Skocz do zawartości

"Skatowana Katana"


madrian

Rekomendowane odpowiedzi

„Skatowana Katana”

Czyli po raz kolejny o tym, że dostajemy to, za co płacimy.

 

Naszła mnie ochota wejścia w posiadanie prawdziwej, super ostrej, wypasionej (proszę, wstaw samodzielnie inne przymiotniki pokrewne, jeśli nie wiesz co to przymiotnik – nie czytaj dalej…), katany… Oczywiście to nie problem, w końcu Polska nie jest zaściankiem i wiadomo, że posiadamy własnego mistrza kowalstwa mogącego nam wykonać prawdziwą Katanę, zgodną z oryginalną technologią. Niestety nie miałem wolnych tych kilkunastu tysięcy PeEleNów… Prawdę mówiąc, napięty budżet nie przewidywał nawet promocji z pewnego sklepu z Militariami.

Zrobiłem zatem to, co w mojej sytuacji robi bardzo dużo ludzi.

Wybrałem najtańszą aukcję na allegro, ze słowem „Katana”.

Oczywiście, obok szalała piękna opcja „Kup Teraz, Zaraz, Natychmiast”…

No cóż. Skorzystałem.

Dwa dni później wpadł paczkonosz i pozbawił mnie… 20zł + koszty wysyłki.

Płakałem za odchodzącym w dal grosiwem, ale musiałem pozwolić mu odejść. Na pocieszenie została mi długa, wąska paczka pokryta szarym i wymęczonym papierem pakowym.

I tenże papier zdarłem pośpiesznie swoimi wypoconymi paluchami, by dorwać się do wnętrza. Wnętrze wypełniało ściśle, długie, tekturowe pudło z ornamentem kwiatowym, pozbawione jakichkolwiek napisów. Nawet tych w języku prawdopodobnego producenta…

Zdjąłem ostrożnie pokrywę, licząc pomału na wydobywający się ze środka złoty blask, niczym w „Pulp Fiction”. Powiem tylko, że przeżyłem już w życiu większe zawody.

W środku leżała niepozorna Rzecz, która oczywiście wykazywała pewne podobieństwo do zdjęć z aukcji.

 

4df2b10460374c44med.jpg

 

c450a2dec173602dmed.jpg

 

Przyszedł czas na bliższe zapoznanie się z „wyrobem”. W końcu chciałbym wiedzieć, za co zapłaciłem, no nie? Trzeba się zatem było przyjrzeć nabytkowi. Długość „główni” to 50cm. Całkowita – 90cm. Czyli z Kataną to ma tyle wspólnego co tory z Toruniem. Za krótki na Katanę, za długi na Wakizashi. „Głównia” (tak wiem, jak się nazywa ta metalowa i ostra część miecza, czy szabli. Po prostu to określenie zupełnie jest tu nie na miejscu.) wykonana jest z czegoś, co można określić tylko jako płaskownik konstrukcyjny o szerokości 25mm. Na Bednarkę jest trochę za sztywny… Ale to jedyna chyba różnica. Ostrze – oczywiście tępe, lekko zaznaczone przez zeszlifowany pod kątem płaz. O czymś takim, jak polerowanie, oczywiście wytwórca nie słyszał. Ostrze było po prostu zgrubnie przeszlifowane papierem ściernym. „Miecz” oczywiście nie mógł się obejść, bez znaku rozpoznawczego „Katany”, czyli linii Hamon. Tu nikt się nie bawił w malowanie ostrza glinką i hartowanie. Imitacja Hamon, powstała przez miejscowe przeciągnięcie po ostrzu drucianej szczotki, pod kątem prostym do linii szlifu. Załamanie światła tworzyło złudzenie dwóch różnych rodzajów metalu na ostrzu. Na szczęście producent nie pomylił się i zrobił „Hammonda” (Richarda?) od właściwej strony, czyli od tej teoretycznie ostrej.

 

592ffb8c1b2b62dfmed.jpg

07343a7efae52da0med.jpg

 

e749dcda63badee7med.jpg

 

f97114639e84f9c9med.jpg

 

Równie piękne wrażenie robiła tępa strona Miecza. Tzn. ta tępa, która miała być tępa, a nie ta tępa, która miała być ostra… Zamieszałem? Trudno.

Nie tylko producent uznał, że szkoda tracić czasu na jej doszlifowanie, by pasowała do płaskiej strony, ale też zdradzała łagodnie falistym przebiegiem pochodzenie materiału.

Oczywiście, reszta miecza musiała być wykończona równie starannie i w pasującym stylu. Oznacza to tubę odlewaną… z Plastiku, podobnie Kashira, Kojin i Koriguchi. Tworzywo to do złudzenia przypomina to, z którego robi się korki do dezodorantów i tanich wód toaletowych. Chromowane i złocone (marnie). Miecz trzeba na czymś nosić. Dwie śrubki z uszkami (tak – zgadliście, z plastiku), trzymają gustowny i wykonany w klasycznym bazarowym stylu, łańcuszek z tombaku. Środek ciężkości jest tak dobrany, by miecz zawsze wisiał pionowo. Tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś wykazał się niezrozumieniem i usiłował go nosić, lub powiesić w inny sposób. Tu plus dla tej technologii i zabezpieczeń.

Pochwa i rękojeść wykonane… tak! Z Prawdziwego plastiku! Za to w innym gatunku. Na tym tradycyjny oplot z czarnej, sztucznej skóry, która się swobodnie przesuwała we wszystkie strony. To zapewne na wypadek, gdyby komuś obsunęła się ręka – wtedy zawsze trzymałby miecz, tam gdzie skórka.

 

e0b80fd4f74b9738med.jpg

 

a3b2cf05c32c2871med.jpg

 

64b0f64e8f7340e4med.jpg

 

2be33c15f2ac8c3emed.jpg

 

Oczywiście nie pogodziłem się ze standardowym wyrobem. W końcu zainwestowałem kupę kasy i oczekiwałem jakości porównywalnej przynajmniej z wyrobem za 30zł… A to do czegoś zobowiązuje. Zacząłem od wykończenia. Zainwestowałem kolejne 2 zł i za pomocą tubki „Super Glue” przykleiłem oplot gdzie nie gdzie. Wiem, że zepsułem tym zamysł wschodnich inżynierów, ale trudno.

Następnym krokiem było… Ostrzenie. Jest to trudna sztuka, zwłaszcza biorąc pod uwagę rodzaj materiału. Ten materiał jest powszechnie znany i wymagał specjalistycznych narzędzi. W końcu wszyscy znamy twardość tego metalu.

Musiałem sięgnąć po… pilnik. I to nie byle jaki! Prawdziwy, do metalu. Było ciężko. Po 10 minutach pracy pilnikiem, zdołałem wyprowadzić tępą stronę ostrza na ostro(awo)… Aż strach było coś przeciąć.

Następnie zamocowałem w wiertarce stołowej ściernicę płatkową i zrobiłem to, co producent uznał za niemożliwe. Przeszlifowałem płazy na gładko. Potem, musiałem tylko posiedzieć i trzymając w ręku papierek o gradacji 1000, wykonywałem przez godzinę szybkie ruchy, uznawane za wstydliwe. Efektem było uzyskanie nieco gładszej powierzchni stali.

Wadą – zatarcie oryginalnego „Hammonda”. Na szczęście, mam na zapleczu mini szlifierkę i szczoteczkę drucianą do niej. Czuję, że zdołam skopiować tę technologię.

 

4d881a5e730345d2med.jpg

 

be3fd5ef9ccea28fmed.jpg

 

Podsumowując. Zapłaciłem gówniane pieniądze. Otrzymałem to, za co zapłaciłem. Piszę te słowa mając nadzieję, że choć jedna niefrasobliwa osoba spragniona prawdziwej mocy i pragnąca spełniać marzenia, zastanowi się dwa razy przed nabyciem czegoś, co jest najtańsze na rynku.

Pamiętajcie – towar zawsze na wystawie/opisie/reklamie jest super, piękny, wspaniały (dodaj sobie inne przymiotniki. Jak to co to jest przymiotnik? Miałeś sprawdzić, albo nie czytać!). Jak nie wierzycie, poproście w Mc Donaldzie o reklamowane właśnie specjały i porównajcie to co dostaniecie ze zdjęciem w cenniku…

Z innymi rzeczami jest podobnie. Marzenia można spełniać, ale nie ma dróg na skróty. Mi też się marzy na ścianie oryginalna szabla wz 35 czy prawdziwa Katana, ale na razie – to marzenie jest poza zasięgiem mojej kieszeni, ale nie jest nie realne. Tylko, że trzeba będzie jeszcze dużo poczekać i dużo zarobić.

Mam teraz za psie pieniądze coś, co z daleka i po ciemku może zmylić kogoś bez znajomości rzeczy, pod warunkiem, że nie podejdzie do ściany i nie dotknie. Ale też nie oczekiwałem nic lepszego. W końcu trzeba realistycznie podchodzić do życia i umieć przewidzieć co dostaniemy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.