Skocz do zawartości

Nowe hobby i już z kłopotem - a może to nie kłopot


motyl

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 187
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

No to dziś poleciałem pierwszy raz :D

 

Niezapomniane wrażenie !! !!

 

A było to tak.

 

Świderek w :ass: od 3 tygodni, sprzęt kompletny a pogody brak :( Dziś decyzja zapadła pogoda niby nie do latania bo wilgotno i pochmurno ale wytrzymać się nie dało.

 

Umówiony z kolega instruktorem, pojechałem na lotnisko przygotowany sprzęt odpalenie sprawdzenie przez kolegę. Później kilka prób startu ze zgaszonym silnikiem pod okiem instruktora i tu zaskoczenie.... Piotrek powiedział że nie wierzy że ja zaczynam, na tyle osób które wyszkolił nikt nie byl w stanie tak sobie radzić ze skrzydełkiem na początku. Przeszedłem z 50m , a raczej przebiegłem utrzymując skrzydło nad głową i napęd na plecach :D Więc decyzja lecimy !! !! Peltorki na głowe, słuchawka w ucho radio w kieszeń, kolega drugie łączność jest to będzie łatwiej :D

 

No i tu się zaczęło :P

 

Odpalenie napędu, bach i straciłem prawego Pelotra przez szarpaczkę, no trudno jakoś dam rade. Startuje gaze FULL i zaczynam lecieć ot jakie to uczucie i odruchowo po oderwaniu nóg od ziemi skrzydełko przysiadło a ja puściłem gaz i znów biegną ale czuje że bez równowagi itp, więc dusimy silnik i na brzuszek co by ocalić śmigło i kosz :D

 

Przenosimy wszystko na początek łąki i znów odpalanie i bach dostaje szarpaczką w zęby :/ ale się nie poddaje odaplony rozgrzany lecimy. W głowie ułożona formułka " stawiasz, biegniesz, gazujesz, nie puszczasz , lecisz, a później się martwisz". Na początku poszło jak po maśle: Skrzydełko stanęło pięknie, biegnę dobrze, manetka ściśnięta na full, skrzydełko zaczyna mnie wybierać - LECE, gazu nie puszczam mam już ze 20m wysokości jest nieźle. Ale tu zaczynają się kłopoty, bo wszystko co leci kiedyś musi spaść :/ Pierwszy problem nie mogę wsadzić :ass: w uprząż :/ wiszę jak pajacyk na na choince ale trudno tym się zajmę jak będę miał czas i wysokość narazie mam inny problem !!

 

tak tak mam kolejny problem a mianowicie przede mną ściana drzew, piękne 30m topole. mam do nich jakieś 100-150m więc ciągnę sterówkę lewą tak jak kazali delikatnie aby nie zhamowac skrzydła i nic zero reakcji (no może delikatnie na lewą stronę się przechyliła ale nie zakręca) :? więc ciągnę prawą efekt podobny :? W tym momencie mój mózg zaczął wysyłać gorącego m@ila do :ass: że spotkanie w gaciach. Trudno lecę nie mam wyjścia jak odpuszczę gaz to będę opadał to jeszcze gorzej, coraz bliżej a ja coraz wyżej widzę że jestem powyżej koron drzew odetchnąłem troszkę.

 

Myślę trzeba lądować za droga a resztę się przeniesie jakoś sobie poradzę, a tu zonk 3 linie 15kV i 5 domków :/

 

kolega przez radio krzyczy " Zakręcaj w prawo" ta tylko jak ?? Szybkie myśli w głowie, porównanie z zachowaniem modeli na silnym wietrze itp. Ale przecież skoro wszyscy zakręcają to i ja muszę lecąc pod wiatr nie ma możliwości że się nie da,kolega krzyczy w ucho "Mocniej" więc prawa sterówka mocniej w dół ZAKRĘCAM !! !! o jakie było moje szczęście jak zawróciłem i leciałem znów w stronę samochodów. W uchu słyszę gratulacje i pocieszenie że jeszcze jeden zakręt przede mną.

 

Dobra opanowałem jeden zakręt przeleciałem znów nad drzewami, czas pobawić się manetką, fakt jest jak mówili jak odpuszczam to opadam jak wciskam do mnie wypycha jak wahadełko, dobra więc płynne przejścia i lecimy dalej i tu po ochłonięciu ze stresu zaczyna mi doskwierać gilotynowanie "klejnotów" przez taśmy udowe, ale co tam jeszcze jeden zakręt i będę na ziemi :D

 

W uchu słyszę "Lewą" ........" Mocniej"........."Bardzo dobrze" ............. " A teraz skontruj tak abyś leciał na mnie"........... " Puść gaz ".............. " Gaś silnik"............ tu miałem obawy czy zgasić, bo ze 300m od samochodów a chciałem dolecieć do samochodów, ale myślę skoro mówi to wie co mówi więc zgasiłem............." Bardzo dobrze, teraz nic nie rób"..............." Jeszcze nie".............. "Teraz powoli zaciągaj, mocniej, mocniej"............NO BRAWO !! !!

 

jakie było moje zdziwienie kiedy postawiłem nogi znów na ziemi, manewr którego najbardziej się bałem okazał się najprzyjemniejszy i najłatwiejszy !! !! samo dotknięcie ziemi bardzo delikatne i bezbolesne !!

 

 

kolega doszedł do mnie, zdążyłem zdjęć "plecak" i odpiąć skrzydło. Pytanie pierwsze " Słyszałeś mnie w ogóle ??" Drugie " Po coś leciał na te drzewa??"

 

No pogadali my se chwile wyjaśnili co i jak, i kumpel się przyznał że chyba jego m@il do :ass: był bardziej gorący niż mój widząc mnie lecącego w tamtym kierunku i już sam chciał abym był jak najszybciej na ziemi. Pierwsze wrażenie miał takie że nie mamy łączności, drugie że spanikowałem i nie wiem co zrobić, ale jak zrobiłem pierwszy zakręt zaraz po tym jak krzyknął mocniej to skojarzył w czym problem, było mu już lżej na sercu :D

 

Tak skończył się cało i szczęśliwie pierwszy dzień lotny.

 

W domku do produkowałem sobie podnóżek abym mógł się wciągnąć w uprząż, no i wiem że sterówki troszkę mocniej się zaciąga :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:* Marcin.

Opis super.

Przypomina mi się historia kolegi który uczył się w janowcu na moim sprzęcie latać.

Na łące 3km na 1km stał na środku malutki samochodzik mój Fiat Brava.

A on co by z glajtem nie robił to wiatr cały czas kierował go prosto w samochód.

Minął go o kilka centymetrów wyginając się w łuk podczas lądowanie :devil:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja pamiętam swoje latanie w DOnavalach - ogromne lądowisko, zero problemów z podejściem do lądowania i kiedy odwróciłem się żeby położyć ładnie skrzydło na ziemi zobaczyłem, że oto moje skrzydełko padnie na jeden jedyny krzaczek w okolicy :D. Cóż wystarczyło potem 30 minut, żeby linki z tego wygrzebać :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam jeden z moich startów. Górka ze 40 metrów , pierwsza po południu, lato. Miał być zwyczajny "zlocik" na dół. Powiew, stawiam skrzydło, po pięciu krokach rozbiegu "wyrywa mnie z butów " i dosłownie po kilku sekundach jestem ze 30 metrów nad startem. Cofa mnie, zakładam klapy na pół skrzydła :shock: (panika) :shock: i jestem z powrotem na ziemi. Odstartowałem prosto w odrywający się komin. I co? I :ass: .

Pozdrowienia dla tekstylnych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Dziś nie dałem rady poszedłem sobie polać. Niestety SAM znaczy ze szwagrem jako towarzyszem, bo kuple glajciarza pracowali a jeden latał sobie ale na Teneryfie :/

 

Kilka "fotków"

Składamy napęd w jedna całość

tn_IMG_6583.jpg

No udało się facjat aszczęśliwa

tn_IMG_6585.jpg

o to odpalamy ..........tu powinno być około 1000zdjęć, bo nie chciał zapali. Mylace było moje myślenie że go przelałem a było odwrotnie nie dolałem go :(

tn_IMG_6586.jpg

No to pogrzejemy troszkę co by było ciepełko w plecki :D

tn_IMG_6588.jpg

 

tn_IMG_6589.jpg

Ja se postoje a ty idź rozkładaj "szmate"

tn_IMG_6592.jpg

Clear'owanie linek :D

tn_IMG_6595.jpg

 

tn_IMG_6598.jpg

No to czas na START

tn_IMG_6601.jpg

Tak tak tu już po lądowaniu !!taaaaaaaa. :ass: a nie lądowanie nie poszło ze startem :(

tn_IMG_6602.jpg

I stwierdziłem że chyba tak miało być ne poszło to nie lecę, poskładałem majdan i przyjechałem wam napisać żem cały i zdrów :D

 

 

A ze startem nie poszło bo chyba wiaterek jednak był za duży i po postawieniu skrzydła pociągło mnie do tyłu, więc sobie darowałem :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Co by nie zaśmiecać niektórym wątków tu po krótce opiszę budową trajki do PPGG :D

 

Jak na modelarza przystało model wykonany w głowie według pomysłu z głowy i kilku zdjęć z sieci. Już w trakcie przygotowania elementów miałem okazję spotkać na żywo "orginalną*" włoską trajkę firmy FlyCastell. Jedyne wnioski jakie wyciągnąłem to fakt że przesadziłem ze swoją, tzn zrobiłem ją za masywnie i zbyt precyzyjnie.

 

* Orginalna bo firmowana przez firme Flycastell a faktycznie produkowana w polskim garażu. Trajka ta trafiła do mnie do naprawy znaczy do spawania ramy. Kolega lata nią od sierpnia i mało nie zgubił w locie napędu.

 

 

poniżej kilka fotek.

Główna dolna rama nośna (przesadzona)

IMG_7179.jpg

 

Układ kierowniczy ( przesadzony) dwa łożyska oporowe ( z góry i z dołu)

 

IMG_7180.jpg

 

IMG_7181.jpg

 

A tu wstępne przymiarki na całość

 

IMG_7182.jpg

 

IMG_7183.jpg

 

Jutro jak się wyrobię będę mocował górną ramę nośną :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakoś nie wpadłem na ten wątek wcześniej. Gratuluję udanych lotów i dołączenia do latających razem ze swoim sprzętem. :lol2:

 

Myślałem , że z moją wagą jest źle i piosenka "Motylem byłem .... ale utyłem" tylko mnie dotyczy ale jak widzę wiele skrzydeł musi poradzić sobie ze wzmożoną grawitacją.

 

Policzyłem i wyszło mi , że 28 lat temu wisiałem na podobnej szmacie nad lądowiskiem koło Przasnysza po wyskoczeniu z AN-2... Był to mój pierwszy w życiu lot samolotem i do tego skończony lądowaniem na własnych nogach. A że to była okrągła czasza SP-4 to lądowanie nie było takie delikatne.. aż ziemia jęknęła. Ale uczucie niesamowite , że od razu chciałem jeszcze raz... tylko rozsądek aby się nie połamać na początku szkolenia szybowcowego wziął górę. Teraz szybownicy nie muszą skakać...

 

Ostatnio jak wyrzucałem skoczków z Jaka 12 (zdjęte drzwi boczne) to znowu zatęskniłem.

 

A latając Motyl na termice (wszak wiosna nie tak daleko) uważaj na nas szybowników. Trzy lata temu spotkałem glajta pod szlakiem cumulusów na 1400 m a że szlak ładnie pracował to sunąłem sobie 180km/h. Zdziwienie było chyba obustronne bo następnego dnia przez radio kolega od paralotni ładnie się pytał czy w okolicy Wyszkowa nie latają jakieś szybowce.

 

A co do latania szybowcami to nie ma jak przeloty nad Mazurami ponad 500km - Wykonałem takich pięć w zeszłym sezonie i wiele innych. Jedynym uszkodzeniem było zadrapanie kadłuba Foki 5 ale to dlatego , że lądowałem przy Wisłostradzie prawie w centrum Warszawy tam , gdzie teraz jest centrum olimpijskie ( na szczęście wtedy go tam nie było). A w internecie jest wiele filmów z wypadkami paralotni. Nie chodzi o zniechęcanie. Tak trzymaj Motyl - tylko uważaj bo masz super fajną rodzinkę , która Cię potrzebuje. Moja żona wsiadła ze mną do szybowca dwa razy. Raz w narzeczeństwie a potem po 20-tu latach. Nie boi się latać tylko wychodzi z założenia , że nie możemy lecieć razem bo gdyby co.. to jedno pozostanie , wszak dzieci jeszcze trzeba wychować :lol2:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.