Skocz do zawartości

10 minut sam na sam z Betą


madrian
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Dzisiejsza sobota na działce była pracowita. Ale około 17:00 można było odetchnąć.

Wyszedłem na balkon, popatrzyłem w dal... Cisza. Ani jeden listek nie drgał na wietrze. Żaden zefirek nie pieścił twarzy. Szeroka zasłonka Cirrostratusów zakryła niebo. Poniżej duże, lecz pojedyncze cumulusy wisiały bez ruchu. Jakiś Boeing pracowicie orał niebo ponad Cirrusami, w dalekiej drodze na wschód.

Ideał...

 

Popatrzyłem na ten sielski obrazek, na czekającą robotę i powiedziałem ... no wszyscy wiemy co można w takiej chwili powiedzieć. :P

 

Złapałem walizki ze sprzętem, profilaktycznie zabrane z domu, szarpnąłem bialutką Betę oplątaną siecią kabli ze sprzętu wywiadowczego, napchałem samochód tymi gratami, dorzuciłem pieska, co by pilnował kretowisk i po raz drugi wygłaszając w/w kwestię pojechałem na pole.

 

5 minut później dzielna Vectra pokonała wiejski asfalt (wiejski w sensie, że przez wieś idzie, jakość całkiem miejska była. W tym roku na wiosnę kładli :) ) i wjechała na drogę przez pola. 2 minuty później pokonała wertepy i zaparkowała na stałym miejscu, gdzie na polu są już 4 wgłębienia od opon.

 

Piesek poszedł gonić krety, tudzież inne koszmarki, a ja spokojnie zacząłem montować sprzęt.

Początkowo złożyłem model, sprawdziłem i chciałem już go puszczać, ale pomyślałem - czemu nie?

 

Odłożyłem Betę, wyciągnąłem walizkę z namalowanym okiem. Następne kilka minut i stacja odbiorcza zabłysła siedmioma calami chińskiej "Manty".

 

Włączyłem model, kamerę i szykuję się do startu pod wiatr... Ale tu zawód. Cisza. Idealna cisza w powietrzu. Zero wiatru. Dosłownie spokój grabarza.

Nie pozostało nic innego, jak puszczać model tam, gdzie najwięcej miejsca i najmiększa trawa. Wyrzut, gaz na full. Nie podparta wiatrem Beta mocno opadła, ale 30cm nad ziemią zadarła nosek i poszła w niebo. Jeszcze chwila prowadzenia wzrokiem i przeskok na ekranik.

 

Lecimy. Szeroki zakręt na wznoszeniu. Obraz idealny. Antenka I-V to był świetny patent. Szerokie koło, jedno, drugie. Wysokość nie taka duża, może ze 150m. Wystarczy.

Gaz na zero. Zapada cisza. W szybowaniu widać, że nieco źle wyważyłem model tym razem. Pakiety za bardzo na przód i Beta ma tendencję do pochylania nosa. Ale niedużo. Bez problemu da się skorygować sterem. Nadal cisza w powietrzu. Mimo wysokości. Żaden wiatr nie spycha modelu. Leci jak po sznurku, tam gdzie chcę. Szybuję ponad polami, zalanymi czerwieniejącym światłem słońca. Cienie pomału się wydłużają. Słyszę, jak mija mnie model, szumiąc lekko skrzydłami, tnącymi powietrze.

 

Opadanie jest dość spore. Ciepłe, nieruchome powietrze nie podtrzymuje najlepiej Bety. Za to prowadzi się idealnie. W kamerze czubki drzew zaczynają się zrównywać z horyzontem.

 

Silnik w ruch i kolejne wznoszenie. Tym razem próba wejścia na większą wysokość.

Za punkt nawigacyjny wybieram słońce. Obraz nieco ciemnieje, ale widać linię horyzontu.

Lecę w górę. Nadal żadnego wiatru rzucającego modelem. Co pewien czas, zakręt o 180* ze spojrzeniem na okolicę. I dalej w górę. Drobne zakłócenia. To znak, że model jest niemal nad bazą. Słyszę go. Rzut oka w górę. Nic nie widać. Dopiero po chwili błysk na niebie. Malutki krzyżyk przechodzi wysoko nad głową. Wizualnie byłby kłopot już z prowadzeniem. Znów patrzę na ekran. Kolejny zakręt pod słońce. Model idzie w górę cudownie.

 

Wystarczy. Na oko - z 300m. Bywało wyżej, ale co tam. Silnik staje. Znów idealna cisza. Lekko opuszczam nos i... :shock:

Nie poznaję okolicy!

 

Zaraz droga - jest. Ale co tu robi las? I gdzie jest wieś? Panika pomału zakrada się w serce. Spokojnie. Model nadal słucha nadajnika. Nie jest źle. Zakręt w poziomie. Szukam znajomych punktów. Ale nie widzę.

Dopiero po chwili widzę na ekranie dym z komina. Ale nie po tej stronie. Zaraz zaraz... Już wiem! Przeleciałem za baczną drogę. Jestem około kilometra od bazy. Teraz poznaję las przy innej drodze niż myślałem. Lecę wzdłuż niej. Już się znalazłem. Malutki, wysoki budynek w lesie - szkoła. Zagroda obok - gospodarstwa, za które nie przelatywałem. Są jakieś 500m od bazy. A ja jestem daleko za nimi. Wysokość duża. Widać pole na którym powinien być samochód. Ale z tej odległości drzewa to tylko punkty.

Trochę mnie poniosło. Zamiast wracać prosto nad bazę. Odbijam lekko w bok. Beta połyka przestrzeń. Ziemia rośnie. Nadal cisza w powietrzu.

 

Czuję jak komary siadają na łydkach. Jakoś je odganiam drugą nogą. Beta dolatuje do wsi. Widzę już swoją działkę. Charakterystyczny czerwony dach domu. Takiego koloru nie ma w całej wsi. Od bazy do domu jest ok. 700m. Mierzyłem kiedyś Google Earth.

 

Diabeł mnie podkusił. Włączam silnik na 1/3 gazu. Zatrzymuję opadanie i lecę na tym samym poziomie. Nad działką zataczam krąg w stronę bazy. Po chwili znów wracam nad działkę. Nie odważyłem się zejść niżej niż ok 80m. Po drodze jest mały lasek. Bałem się zakłóceń. Zakręcam w stronę bazy. Nabieram trochę wysokości. :ass: ściska żal, że to się nie nagrywa. :(

Byłby piękny film.

 

Pozostaje cieszyć się chwilą. Wracam nad bazę. Odrywam oczy od ekranu i widzę jak zbliża się Beta, świecąca białą, diodą na przedzie. Oprócz tego zielona i czerwona na burtach i niebieska pod ogonem. Ale jest za jasno na takie wizualizacje.

 

Czas na trochę zabawy.

 

Znów spojrzenie na ekran. Ostry zwrot (jak na taki motoszybowiec), z uniesieniem dzioba i zmianą kierunku w najwyższym punkcie. Prawie jak myśliwiec. :)

 

Teraz niskie przeloty koło bazy. Pies położył się w trawie i wodzi wzorkiem za nadlatującym modelem. Dzisiaj był to jego czwarty spacer, a nie chodzi na krótsze niż 3-4km. Ma już trochę dość. Kiedy jest w pełni sił, w takich wypadkach usiłuje gonić model. :D

 

Tym razem psinka tylko patrzy się, jak przed nosem, 2m nad ziemią mija go "wielki ptak".

Widok na ekranie prześliczny. Niskie kupki siana nie zwiezionego z łąk, przy niskim przelocie wyglądają niczym górskie pasmo. Szerokie pole, otoczone drzewami daje jednocześnie dużo miejsca na latanie i punkty odniesienia w postaci zielonych "ścian".

 

Jedyne co zmusza do uwagi, to bliskość linii WN. W kamerce, na małym ekranie nie widać pod słońce przewodów. To trochę ogranicza pole manewru, do "bezpiecznej" części pola. Ale nadal mam sporo miejsca.

 

Rzut oka na nadajnik. 8 minut pracy silnika. Pakiet ma jeszcze sporo mocy, ale profilaktycznie ograniczam się do 10 minut. Nie chcę by moja platforma latała aż do "odcięcia". Taki drobny środek bezpieczeństwa.

 

Pożegnalne wznoszenie. Bez szaleństw. Ot łagodne kółeczko pod niewielkim kątem. Gdy licznik wybija "dychę", zatrzymuję silnik. Nie jestem wysoko. Na oko nie ma nawet "setki". Ale blisko. Odlatuję szerokim kołem. Przechodzę z zachodu na północ od bazy i zawracam w jej stronę. Baza czyli moja Vectra to ciemna kropka na czerwonozłotym polu. Celuję kilka metrów w bok, tam gdzie stoję ja, pilot.

 

Ślepię w monitor i podchodzę na podglądzie. Trochę za szybko. Model mija bazę pół metra nad ziemią. Odrywam oczy od ekranu i patrzę na model. Błąd. Lotka lekko drgnęła. Z głuchym "łup", Beta uderza nosem w ziemię. Kabinka odpada.

Podchodzę do modelu. Cały, dzięki bogu.

 

Odpinam pakiet od kamery i od modelu. Ten drugi cieplusi. Dla zasady sprawdzam jeszcze temperaturę silnika i regulatora. Metodą NWP... Na wskazujący palec.

Nawet gorące, ale bez przesady. Nie więcej niż 60*C.

Zbieram model. Zwijam stację. Pakuję psa do wozu.

 

Rozglądam się po raz ostatni. Słońce wisi już nisko nad drzewami. Za godzinkę będzie się chować.

Powietrze jak było nieruchome, tak niemo milczy.

Żadnego wiaterku. Głęboki wdech. Zapach pól przenika płuca.

 

Ostatnie spojrzenie w szerokie niebo. Cirrusy zaczynają się przerzedzać i znika mgiełka zasłaniająca błękit. Głębokie postanowienie - trzeba kupić ze dwa zapasowe pakiety do Bety... :roll:

Chwila marzeń o kolejnych wysokich lotach. Solenne przyrzeczenie przed samym sobą - chłopie, załóż wreszcie drugą kamerę z nagrywaniem! 8)

 

I powrót na działkę.

 

Myślicie, że jutro też będzie idealna cisza? :rotfl:

 

Zdjęć niestety nie będzie. Nie wziąłem aparatu... :devil:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No proszę, ile poezji może być w lataniu.

 

A ja zamiast poezji miałem wczoraj prozę, hamulec w regulatorze Pulso nie dawał się załaczyć, Sky Lady nie chciała zakręcać a quadrocopter okulał na dwie nózki (z czterech).

 

Tylko komary były chyba te same :)

 

Pozdrawiam,

 

Tomek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Udostępnij

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.