Skocz do zawartości

Poleciałem. Zefirek: pierwszy model, pierwsze loty i Delta.


Rafał

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Czasami jest taki dzień, że człowiek powinien siedzieć w domu i nie wychodzić z łóżka, a on głupi się upiera, żeby coś zrobić...

 

Od dłuższego czas nie było pogody do latania, więc gdy wczoraj wieczorem przestało wiać, postanowiłem zabrać samolot i trochę polatać.

Najpierw niemiła niespodzianka - moje "lotnisko" zostało zaorane. Na szczęście kawałek dalej znalazłem niezaorany pas ziemi, na którym była szansa lądować.

Jak tylko się rozłożyłem i przygotowałem model do lotu zaczął padać deszczyk. Pomyślałem sobie przelotny, więc szybko przejdzie. Poczekałem i rzeczywiście po parunastu minutach mogłem polatać.

 

Postanowiłem poćwiczyć lądowania, zwłaszcza z uwagi na często połamane śmigła. Pierwsze próby niezbyt mi wyszły. Leciałem nisko nad ziemią, wyłączałem gaz i tuż przed przyziemieniem sterem wysokości próbowałem poderwać model, żeby ładnie wylądował na brzuchu. Później zmieniłem nieco technikę. Podchodziłem nieco wyżej, tak na ok 3m odłączałem gaz i pozwalałem modelowi troszkę poszybować w locie ślizgowym. Z tej wysokości model spokojnie zbliżał się do ziemi, a ja miałem czas, żeby w odpowiednim momencie go poderwać i elegancko wylądować.

I tak gdy już byłem zadowolony z wczorajszych lotów spotkała mnie niespodzianka. Najpierw nieudany start, kret i złamane śmigło. Podejrzewam, że to właśnie kończył się pakiet. Po zmianie pakietu ładny start prosto w niebo, nabrałem wysokości i wtedy model wpadł w korkociąg i pięknie zderzył się z ziemią. Okazało się, że serwo SK zwariowało i zablokowało się w skrajnym wychyleniu. Na szczęście wyposażenie przeżyło, model w zasadzie też, chociaż wymaga solidnego klejenia. Silnik cały w błocie, jeszcze nie udało mi się go wyczyścić i sprawdzić. Przy okazji straciłem też ostatnie śmigło.

To nie był dobry dzień na latanie.

 

Model swoje już przeżył, dlatego podjąłem decyzję, że zakończy karierę w lotnictwie. W jego miejsce zamierzam zbudować nowy, a na razie przesiądę się na deltę, którą w międzyczasie zmontowałem. Ale chyba muszę się rozejrzeć za innym lotniskiem. Przydałaby się jakaś wysoka trawa.

 

koszkin: Ciężko uwierzyć, że nikogo nie ma. Może tylko się dobrze ukrywają. Ale na pocieszenie mogę powiedzieć, że na podstawie informacji na forum, książek oraz filmów z YT można się wzbić w powietrze. Sam tak zaczynałem.

Opublikowano

Mi też na początku nie wychodziło lądowanie przez wyłączenie silnika tuż nad ziemią. Dlatego teraz wychodząc z 4 zakrętu na prostą już wyłączam silnik i model szybuje z około 10 m do lądowania. Jest czas na ustalenie minimalnej prędkości do lądowania i można gładko przyziemić ;)

  • 3 tygodnie później...
Opublikowano

Zgodnie z planem Zefirek zakończył swoją służbę w mojej flocie powietrznej. Do czasu zbudowania nowego (co niestety może się przeciągnąć) postanowiłem polatać deltą. Rozważałem dwa projekty, ale ostatecznie zdecydowałem się na projekt Pibrosa wg. opisu z tej strony. Wykonuje się go łatwo i przyjemnie. Co prawda nie udało mi się nawet zbliżyć do czasu podanego przez autora, ale może za bardzo się "bawiłem".

 

Ogólnie jestem zadowolony z Pibrosa. W tej chwili mam już drugą wersję, ponieważ pierwszą rozbiłem przy pierwszych lotach. Do końca nie wiem co były przyczyną kraksy, model wpadł w korkociąg i z impetem uderzył w ziemię. Być może poluzowała się śrubką trzymająca popychacz sterolotki, bo podobną przygodę miałem za drugim razem. Na szczęście za drugim razem skończyło się na złamaniu nosa.

Na pewno też moim błędem przy pierwszych lotach było zbyt duże wychylenie lotek (za szybko chciałem polecieć i zapomniałem wskazówkach dot. oblotu). Za drugim razem dokładniej wyregulowałem model i było zdecydowanie lepiej. Pomijając jeden wypadek pozostałe loty kończyłem całkiem udanymi lądowaniami.

 

W tej chwili największy problemem to brak czasu, żeby polatać.

Tak przy okazji, macie jakiś patent na komary, czy na waszych lotniskach nie gryzą?

Opublikowano

Wanilia... Niestety przyciąga za to Meszki. :wink:

I wanieje się jak po 12h akordu w cukierni.

Czytałem, że olejek lawendowy działa na wszystko (tzn. zniechęca do wchodzenia w bliższy kontakt).

 

Zresztą teraz, to są już resztki... Wiosną - to były komary. :mrgreen:

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.