marcel_Kaszëbë Opublikowano 9 Lutego 2012 Udostępnij Opublikowano 9 Lutego 2012 Ja jako już rasowy wieśniak z zadupia na Kaszubach dodam tylko że są pewne różnice w zdaniu: "Miastowi" za to nie wiedzą na co patrzeć na dyskotekach. Otóż "miastowi" jadą na dyskotekę, a "wieśniaki" jadą do dyskoteki :twisted: :twisted: :twisted: - to tak od "Miodka" wtrącenie o "polszczyźnie". BTW(tłum. dla "wieśniaków": By The Way) Warto chyba zamknąć już ten durny temat, bo konflikt wyższości "wieśniaków" nad "miastowymi" i "miastowych" nad "wieśniakami" nigdy się nie skończy, a bez sensu "bić pianę" tam gdzie jej nie potrzeba. Sprawa "ad acta" i tyle. :jupi: :jupi: Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
piotrp Opublikowano 10 Lutego 2012 Udostępnij Opublikowano 10 Lutego 2012 Warszawa.... Hmmm... znam takich, którym po wyjeździe woda sodowa uderzyła do głów. W czasie wizyt u rodziny mówią z dumą "my ze stolicy", a tam u siebie siedzą w ciasnych klitkach w blokowiskach i pilnują po nocach swoich auti na parkingach "bo niszczą i kradną". Jeździłem biznesowo do stolycy bardzo często i mam jak najgorsze zdanie o tym mieście. Smród, bród, bałagan, korki, korki, korki, korki... Wiele dzielnic, to po prostu wielkie wsie, nic więcej. Straszne kontrasty - od przepychu do nędzy. I jakiś brak klimatu, brak duszy. Zamość, Poznań, Gdańsk, Toruń, czy moje Chełmno... w tych miastach czuje się klimat, tradycję. One mają swój zapach i smak. A ludzie? Jak wszędzie - jedni mądrzy, drudzy głupi, jedni źli inni dobrzy. Jak wszędzie. ....bo przecież kto teraz na wsi kury trzyma to się nie opłaca......... Ja. Pochodzę z niedużego miasta i uciekłem na wieś. Dobrze trafiłem. Wieś bogata, bo to nie tylko ziemia I i II klasy, ale i duuuuuży zakład produkcyjny i dużo małych firm familijnych. Obok centrum gminne ze sklepami, biblioteką, pizzerią, 3 zakłady fryzjerskie i salon masażu. Serio, na wsi! Oczywiście szkoła i kościół też są, a jakże. Wszelakie dobra cywilizacji, a do tego przestrzeń, zieleń i spokój. Latem byłem zaskoczony. Moje rodzinne miasto się starzeje, milknie, pochmurnieje, a tu nie było prawie weekendu bez imprezy na stadionie - a to mecz, a to występy, a to zabawa dla dzieci.... No i sąsiedzi. Inni niż w mieście. Tu ludzie trzymają się razem, pomagają sobie - ZA DARMO! Jak chciałem sąsiadowi płacić za bronowanie i ziarno dla kur, to prawie się na mnie obraził. Tu obowiązuje zasada - dziś ja tobie, a kiedyś ty mnie. I ciągłe imprezy, ogniska, biesiady. Jutro na przykład u nas jest spore spotkanie sąsiadów. Żonka już pichci. I zupełny brak zawiści, ludzie raczej cieszą się czyim powodzeniem. W mieście było inaczej. I duża tolerancja dla odmienności, dla dziwności. Zastanawiałem się, dlaczego tak jest. I chyba znalazłem odpowiedzi. Po pierwsze - jednak byt określa świadomość - a tu ludzie średnio zamożni - ni bida, ni przepych, a wyrównany, średni poziom. Poza tym tutejsza społeczność to w dużej mierze potomkowie przesiedleńców powojennych. Zaczynali od zera i musieli sobie pomagać, współpracować, by przetrwać. I tak zostało. Zresztą poczytajcie: http://piotrp.fr.pl/2012/01/30/pamietniki-wiejskie/ Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
PROTON Opublikowano 10 Lutego 2012 Autor Udostępnij Opublikowano 10 Lutego 2012 Ja. Pochodzę z niedużego miasta i uciekłem na wieś. Dobrze trafiłem. (ciach) W warszawie taż tak kiedyś było, jak szedłem do szkoły na Zajączka to pracę miałem zapewnioną w 3 dużych zakładach: Kasprzaka, Meratronik i Róży Luksemburg. Po ukończeniu szkoły nie mogłem znaleźć pracy w zawodzie, zakłady w większości już nie istniały. Ale nie było tak źle. Do pierwszej pracy jeździłem maluchem, parkowałem na Krakowskim Przedmieściu 20m od wejścia do roboty. Z Żoliborza jechałem jakieś 10 minut. Żadnych korków, żadnych problemów z parkowaniem. Sąsiada z bloku praktycznie każdego się znało, za pomoc czy przysługę nikt nie brał pieniędzy, za to często się imprezowało z nimi, wódkę się piło z komendantem i dzielnicowym. A w młodości chodziło się na Wolę by wygrzebywać z ziemi pociski do FLAKa. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
piotrp Opublikowano 10 Lutego 2012 Udostępnij Opublikowano 10 Lutego 2012 Stałem się wieśniakiem, mieszkam w szczerym polu, właśnie kończę budować sobie własną wędzarnię (każdy wieśniak ma swoją), muszę codziennie "dołożyć do pieca", bo już nie ma centralnego, a drogę trzeba szuflą odgarnąć żeby z domu wyjechać. I wiecie co... fajnie mi z tym, mam nowych normalnych sąsiadów, którzy są szczerzy i serdeczni, mam swoje lotnisko 200m od domuJa też mam wedzarnię! I warzywnik. I robię własne likiery, mniam. Z darów ziemi - wiśniowy zrobiłem. Z jaj własnych ( ) robię ajerkoniak. A pas startowy mam za domem, taki nieduży, 30m długi, ale za to przestrzeni do latania pod dostatkiem. Dobrze być wsiokiem. A zauważyłeś jak mało się na wsi marnuje? W mieście marnowało się sporo jedzenia, teraz resztki jedzą kury. Chwasty połyka kompostownik. Popiół na drogę przeciwpoślizgowo. gazety i inne papiery do pieca... Woda do podlewania ze studni. Masz studnię? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
waldi1973 Opublikowano 10 Lutego 2012 Udostępnij Opublikowano 10 Lutego 2012 Ja. Pochodzę z niedużego miasta i uciekłem na wieś. Dobrze trafiłem. (ciach) W warszawie taż tak kiedyś było, jak szedłem do szkoły na Zajączka to pracę miałem zapewnioną w 3 dużych zakładach: Kasprzaka, Meratronik i Róży Luksemburg. Po ukończeniu szkoły nie mogłem znaleźć pracy w zawodzie, zakłady w większości już nie istniały. Ale nie było tak źle. Do pierwszej pracy jeździłem maluchem, parkowałem na Krakowskim Przedmieściu 20m od wejścia do roboty. Z Żoliborza jechałem jakieś 10 minut. Żadnych korków, żadnych problemów z parkowaniem. Sąsiada z bloku praktycznie każdego się znało, za pomoc czy przysługę nikt nie brał pieniędzy, za to często się imprezowało z nimi, wódkę się piło z komendantem i dzielnicowym. A w młodości chodziło się na Wolę by wygrzebywać z ziemi pociski do FLAKa. Wszędzie tak kiedyś było. Ale zmieniło się, gdy przyznawano "punkty za pochodzenie" i nastąpiła masowa "ucieczka" za wykształceniem, lepszym życiem.. W bloku, a ściśle w mojej klatce i na tym samym piętrze mieszka (do dziś) rodzina z okolic Kielc, która wstydziła się swojej matki.. Przed sąsiadami zwracali się "proszę Pani", ale jak kiedyś wyjmowałem listy i sąsiadka nie wiedziała, że jestem na dole, to zwróciła się do tej starowinki "mamo".. To żenujące i przykre.. Nie zamierzam tępić ludzi ze wsi. już to kiedyś pisałem. Dla mnie "wiocha" - to właśnie takie zachowanie jak przedstawiłem. "Wiocha" - to parkowanie samochodem na dwóch miejscach na raz. "Wiocha i kobiolstwo" - to wyrzucanie z jadącego samochodu śmieci przez okno, i wreszcie "wiocha" - to sposób na życie naszych rodaków, którzy widzą tylko siebie i nikt inny się nie liczy, a powiedzenie "własny sukces tak nie cieszy, jak porażka sąsiada" - jest hasłem przewodnim i sposobem na dowartościowanie się.. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
marcel_Kaszëbë Opublikowano 10 Lutego 2012 Udostępnij Opublikowano 10 Lutego 2012 A zauważyłeś jak mało się na wsi marnuje? W mieście marnowało się sporo jedzenia, teraz resztki jedzą kury. Chwasty połyka kompostownik. Popiół na drogę przeciwpoślizgowo. gazety i inne papiery do pieca... Woda do podlewania ze studni. Masz studnię?Pewnie że mam studnię, właśnie do podlewania warzywniaka :-). Dokładnie tak jak piszesz, w mieście mnóstwo jedzenia się marnowało. Na wsi resztki z obiadu zjedzą kury sąsiada, albo jego burek, obierkami dokarmiam sarny (przychodzą pod sam dom). I reszta dokładnie tak jak piszesz :-) Właśnie nagrałem podczas robienia sobie kawy, to jest klimacik :rotfl: :rotfl: :rotfl:, sarenki pod taras przychodzą na obiad http-~~-//www.youtube.com/watch?v=FAa_qhKMoIU Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
piotrp Opublikowano 10 Lutego 2012 Udostępnij Opublikowano 10 Lutego 2012 obierkami dokarmiam sarnyJeśli można Ci coś podpowiedzieć - obierki wrzucaj do pieca CO. Stary babciny sposób na czyszczenie pieca i komina. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
armand Opublikowano 10 Lutego 2012 Udostępnij Opublikowano 10 Lutego 2012 Te sarenki fajne a dziki jakie fajne jak pojada po uprawie. :wink: Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
PROTON Opublikowano 23 Lutego 2012 Autor Udostępnij Opublikowano 23 Lutego 2012 Zobaczcie jak słoik skasował zabytkowego mercedesa: http://www.tvnwarszawa.pl/ulice,news,prymasa-tysiaclecia-wypadek-przejezdny-jeden-pas,36299.html Szkoda mesia, właściciel dostanie pewnie jakieś grosze z ubezpieczenia. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
armand Opublikowano 23 Lutego 2012 Udostępnij Opublikowano 23 Lutego 2012 Oj, nie jak był na "zabytkowych blachach" - wycena wartości nie jest z taryfikatora :wink: Obyś sie nigdy nie przekonał ile kosztuje "trafienie" w zabytkowy samochód. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi