pablomaks2 Opublikowano 4 Stycznia 2009 Udostępnij Opublikowano 4 Stycznia 2009 Już tak dla porządku. Linux też nie jest systemem czasu rzeczywistego, i na nim trudniej jest wykonać sterowanie niż na Windows, oczywiście daje się, ale dopiero na RT Linux, ale tam jest "mały myk" są dwa jądra systemu, że tak powiem - taki dwujajeczny pingwin. "bebechy bebechami", że tak powiem, a i tak o tym czy się rano da coś robić czy nie decyduje AD na Windows i "ukochana" replikacja, i nic tu nie pomoże to, że RDBMS jest na tym czy na tamtym. I śmiało (wyginam ciało - też) mogę twierdzić, że system był oparty o Windows - po co komu działające bazy i logika biznesowa (lubię to określenie-wytrych) kiedy nie można się do nich dostać, no chyba, że jest się odpowiedzialnym za bazy danych i wtedy standardowa odpowiedź administratora nr 1. Serwery Windows całkiem dobrze się sprawują jako serwery plików, a na Linux łatwo emuluje srodowisko dla starych gier z czasów Spectrum czy wręcz przekompilowuje je. Ostatnio wgrałem sobie Lemingi do tunera SAT opartego o Linux - pełny wypas, lepsze od telewizji. Dla porządku.. zgadza się że linux nie jest systemem czasu rzeczywistego.. ale ja nie twierdzę że zwykłą dystrybucją da się sterować okrętem podwodnym. Stwierdziłem.. że to co ponoć ma sterować rakietami i okrętami to nie jest standardowy windows Co do drugiego akapitu.. Armand z cały szacunkiem dla Ciebie.. ale tutaj odsłaniasz swoją niewiedzę na temat systemów IT. Po to jest baza danych i logika biznesowa zaszyta w niej.. aby programy interfejsów użytkownika mogły z niej korzystać.. I korzystają poprzez wystawione API, nie ma znaczenia że bazy danych znajduje się na innej maszynie. Odwołanie jest przez sieć którą te maszyny są połączone. Co do odwoływania się do replikacji.. hmm ona jest mechanizmem bazodanowym.. i nie da jej się uniknąć. Zależy od ilości danych i czasu jak obciążony jest serwer.. Ale to właśnie systemu unixowe radzą sobie świetnie z podziałem mocy procesorów. W Red Hat Enterprise.. jesteś w stanie przydzielić do części procesów tylko połowę procesorów.. To powoduje że system jako taki nadal odpowiada i działa.. a że RDBMS (relacyjny system zarządzania bazą danych, choć wole krótszą nazwę.. DB.. bo bazy są nie tylko relacyjne ) jest zajęty replikacją na 100% to inna sprawa..Ale zwyczajowo replikację robi się sprzętowo więc nie obciąża to systemów baz danych. Sytuacja o której piszesz to taka biedniejsza wersja. Uff.. co do kolejnego akapitu.. Jak wole jako serwer plików i ściągawkę Linuxa.. działa, nie zawiesza się.. i chodzi bardzo dobrze na jakimś wiekowym celeronie. Osobiście nie zdecydowałbym się na postawienie na tej maszynie do tego zadania Win XP.. No Armand.. co do gier na linuxie.. jasne.. stare lemingi ja rozumiem.. ale wybiorę 10 gier z ostatnich 3 lat.. i śmiało twierdzę że 7 nich nie uruchomisz na linuxe.. Ja nie chcę i nie przekonuję nikogo do jakiś tez czy wyższości jednego nad drugim.. Podaję fakty z życia wzięte.. mogę coś wnieść do rozmowy to wnoszę Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
armand Opublikowano 4 Stycznia 2009 Udostępnij Opublikowano 4 Stycznia 2009 oj masz, optykę z którą zawsze przychodziło mi walczyć w pracy - ale teraz zajmuję sie juz czymś innym na szczęscie. Tak krótko i treściwie - Gówno obchodzi zarząd korporacji, że baza biznesowa działa, serwery prezentacyjne też, baza jest integralna itd., jak nikt do niej się nie może dostać, bo nie ma możliwości autentykacji na swojej stacji, np. AD poszło się jeb.... a system sieciowy jest systemem w domenie Windows z AD. Czas replikacji w dużej korporacji AD to można czasami liczyć w dniach. Wydawało mi się, że ogarniasz pojęcie Active Directory w systemach domenowych Windows, a okazało się inaczej. Mylisz replikację AD (oczywiście jest to baza danych dość kluczowa dla systemu sieciowego Windows) i baz danych biznesowych. Dlatego napisałem może "zbyt krótko" i jak do kogoś kto zna różne systemy sieciowe i administrację systemami z Windows AD, że oparci są o Windows - system to całość, a nie tylko farma serwerów unixowych z baza danych i logiką biznesową, to też klienci na stacjach którzy muszą sie dostać ("zautentykować" do domeny) do nich najpierw, aby móc cokolwiek zrobić po za poranną kawą. To pozwolisz, że pozostanę w swojej "odsłoniętej niewiedzy na temat systemów IT". Że tak powiem też bym nie postawił na WinXP nawet Pro serwera plików, bardziej wybrał bym Windows Serwer 2000, dostawił na Linuxie sciągaczkę (jak to określasz) i bespośrednio podmontował NFS'em dysk aby wygodnie kopiowało się pliki juz "zassane" na WS2K. Zapewne ich nie uruchomię na Linuxie choc zatrzymałem się w grach na pierwszym Dum'ie. Może wyrosłem, a może coś innego - nie wiem, zostałem przy starych grach i szachach czy kartach. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
pablomaks2 Opublikowano 4 Stycznia 2009 Udostępnij Opublikowano 4 Stycznia 2009 oj masz, optykę z którą zawsze przychodziło mi walczyć w pracy - ale teraz zajmuję sie juz czymś innym na szczęscie. Tak krótko i treściwie - Gówno obchodzi zarząd korporacji, że baza biznesowa działa, serwery prezentacyjne też, baza jest integralna itd., jak nikt do niej się nie może dostać, bo nie ma możliwości autentykacji na swojej stacji, np. AD poszło się jeb.... a system sieciowy jest systemem w domenie Windows z AD. Czas replikacji w dużej korporacji AD to można czasami liczyć w dniach. Wydawało mi się, że ogarniasz pojęcie Active Directory w systemach domenowych Windows, a okazało się inaczej. Mylisz replikację AD (oczywiście jest to baza danych dość kluczowa dla systemu sieciowego Windows) i baz danych biznesowych. Dlatego napisałem może "zbyt krótko" i jak do kogoś kto zna różne systemy sieciowe i administrację systemami z Windows AD, że oparci są o Windows - system to całość, a nie tylko farma serwerów unixowych z baza danych i logiką biznesową, to też klienci na stacjach którzy muszą sie dostać ("zautentykować" do domeny) do nich najpierw, aby móc cokolwiek zrobić po za poranną kawą. To pozwolisz, że pozostanę w swojej "odsłoniętej niewiedzy na temat systemów IT". Że tak powiem też bym nie postawił na WinXP nawet Pro serwera plików, bardziej wybrał bym Windows Serwer 2000, dostawił na Linuxie sciągaczkę (jak to określasz) i bespośrednio podmontował NFS'em dysk aby wygodnie kopiowało się pliki juz "zassane" na WS2K. Zapewne ich nie uruchomię na Linuxie choc zatrzymałem się w grach na pierwszym Dum'ie. Może wyrosłem, a może coś innego - nie wiem, zostałem przy starych grach i szachach czy kartach. Armand.. no to nie zrozumiałem Cię, sądziłem że chodzi ci o replikację bazy danych a nie akurat o replikacje AD. Ale to że akurat dostępu nie będzie przez AD nie ma żadnego związku z tematem.. Niezawodności windows. A może i ma.. system autentykacji i autoryzacji oparte o unixy działają niezawodnie Cofam stwierdzenie "brak wiedzy IT". Czyżbyś był administratorem sieci swojego czasu? Edit.. Replikacja może być stosowana do każdej bazy danych.. zarówno AD jak i innej.. No i tutaj fakt.. jak będzie Ad zarżnięte to nikt i nic się do sieci nie dostanie.. Pozdrawiam Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Tomisław Piotr Opublikowano 5 Stycznia 2009 Udostępnij Opublikowano 5 Stycznia 2009 My tu o jajkach rozmawiamy, a Oni o takich rzeczach, szok! Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
armand Opublikowano 5 Stycznia 2009 Udostępnij Opublikowano 5 Stycznia 2009 Tomisław Piotr - my tu o tych jajach, co nie dają zasnąć i nikt mi nie powie, że IT to spokojna praca. Ma i to duży włąsnie to co sam napisałeś - niezawodnośc systemu. Po prostu muszisz przykładać kryterium efektu, a nie celu do oceny, dlatego pisałem o optyce jaką posiadasz, po prostu patrzysz na to przez inny pryzmat. Obojętna jest platforma systemowa dla Ciebie - prawda, dobierasz ja wg. jakiś kryteriów potrzeb, albo jesteś skazany na taką a nie inna. I tak naprawdę miarą jakości Twojej pracy jest działający system, ale jako całość a nie tylko pojedyńcza aplikacja. Doskonale wiesz, że jak się uprze administrator systemu to wina zawsze będzie po stronie zespołu wdrożeniowego (najczęściej z zewnątrz) - zarząd z założenia musi ufać swojemu administratorowi, a sam nie jest w stanie ocenić kto ma rację, a nie będzie ponosił kosztów konsultacji. Oczywiście bez jakiś ekstremalnych wydarzeń ten mechanizm działa zawsze. To że działają systemy autentykacyjne na Unixach to prawda (co najwyżej trzeba jakiegoś demona "restartnąć" z rana czasami, a to można zrobić jeszcze nie wychodząc z łóżka), ale zalety AD widziane są dopiero w dużych sieciach (wieloodziałowe struktury firmy) są niezaprzeczalne, łatwość wykonywania zadań administracyjnych jest potęgą, grupy uniwersalne - bajka jak masz, userów "wędrowniczków" po miedzy oddziałami, czy projekty zespołów z różnych domen w obrębie lasu, itd. To jest nie osiągalne tak łatwo na Unix. LDAP w wydaniu Unix a AD Windows to różnica klas mimo, ze jedno i drugie to, to samo. Możliwości ograniczeń podległych administratorów, rozdzielanie zadań i uprawnień admiistracyjnych, itd. - bez tego nie wyobrażam sobie już bezpieczeństwa dużej sieci. I to co pisałem wcześniej atak wewnętrzny to jest problem, a nie jakiś tam problem zapory na styku z Internetem. Trudno sie tłumaczy zarzadzającym, że miarą jakości mojej pracy jest to, że nic nie ma do zrobienia i płaci się za moja lojalność a nie umiejętności. Ochrona adminstratorów to pojecie którego naprawdę nie zanają zarzadzający i posiadanie prze nich dyplomu MBA (chyba nie pokręciłem z koszykówką) nic tu nie zmienia. Ale pojechaliśmy od newsa o łodzi podwodnej do zarzadzania ryzykiem systemów komputerowych w korporacjach. Proponuję zmianę tematu na jakś bardziej, lotniczo-informatyczny, to robi sie mało strawne dla ludzi nie pracujących w IT. O np. jaki jest system opercyjny w promach kosmicznych - i lotniczy i informatyczny. a nie jakieś łodzie podwodne z "małym-miekkim" - one nie latają. Dopisane: Tak to "czytnołem" - i nie wynika z tego tekstu założenie, że sytem operacyjny jest poprawnie zainstalowany, na dobrym sprzęcie (uwielbiam "krycie" Windows problemów ze sprzętem, Unixy przynajmniej od razu "mówią" do wymiany sprzęt), administrowany, a user nie bardzo jak ma go jak popsuć z klawiatury. To takie zkrzywienie administratorów. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
utopia Opublikowano 5 Stycznia 2009 Udostępnij Opublikowano 5 Stycznia 2009 armand, niepokręciłeś.......... i co ciekawe wskazałeś ciekawostkę - za co on bierze pieniądze skoro NIC nie robi .... ale jak się juz coś stanie to nikt już nie neguje......... życie Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Raffik Opublikowano 5 Stycznia 2009 Udostępnij Opublikowano 5 Stycznia 2009 Trudno sie tłumaczy zarzadzającym, że miarą jakości mojej pracy jest to, że nic nie ma do zrobienia i płaci się za moja lojalność a nie umiejętności. Ochrona adminstratorów to pojecie którego naprawdę nie zanają zarzadzający i posiadanie prze nich dyplomu MBA (chyba nie pokręciłem z koszykówką) nic tu nie zmienia. mialem JEDNEGO prezesa ktory to rozumial... sam stwierdzil, skoro admin nie ma co robic to znaczy ze wszystko dziala... no ale to bylo jakies 10 lat temu Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
baxter12 Opublikowano 5 Stycznia 2009 Udostępnij Opublikowano 5 Stycznia 2009 Słuchajcie koledzy Armand i Pablo. Przeczytalem Wasze posty wnikliwie, cale od deski do deski. Nawet costam zrozumialem... czy bedzie nagroda? baxter P.S. Hociaz to forum modelarskie, czasem milo jest poczytac cos "z innej beczki" Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
pablomaks2 Opublikowano 5 Stycznia 2009 Udostępnij Opublikowano 5 Stycznia 2009 Armand.. to prawda co piszesz.. Admin to szara eminencja.. i z nim lepiej nigdy ale pszenigy nie zadzierać.. Wystarczy że "zapomni" odblokować jakieś port.. i można się męczyć do woli.. a czas leci .. Mi zapadł w pamięć jeden szef Administratorów u operatora gsm na Litwie.. Człowiek około 60 lat.. długa biała broda i takie włosy.. Dobry, miły, znajdował rozwiązania problemów wręcz magicznie.. Został nazwany przez wdrożeniowców Gandalfem i był otaczany nabożną czcią A co do problemów z niedocenianiem pracy Admina.. Panowie znacie starą sztuczkę.. trzeba coś popsuć niewielkiego od czasu do czasu.. Rozlegnie się krzyk pani Krysi że jej drukarka nie działa.. a Admin przyjdzie mruknie, puknie i w glorii chwały "naprawi" Pozdrawiam Administratorów.. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
armand Opublikowano 5 Stycznia 2009 Udostępnij Opublikowano 5 Stycznia 2009 Utopia - symulacja awarii to jest nagmina praktyka aby dostać budżet na wymianę sprzetu. Umiejętnie robiona, przynosi dobre efekty, ale tak naprawdę nie o to chodzi - prawda?? Już nie mówię o jakis skrajnych przypadkach dowartościowywania swojej osoby - co juz w życiu tez widziałem. Raffik - z przykrością stwierdzam, że tak jest, ale jest też druga strona medalu. Pracownicy działu IT to często "święte krowy" i poziom puszenia się w firmach - nie IT, mnie zawsze irytował. Tak naprawdę, generują tylko koszt, jak zostaną porównani do ludzi temperujących ołówki XX wieku - to obraza majestatu, a tak naprawdę to nie oni wypracowują zysk, tylko dają narzędzia pracownikowi do wypracowania zysku. Zobacz jak często myślą o sobie jak o ludziach nie zastąpionych - tak bywa często w istocie, ale jest to błąd zarzadu. Tak naprawdę raz w życiu dostałem właściwie napisany kontrakt dla administratora do podpisania, w pozostałych wielu przypadkach, nawet po "kraszu" z winy zaniedbań na drodze procesu cywilnego mogli mi tylko przysłowiowo naskoczyć. A my dalej o zarządzaniu ryzykiem - bleeeee, fujjjj, łechhh Baxter - z przykrością nie - bo jest zły stosunek słów do skrótów w tekscie, za dużo tekstu jest poprostu - a tym się powinna cechować rozmowa "prawdziwych" ludzi IT, wtedy jest magicznie, nie wszyscy wiedzą o czym jest rozmowa, ale jest fajnie. I pamiętaj nie wolno prosić o rozwinięcie skrótów, najczęsciej anglojęzycznych, wypowiedzianych po polsku, lub łamanym angielskim - to jest "passe". (naprawdę bez żadnych osobistych wycieczek napisane jest, i nie doszukiwać się któregoś tam dna) Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Raffik Opublikowano 5 Stycznia 2009 Udostępnij Opublikowano 5 Stycznia 2009 zgadza sie... choc po czesci to zalezy w duzej mierze od czlowieka... ja do tej 2 strony medalu doloze jeszcze "znudzenie praca" (patrz: czesc z nas chcialoby zmienic prace, rodzaj pracy) bo "nic sie nie psuje" a do tego dochadza rozne inne sprawy (bym powiedzial - gupoty we łbie) wynikajace z "nudow" w pracy... co robic zeby nie zwariowac w takiej "nudnej" pracy... a z drugiej strony trzeba robic zeby sie nie narobic a zarobic... zwykłe ludzkie podejscie... i badz tu czlowieku mONdry... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rob Mc Fly Opublikowano 5 Stycznia 2009 Udostępnij Opublikowano 5 Stycznia 2009 bo "nic sie nie psuje" Chaplin w filmie "Brzdąc" dał synkowi procę, żeby mieć co robić :devil: . Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
armand Opublikowano 5 Stycznia 2009 Udostępnij Opublikowano 5 Stycznia 2009 Ja zmieniłem branżę, że tak powiem, między innymi dlatego. Trzeba się ratowac wdrożeniami - to daje kopa adrenaliny. :wink: Choć korporacje są nie rychliwe w tej kwestji. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Raffik Opublikowano 5 Stycznia 2009 Udostępnij Opublikowano 5 Stycznia 2009 bo "nic sie nie psuje" Chaplin w filmie "Brzdąc" dał synkowi procę, żeby mieć co robić :devil: . Armand i Utopia juz pisali o tym, ze czasami trzeba cos popsuc zeby moc sie wykazac... Ja na szczescie mialem zawsze co robic i to po calej polsce wiec nie musialem generowac "akcji psucia"... a jak chcialem wyjechac zawsze mozna bylo sie dogadac z kims gdzies tam zeby wyslal "prosbe" zeby przyjechac wracajac do atomowych windowsow... i tak wole moja Amige* * - ponoc pracowaly swego czasu w NASA Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
pablomaks2 Opublikowano 5 Stycznia 2009 Udostępnij Opublikowano 5 Stycznia 2009 Ja zmieniłem branżę, że tak powiem, między innymi dlatego.Trzeba się ratowac wdrożeniami - to daje kopa adrenaliny. :wink: Choć korporacje są nie rychliwie w tej kwestii. Taa.. wdrożenia to jest faktycznie adrenalina.. Ale z rodziną ciężko.. zwłaszcza w młodym wieku.. Z moich znajomych wdrożeniowców.. którzy jeździli na minimum 6 miesięcy... i w większości na inne kontynenty.. Żaden z nich nie utrzymał dotychczasowego związku.. Ja sam mało się nie rozwiodłem Za dużo uciech.. no i ta dieta w wysokości jakieś 1000 $ miesięcznie.. hmm było za co poszaleć .. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Tomisław Piotr Opublikowano 5 Stycznia 2009 Udostępnij Opublikowano 5 Stycznia 2009 armand, napisał: Tomisław Piotr - my tu o tych jajach, co nie dają zasnąć i nikt mi nie powie, że IT to spokojna praca Odgryzłeś się za wytkniętego orta? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
armand Opublikowano 5 Stycznia 2009 Udostępnij Opublikowano 5 Stycznia 2009 Jak pojechałeś do Skandynawi to tak słabiutko to 1000 USD. Wdrożenia sa nie dla wszystkich, ale napewno administracja jest dla żonatych. I już tak bez żartów, to jest kryterium brane mocno pod uwagę przy aplikacjach na stanowisko administratora. Tomisław Piotr - nie, poczekam jeszcze, "przycaję się jak tygrys cy smok", nie pamietam co było przyczajone a co ukryte :wink: Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
pablomaks2 Opublikowano 5 Stycznia 2009 Udostępnij Opublikowano 5 Stycznia 2009 Jak pojechałeś do Skandynawi to tak słabiutko to 1000 USD.Wdrożenia sa nie dla wszystkich, ale napewno administracja jest dla żonatych. I już tak bez żartów, to jest kryterium brane mocno pod uwagę przy aplikacjach na stanowisko administratora. Tomisław Piotr - nie, poczekam jeszcze, "przycaję się jak tygrys cy smok", nie pamietam co było przyczajone a co ukryte :wink: Ale 1000 USD w Nikaragui albo Panamie.. czy też u naszych wschodnich sąsiadów.. to już bardzo bardzo dużo Pamiętaj że to "tylko dieta" wypłacana poza pensja i nie odprowadzasz za to podatku... Ja bylem na wdrożeniach jak dolar stał koło 3,5 do 3,8 jakoś tak... Pozdrawiam.. " Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Tomisław Piotr Opublikowano 5 Stycznia 2009 Udostępnij Opublikowano 5 Stycznia 2009 Wiem, :x Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
armand Opublikowano 5 Stycznia 2009 Udostępnij Opublikowano 5 Stycznia 2009 oj, z tmni sąsiadami ze wschodu bym uważał za 1000 USD w Moskwie nie za wiele powalczysz, prędzej w Kijowie. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Zarchiwizowany
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.