robertus Opublikowano 23 Sierpnia 2011 Opublikowano 23 Sierpnia 2011 Postanowiłem się podzielić moimi przemyśleniami, które doprowadziły mnie do kupna Wing Dragon Sportster jako pierwszego samolotu R/C. No tak naprawdę to pierwszym samolotem R/C był F-18 Air Hog. Oficjalnie kupiony dla syna Takie coś. Można nazwać go samolotem numer 0. Dwukanałówka: skręcanie różnicą obrotów silników na skrzydłach oraz obroty silników na drugim drążku. Ale nie o tym miała być mowa. Sam nie wiedziałem czy chcę wejść modelarstwo R/C, potrzebowałem coś gotowego, ale co? Przeszukując informacji w google trafiłem na to forum. Czytałem wtedy dużo nie będąc jeszcze zarejestrowanym. Założenia co potrzebuję, klarowały się z dnia na dzień. Miało być coś co: - mogę puszczać koło domu, nad łąkami i polami, coś co wystartuje z ręki. - wyląduje w wysokiej trawie i się nie zepsuje. - jest wybitnie kretoodporny. No cóż byłem świadomy tego, ze lot bez kreta to nudny lot - po krecie łatwo daje się naprawić. Są w sprzedaży części zamienne. - jest gotowym zestawem, nie wymagającym wiedzy modelarskiej do złożenia. Tylko złożyć i latać. - ma lotki, mimo, że byłem zielony to nie chciałem samolotu bez lotek. Jakoś nie pasowało mi to. - można polatać na sucho, a więc symulator na komputerze. - ma nadajnik/odbiornik 2,4GHz, wydaje mi się, że jest to przyszłościowa technologia i lepsza niż 27/35mHz - no i jest tanie, skoro nie wiedziałem czy mi się to spodoba, miał to być model budżetowy. No i znalazłem ten wątek z dokładnym opisem i filmikami z oblotów przez fachowców. http://pfmrc.eu/index.php?/topic/17104-test-modelu-art-tech-wing-dragon-sportster-z-wwwnitrotekpl/ Tak, moim zdaniem ten samolot spełnia moje wymagania w 100%. Wing Dragon Sportster. To na co zwróciłem uwagę to plastikowy kadłub i pchające śmigło i rozpiętość 105cm. Może wygląda jak zabawka, ale w powietrzu robi co trzeba. Na marginesie nawet przez myśl mi nie przeszło aby kupować jakiegoś Spita, lub eFa. Znam swoje możliwości. Zamówiłem na alledrogo i po kilku dniach dotarła do mnie paczka. Nie będę rozpisywał jak montowałem, bo montaż jest banalnie prosty, opisany z resztą w przytoczonym wątku. Napiszę tylko, ze nie miałem żadnych problemów z montażem. Wszystko dobrze pasowało. Od siebie na dzień dobry okleiłem wszystkie krawędzie natarcia zbrojoną taśmą pożyczoną od kolegi. Licho nie śpi. Wolałem się zabezpieczyć. Złożyłem samolot, posprawdzałem czy wszystko działa i odwiesiłem na specjalny hak w garażu. Przez tydzień codziennie po parę godzin latałem na dołączonym symulatorze FMS. Oczywiście w widoku z ziemi. Widok z za samolotu mija się z celem nauki. Na początku największą trudność sprawiało mi odwrócone działanie lotek przy locie do mnie, ale z każdą godzina było lepiej. Teraz muszę przyznać, ze model jest całkiem dobrze odwzorowany graficznie jak i pilotażowo. Po tygodniu mimo, że czasem zaliczałem wirtualnego kreta, nie wytrzymałem i poszedłem z samolotem na pobliskie pole. Cały dygotałem w środku z nerwów i przejęcia. Sprawdziłem, czy wszystko się rusza jak trzeba. Ustawiłem trymer steru wysokości w dół. W jednej ręce aparatura a w drugiej samolot. Drążek gazu na max i wyrzut samolotu poziomo. Poszedł. Jak tylko złapałem obiema rękoma aparaturę lekko jeszcze podciągnąłem do siebie wysokość i skorygowałem lotkami. Samolot łagodnie zaczął się wznosić. Ja cały dygotałem w środku. Po paru łagodnych kółkach byłem już dość wysoko jak mi się wydawało. Nerwy trochę puściły. JA LATAM! :rotfl: Gdy się trochę rozluźniłem zacząłem wyczuwać i tak go wyczułem, że gruchnąłem nosem w ziemię. Nic się nie stało. Trochę nos się ubrudził w ziemi. Lot trwał prawie dwie minuty. Nieźle jak na pierwszy raz. Gdybym robił tylko kółka to bym pewnie wylatał cały pakiet Oczyściłem nosek z ziemi, posprawdzałem stery i w powietrze... Od tego czasu miałem wiele kretów tym samolotem. Pchające śmigło zawsze było chronione z definicji konstrukcji. Takiego szczęścia nie maja konstrukcje ze śmigłem ciągnącym. Trzeba mieć dużo szczęścia by podczas czołówki nic się nie stało. Jeśli to był model z depronu to już z pewnością coś trzeba będzie odbudowywać. Tymczasem butelkowym kadłub Wing Dragona daje radę nie jednemu zderzeniu z ziemią. Jest twardy ale jednocześnie elastyczny. Najbardziej dostawało skrzydło.Raz złamało mi się podczas wyjścia z nurkowania tuż za fabrycznym dźwigarem. Skleiłem zwykłym klejem do styropianu. Wkleiłem też pręciki węglowe po całej długości z dwóch stron płata. Podczas jednej z kraks płat wyrwał się z gumek mocujących i trochę poszatkowało mu lotki. Podsumowując mogę go szczerze polecić każdemu, kto chce mieć gotowca ze wszystkim co potrzeba na starcie, za małe pieniądze. Złożyć, polecieć, a po krecie otrzepać z brudu i polecieć jeszcze raz. Obecnie Wing Dragon wisi na kołku bo jego odbiornik lata w moim Su-26 z EPP http://pfmrc.eu/inde...ly/page__st__60 Nie mniej pamiętam o nim i chcę nad nim jeszcze popracować. http://pfmrc.eu/inde...agon-sportster/
Rekomendowane odpowiedzi