Zibi Opublikowano 7 Kwietnia 2008 Opublikowano 7 Kwietnia 2008 Witam, Mam pytanie do Kolegów lubiących teorię. Buduję (jestem na półmetku) dwumotorowiec i mam dylemat jakie klapy zastosować. Pomijam już kwestie techniczne, wytrzymałościowe itp, itd. Z punktu widzenia aerodynamiki modelu, które klapy będą skuteczniejsze czy może które lepiej zastosować: zwykłe czy krokodylowe ? Model nie będzie najlżejszy a potrzebuję uzyskać jakąś przyzwoitą prędkość lądowania. Z tego co doczytałem klapy krokodylowe mają większy opór, więc efekt hamujący powinien być większy jak przy zwykłych, ale może są jakieś „ale” o których powinienem wiedzieć ? Nie mam pojęcia jak będzie się zmieniała siła nośna i własności lotne modelu. Czy wogóle jest sens rozważać zastosowanie tych klap ?
Irek M Opublikowano 7 Kwietnia 2008 Opublikowano 7 Kwietnia 2008 Zbyszek - klapy są tylko jednym z elementów - mechanizacji płata wpływające w Twoim przypadku na skrócenie drogi lądowania przy małej prędkości i dużej sile nośnej. Mam całą tabelkę jaki jest wpływ poszczególnych elementów( klapy, hamulce, skrzela) osobno i w połączeniu ale wkleję ją póżnym popołudniem gdy wrócę, na pewno przyda ci się. EDIT: jednak teraz.
Zibi Opublikowano 7 Kwietnia 2008 Autor Opublikowano 7 Kwietnia 2008 Wielkie dzięki Irek. Tego potrzebowałem. Widzę, że jeśli chodzi o siłę nośną i prędkość minimalną zapowiada się obiecująco i ciut lepiej jak przy zwykłych klapach. To strugam dalej. Jak coś sensownego wyjdzie nie omieszkam się pochwalić - fotki powstają na bieżąco.
Zibi Opublikowano 25 Czerwca 2008 Autor Opublikowano 25 Czerwca 2008 Klapy zrobione. Jak działają w locie jeszcze nie wiem. Prace nad kadłubem jeszcze trwają. Być może powstanie osobny wątek o całym modelu, ale to dopiero jak skończę kadłub. Tutaj też jest pewna nie wiadoma, bo jest szansa na kadłub laminatowy. Wykonanie samych klap było dość kłopotliwe, bo do ostatniej chwili nie wiedziałem czy nie będę robił zwykłych. W ogóle cały płat zrobiłbym dzisiaj inaczej i pewnie szybciej, ale pierwsze koty za płoty. Dodam tylko że płat ten był dla mnie jedną wielką nowością i eksperymentem. Miał to być mój pierwszy płat dwusilnikowy, pierwszy z klapami, pierwszy z taka ilością laminowania no i pierwszy kryty szeroka taśmą pakową. Generalnie wszystko było pierwsze. Model ten miał powstać przed Cataliną i być trenerem, ale tego celu akurat zrealizować się nie udało. Pokrótce opiszę budowę klap, jako że tylko nich dotyczy wątek, a pozostałe elementy płata pominę. Budowę klap i tym samym płata rozpocząłem od centralnego żebra. Jest ono dość złożone, bo jako swoisty kręgosłup płata, zawiera mocowanie płata do kadłuba, mocowanie serwa klap oraz ich środkowy zawias. Płat, wstępnie zmontowany, zawierał już półżebra, które mają wzmacniać z boku gniazdo klap i być jednocześnie mocowaniem ich osi obrotu. Same klapy zostały wykonane z twardej, balsowej, trójkątnej listwy spływu o wymiarach 45mm x 6mm. Po wyażurowaniu (raczej dla efektu optycznego niż zmniejszenia masy) zostały następnie doklejone cjanoakrylem do węglowej rurki o średnicy 4mm. Dla pewności połączenia w listwie na górnej krawędzi wykonałem rowek, wpuszczając rurkę w obrys listwy, tak aby grubość klap znacząco nie przekraczała grubości listwy i jednocześnie zwiększało to powierzchnię klejenia. Jak wszystkie powierzchnie ruchome w tym modelu, zostały też pokryte żółtą folią Oracower. Same klapy znajdują się w miejscu gdzie następuje znaczące pocienienie profilu czyli na na krawędzi spływu w centropłacie. Dlatego aby można było w ogóle myśleć o zrobieniu miejsca na klapy, należało te okolice płata wcześniej wzmocnić od góry laminatem. Ponieważ robiłem to pierwszy raz i chciałem zaoszczędzić na masie nie kryjąc całego płata, robiłem to etapami. Ponieważ w miarę postępu prac decydowałem się coraz większą powierzchnie kryć laminatem, oszczędności wynikające z częściowego laminowania płata okazały się raczej iluzoryczne. Po wylaminowaniu góry płata, szlifierką i małą ściernicą wyciąłem miejsce na klapy, mozolnie wyszlifowując styropian szlifierką Po jakiś 40 minutach delikatnego szlifowania otrzymałem gniazda pod klapy. W tak powstałej przestrzeni, nierówności wyrównałem żywicą zagęszczoną Aerosilem i od razu wylaminowałem cięższą tkaniną 160g. Do docisku laminatu użyłem samych klap z przekładką kartonową jako dystansem i folią rozdzielającą. Mimo mocnego pocienienia krawędzi spływu, powstała solidna i sztywna struktura, choć na pewno nie najlżejsza. Jak widać nie wyszło to super gładko, ale że miejsce to zasłonią klapy to nie przejmowałem się zbytnio estetyką i darowałem sobie szpachlowanie i mozolne wyrównywanie. Dalej nastąpiło wbudowanie klap i ich zamontowanie na stałe przez zaklejenie środkowego zawiasu, zakrycie laminatem kanału osi i zaklejenie zawiasów w półżebrach, trójkątnymi kawałkami sklejki z doklejonymi dystansami. Są one potrzebne, bo jak widać na zdjęciu otwór zawiaska jest szeroki i wspomniane dystansy zapobiegną luzom poprzecznym klap. Po oklejeniu klapy prezentują się całkiem znośnie. Nie jest to oczywiście szczyt estetyki, ale ponieważ wszystko było robione pierwszy raz i cała konstrukcja jest w zasadzie jedna wielką improwizacją, więc sobie wybaczyłem urodę wykonania :-) Wnioski końcowe. Klapy zacząłem robić jak płat był już generalnie w fazie budowy, nie wiedząc, jakie one będą. To dużo za późno na podjęcie takiej decyzji. Wycięcia na klapy winny być przygotowane na etapie wycinania styropianowych formatek. Druga sprawa to technologia budowa płata. Dzisiaj, mogę powiedzieć, że płat ten to po części eksperyment z szeroką taśmą pakową, klapami krokodylowymi i montażem dwóch silników co wymusiło schowanie instalacji elektrycznej do wnętrza styropianowego płata. Za dużo eksperymentowania jak na jeden raz. W dodatku wszystko pod presją czasu. Najgorsze było też to, że w przypadku niepowodzenia nie było planu awaryjnego. Konstrukcji jako całości na dobrą sprawę nie miałem przemyślanej do końca i dopiero w trakcie prac planowałem kolejne kroki. Wymuszało to budowanie etapami, co było bardzo uciążliwe i powolne a czas naglił. Wiedziałem, że chcę go w jakiejś części laminować (co było prostsze jak krycie balsą czy fornirem, a do papieru nie mam przekonania), ale w jakim stopniu, to jeszcze nie wiedziałem. Jak wspomniałem, głównym założeniem było aby do pokrycia wykorzystać szeroką bo 150 milimetrową, taśmę pakową. Taki był główny cel tego eksperymentu. Niestety, taśma ta się nie sprawdziła i wyszło na to, że całość trzeba pokryć folią Oracower, aby nie zmarnować tego co zostało zrobione. Wyszło ciężko, skomplikowanie i co najgorsze drogo. Jak bym to zrobił dzisiaj ? Płaty laminowałbym cała, 25 gramową tkaniną na całej powierzchni a później ewentualnie dodając wzmocnienie w centralnej części. Przy oszczędnym użyciu żywicy i wycieraniu jej zacieków uzyskuje się piękną fakturę płótna jak w płatach z lat dwudziestych i trzydziestych a masę mniejszą jak przy kryciu papierem i klejami, przy znacznie większej wytrzymałości. Później tak powstały płat trzeba trysnąć lakierem. Wyjdzie może niespecjalnie tanio (laminatu z papierem, cenowo nie ma co oczywiście, porównywać) ale szybko i bez ryzyka zwichrowania płata. Jest duże prawdopodobieństwo, że wyjdzie nawet lżej jak przy pokryciu papierem, jeżeli oszczędnie malować. Taśma pakowa przy laminacie raczej się nie sprawdzi a i tak pewnie lżej wyjdzie lakierowanie farbą nitro. Częściowe laminowanie plus oklejanie folią raczej w ogóle nie ma sensu. Albo laminat, albo folia. Lokalne wzmocnienia laminatem, jak najbardziej tak. Stwierdzeniami tymi Ameryki pewnie nie odkrywam, ale na własne skórze przećwiczyć to musiałem. Mam nadzieję, że relacja ta przyda się innym Kolegom i unikną błędów, które ja popełniłem.
Rekomendowane odpowiedzi
Zarchiwizowany
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.