Piotr Urbański Opublikowano 9 Marca 2008 Udostępnij Opublikowano 9 Marca 2008 Witam Wszystkich Kolegów, Wczoraj zadzwonił do mnie Jacek Świderek pytając czemu nie piszę nic na forum. Tak naprawdę to trudno ostatnio znaleźć mi wolną chwilę, a jeśli już ją mam to staram się ją spędzić jak najdalej od komputera, przy którym pracuję ładnych kilka-kilkanaście godzin dziennie. Ale śpieszę nadrobić zaległości. Przeczytałem większość postów na, które zamieściliście na forum F3A i chciałem dodać kilka własnych uwag, dość ogólnych, ale pozwalających spojrzeć na F3A trochę inaczej. Pierwsze pytanie: po co to wszystko. Czy nie lepiej zamiast katować się setkami lotów i walką z problemami typu dlaczego wznoszenie przy wietrze wiejącym z ukosa było odchylone o kilka stopni od pionu, iść po prostu sobie polatać. Dla mnie odpowiedź jest bardzo prosta, nie. Po pierwsze w F3A nigdy nie dojdziemy do etapu w którym latanie przestanie nas bawić, bo zawsze znajdzie się coś co chcemy poprawić. Inaczej jest przy lataniu rekreacyjnym. Nie mając presji rywalizacji latamy to co nam wychodzi, czasem tylko próbując innych manewrów. Niepowodzenia najczęściej „zwalamy na model”. I tak po kilkudziesięciu udanych lotach, latanie powoli przechodzi w rutynę i staje się coraz mniej ciekawe. Nie mamy również motywacji do dalszej pracy nad regulacją modelu, no bo przecież lata on całkiem poprawnie. Zdecydowana większość modelarzy rekreacyjnych nie zdaje sobie sprawy z możliwości jakie daje regulacja modelu. W dobrze ustawionej akrobatce F3A stery działają tak jak wynika to z ich nazw. Używając kierunku możemy wykonać koło dowolnym promieniu bez jakiejkolwiek zmiany wysokości czy pochylenia modelu, model położony „na boku” leciutko tylko podparty kierunkiem leci przez kilkaset metrów nie schodząc z kursu nawet o metr. Zwiększenie wychylenia kierunku, bez użycia innych sterów powoduje wykonanie pętli na boku, idealnie okrągłej, dokładnie w płaszczyźnie pionowej. Chciałbym zobaczyć model rekreacyjny, który to potrafi. I co najistotniejsze. Te „cudowne” własności modelu nie są wynikiem jego kosmicznej ceny. Tak można wyregulować prawie każdy poprawnie wykonany model, poświęcając na to wprawdzie sporo czasu, ale efekt jest gwarantowany. Na pytanie jak to zrobić odpowiedź jest prosta -F3A. Przygotowując się do zawodów, uczestnicząc w nich, rozmawiając z kolegami robimy postępy o jakich nie śniło by się latając na „swojej łące”. Z moich obserwacji wynika, że przygotowania i start w jednych zawodach są równoważne sezonowi doświadczeń „własnych”. Jeśli dodamy do tego wyjątkową atmosferę na imprezach F3A – to nie jest nic nadzwyczajnego, że zawodnik debiutujący w imprezie rozmawia z Mistrzem Świata czy Europy jak kolega z kolegą. Tu naprawdę nikt nic nie ukrywa, wystarczy pytać. A sportowa rywalizacja ma przecież też swój urok. Kiedy tylko uda mi się znaleźć trochę czasu postaram się napisać coś na temat kosztów w F3A. Mam na ten temat swoją opinię i myślę, że można dojść do naprawdę wysokiego poziomu nie inwestując w to majątku. Pozdrawiam i zapraszam do zabawy w F3A Piotr Urbański Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jacek Swiderek Opublikowano 16 Marca 2008 Udostępnij Opublikowano 16 Marca 2008 Witam: Wielkie słowa Piotrze , popieram w każde słowo. Jacek Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Piotr Urbański Opublikowano 16 Marca 2008 Udostępnij Opublikowano 16 Marca 2008 Dzięki Jacku za poparcie, Ponieważ mam chwilkę czasu postaram się, krótko poruszyć owiany legendami temat kosztów w F3A. Faktycznie, jeżeli podsumujemy ceny wyposażenia zawodników startujących w finale Mistrzostw Świata czy Europy, suma każdego przyprawi o zawrót głowy. Tylko… że taki sprzęt w ciągu pierwszych lat opanowywania akrobacji jest naprawdę niepotrzebny, a co więcej jego użycie nie poprawi osiągniętych wyników. Ale jeżeli już jesteśmy przy omawianiu sprzętu z „najwyższej półki” trzeba pamiętać o bardzo istotnej kwestii jaką jest jego trwałość. Nie należy do rzadkości sytuacja, gdy zawodnik staruje kilka lat tym samym modelem wykonując w tym czasie co najmniej kilkaset, jeśli nie kilka tysięcy lotów. A to zmienia kalkulację w sposób zasadniczy. Wracając do sprzętu dla pilotów zaczynających przygodę z F3A, myślę że koszty mogą nie być przerażające, o ile wybierając wyposażenie będziemy kierować się zdrowym rozsądkiem, a nie panującą modą, czy obiegowymi opiniami. A więc do rzeczy: • Model- nie jest potrzebny fabrycznie nowy, do tego „topowej” firmy. Jest naprawdę spora oferta modeli używanych, w idealnym stanie. Są one sprzedawane za ułamek pierwotnej wartości, a co najważniejsze najczęściej są zupełnie poprawnie wyregulowane, co dla początkującego pilota jest wielkim ułatwieniem. Można także pomyśleć o modelu nie pełnowymiarowym, który będzie tańszy w budowie i eksploatacji, a do momentu opanowania programu F3A, będzie zupełnie wystarczający. Tu jednak sugerowałbym model nowy. Wybierając pierwszy model F3A, trzeba pamiętać, że przez pierwsze dwa, trzy lata i tak czeka nas nauka, a rywalizacja w zawodach będzie tylko jej uzupełnieniem. • Wyposażenie RC- rozmawiając z kolegami zajmującymi się jego sprzedażą nie mogę nadziwić się jaki sprzęt jest kupowany przez wielu modelarzy. Nadajnik- czym bardziej rozbudowany (droższy) tym lepiej, do tego często średni odbiornik i standardowe serwa. Oczywiście, chcąc latać F3A, musimy zainwestować w niezły nadajnik wyposażony w mixery, funkcje EXPO, czy możliwość podłączenia osobnych serw na lotki, ale te wymagania spełniają już nadajniki z poziomu Futaby 9CAP za ok. 1100 zł. Oczywiście MZ14 pozwoli nam na więcej, tylko że to więcej w przypadku F3A, to użycie „faz lotu” które ma znaczenie tylko przy perfekcyjnym wykonaniu autorotacji i korkociągów. Bez tego też da się wykonać te figury, a w kieszeni pozostaje kilka tysięcy. Zupełnie inaczej ma się sprawa odbiornika i serw. Tu musi być najwyższy poziom. I docelowo tak jest najtaniej. Od odbiornika zależy niezawodność całego systemu, a co za tym idzie trwałość naszego modelu. Serwa w F3A to jeden z najważniejszych elementów. Proszę spróbować wytrymować model w którym serwo ma martwą strefę 1-2 stopnie. To naprawdę jest niemożliwe. Tak, że pieniądze zaoszczędzone przy zakupie nadajnika, proponuję przeznaczyć na zakup dobrych, cyfrowych serw renomowanej firmy, a także na dobry wyłącznik, przedłużacze do serw ze złoconymi stykami, czy jak najlepsze zasilanie. Tu znowu nie ma sensu kierować się modą i stosować akumulatory Li-Po z dodatkowym stabilizatorem napięcia. Wystarczą Ni-Mh ale najlepszej jakości. • Napęd- podejmując decyzję spalinowy czy elektryczny trzeba wziąć pod uwagę wszystkie koszty także pośrednie np. ładowarka, equalizer w elektryku, konieczność częstych wymian serw i złączy, urywające się rury wydechowe, spalone świece żarowe, konieczność przeglądów i remontów silnika w spalinowym. Przy obecnej tendencji spadku cen akumulatorów napędowych, tak przeprowadzona kalkulacja może doprowadzić nas do zaskakujących wniosków. I jeszcze jedno: wszystkie loty wykonane z napędem elektrycznym mogą być poświęcone regulacji modelu i treningowi pilota. Przy napędzie spalinowym w 30-40% lotów „coś dzieje się z silnikiem” loty są nie powtarzalne, konieczne są dodatkowe regulacje. A te 30-40% dodatkowych lotów to też czas i niemałe koszty. Ale jeśli nawet decydujemy się na napęd spalinowy to wybór silnika też jest bardzo istotną kwestią. Na początek potrzebujemy lekki, mocny, mało kapryśny silnik, pracujący dobrze na paliwie z małą zawartością nitrometanu. Oczywiście, musi on być wyposażony w pompę. Nie ma tu sensu inwestowanie w najnowsze modele Yamady, które wymagają bardzo specjalistycznej obsługi, drogich paliw, za co odwdzięczają się bardzo elastyczną pracą, doskonałym hamowaniem w pionowych nurkowaniach itd., czyli cechami które w początkowym okresie latania akrobacji i tak będą nie wykorzystane. Pisząc te parę słów nie chciałem podawać konkretnych wskazówek co kupić, a czego nie. Chciałem tylko pokazać jak zastanawiając się „jak i czy dany zakup wpłynie na mój poziom latania” zaoszczędzić naprawdę niemałe pieniądze, nie ograniczając tempa swojej modelarskiej edukacji. Zdaję sobie sprawę, że czasami podjęcie konkretnych decyzji nie jest proste i będzie mi bardzo miło jeśli komuś z kolegów będę mógł pomóc korzystając ze swojego doświadczenia. Piotr Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość mirekf3a Opublikowano 17 Marca 2008 Udostępnij Opublikowano 17 Marca 2008 Panie Piotrze chciałbym tylko wspomniec (moze nie robie dobrze piszac wsrod grona doswiadczonych akrobatow jak Pan czy p. Jacek, ale to chyba tez wazne) o moich poczatkach. Pierwszy model F3A kupiłem od p. Jacka Świderka. był to Vivat-3 po kilku sezonach latania. Wsadzilem do niego Webre 145-R tez po dobrych 4 sezonach. Serwa byly to Hiteci HS-635 HB i jedno DYmond d9500- wszystko analogi. Moja apratura to Graupner MC-14(11letnia i nie ma zadnych funkcji oprocz D-Rate i Expo). Jak na pierwsze 3 lata w akrobacji jestem z siebie dumny! Daze do tego, ze nie trzeba wielkiego nakladu pienieznego, zeby zaczac laaca w F3A. Głownie licza sie checi i samozaparcie. Kiedy po raz pierwszy zoabczylem modele typu Lazulite czy Prestige moja rekacja wygladal- " o ja cie.... nie mam zadnych szans na przedostatnie miejsce". A jednak po kilku latach idzie mi calkiem calkiem. Wiec kazdy kto chce, kto marzy o F3A moze tu latac z nakaldem rzedu 3tys zł!!! Czasem nawet mozna trafic taniej model gotowy do lotu, co naprawde jest baaardzo atrakcyjna oferta. Pozdrawiam Mirek Sałam Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Zarchiwizowany
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.