycznia 2010 Udostępnij Opublikowano 13 Stycznia 2010 Niezła historia 8) 8) Ale jak czytałem to, że pies zatrszasnął samochód, to myślałem, że spadnę z krzesła. A teraz pomyślcie sobie, gdyby ten ktoś mieszkał jakieś 200 km od miejsca zdarzenia, przyjechał do rodziny i rodzina poprosiła go o wyprowadzenie piesków... :twisted: Wszystko jest możliwe. 8) Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
instruktor Opublikowano 13 Stycznia 2010 Udostępnij Opublikowano 13 Stycznia 2010 jadę sobie grzecznie z pracy i juz się zastanawiam o której urwę sie do modelarni ,a tu jakas "łajza"'wyszła sobie na jezdnię .Oczywiscie hamulec na maxa (ABS) "Łajza' poszła ja ruszam ale jakoś dziwnie trze w prawym kole.Dojechałem 200 m do domu wysiadam oglądam i :ass: widzę .Wykonałem telefon do serwisu umówiłem się.Wciałem obiadek i pojechałem .Na miejscu juz nie tarło a chrobotało. no cóż zostawiłem 180 zł po upustach. :cry: jesienią zmieniam auto :jupi: Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
madrian Opublikowano 13 Stycznia 2010 Autor Udostępnij Opublikowano 13 Stycznia 2010 A tu Subaru na polu, okiem kamerki. Choć zachód słońca chyba ładniejszy Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość Kuba.K Opublikowano 21 Stycznia 2010 Udostępnij Opublikowano 21 Stycznia 2010 To się nieźle wpierniczył tym subaru... ładny lot Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
madrian Opublikowano 21 Stycznia 2010 Autor Udostępnij Opublikowano 21 Stycznia 2010 Dzięki. To zmodyfikowana Delta 120 minut. Wstawiłem, między płaty kadłub o szerokości 15cm i dodałem dziób, pełniący rolę strefy zgniotu. Delta jest nieco większa, lata ciut stabilniej, a cała elektronika jest w kadłubie. Dodatkowo wstawiłem dwa pręty z węgla w środek płatów, żeby nie gieła się, jak czysty Depron. Ma też 4 stateczniki pionowe, zamiast dwóch. Do akrobacji nie jest tak skora, ale jako podręczna platforma do kręcenia filmów, nie jest zła. :wink: Kompletnie nie ma teraz, czasu, ale jak tylko go znajdę, zaprezentuję tę przeróbkę na forum. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
ksionc Opublikowano 24 Stycznia 2010 Udostępnij Opublikowano 24 Stycznia 2010 Co do tego pechowego 13-tego piątku to jedni mają pecha a inni mają szczęście Ja po kilku miesiącach ciężkiej choroby musiałem przejść skomplikowaną operację. Nie było by w tym nic dziwnego gdyby operacja wypadła właśnie w ten pechowy dzień. Mój tato o mało zawału nie dostał jak poznał dokładną datę (jest przesądny, choć się nie przyznaje). Wszystko skończyło się szczęśliwie-chociaż operacja trwała 8 godzin (dłużej niż zakładano początkowo) wszystko się udało. Dzięki tamtemu piątkowi mogłem dzisiaj napisać tego posta siedząc na obrotowym wygodnym krześle a nie na wózku inwalidzkim... Ja nie mogę powiedzieć ze 13-ste piątki są pechowe, czego na pewno nie mógł powiedzieć właściciel zakopanego subaru lub tych wesołych piesków Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Zarchiwizowany
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.