Skocz do zawartości

Witajcie


 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich!

 

Krótko o sobie: nazywam się Andrzej, mam prawie 28 lat, mieszkam z żoną i synkiem na stałe w Warszawie, weekendami bywam w rodzinnym Wyszkowie lub w "okolicach żony", tj. Sochaczew.

 

Modelarstwem zainteresowałem się jeszcze w liceum, ale ponieważ portfel ucznia nie pozwalał na wiele zarzuciłem temat na później (które to "później" okazało się prawie dekadą, no ale inne hobby były mniej kosztowne w tamtym czasie ;-)). Ostatnio natomiast za sprawą innego hobby (elektronika) po sznurku do kłębka trafiłem na informacje o FPV, o autopilotach, UAV, quadkopterach i tym podobnych wynalazkach nowoczesnego modelarstwa.

 

Wciągnęło mnie to niesamowicie i tak oto tuż przed weekendem majowym udało mi się skleić pierwszy model samolotu - EasyCub z Multiplexu. Jak to bywa na początku każdego zainteresowania trzeba było dokonać niezbędnych zakupów, które to jak każdy szanujący się mąż przyszło mi ukrywać przed żoną przez pewien czas :-).

 

Opiszę jeszcze moje początki lotnicze

 

Pierwszy lot odbyłem, pełen zapału i ze świadomością, że zapewne zakończy się gwałtownym zatrzymaniem w kopcu kreta, wyrzucony ręką teścia w niecałkiem przyjaznych warunkach atmosferycznych - wiało, słońce świeciło (a ja bez okularów przeciwsłonecznych). Udało mi się raczej przypadkiem wzbić w powietrze, zrobić parę okrążeń nad głową praktycznie nie dotykając drążków (EasyCub sam leciał), po czym przy próbie uzyskania kontroli nad samolotem w celu obniżenia lotu ("bo za wysoko" - o ja głupi), przekręciłem go na plecki i dałem nura w pole mojego teścia. Straty niewielkie - połamane śmigło, zgięty wał silnika, zgubione nakrętki od mocowania popychaczy Bowdena, odklejone usterzenie ogonowe. Pokleiłem, poskładałem, dokupiłem nakrętki i byłem gotowy do kolejnej próby.

 

Na drugi lot wziąłem już przyjaciela, który jest latający (tj. przeszedł etap nauki latania), co prawda lata modelem mniejszym od EasyCuba, ale ma go ładnie wytrymowanego i potrafi nim wylądować w sposób kontrolowany i polecieć tam gdzie chce. Kolega co prawda nie chciał mi oblatać mojego, ale kilka cennych wskazówek mi przekazał i pomógł przygotować samolot do lotu. Znowu pełem zapału wzbiłem się w powietrze i zaczęło się - nie mogłem zupełnie opanować modelu, latał gdzie chciał, sterami mu wręcz przeszkadzałem. Lot zakończył się w objęciach matki ziemii - samolot zacząl pikować w dół, zdjąłem mu tylko przed uderzeniem gaz do zera. Efekt - kadłub złamał się na pól na wysokości tylnego mocowania skrzydeł, zgięty wał, złamane śmigło, rozerwany dziub (pakiet LiPo zrobił niesamowite spustoszenie w środku przy uderzeniu), dziura na krawędzi natarcia jednego skrzydła i jeszcze parę odklejeń; co ciekawe usterzenie ogonowe nie ucierpiało :-).

 

Trzeci lot był już bardziej udany. Przyniósł ze sobą też sporo nauki. Po pierwsze - mam za mocny silnik, rozkręcenie go do połowy obrotów powoduje, że model buja się w lewo i prawo. Widziałem na jakimś filmiku FPV, że to bujanie w EasyCubie to wina wzniosu, bo po zlikwidowaniu wzniosu EC zachowywał się bardzo przyzwoicie przyspieszając. Nauczyłem się, że mój model nie będzie latał "na pełnym gazie". Drugą obserwacją było to, że model cały czas chce skręcać w lewo i nie dało mi się go wytrymować na aparaturze. Trzecią nauczką tego lotu była nauka lądowania - przyziemniając ciągnąć nos do góry. Lot zakończył się ze: zgiętym wałem i złamanym śmigłem. Ale wylądowałem, twardo bo twardo ale wylądowałem :-). Zastanawiałem się nawet, czy te uszkodzenia to nie wina "sprzętu", bo zdjąłem mu koła do lądowania na łące i startu z ręki i na oko wydawało mi się, że go ładnie posadziłem, a wał jednak się pogiąl i śmigło złamało. I co ciekawe złamała się tylko jedna łopata śmigła, ta, która zatrzymała się pionowo do dołu - moje podejrzenie od razu padło na to, że wał zgiął się (minimalnie, ale zawsze) właśnie od śmigła wbijającego się w ziemię.

 

Więcej lotów na razie nie było, bo czekam na bezwietrzny weekend. Mam trochę dosyć wymiany wału po każdym locie. Starszy kolega modelarz w sklepie polecił mi, żebym zbudował płozy do lądowania w trawie, co pewnie uczynię, tylko znowu płozy (tak myślę), tak jak i koła, przy ostrzejszym przyziemieniu i wyższej trawie, zatrzymają "dół" samolotu, a "góra" obróci się i pięknie wsadzi nos w ziemię... Po tylu wypadkach zastanawiam się co robię nie tak, szczególnie widząc filmiki innych początkujących kolegów modelarzy, którzy za pierwszm razem startują i lądują bez zniszczeń. Na razie się nie poddaję. :-)

 

Jakieś wskazówki na początek? (poza oczywistym czytać, googlać, czytać i goolgać ;-))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
 Udostępnij

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.