marcin133 Opublikowano 27 Marca 2007 Udostępnij Opublikowano 27 Marca 2007 Założyłem ten temat ponieważ czytając wiele tematów tu na forum okazuje się że wybór pierwszego modelu nie jest tak prostą sprawą jak mogło by się wydawać. Zdania często bywają mocno podzielone co w efekcie prowadzi do jeszcze większego mętliku w głowie młodego adepta. Jak zacząć by osiągnąć swój cel możliwie najkrótszą i najtańszą metodą? Zdaje sobie oczywiście sprawę iż jednej skutecznej receptury nie ma. Wszak przyszły pilot modeli akrobacyjnych inaczej może zacząć przygodę niż przyszły pilot modeli szybowców więc wniosek z tego jeden iż najlepiej jest najpierw określić swój kierunek zainteresowań w przyszłym hobby a później dobierać modele treningowe. (takie jest moje zdanie). Ja zawsze chciałem latać modelami akrobacyjnymi z napędem spalinowym więc celowo jako pierwsze swoje modele pomijałem szybowce oraz modele bez lotek. Nie chciałem budować skomplikowanych modeli, nie chciałem też siedzieć nad naprawami a chciałem nauczyć się latać. Jako pierwszy swój model wybrałem deltę z depronu. Fakt iż w rzeczywistości delta nie jest prostym modelem w pilotażu (na pewno są prostsze) ale w połączeniu w zasadzie niezniszczalnością takiej konstrukcji dało w efekcie dość szybkie załapanie niezbędnych nawyków co naprawdę umożliwiło przesiadkę na modele bardziej przypominające typowe akrobaty bez żadnych strat! (mowa nadal o elektrykach).. cdn Co myślicie o tym temacie? Może uda nam się stworzyć pewne schematy początków, prawidłowych wyborów dla zaczynających pilotów? Czy w ogóle to możliwe? Jak Wy zaczynaliście i dlaczego właśnie tak? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
armand Opublikowano 27 Marca 2007 Udostępnij Opublikowano 27 Marca 2007 Nie zgodzę się ze zdaniem o pomijaniu szybowców To jest ważny etap nauki - tu uczysz sie latać (szanować wysokość, prędkość itd) Nawet jak chcesz latasz akrobatami to jak nie umiesz latac szybowcem - to nie umiesz latać jeszczę. Jak my uczymy kogoś latać nawet jak chce zaczynać od trenera - czemu nie. Od akrobata czy FF - to nie bardzo bo uczy złych nawyków np. latania na koszmarnym przeciągnięciu i po przesiadce na inny rodzaj samolotu cieżkie zdziwienie - korek :wink: To i tak dostaje obowiązkowe latanie szybowcem. Musi sobie poradzić jak zgaśnie silnik, a jak latać po awarii silnika właśnie uczy szybowiec. A dodam tylko, że ja wcale nie lubię latania szybowcem. Moim zdaniem szybowiec ale w wersji moto - miej biegania :wink: na początek to jest optymalny wybór. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
motyl Opublikowano 27 Marca 2007 Udostępnij Opublikowano 27 Marca 2007 Jak zacząć by osiągnąć swój cel możliwie najkrótszą i najtańszą metodą? To pytanie to ciężki orzech do zgryzienia Ale najkrótsza metoda nie jest najtańsza Nawet jak oderwiesz sie od ziemi i wylatasz akrobatem z pomoca kolegów 2h, to przyjdzi etaki moment że, zabraknie paliwa, zgaśnie silnik, zabraknie wysokości po tym jak z dużej dawki adrenaliny przeciągnąłeś model niedaleko ziemi, a akurat jesteś wtedy sam i koszty zaczynają rosnąć. W tym przypadku dobry nawyk z szybownictwa jest BEZCENNY. Sam zaczynałem latać od spalinowego trenerka, nauka szła bardzo dobrze i szybko zaczołem latać sam, ale dopiero po spróbowaniu lotów szybowcem zrozumiałem jak poprawnie latac modelem, jak szanować wysokość i co robić po przeciągnięciu modelu. Od tamtej pory loty spalinka stały się zupełnie bezstresowe Więc moje zdanie jest takie ze pierwszy model może być jakims sprawdzonym trenerkiem, ale w międzyczasi etrzeba wyposażyć się w szybowca lub motoszybowca, albo najlepiej zacząć odrazu od szybowca:D Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MarekJ Opublikowano 27 Marca 2007 Udostępnij Opublikowano 27 Marca 2007 Zgadzam się całkowicie z Armandem. Najpierw trzeba nauczyć się "czuć powietrze". Później można latać wszystkim. Oczywiście droga " na skróty" jest też możliwa, ale wymaga poznania podstaw aerodynamiki, aby wiedzieć co się dzieje z modelem i dlaczego. Niestety, nie każdy ma takie ambicje. Odrobina talentu też wybitnie w tym pomaga. Ale podstawą do opanowania latania czymkolwiek jest posiadanie zmysłu orientacji przestrzennej. Niestety, niektórzy mają go nieco przytępiony i pomimo długotrwałego treningu będą mieli poważne problemy z pilotowaniem modelu. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
marcin133 Opublikowano 27 Marca 2007 Autor Udostępnij Opublikowano 27 Marca 2007 No to mamy pierwszy dylemat Czy szybowiec jest konieczny? Jako osoba nigdy nie latająca szybowcem mam nie co odmienne zdanie (nie twierdzę iż dobre) ale... mówicie iż szybowiec uczy nawyku szybowania, uczy trzymać i szanować wysokość i że są to cechy niezbędne do prawidłowego działania w warunkach awaryjnych podczas lotu modelu z napędem. Przyznam szczerze że iż po raz pierwszy zastanawiam się czy nauka szybowania ma sens! Tylko nadal ciężko mi zrozumieć jak można porównać lot szybowcem z lotem po awarii napędu modelem akrobacyjnym? Gdzie pierwszy stworzony jest do szybowania a drugi wręcz odwrotnie! I ta świadomość właśnie wydaje mi się że jest bardzo istotna! Po awarii napędu trzyma się PRĘDKOŚĆ A NIE WYSOKOŚĆ! I tu wydaje mi się że pies pogrzebany. O ile szybowcem staramy się utrzymać wysokość to akrobatem utrzymujemy prędkość i lądujemy w miejscu dogodnym i właśnie zamiana tych dwóch przyzwyczajeń dla akrobata może być bardzo śmiercionośna. Zapewne dzieje się tak iż można przypisać wyuczenie sobie umiejętności "szybowania" akrobatem dzięki właśnie lataniu na szybowcu lecz w rzeczywistości.. tak nie jest. Każde lądowanie choćby deltą, małym elektrykiem czy wreszcie akrobatem spalinowym to nic innego jak lot bez napędu... W przypadku awarii dochodzi jedynie jedna zmienna... panika... a to kwestia szkolenia ale czy to można wyszkolić latając szybowcem....? Dodaję taki mały filmik do komentarzu http://video.google.pl/videoplay?docid=-1549936870483266937 Co jest zrobione dobrze a co źle? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MarekJ Opublikowano 27 Marca 2007 Udostępnij Opublikowano 27 Marca 2007 Jak wyżej napisałem, latanie szybowcem nie jest konieczne ale wskazane. Być może należysz do tej nielicznej grupy wybitnie uzdolnionych i Tobie nie było to potrzebne. Wierz mi jednak, że dla wiekszości jest to wręcz konieczność. Tak przynajmniej wynika z moich ponad trzydziestoletnich obserwacji młodych (i starych) adeptów modelarstwa, którzy na moich oczach uczyli się panowania nad modelem. Znam oczywiście i takich, którzy zaczynali z powodzeniem od spalinek. Niestety, po przejściu na szybowce musieli się uczyć latać niemal od początku. Wbrew pozorom, poprawny lot szybowcem wymaga sporych umiejętności, których nie nadrobi się nadmiarem mocy silnika. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
marcin133 Opublikowano 27 Marca 2007 Autor Udostępnij Opublikowano 27 Marca 2007 Prędzej czy później to skusi i mnie szybowiec. Zdaję sobie sprawę oczywiście że to zupełnie inne latanie i łatwo mi nie będzie. Dodam jeszcze że w tym temacie opinie mają charakter dyskusyjny i przedstawiamy za i przeciw pewnym rozwiązaniom czy też technikom nauczania po to by później wyciągnąć odpowiednie do tego wnioski mam nadzieje dla niektórych cenne. Więc moje "przeciw" szybowcom pomimo iż staram się to argumentować nie znaczy że jest jednoznaczne i słuszne przez co nie chciałbym być spostrzegany że mi się "udało" lub że jestem jakiś inny przecież i moja edukacja trwa nadal. Tutaj kolejny filmik pokazujący w zasadzie jak nie wiele wspólnego ma zdechły akrobat z szybowaniem Niestety w przeciwieństwie do pierwszego filmu w rzeczywistości częściej silnik zdycha w momentach zdecydowanie niekorzystnych Co wtedy? Próbować szybować na pas? Próbować utrzymać wysokość? Czy po prostu trzymać prędkość i lądować gdzie się da? Co zrobiłby początkujący pilot akrobata w takiej sytuacji trenujący wcześniej na szybowcu? Do chodzi też kolejny dylemat. Pierwszy model powinien być z lotkami czy bez? Górnopłat czy dolnopłat i dlaczego? Jaką rolę może spełnić trening na symulatorze? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Artur Opublikowano 28 Marca 2007 Udostępnij Opublikowano 28 Marca 2007 najgorsze jak ci obetnie przy starcie lub w zawisie nisko nad ziemia, reszte sytuacji to z reguly da sie wrocic na pas Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Motylasty Opublikowano 28 Marca 2007 Udostępnij Opublikowano 28 Marca 2007 To i ja się dołączę do przedmówców. Temat od czego i jak zacząć jest stary jak świat, jeszcze sprzed ery komputerów, forumów etc. Czytając wszelkie periodyki i literaturę wszędzie podawany jest generalnie jeden schemat, gdzie bezwględnie pierwszym elementem jest szybowiec, abstrahując od poźniejszej kariery czy to będzie F3A, czy 3D, czy śmigłowce uważam że palma pierwszeństwa zawsze należała i należeć bedzie do szybowców. One uczą szacunku dla powietrza. Droga każdego jest inna, niebagatelną sprawą jest jeszcze warsztat modelarski i tutaj pomimo uśmieszków wstawiłbym nic innego tylko coś wolnolatającego F1A, F2A. Czytając wątki o różnych budowanych na tym forum modelach parę razy nadziałem się na głosy że ktoś ma "niesamowity warsztat", "że sam chciałbym budowac takie modele" , nic nie bierze się Panowie z powietrza, to jest właśnie efekt tego, że twórcy Ci niewątpliwie popełnili w życiu coś wolnolatającego. Ja sam latanie swe zaczynałem w latach 70-tych właśnie od budowy Jaskółek, później były jakieś zawody F1A, F2A etc. Często widzę młodych adeptów modelarstwa, którzy cuda czynią depronami, zawisy na śmigle, etc, a tak naprawdę gdyby dać im do ręki normalny model, który lata dzięki aerodynamice, a nie nadmiarowi mocy silnika to sorry, ale oni "siedzą i kwiczą" i do prawdziwego latania daleko im. Wydaje mi się że schemat wypracowany przez lata jest jeden : - szybowiec - górnopłat z napędem ( startujący z ręki, może być bez lotek ) - w pełni sterowany górnopłat - cała reszta Na koniec chciałbym wspomnieć o jeszcze jednym aspekcie nauki latania - symulatory. Wg mnie doskonała sprawa, oczywiście latania nauczyć sie na tym nie da, ale doskonale uczą odruchów i pomagają zaznajomić się z aparaturą. Mój guru latania ( modelarz i normalny pilot zarazem ) po 30 godzinach pracy na symulatorze uruchomił wystartował, wykonał zawis, po czym zaczął normalnie latać modelem śmigłowca klasy 60, wcześniej nie ćwicząc na symulatorze rozbił doszczętnie dwa takie modele. Forma najbardziej optymalna, jeśli chodzi o koszta : symulator, kabel uczeń-trener, latanie samemu. Sam dzięki temu "ulotniłem" MIQ27 , że przytoczę jego słowa z tego forum : Dzięki uprzejmości Motylastego mogłem polatać pierwszym Totem. Jestem totalnie początkującym pilotem i to były moje pierwsze loty prawdziwym modelem, wcześniej miałem tylko praktykę na symulatorze. I muszę powiedzieć, że nie przeszkadzał mi jakoś brak wzniosu - ale tak jak mi wcześniej powiedział Tomek, brak wzniosu wymusza prawie ciągłą kontrolę nad modelem. Nie można odpuścić i pozwolić, żeby model sam sobie leciał jak chce, bo w krótkiej chwili może się to skończyć np. nagłym zacieśnieniem zakrętu i spiralą w glebę... ze 2 razy Tomek ratował Tota z takich nieprzewidzianych opresji (lataliśmy w 2 nadajniki "po kabelku"). Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Ja-Jacek Opublikowano 28 Marca 2007 Udostępnij Opublikowano 28 Marca 2007 O dyskusja o wyzszosci Swiat Wielkanocnych nad Swietami Bozego Narodzenia ! Nauka na szybowcach ma wiele zalet oprucz tych wymieninych wyzej a mianowicie jest zdecydowanie tansza na poczatku(w razie kraksy ni ulega uszkodzeni naped )W przypadku elektrykow silnik akumulatory regulator.Moim skromnym zdaniem to tez nie jest bez znaczenia.Jacek Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
motyl Opublikowano 28 Marca 2007 Udostępnij Opublikowano 28 Marca 2007 marcin133, w skróci epowiem ci co daje nauka na szybowcu Prosty schemat musisz utrzymać i szanować wysokość, ale i drugi warunek nie przeciągnąć modelu Czyli musisz dbać o 2 parametry wysokość + prędkość. Co to daje dla spalinek ?? A no to że jestes w stanie poprawnie ocenić czy masz na tyle umiejętności co by modelem zawrócić n apas a nie lądowac gdzie popadnie. NIe wiesz nawet jak bardzo trudno jest wytłumaczyc i wbić w głowe "młodym" jak poprawnie szybowac modelem silnikowym. Każdy z tych których uczyłem latać w sumie 4, po odcięciu regulatora próbowali utrzymać model poziomo, jak podpowiadałem rozpędź model to robili to dość drastycznie w dół i model rozpędzał się jak pylon zbliżając się niebezpiecznie do ziemi. Pol w niedziele dostał kilka lekcji jak dobrze lądować bez silnika wykonał to 2 czy 3 razy przy mnie i w poniedziałek sam po raz pierwszy poleciał i cało wylądował. Poprzednie próby kończyły się naprawami:) CO do filmu n aktórym jest niby awaryjne lądowanie YAKa, widac że pilotowi zabrakło doświadczenia, bo model "tańcował na boki" jak by chciał się w korka złożyć, a wystarczyło troszke rozpędzić było by łatwiej:D Tak jak MarekJ pisał trzeba znać podstawy aerodynamiki i mechaniki lotu, a pozatym trzeba wlatać się w model i szczególnie poznac prędkość przepadania modelu Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Tomek_W Opublikowano 28 Marca 2007 Udostępnij Opublikowano 28 Marca 2007 O ile szybowcem staramy się utrzymać wysokość to akrobatem utrzymujemy prędkość i lądujemy w miejscu dogodnym i właśnie zamiana tych dwóch przyzwyczajeń dla akrobata może być bardzo śmiercionośna. I tu się właśnie niestety mylisz, marcin 133 !!! Latanie szybowcem polega właśnie na utrzymywaniu prędkości a nie wysokości. Owszem wysokość możemy lepiej lub gorzej wykorzystać , ale właśnie OPERUJĄC PRĘDKOŚCIĄ w zakresie jaki oferuje nam dany szybowiec . Mam tu na myśli oczywiście lot ślizgowy a nie latanie na żaglu czy w termice bo to zupełnie inna bajka. Dziś często można spotkać "modelarza" który nauczył się latać "na skróty" ale gdy go zapytasz jak to jest że model leci, to reakcja jest mniej więcej taka :shock: :x :evil: A powinna być moim zdaniem taka :oops: :oops: :oops: Wszędzie tacy ludzie się zdarzają; u nas mówi się o nich " latacze". Latanie szybowcami jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Myślę, że większości jest znany nie tak dawny wypadek szefa Wojsk Lotniczych ,świerzo upieczonego generała Jacka B. Był jednym z pierwszych naszych pilotów F 16, ale nie latał szybowcami ani małymi, sportowymi samolotami. Az do dnia ,kiedy na takim samolocie zginął....... Przkro mi to pisać, bo urodził się i wychował w domu który widać z okien mojego domu, a na dodatek był moim kuzynem. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
armand Opublikowano 28 Marca 2007 Udostępnij Opublikowano 28 Marca 2007 Trening na symulatorze uczy nawyków lotu na siebie no i nie machania drągami Cała reszta ze względu na emocje, inna perspektywę nie bardzo oddaje rzeczywistość. I właśnie ta nauka nawyków jest cenna. Można czasem wykorzystywać do uczenia się wiązanki figur ale i tak nie ma jak "podpowiadacz" w realu:wink: Zależy na ile czujesz latanie, samostatecznośc modelu bez lotek jest cenna w trakcie nauki. My stosujemy różne skrzydła (z mechaniką płata lub bez) do tego samego moto-szybowca taki 2 m idealny do nauki. Ale nie jesteśmy fanami latania na kablu. Na misia też nie bardzo. Po prostu zabieramy nadajnik jak widać że za chwilę będzie model ubity :wink: Stojąć z boku mówimy co ma "kursant" robić. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Motylasty Opublikowano 28 Marca 2007 Udostępnij Opublikowano 28 Marca 2007 Na misia też nie bardzo. Po prostu zabieramy nadajnik jak widać że za chwilę będzie model ubity Stojąć z boku mówimy co ma "kursant" robić. Armand są dwie strony medalu, jedna to taka że czasami nie zdążysz przechwycić tego nadajnika i wtedy gleba, taka nauka jednak samodyscyplinuje kursanta. W przypadku kabla "instruktor" ma większy komfort, z drugiej zaś strony ten sposób czasami prowadzi do bardziej luzackiego latania kursanta, czy też braku jego skupienia, wszak zawsze "guru" jest podpięty i poratuje. Ja sam po różnych przejściach typu sam się nauczę, lataniu na misia w tej chwili preferuję kabel. Jak mawiają "na wszelki wypadek ksiądz ma .... kucharkę" Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
marcin133 Opublikowano 28 Marca 2007 Autor Udostępnij Opublikowano 28 Marca 2007 marcin133, w skróci epowiem ci co daje nauka na szybowcu Prosty schemat musisz utrzymać i szanować wysokość, ale i drugi warunek nie przeciągnąć modelu Czyli musisz dbać o 2 parametry wysokość + prędkość. Co to daje dla spalinek ?? A no to że jestes w stanie poprawnie ocenić czy masz na tyle umiejętności co by modelem zawrócić n apas a nie lądowac gdzie popadnie.... CO do filmu n aktórym jest niby awaryjne lądowanie YAKa, widac że pilotowi zabrakło doświadczenia, bo model "tańcował na boki" jak by chciał się w korka złożyć, a wystarczyło troszke rozpędzić było by łatwiej Bardzo dobrze powiedziane motyl. Dopisać do tego należałoby jeszcze iż należy mieć pojęcie co model potrafi. Znajomość własnego modelu jest tu tak bardzo istotna jak umiejętność szybowania. Co da Yaka (rozp. ok 130cm, gruby profil, krótkie - szerokie skrzydła, waga ok 2,6kg) - rzeczywiście modelem bujało ale z mojej oceny to też zasługa wiatru którego tego dnia nie należało lekceważyć. Silnik zgasł jak widać podczas wolnego przelotu na małej wysokości lecąc pod wiatr. W rzeczywistości w takim przypadku nie ma się zbyt wiele wyboru. Lądowanie nie było dobre bo za twarde i przede wszystkim nie na pasie (to można było wykonać lepiej). Jednak już o nawrocie o 180 stopni - można jedynie pomarzyć. Pisząc lądować w "miejscu dogodnym" miałem na myśli sytuacje już naprawdę pod bramkowe. Co do dalszej Twojej wypowiedzi to myślę że to już predyspozycje poszczególnych pilotów nie wszyscy myślę reagują tak źle. Ja początkowo latałem modelami bez podwozia i każde lądowanie poprzedzone było szybowaniem i nawet ze znacznych wysokości więc lot bez silnika był w zasadzie elementem każdego lotu treningowego. Tomek_W niestety nikt się nie myli Ja miałem oczywiście na myśli priorytet lotu szybowcowego którym nie rzadko jest długotrwałość lotu który poprzedzony jest utrzymaniem wysokości. Oczywiście ruch modelu do przodu jest nie zbędny ale tego tłumaczyć chyba nie trzeba Jednym słowem można już typować pierwszy model szkoleniowy którym może być - motoszybowiec czy szybowiec. Nie wątpliwie stara dobra szkoła jest na pewno skuteczna a to na pewno każdy wie Założeniem tej szkoły jest też istota na pewno taka aby młody adept wykonał tyleż samo lądowań co startów A co gdyby zasugerować jako pierwszy model - model tani, niezniszczalny, nie zbyt prosty w pilotażu? Co z tego mogłoby wyniknąć? Latanie modelem tanim a do tego trudnym do uszkodzenia nie w nosi w początek tak wielkiego stresu. Trudny model w pilotażu w rezultacie więcej wymaga od uczącego się. Połączenie tych cech myślę zdecydowanie przyspiesza proces uczenia, treningu nawyków itp. do tego jeszcze odpowiedni symulator. Chodź wszyscy dobitnie tu twierdzą iż takie modele nie uczą szybować co z kolei prowadzi do nie umiejętności latania to jednak być może należałoby taki pomysł skreślić? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Ładziak Opublikowano 28 Marca 2007 Udostępnij Opublikowano 28 Marca 2007 Ja się podpisuję pod wypowiedziami Tomka "Motylastego" oboma rencoma. Zaryzykowałbym jedną modyfikację: kiedyś faktycznie pierwszym modelem był szybowiec, ale chyba w obecnych czasam można zaproponować motoszybowiec elektryczny? Jakiś kreto- i nowicjuszoodporny typu Easy Star czy Easy Glider? Właściwości lotne zbliżone do szybowca, prędkość niewielka, odporność wręcz przeciwnie, a fabryczny napęd szczotkowy uczy szanować i ciąg, i wysokość. Odpada kłopotliwy strat z holu. Stosowanie szybowca jako pierwszego modelu podytkowane było chyba w dużej mierze względami finansowymi (no i technicznymi też, ale to wynikało z pierwszego). Teraz silnik dostajemy w cenie modelu. Różnica w cenie pakietu szybowiec/motoszybowiec niewielka, a pakiet może posłuży do kolejnego modelu? Jedynie pare złotych trzeba wywalić na regulator, ale można poszukać z drugiej ręki, a potem popchnąć/oddać dalej. Co o tym myślicie? PS. Oczywiście wcześniejszy romans z A1, F1H itp. jak najbardziej wskazany! Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
armand Opublikowano 28 Marca 2007 Udostępnij Opublikowano 28 Marca 2007 Armand są dwie strony medalu, jedna to taka że czasami nie zdążysz przechwycić tego nadajnika i wtedy gleba, taka nauka jednak samodyscyplinuje kursanta.W przypadku kabla "instruktor" ma większy komfort, z drugiej zaś strony ten sposób czasami prowadzi do bardziej luzackiego latania kursanta, czy też braku jego skupienia, wszak zawsze "guru" jest podpięty i poratuje. (..) I własnie ten aspekt który podniosłeś przy "kablu" zdecydował o jego ograniczaniu. Emocje - uczący się latać musi nauczyć się panować nad nimi. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
rogi23 Opublikowano 5 Kwietnia 2007 Udostępnij Opublikowano 5 Kwietnia 2007 Sam zaczynałem od motoszybowca. Może nie jestem bardzo doświadczonym pilotem, ale mogę przyznać, że pierwsze kroki były dla mnie całkiem przyjemne i póki co pierwszy model nadal jest żywy, choć nosi kilka zadrapań. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jano Opublikowano 16 Marca 2008 Udostępnij Opublikowano 16 Marca 2008 Szkoda że ten wątek umarł bo jestem w sytuacji kogoś kto ma zamiar nauczyć się latać.Większość opisanych dróg do tej umiejętności trąci średniowieczem.Większość zakłada że chcąc się nauczyć gry w szachy musisz najpierw je samodzielnie je wystrugać a jeszcze lepiej samemu posadzić drzewo z którego to będzie wystrugane.Ciekawe co by odpowiedzieli instruktorowi prawa jazdy gdyby kazał im jechać w samochodziku na pedały. pozdrawiam Jano z XXI w. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MarekJ Opublikowano 17 Marca 2008 Udostępnij Opublikowano 17 Marca 2008 Wątek zawsze można odświeżyć, co sam właśnie uczyniłeś. Nie wiem jakie średniowieczne metody masz na myśli. Jeśli myślisz o konieczności poznania tajników budowy modeli, to rzeczywiście nie jest niezbędne. Trzeba mieć jednak świadomość, że modelarstwo jako Hobby, to nie tylko latanie. Dla większości to również budowa modeli. Oczywiście można kupować ARFy, dawać je komuś do wyposażenia, ustawienia, oblatania, a później dopiero Ty przejmujesz model i latasz. Tylko, że wtedy o tym modelu tak naprawdę nic nie wiesz. Nie znasz jego słabych stron. Nie wiesz ile ten model może wytrzymać i jakie są jego granice możliwości. Wybadanie tego w locie często kończy się rozbiciem modelu. Oczywiście takie podejście do modelarstwa, a właściwie tylko pilotowania modeli jest też możliwe i wcale nie zamierzam tego potępiać. Trzeba jednak mieć świadomość, że przy takim podejściu do modelarstwa nikt nie zwolni Cię z konieczności znajomości podstaw aerodynamiki i wynikających z tych praw podstaw regulacji każdego obiektu latającego. Bez tej wiedzy, każdy pilotujący model to potencjalne zagrożenie dla siebie i otoczenia. Z mojego ( i chyba nie tylko) doświadczenia wynika, że przy budowie pierwszych, nawet bardzo prostych modeli, połączonej ze studiowaniem literatury modelarskiej, bądź pracą pod okiem doświadczonego instruktora i późniejszymi lotami oraz samodzielnymi regulacjami modelu, nabywa się najłatwiej niezbędną wiedzę teoretyczną i praktyczną z zakresu aerodynamiki i wytrzymałości konstrukcji, która jest niezbędna do bezpiecznego pilotowania każdego modelu. Twoje porównanie do nauki jazdy samochodem wcale nie jest pozbawione sensu. Wstępna nauka prowadzenia pojazdu kołowego odbyta na gokartach (tak to chyba się pisze) z pewnością była by dla kursanta mniej stresowa i bardziej efektywna. W końcu, większość kierowców Formuły I tak zaczynała... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Zarchiwizowany
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.