Skocz do zawartości

Warszawa


PROTON

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 69
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Warszawa pojechała do domu na święta, wróci po nowym roku, zaczyna się najluźniejszy w całym roku tydzień na drodze. :devil:

"Mylny błąd" kolego. Warszawka pojechała do domu na święta. Warszawa została.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Oj tam, jak zawał tak zwał.

 

Tak czy inaczej wyjechali Ci którzy uczą się, mieszkaja, pracuja czasami latami ale cały czas są w Warszawie jak sami mówią na chwilę "aby zarobić" - znam takich których dzieci juz kończa podstawówkę w W-wa a oni dalej są na chwilę to niesie wiele stereotypowych zachowań i postaw które są dość uciażliwe.

 

Zadziwiajace jest to, zę w innych dużych miastach mimo tego samego zjawiska tego nie widać lub ja nie zdołałem zauważyć - za krótko w nich mieszkałem i pracowałem może będąc takim samym przyjezdnym jak oni w W-wa.

 

Rozwalają mnie natomiast Ci którzy cały czas mówią jak to w W-wa jest beeee, a u nich w rodzinnych stronach cacy - to czemu emigrowali do W-wa??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Głupia sprawa bo pracuję w Warszawie ale nie czuję się ani słoikiem ani warszawką. Skoro czujecie się w czymś lepsi no to chyba wasz problem.

 

Nie czuję się warszawiakiem, jestem ze świętokrzyskiego i nigdy się tego nie wyparłem ani się nie wyprę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

i ale cały czas są w Warszawie jak sami mówią na chwilę "aby zarobić"

Problem w tym że przyjezdni zaczęli zarobki zaniżać. Około 2000 roku pracowałem w dużej firmie, zarobki były na tyle wysokie że we 2 osoby stać było na wynajęcie mieszkania i normalne życie, za całą wypłatę można było kupić 1000 litrów benzyny lub 1 m mieszkania.

W firmie pojawiło kilka osób z Olsztyna, zaraz po studiach. Przyszli do pracy za pół ceny i wynajęli jedno mieszkanie na 4 osoby. Po 3 miesiącach firma zlikwidowała nasz dział serwisu, wszystkich zwolniła. Utworzyła nowy dział wsparcia technicznego oraz zatrudniła ludzi za pół ceny. Z ekonomicznego punktu widzenia firma zrobiła dobrze. A studenciki, żyją pewnie nadal na kupie, odżywiają się słoikami i marudzą jak im źle, jak jest drogo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mogę Cię zapewnić że firma w której pracuje poszukiwała długo pracownika i nie znalazła być może ze względu na bardzo specjalistyczny zawód. Zatrudnili więc mnie bo mam odpowiednie kwalifikacje i kilkunastoletni staż w takim zawodzie. Własciciel nie obniżył zarobków kolegom a mnie dał pensję taką jak mają inni. Może nie powinniście wszystkich wrzucać do jednego worka. Nie wiem czy będę w Warszawie przez miesiąc, rok czy też do końca życia ale zawsze będę mówił że jestem z Ostrowca, dla mnie to nie jest skaza na honorze. Nie obniżam Twoich zarobków, nie obniżyłem zarobków innych. Widzę że jesteś z Mińska Mazowieckiego a więc nie z Warszawy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Głupia sprawa bo pracuję w Warszawie ale nie czuję się ani słoikiem ani warszawką. Skoro czujecie się w czymś lepsi no to chyba wasz problem.

 

Nie czuję się warszawiakiem, jestem ze świętokrzyskiego i nigdy się tego nie wyparłem ani się nie wyprę.

Zaskakujesz mnie zawsze nie zawsze pozytywnie.

Tu nie chodzi o to abyś wypierał sie czegoś - Twoja sprawa jeśli masz zamiar się wyprzeć tego czy innego, poczucia, że jesteś gorszy, czy tam słoikiem czy nie słoikiem, nie tyle rynku pracy który rządzi się ekonomią bliskiego i dalekiego efektu (moje prywatne określenie) tylko postawy wobec społeczności w której żyjesz tej małej bloku, osiedla, sąsiadów, itd. która jest odmienna i to mocno w stosunku do tego kiedy mieszkasz tam gdzie ktoś Ciebie zna, Twoja rodzinę takie swoiste zerwanie sie ze smyczy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę że jesteś z Mińska Mazowieckiego a więc nie z Warszawy.

Nie do końca, w Mińsku mieszkam od 8 lat, poprzednio mieszkałem w Warszawie. Nie o to chodzi, czasy się zmieniają, tak jak sięgam pamięcią to inaczej wyglądało miasto 20 lat temu a teraz, inaczej się żyło. Znało się sąsiadów, jak się pojawię na pl. Wilsona to nieraz spotykam na ulicy starych znajomych. Znam wszystkie zakamarki, na cytadelę chodziłem. Do technikum na Zajączka. A teraz to ludzie nie wiedzą jak sąsiad wygląda.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Około 2000 roku pracowałem w dużej firmie, zarobki były na tyle wysokie że we 2 osoby stać było na wynajęcie mieszkania i normalne życie, za całą wypłatę można było kupić 1000 litrów benzyny lub 1 m mieszkania.

Kiedyś obiad kosztował 10L benzyny, teraz już tylko 3L benzyny.

To oznacza, że...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie migracja zawodowa nie jest czymś nienormalnym. Dziś jestem w Warszawie, dwa tygodnie temu byłem w Przemyślu przez tydzień, jak mnie firma oddeleguje do Poznania to będę w Poznaniu. Wracjąc do sedna sprawy to z Waszych wypowiedzi wyszła pogarda do nie-warszawiaków . Mnie by chyba nie przyszło do głowy wychylić się z takimi postami.

Armand, nie wiem do czego zmierzasz ale nie mam problemu z adaptacją do nowych warunków. Wasz problem polega na tym że sprowadzacie wszystkich do wspólnego mianownika. Znam bardzo dużo ludzi w Warszawie , z różnych warstw społecznych i nigdy nie spotkałem się z tego typu określeniami. Prowadzenie dalej tej rozmowy z mojej strony sensu nie ma bo ani wy ani ja nie zmienimy zdania.

 

PS: PROTON, to że inni przyjeżdżają do Warszawy to nie ich wina tylko rzadów i podziałów na polskę A i B. Podział jest i to tak ogromny że aż przerażający. Gdyby każdy w kraju zarabiał tak samo ( w senie te same pieniądze za taką samą pracę) to w Warszawie by się jeździło dobrze przez cały rok a nie przez jeden tydzień w roku. Zapomniałeś jednak dodać ze jeżeli w Warszawie pracuje powiedzmy 50 000 przyjezdnych do jest to 50 000 tysiecy potencjalnych klientów napędzających różne sklepy itp.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie migracja zawodowa nie jest czymś nienormalnym.

Akurat Ty jesteś specjalistą i jedziesz tam gdzie jesteś potrzebny. Chodzi o innych, przed 2000 rokiem nie zaobserwowałem takiego zjawiska jak wyścig szczurów. W zespole tylko jedna osoba była z poza Warszawy. W kolejnej którejś pracy na 15 osobowy zespół tylko 2 osoby były z Warszawy, ja i kierownik. Atmosfera zupełnie inna, nerwówka w pracy, głupie dowcipy. Brak pracy zespołowej, przypisywanie sobie zasług innych, itp. Kilka lat później jeszcze gorzej, jazda prawie po trupach, trafił do pracy gość z drugiego krańca polski. Dobrze potrafił się zakręcić, szybko awansował najpierw na koordynatora a następnie na kierownika. Wszystko było by fajnie jak by się do tego nadawał, efekt, nerwówka w pracy, niewiele brakowało aby miał sprawę o mobbing. Na swoje wyjaśnienie powiedział że: "Musi utrzymać stanowisko, ma 2000 raty kredytu". W tej chwili jest znacznie lepiej, dużo osób przyjezdnych się zaaklimatyzowała.

 

Dla mnie "słoik" to taka osoba której ciężko odnaleźć się w dużym mieście, na początku jest fascynacja miastem a potem zaczyna ja to przytłaczać. Ciągle jest zestresowana i odreagowuje to na innych oraz ciągle się gdzieś śpieszy.

 

@Malker, założę się że zgadywałeś :D Dobrze kombinujesz, ale się pomyliłeś. Żywność była tania, natomiast sprzęt AGD, RTV i samochody były drogie. Np. obiad w Sodexho w 2007 roku kosztował 7zł, teraz pewnie 14. W 2007 bilet kolejowy na III strefę kosztował dokładnie 165 zł, w tej chwili po ostatnich podwyżkach kosztuje pewnie 240 zł(dowiem się jak będę kupował).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Slawekmod Możesz odpowiedzieć bardziej sobie niż nam czemu odbierasz dyskusję personalnie?

Nie twierdzę, że Ty masz problem z adaptacja do nowego miejsca - posądzasz mnie o jasnowidztwo czy jak. Tu nie chodzi o adaptację tylko o zmianę postawy wobec otoczenia. Generalizowanie zawsze jest obarczone pewnym ryzykiem.

 

Pisze o takiej dziwnej mojej obserwacji w W-wie ci sami ludzie są inni niż tam gdzie mieszkają ale to możan zrozumieć czy jakoś tłumaczyć. Takiej zmiany zachowania osób emigrujacych nie dostrzegłem w innych dużych miastach. To tak jak by napis "stolyca" coś zmieniał oprócz cen w sklepach oczywiscie. Przecież anonimowym mozesz być tak samo w Trójmieście, Krakowie czy Poznaniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No u mnie akurat w pracy nie ma wyścigu szczurów, jestem w kilkuosobowym zespole , doskonale się dogadujemy, żadnych krzywych tekstów, obgadywań. Robimy to czego oczekuje od nas firma a za to co robimy otrzymujemy kasę. Za to jakiś czas temu pracowałem w korporacji. Tam to tragedia. Zdzwiony byłem tym że na bardzo zaawansowane pytania z dziedziny elektronicznych systemów zabezpieczeń to ja musiałem odpowiadać klientowi bo kierownicy nie mieli o tym pojęcia. Pożegnałem więc tą firmę z uśmiechem na twarzy.

 

Armand, zrozum że ja nie mam potrzeb wyróżniania sie i afiszowania że jestem ze stolycy czy z innego miasta

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Głupia sprawa bo pracuję w Warszawie ale nie czuję się ani słoikiem ani warszawką. Skoro czujecie się w czymś lepsi no to chyba wasz problem.

 

Nie czuję się warszawiakiem, jestem ze świętokrzyskiego i nigdy się tego nie wyparłem ani się nie wyprę.

To nie jest kwestia pochodzenia Sławku, tylko stan umysłu.

 

Tak samo jak można być dresiarzem, nie mając niczego z paskami w swojej szafie.

 

Mam wielu znajomych, którzy nie są urodzonymi Warszawianami, bah, nawet mój ojciec nim nie jest. Mimo to Ci ludzie potrafią się zachować na poziomie, nie mówią cały czas jak to w Warszawie fatalnie, a u nich super... przerejestrowali auta na warszawskie blachy, płacą tu podatki. Natomiast niestety notorycznie zdarza się, że przyjedzie taki delikwent, od 4 lat nie może zmienić blach samochodu na LLU bo tam przecież ma OC niższe o 150 zł (!), zobaczy 2-pasmową ulicę po 3 pasy w każdą stronę i dostaje kociokwiku - łamie notorycznie przepisy, a spod maski jego Opla/Skody/Nissana mało mu nie wyskoczy jego śmieszny dieselek czy tam 1,4 z LPG... Podatki odprowadza w 300 km stąd. Na klatkę wystawi 2 rowery, wózek od bachora, wykłada regularnie śmieci (w tym brudne pieluchy w/w bachora), ciszy nie potrafi zachować...

 

Miałem okazję pomieszkać w różnych miejscach w Warszawie - typowych blokowiskach-mrówkowcach z blokersami i ludźmi, którzy sprowadzili się do Warszawy w latach 70/80, na Muranowie z przyjezdnymi z lat 50 i osobami jakie mieszkały tam przed wojną, na starym Mokotowie z rodowitymi Warszawiakami z których połowa miała okazję zwiedzać pewien hotel na Rakowieckiej od środka, a 95% na śniadanie i kolację obalało pół litra, teraz na nowym osiedlu z "białymi kołnierzami" z radomia* i innych takich i z "rolnikami" którzy nachapali się na sprzedaży ziemi rodziców... i powiem tyle - w tym ostatnim przypadku jest dużo gorzej niż w pozostałych.

 

Niestety te rzeczy się zauważa, są denerwująca i kładą się cieniem na całej grupie społecznej co rodzi stereotypy.

 

Zapomniałeś jednak dodać ze jeżeli w Warszawie pracuje powiedzmy 50 000 przyjezdnych do jest to 50 000 tysiecy potencjalnych klientów napędzających różne sklepy itp.

Tylko te 50000 jeździ w weekend na zakupy i po wałówę na cały tydzień do "siebie" ;]

 

W Warszawie nie kupią bo za drogo ;]

 

*) Celowo z małej litery, nie mam na myśli jednego konkretnego miasta.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.