meteor Opublikowano 17 Sierpnia 2009 Udostępnij Opublikowano 17 Sierpnia 2009 dlaczego w "normalnych" szybowcach nie walczy się o każdy gram i dodaje się balast wodny Żeby przyspieszyć szybowca. Zwiększa się prędkość przelotowa więc łatwiej przelatywać między kominami. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość Kamyczek_RC Opublikowano 18 Sierpnia 2009 Udostępnij Opublikowano 18 Sierpnia 2009 Pytanie do Kamyczka i znawców - dlaczego w "normalnych" szybowcach nie walczy się o każdy gram i dodaje się balast wodny :?: :?: :?: :idea: Zapomniałeś dodać że ten balast "wodny" można wylać i to się robi w trakcie lotu. Więc to co zrobił kolega w modelu nie można tak klasyfikować bo tego balastu nie można wyjąc nawet na ziemi. Trzeba te 500gr traktować jako nieodzowną część tego modelu. Gdyby kolega zrobił komorę balastowa pod Ś.Ć i wkładal tam nawet 2kg ołowiu miało by to sensbo zwiększało prędkość modelu i pozwalało latać przy silniejszym wietrze. Tak jak to się robi w modelach F3F , F3B . W mój szybowieć F3B/F mogę włożyć balast podzielony na 9 wałków po 150 gr tak że jego masa może być większa o 150, 300 , 450,600,750,900,1050,1200,lub 1350 gr i zmienia to własności lotne w taki sposób że tym samym modelem można latać przy 2m/s i przy 30 m/s i to jest balast. Dlatego sądziłem że lepszym rozwiązaniem było przeniesienie serwa z ogona do kabiny. bo komorę balastową można tam zawsze zrobić pod Ś.Ć. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
robintom Opublikowano 18 Sierpnia 2009 Udostępnij Opublikowano 18 Sierpnia 2009 Po co męczyć temat serw w ogonie i balast w nosie przez 1000 odpowiedzi i polemik. Dawno, dawno temu jak serwa były mało nowoczesne czyli słabe i ciężkie oraz miały swoje wymiary pozostawał tylko montaż w nosie oraz montaż mało precyzyjnego jak i zawodnego napędu przez miękki bowden czy sztywny napęd. Do tego w usterzeniu T trzeba było stosować dźwignię lub wyginać miękki napęd. Im większy model tym większe działają siły na stery a co powoduje większą możliwość uszkodzenia połączeń. Są też model które muszą mieć długi popychacz bo ich konstrukcja na nic innego nie pozwala, ale ten ASG aż się prosi by mu coś w ogonek wsadzić bo to ułatwia montaż i daje pewność połączeń. I jeśli dajemy tu za przykład "gdzieś to wyczytałem" że nasi zawodnicy w f3j/f3b/f3f chociaż mają takie same modele jak koledzy z innych krajów na zawodach a jednak zostają w tyle bo nie biorą doświadczeń od zawodników zagranicznych to porównując do ASG czy innych modeli jeszcze ani razu ja w UK nie widziałem nowoczesnego modelu w skali który mając usterzenie T ma napęd za pomocą plastykowego miękkiego popychacza czy patyka o długości czasami ponad 1metr. Montaż lekkiego małego silnego serwa w stateczniku pionowym z wykorzystaniem jak najkrótszego popychacza jest trendem u modelarzy zachodnich. Czasami widzę też modele dużych szybowców a w statecznikach poziomych w usterzeniu X czy T w każdą połowkę wmontowane jest serwo bezpośrednio a w nosie ołow wielkości pięści. A nawet taka Mucha Piotra Piechowskiego z balastem w nosie 2.5kg a jak lata. Modele w skali to nie f3j czy latawiec że mają zawisnąć w miejscu. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Marcin Opublikowano 18 Sierpnia 2009 Autor Udostępnij Opublikowano 18 Sierpnia 2009 Bum Model ma mordkę do naprawy. Ale po kolei. Najpierw z 400m wysokości wyciągnąłem jakieś 17min lotu bez vario. W drugim locie, w czasie holu, startu, model zaczepił końcówką skrzydła o trawę (dość wysoką) no i zaczął latać lewo-prawo. Nie wyczepilem się od razu, mając nadzieję, że holownik wyszarpie model w górę. W końcu, widząc beznadziejność sytuacji, wyczepiłem się. W tym akurat momencie model poszedł jakies 2m w górę, po czym zanurkował dziobem w ziemię. Kadłub z owalnego na chwilę zrobił się okrągły jak walnął w ziemię i tyle. Holownik poleciał Straty - kilka pęknięć laminatowego kadłuba, do naprawy w godzinę - starczy 'złapać' na CA, a potem od środka podlaminować dwoma czy trzema paskami tkaniny. Wręga balastu i pakietów odkleiła się od laminatowego kadłuba. Wystarczy wkleić na nowo. wygięty pręt stalowy 2mm mocujący kabinkę. Odkleiła się balsa w ogonie trzymająca zawiasy steru kierunku. W sumie 3h pracy i powinno być gotowe do lotu. Cieszę się, że klej puścił, przynajmniej zmniejszył straty. Skrzydła całe. Model w piątek pewnie znów poleci. Czas zbierać na vario Pitlaba Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość Kamyczek_RC Opublikowano 18 Sierpnia 2009 Udostępnij Opublikowano 18 Sierpnia 2009 A jak ten kawał ołowiu nie zrobił szkód?. Widziałem już kadłub z wybitą dziurką po akumulatorze. Może warto by zrobić gipsowy odlew dziobu i wylac ołowiany cięzarek przylegający do ścianek kadłuba po czym zrobić w nim miejsce na zaczep i napęd ? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
specyfick Opublikowano 18 Sierpnia 2009 Udostępnij Opublikowano 18 Sierpnia 2009 Można też napchać plasteliny do dziobu tak jak miał by być to ołów, potem wsadzić do gipsu i odlać piękny kawałek ołowiu na balaścik. Powycinać co trzeba i bezpieczeństwo murowane. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Marcin Opublikowano 19 Sierpnia 2009 Autor Udostępnij Opublikowano 19 Sierpnia 2009 Kadłub nie został uszkodzony przez ołów. Szczęśliwie sam balast został połączony z wręgą i po prostu odczepił się, na szczęście nie wywalając dziury w kadłubie. Co do wklejenia tego bezpośrednio w dziób - to jest dobry pomysł, tylko muszę dobrze pomyslec jak z mechanizmem wyczepu. Chyba po prostu w gipsowym odlewie dziobu wbije jakas rurke w srodek, zeby ja 'oblac' olowiem i wtedy nie bedzie klopotu z wyczepem. Na razie ide kleic kadlub Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
specyfick Opublikowano 19 Sierpnia 2009 Udostępnij Opublikowano 19 Sierpnia 2009 Na szczęście ołów nie zdążył się rozpędzić. W sumie to nie był jakiś mocny upadek, przy większej kraksie mogło by być gorzej. Ja bym wlepił tam plastelinę, następnie tak wykonany model ołowiu zaopatrzył w odpowiednie otwory na wyczep lub co tam masz i to ładnie zalać gipsem. Z tak otrzymanej formy gipsowej wykonujemy odlew z ołowiu. Warunek dobrze wyschnięty gips, aby nam ołów po buzi nie popryskał albo coś nie pękło. Poza tym nie paćkasz kadłuba wewnątrz gipsem. Jeszcze tylko tłuczesz gips i możesz się cieszyć pięknym balastem pod wymiar dziobu. Taki balast trzyma się prawie sam, zależy od kształtu kadłuba. Przy upadku na dziób jest małe ryzyko że wyleci i pozamiata w kadłubie. EDIT: PS. Można by odlany kawałek ołowiu przewiercić na ten wyczep i przeciąć na pół pionowo tak jak masz łączenie połówek kadłuba, lepiej by się może montowało, nie wiem jak tam masz zrobione. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Marcin Opublikowano 19 Sierpnia 2009 Autor Udostępnij Opublikowano 19 Sierpnia 2009 Ołowiany dziobek zrobię, ale trochę innym sposobem. W miękki gips wbijam dziób szybowca, po chwili wyciągam. Otrzymuję formę, do której wleję ołów. Przed wlaniem, w formę włożę jakąś rurkę o średnicy trochę większej niż mechanizm wyczepu, dzięki czemu wlany ołów 'obleje' wyczep. Otrzymany balast wklejam w dziób, od tyłu zabezpieczę jeszcze wręgą ze sklejki i tyle. W ASW 19 się sprawdziło Tak wygląda wyczep od środka: Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Janusz Olszówka Opublikowano 25 Sierpnia 2009 Udostępnij Opublikowano 25 Sierpnia 2009 Witaj Marcinie, stara dobra szkoła pilotów szybowcowych mówi że każde dotknięcie trawy końcówką skrzydła powinno skutkować wyczepieniem szybowca nie czekając na przykre skutki.Jako uczeń pilot kiedyś zapomniałem o tej zasadzie ,i skończyło się to tygodniowym zawieszeniem w lotach i pracami porządkowymi w hangarze.Teraz kiedy latam makietą pirata przy starcie palec zawsze jest na wyłączniku zaczepu i staram sie aby moi koledzy postępowali podobnie.Myślę że przy nastepnych lotach skorzystasz z tej zasady,szkoda czasu na remonty. Janusz Olszówka Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Marcin Opublikowano 25 Sierpnia 2009 Autor Udostępnij Opublikowano 25 Sierpnia 2009 Witaj Marcinie,stara dobra szkoła pilotów szybowcowych mówi że każde dotknięcie trawy końcówką skrzydła powinno skutkować wyczepieniem szybowca nie czekając na przykre skutki. Dzisiejsze loty już były z wyczepem gotowym na najmniejszy błąd i już było lepiej. Jedno wyczepienie, drugi raz już poszło. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Zarchiwizowany
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.