Dziki Opublikowano 4 Maja 2015 Autor Udostępnij Opublikowano 4 Maja 2015 Generalnie Marku to stawiasz jak najbardziej rasowe pytanie. Jeżeli mam szczerze odpowiedzieć, patrząc sobie samemu w oczy to najpierw muszę przyznać że mam sporo obaw. O całej teorii związanej z tym przedsięwzięciem mogę powiedzieć że : mam jakieś bardzo mgliste pojęcie i jak mawiał mój wykładowca z mechaniki : nooooo, ładnie, bardzo ładnie---trzy minus Z drugiej strony, pracę zawodową rozpocząłem w 1985 roku. To już dosyć spory kawał czasu (niestety) a ostatnie siedem lat to bezpośredni kontakt z firmą o wdzięcznej nazwie Westland Helicopters Limited z Yeovil. Oczywiście sama produkcja śmigłowców ma bardzo mało wspólnego z szybowcami pełną gębą, a moja działka z mechaniki jeszcze mniej. Nie mniej miałem przez ostanie lata okazję wielokrotnie zobaczyć tak i produkcję jak i gotowy wyrób ktory zwykło nazywać się szybowcem. Ja osobiście uważam że z tego wszystkiego co lata, szybowce są najdoskonalszymi maszynami jakie zostały zbudowane do tego celu. Moi koledzy w pracy raczej nie przyznają mi racji. Ale nich im tam będzie, oni urodzili się z helikopterem to ten typ juz tak ma. Pozyskałem jednak jednego z konstruktorów który ma że tak powiem na to papiery, żeby przyłożył do tego rękę. Nie mniej on sam przyznaje że nie za bardzo wie co ma liczyć skoro nie ma zwyczajnie żadnego doświadczenia w szybowcach. Samą koncepcję jak to ma wyglądać trzeba mu właściwie podać na tacy. Wtedy on oczywiście obliczy np. skrzydła tak żeby nie odleciały Dlatego też szukam cały czas kogoś kto siedział w szybowcach od zawsze. Żeby koncepcja wykrystalizowała się właściwie i żeby nie strzelać na ślepo. Na chwile obecną jesteśmy zgodni co do tego że nie chcemy być rewolucjonistami, robić wszystko po swojemu, wszystko odkrywać itd... Skłaniamy się do tego żeby bazować na sprawdzonych konstrukcjach i prędzej czy później znajdzie się ktoś kto byc może zechce pomóc. Wracając zaś na sam poczętek pytania, zawężając do : jesteś w stanie podołać zadaniu, które sobie postawiłeś i zbudować "coś" ? Odpowiem na tą kwestię podpierając się zdaniem które jakiś czas temu wypowiedziała moja córka: Strach jest twoim największym wrogiem. Powiedziała to po tym gdy policja przywiozła ją z imprezy do domu. Przywiozła ją ponieważ: Jakiś dres miał wobec niej plany których ona nie zamierzała realizować. Postanowił więc oprzeć się na tym co widać mu było najlepiej znane, inaczej mówiąc użyć wobec niej siły. Taki widac babski bokser. Fakt że podobno dosyć spory kołek z niego był ale mała przyponiała sobie te właśnie słowa instruktora z kursu samoobrony. Zwięźle mówiąc: mała wzięła i wpi..... dała gościowi taki że musieli ją odciągać (właściwie to powinienem uważać żeby mnie nie zechciała wychowywać) Bo kawał z niej kobity jest, jakie 50 kilo waży w ciuchach zbrojonych i kasku na motocykl. Miałem okazję niedawno np. oglądać trochę rozmontowany szybowiec (bardzo znanej firmy i drogi szybowiec) i np. bardzo mi utkwił w pamięci taki szczegół jak wyważenie masowe. Ja tu mam obraz wyidealizowany i nagle dostaje w łeb od rzeczywistości aż mnie wygieło. Wyważenie steru kierunku wyglądało tak: Kawał druta (chyba zbrojeniowy) przylepiony tak jakby klej nakładał pijany tynkarz kielnią. Następny szczegół : otwory na sworznie w dźwigarach wprawdzie miały tuleję w środku. Ale po pierwsze: sam otwór powstał przez zwyczajne wiercenie w gotowym dźwigarze. Inaczej mówiąc ciągłość włókien nie była zachowana. Po drugie tuleja była duralowa i miała bezpośredni kontakt z włóknem węglowym. Co jak co. Ja nie jestem konstruktorem szybowcowym ale wiem że włókna węglowe nie powinny mieć kontaktu z metalami a powinna być warstwa buforowa z np. włókna szklanego. Ponadto lakiernik który miał go przemalować najpierw usunął starą farbę. A pod nią były miejsca z taką ilością szpachli że mój kumplel blacharz wcale by się nie zdziwił ogladając wyremontowany samochód odwiniety ze słupa. Bąble gazowe pomiędzy warstwami maty itp..... Mój instruktor to nie wiem czy powiedziałby: Bardzo dobrze> trzy minus Raczej : wiesz co synek. Idź do domu Po tym doświadczeniu stwierdzam: Tak, z całą pewnością dam radę zbudować. Przynajmniej na trzy minus (to była wysoka ocena) ed. Pośrednio też odpowiedziałem sobie na pytanie dlaczego pośród nowych szybowców na lotniskach jest tak mało polskich. Doskonale wiemy przecież że cieniasy nie jesteśmy w tym. Ano właśnie dlatego że polskie firmy nie potrafią produkować po to żeby sprzedać. Jak ten szybowiec który miałem okazję obejrzeć. Polskie konstrukcje są wystudiowane, wybadane, wygłaskane do tego stopnia że w zasadzie sa wiecznymi prototypami. A nawet jeżeli któryś już jest produkowany w celach zarobkowych to niestety jego cena będzie nie do przyjęcia. Ponadto jesteśmy zbyt rewolucyjni. Koniecznie musimy udowadniać światu że zrobimy najlepszy np. szybowiec. A prawda jest taka że najlepszy to jest ten który się sprzeda. I nie trzeba latami prywatnie tworzyć profilu który okazuje się w zasadzie o 1% lepszy w jakimś tam parametrze od pierwszego z brzegu wyjętego z katalogu. No i przecież tego wyważenia z drutu opaćkanego klejem nie widać. Prawda? -----miałem taką myśl że kiedyś w gazecie będzie moja paszcza a nad nia tytuł: Polak potrafi ! hahahahahhaha Właściwie to już nie raz taki był i niczego to nie zmienia. W zeszłym roku ukradli mi na stacji benzynowej z tankbaga prawo jazdy. No więc ja naiwniak do urzędu pierwszego z brzegu żeby mi wystawili nowe. A tam miła pani: Ooooo, jeżeli mieszka pan w UK no to pa-pa. DOSŁOWNIE, mam na to światków i nie tylko mnie zatkało. Nieśmiało dodam że prawko zrobiłem w polsce jak również jestem jej obywatelem. Chociaż niektórzy mają inne zdanie na ten temat. I marzyłoby mi sie mieć literki zaczynające się od SP na ogonie. Nie mniej, po wstępnym rozeznaniu trzeba będzie się chyba pogodzić ze zwykły G. ---miła pani z urzędu to chyba ta sama co w wydziale komunikacji---- (nowe prawko w UK wysłali mi po telefonicznym poinformowaniu ich że stare mi zajumali) Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Dziki Opublikowano 4 Maja 2015 Autor Udostępnij Opublikowano 4 Maja 2015 Będę niedługo w Polsce i marszrutę mam tak ustawioną żeby przyhaczyć tu i ówdzie. Byc może pan Bereś nie pogoni mnie psami Sebastian Kawa, no co tu dużo gadać. To debeściak jest i tyle, nikt mu nie poskoczy. Z tego co jednak obiło mi sie o uszy to niekoniecznie musi latać Dianą żeby wygrywać. Oczywiście wzaden sposób nie zamierzam umniejszać panu Beresiowi. Sebastian Kawa to w tych nad tymi Himalajami czym latał? Tam chyba w całym tym przedsięwzięciu był też Stemme? Może tylko mi się tak wydaje przez to co o czym sam myśle non-stop. Stemme jest OK. Ale tak szczerze. To bombowiec jest Za duże, ciężkie i krowiaste i tylko przez linię zewnętrzna można nazwac to szybowcem. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
jpd Opublikowano 5 Maja 2015 Udostępnij Opublikowano 5 Maja 2015 Robercie, Niedawno - rzad wielkości 2 -3 lata - na wydziale MEiL PW popełniono motoszybowiec z napędem elektrycznym a pracowały przy nim takie tuzy jak m.in dr Kubryński. Konstrukcją w znacznej mierze zajmował się dr Stanisław Suchodolski proponuję spróbować nim się skontaktować, sądzę że będzie skłonny do rozmowy. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Dziki Opublikowano 5 Maja 2015 Autor Udostępnij Opublikowano 5 Maja 2015 Mam taki zamiar, zasięgnąć języka Czy ktos ze mną zechce pomówic to inna sprawa. Oczywiście musi to byc ktoś kogo warto słuchać. Bo tak między nami powiem wam że różnie to bywa. Byłem już tu i ówdzie gdzie logika podpowiadała że może coś z tego być a rzeczywistoś była taka jakby przyziemna. Można to ująć: Dobry bajer lepszy niż byle jakie studia Nabrałem się kilka razy na kolorowe obrazki z netu, podpisane takimi słowami których w życiu nie słyszałem Wszystko to własciwie można uznać za bardzo pożyteczną naukę. Taką naukę która umożliwia inne podejście do samego siebie. No bo to tak wiadomo jak w polsce jest, być może to już było w co chciałbym wierzyć. Mam na myśli to takie typowo nasze (bardzo ogólnie) podejście. A ty się nie znasz, a ty nie umiesz, lepiej kupić, przywieźć z niemiec np. No bo tam się znają przecie. Takie coś było wszędzie. W szkole np. Mała wraca do domu i płacze bo z klasówki dostała tróje. Sprawdzam zadania, wszystkie dobre a łącznie było ich dziesięć co pamiętam do dzisiaj. W jednym zadaniu popełniła błąd bo zapomniała o zmianie znaku. Ona dostała tróję a jakiś inny uczeń który raczej zbierał pały dostał 5 a zrobił tylko 4 czy pięć zadań. Mała płakała przede wszystkim dlatego że zapracowała uczciwie, starała się bardzo w żaden sposób nie przymuszana. To ja ją wyciągałem z domu na ciastka a nie ona mnie. Na drugi dzień jestem więc w szkole i pytam się nauczyciela co to ma znaczyć? Czy błąd w jednym zadaniu na dziesięć oznacza że ma być w ocenie 3? A on mi odpowiada z uśmiechem: Dostała trójkę dlatego że stać ją na więcej....... Powiem wam że wtedy takiego w........ miałem że strach. Wtedy ja zapytałem: Jak pan mysli, na co mnie teraz stać? Co ja teraz mogę zrobić? Szanowny pan nauczyciel zdziwiony z mety zapytał czy ja mu grożę? Wyjaśniłem mu że to jego problem co teraz czuje i sam go spowodował swoją bardzo niesprawiedliwą oceną. I fajnie będzie jeżeli swój błąd poprawi. Takie coś było kiedyś wszędzie. Od tych którzy cos potrafili najwięcej wymagało się i to oni najczęściej dostawali opr. W końcu tego co nic nie robił trudno było ochrzanić. Doszło do kompletnych absurdów w kwesti wymagań w wykształceniu i chyba nawet do teraz że aby dostać się na kase w Tesco trzeba skończyć ekonomię. Po iluś tam latach oderwania widać to wyraźnie. Tak humorystycznie np. w mojej pierwszej pracy jaką dostałem w UK pracowałem z pewnym gościem z Pakistanu. Rozmawiamy sobie o szkołach On mnie pyta ile lat chodziłem a ja pytam o jaką szkołę mnie pyta? Bo chodziłem do kilku W końcu wymieniam: osiem podstawowki, pięć liceum zawodowego, potem ..........nie smiać się... filologia rosyjska plus coś tam mało znacznego..... Gościu ciapaty drapie sie w głowę i mówi: Tyle lat w szkole bo chyba bardzo głupi jesteś. Ja chodziłem 3 lata na naukę pisania a potem 2 na zawód a po nastepnych dwóch zostałem inżynierem. Wiecie co, ciapaty miał rację. Generalnie jako naród tacy jesteśmy jak on mnie określił. Od maleńkości obłożeni tym co to musimy zrobić, ile się nauczyć, co to jesteśmy komuś winni itd..... itp.... Że w końcu utrwalamy sobie to jacy jesteśmy mali. A nawet gdy ten czy inny zechce coś zmienić to nie może być inaczej niż to że w dowolnym urzędzie natknie się na takich którzy mu wszelkimi dostępnymi środkami będą udowadniać że nie umie, nie może, nie ma na coś papieru, nie spełnia jakichś wymagań itd..... A teraz spadaj bo ja jem przecież Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bart07 Opublikowano 6 Maja 2015 Udostępnij Opublikowano 6 Maja 2015 Robert, poraziła mnie szczerość i prawdziwość twoich doświadczeń... Właśnie jestem po "awanturze" w szkole. Mój syn dostał "3" ponieważ daty odczytał "MM.DD" i dalej zrobił zadanie - "ile czasu upłynie" wyszło mu w dniach - dostał 0 pkt (tłumaczenie nauczycielki "zadanie było o czasie - to znaczy o zegarze" - na moją uwagę, że "dzień" jest również czasem dostałem odpowiedź że w tym zadaniu chodziło o coś innego potem były zadania o dniach. Syn podał wynik tak jak odczytał pierwsze zadanie (MM.DD - wg nauczyciela powinno być DD.MM) - łaskawie dostał po połowie punktów za każde zadanie. Oczywiście rozpisane obliczenia były poprawne dla wszystkich zadań. Odpowiedź nauczyciela "na teście gimnazjalnym było by "0" To nie była pierwsza "wpadka" nauczyciela... Wcześniej po rozwiązaniu przez syna zadania dostał "3" bo pokazał wszystkie wyniki (oczywiście prawidłowe), również te które wykraczały poza program "o tym się nie uczyliśmy, to jest dopiero w gimnazjum" Po kilku minutach rozmowy, przeprosiłem nauczyciela słowami "niestety zmuszony jestem przekazać synowi starą prawdę, że nic tak nie ogłupia jak szkoła i nauczyciel nie musi być orłem" na to nauczyciel stwierdził, że skonsultuje się z kolegami, czy może uznać pracę ... Twój kolega Pakistańczyk ma rację. Do tematu Chyba troszkę zaszło nieporozumienie. Sprostuj jeżeli uznasz za stosowne: -Ty chcesz wybudować szybowiec dla siebie. Wydaje Ci się, że dysponujesz warsztatem i umiejętnościami. -Masz kolegę, który potrafi policzyć aerodynamikę i zaprojektować płatowiec. -Nie potrafisz odczytać tego, co Twój kolega tworzy - Poszukujesz kogoś, kto potrafi ocenić, czy wspólnie nie idziecie w kierunku spektakularnej klapy. - Nie szukacie wyczynu i bicia rekordów Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
robertus Opublikowano 6 Maja 2015 Udostępnij Opublikowano 6 Maja 2015 Na Twoim miejscu to bym poszukał jakiegoś kółka pasjonatów ULMów w UK, przejechał się na taki piknik i porozmawiał z tymi co już zbudowali swoje latadła. Całkowicie nie rozumiem dlaczego uparłeś się aby budować wszystko od zera i wywarzać już otwarte drzwi. Myślisz, że zbudowanie samolotu z gotowych, sprawdzonych planów będzie faux pas? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Dziki Opublikowano 6 Maja 2015 Autor Udostępnij Opublikowano 6 Maja 2015 Dobrze, postaram się odpowiedzieć w miarę jasno a gdybym zaciemnił obraz to dopytacie Zacznę od końca, znaczy od Marka. Pewnie następuje jakaś rozbeżność w kwestii którą obaj nazywamy obliczeniami. Żadne profile nie będą obliczane a zostanie użyty któryś z katalogu. Również silnika nie zamierzam zrobić od podstaw a i jakies kółko też się znajdzie (prawdę mówiąc o kółku samym w sobie jeszcze nie myslałem) Myśle że takie standardowe okrągłe z jakiegoś sklepu czy innego składu będzie dobre. Tak więc odpuszcze sobie wymyślania jakiejś alternatywy bo jestem konserwatywny nawet dla samego siebie i wiem że niczego odkrywczego nie poczynię w tym temacie. Silnik awansem już został wybrany. Jest nim Triumph 675. Jednostka trójcylindrowa, znakomicie wyważona, ekonomiczna i o mocy max ponad 120(potrafi znakomicie pracować oczywiście z wydatkiem np. 30 czy 50) KM. Niutonometrów też jej nie brakuje i dysponuje nimi już od najniższych obrotów. Jak na silnik o masie zaledwie 30 kilogramów to nie w kij dmuchał osiągnięcie i konstruktorzy tegoż silnika mają u mnie zaklepany głos gdyby w tej kategorii dawano Nobla. Trzeba dołożyć jakieś 10 kilo na potrzebne mu do szcześcia dodatki. Pierwotnie miałem ideę żeby zająć się silnikiem Nortona Rotary. Silnik wankla dwu tłokowy, jeszcze mniejszy (zmieściłby się wręcz pod siedzeniem w szybowcu) i lżejszy niż wybrany Triumph ale zrezygnowałem z niego ponieważ: nie ma dobrego momentu obrotowego na małych obrotach a mocy jeszcze mniej. Potrafi pracować dopiero mocno obciążony i wtedy ujawnia swoje zalety. Poza tym jest też obarczony sporym apetytem na paliwo w przeliczeniu na jednostke mocy. Z obydwoma tymi silnikami miałem kontakt że tak powiem osobisty I uznaję je (nie tylko ja) za znakomite. Gdyby miały być trzy miejsca w tej kategorii to na pierwszym byłby i tak Suzuki V2 mocy 70 KM , potem Triumph i Norton. V2 90-cio stopniowa suzuki odpada z powodu wyważenia ustępującego następnym i nieco rozłozystej budowy, wymagającej przestrzeni z którą krucho będzie. W każdym innym wypadku byłby nr. 1 robertus (na mnie tak woła koleżanka z pracy) Mam nawiązany kontakt już od jakiegoś czasu i bywało że oddawałem nadmiar cydera przewieszony przez jakis ogon czy inne skrzydło samoróbczego latadła. O dziwo żaden nie ucierpiał od tego i po przetarciu szmatką następnego poranka radośnie wzbijał się w powierze. No chyba że głowa pilota była jeszcze zbyt ciężka. Oczywiście zgadzam się całkowicie że budowa w/g gotowych planów nie byłaby grzechem. Nie mniej kontakt z ta kategorią garażowych lotników uświadomił mi że zbudowanie czegokolwiek co wtedy było wokół nas jest jak najbardziej realne. Tylko jedno ale. Ja od maleńkości marzę o szybowcu a takich tam nie było. Mniejsze czy wieksze ale zawsze samoloty bądź też motolotnie. Był tez któregoś razu odtworzony De Havilland Mosquito, chyba jedyny na świecie aktualnie. Na obrazkach wydaje się mały, a z bliska to o jaaaa Gdy silniki byłe odpalane to moją małą chciało zdmuchnąć chociaż byliśmy z 30 metrów z tyłu bart cyt: -Ty chcesz wybudować szybowiec dla siebie. Wydaje Ci się, że dysponujesz warsztatem i umiejętnościami. -Masz kolegę, który potrafi policzyć aerodynamikę i zaprojektować płatowiec. -Nie potrafisz odczytać tego, co Twój kolega tworzy - Poszukujesz kogoś, kto potrafi ocenić, czy wspólnie nie idziecie w kierunku spektakularnej klapy. - Nie szukacie wyczynu i bicia rekordów Tak, chcę wybudować dla siebie. Dysponuję narzędziami, miejscem na warsztat i umiejętnościami. Nawet jeżeli technologicznie będe miał z czymś kłopoty to jestem przekonany o tym że zdołam je pokonać. Kolega nie potrafi obliczyć aerodynamiki w rozumieniu np. zaprojektowania profilu. Potrafi obliczyc np. przewidywane położenie środka ciężkości, jego wędrówkę w zależności od x........y -wpisac potrzebne. Obciążenia aerodynamiczne, obwiednie itd.... o czym ja nie mam jakiegoś głębszego rozeznania a wymieniał tego duzo więcej. Potrzebuje kogoś kto podpowie mu jaki konkretnie profil zastosować i jakie np. dźwigary. Które potrafi obliczyć ale wynik niczego mu nie powie bo zwyczajnie chłop nie wie jakie wymagania powinien spełniac w szybowcu. Za to gdyby zachciało mi się helikoptera to nikogo nie musiałby pytać. Tak, nie potrafię czasami odczytac tego co on tworzy. I w zasadzie to nie musiałbym tego wiedzieć. Ale pewnie mama z tatą chcieli miec dziewczynkę a z planów została tylko ciekawość i ja. Dokładnie tak. Potrzebujemy kogoś kto wyczuć może ew. spektakularną klapę. ---nie szukamy wyczynu i nie mamy w planie bicia rekordów. Nie wiem jak Nigel (tak ma na imię moje centrum obliczeniowe) ale jeżeli mam być szczery to powiem że pewnego rodzaju chęć sławy odczuwam. Chęć udowodnienia przede wszystkim samemu sobie że da się to zrobić. Myśle sobie że taki przysłowiowy browar po ew. oblocie bardzo fajnie smakowałby. Od kilku lat stawiam sobie coraz wyżej poprzeczki. Najpierw udowadniałem sobie że można zrobic zegarek. Tak, można. Da się to zrobić w domu przy użyciu kilku pilniczków i zwykłej wiertarki. Skończyło się na tym że dwa moje projekty sa produkowane. Dzięki temu udało mi się zakończyć pozytywnie niezbyt udane zakończenie działalności w polsce. Ponieważ wtedy byłem bardzo obrażony na ojczyznę która dla mnie nie okazała się kochająca matką tylko .......... daruje sobie. Trochę już mi przeszło. Dało też mi możliwość zaczęcia wszystkiego od nowa tutaj gdzie teraz jestem bez jakichkolwiek znajomości. Potem zawziałem się na motocykle, kilka razy udowadniałem innym a dla siebie to już tylko dla przyjemności że da się złoma przywrócić do stanu idealnego bardzo małym kosztem. Jeżeli nie policzymy własnego czasu oczywiście. Bo nawet gdyby wziąść minimalną stawke to i tak wyszłoby drogo. Mechanikiem (i ślusarzem zegarkowym ) jestem bardzo dobrym. Tutaj powtarzam tylko to co inni mówią (bo tak miedzy nami ja sam siebie uważam za wprost genialnie-zajebistego mechaniola kaskadera ) Tak więc w tej dziedzinie plus poboczne typu zespawanie czegos albo walnięcie młotkiem jest całkowicie w zasięgu moich możliwości. Dobrą opinię mam nawet w zakładzie w którym pracuję, pomimo dosyc trudnego usposobienia. Zwyczajnie nie trawię i nie ustepuję przysłowiowym głupkom. Po tym co tam usłyszeli innego to już by dawno wywali dyscyplinarnie z pracy. Ponadto, pomimo tego że chemkiem nie jestem to opracowałem dla firmy nową piankę do konstrukcji przekładkowych. Bardzo mocną (znacznie przewyższa przeciętne herexy czy airexy), możliwą do modyfikowania z zaprogramowaniem właściwości. Nigel uwzględia ją jako materiał do budowy naszego latadła. W celu realizacji przedsięwzięcia gotów jestem zrobic sobie urlop na rok czy dwa i zająć się tylko i wyłącznie tym. Nie mam żadnych ograniczeń typu żona itp. Mam tylko córkę która skoczy za mną w ogień. Poza tym że ja mówię że ona mała to wcale taka mała nie jest i ma już 18 lat, prawo jazdy i swój własny motocykl. Ale ja ja nauczyłem jeździć oczywiście. Co nie obyło się bez zadrapań ukochanej Suzy, tudziez w ubytkach plastików, lusterek ect.. i przestrachu babki że się mała zabije zaraz. Tam zaraz zabije. Jak nie pier.... to się nie nauczy Mnie nauczył wujo i tak jakoś mi zostało Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Paweł Prauss Opublikowano 6 Maja 2015 Udostępnij Opublikowano 6 Maja 2015 Dobra, dobra wystarczy już tej autoreklamy. A co z obiecanymi zdjęciami narzędzi? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
jpd Opublikowano 8 Maja 2015 Udostępnij Opublikowano 8 Maja 2015 Silnik awansem już został wybrany. Jest nim Triumph 675. Jednostka trójcylindrowa, znakomicie wyważona, ekonomiczna i o mocy max ponad 120(potrafi znakomicie pracować oczywiście z wydatkiem np. 30 czy 50) KM. Niutonometrów też jej nie brakuje i dysponuje nimi już od najniższych obrotów. Pytania dot. silnika : 1. Czy toto ma certyfikat lotniczy ? - inaczej mogą być problemy z rejestracja nawet w klasie experimental. 2. Jak widzę jest to silnik motocyklowy wiec sądze ze kręci sie jak fryga - więc reduktor i to spory - kolejne kilogramy. 3. To ma być szybowiec czy akrobat ? jesli szybowiec to po co mu 120KM mocy startowej ? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Dziki Opublikowano 8 Maja 2015 Autor Udostępnij Opublikowano 8 Maja 2015 Pawle, teraz to ja pakuje tobołki i trza będzie dac sobie kopa wiadomo gdzie bo w poniedziałek zamierzam być w trójmieście. Po czym pan doktor orzecznik wyśle mnie do swoich kumpli żeby mnie zbadali a on zastanowi się czy ja nadaję się do tego żeby robić PPL. To że kiedyś kupe lat temu w Pyrzowicach wylatałem sobie papiór na szybowce to dawno i nieprawda. Ostatni lot jakoś tak w 2003 roku Generalnie to pierwszy punkt planu budowy motoszybowca Środa w Lisich Kątach z samego rana i obiecali że pozwolą popatrzec na samolota Z daleka, co bym nie popsuł czegoś. jpd. Oczywiście że nie ma certyfikatu i trzeba przeprowadzić jak to oni mówią konwersję. Ale w UK już nie jeden taki przedłubali więc proces odbywa się szybko. Potrafi kręcić się szybko, to fakt. Ale reduktor do niego to szcześliwie się składa że już jest w nim oryginalnie. Pierwsze koło to zdawcze z wału a drugie to koło z anti judder które w oryginale znajduje się pod koszem sprzęgłowym. Zamiast kosza bedzie już wyjście napędu. Konwersja jako całość niezbyt skomplikowana nawet a sam silnik pracować może w pozycji > dowolna. Moc maksymalna dokładnie to zdaje się 128 KM którą ten silnik rozwija przy 12 tys obrotów. Jak zauważyłeś ponad 100 KM wcale nie musi byc potrzebne, tak jak 12 tys. w obrotach. Na potrzeby lotnicze wystarczy okolica 5 tys rozwijanych obrotów i moc w okolicy 50-60 KM jaką wtedy ten silnik rozwija i osiaga wtedy 80 Nm momentu. Zresztą, cos ok 50 Nm ten silnik ma już od 2 tys obrotów. Ponadto ten silnik dlatego że w zasadzie dowolny inny pierwszy z brzegu, nawet z tych o mocach w okolicach 50 KM i tak sa większe i cięższe od niego. Jest to bardzo kompaktowy silniczek, jeżeli czytasz to forum przy użyciu laptopa z 16-17cali ekranem to masz mniej więcej wzorzec jego wielkości po przewróceniu go na bok. Blok z wałem zajmie ci w pionie ok 1/3 lapka, potem kilka centymetrów bloku cylindrów i prawie połowa z reszty to głowica. Po przekręceniu go np. licem głowicy do siebie silnik zasłoni ci ok połowy ekranu. Waży ok 30 kilogramów. Wspominałem chyba o tym że konstruktor tego silnika ma u mnie Nobla. Ma to być moto szybowiec ze śmigłem ciągnącym. Żaden z typu tych z chowanym śmigłem w ogonie albo na jakichś wieżyczkach. Powiedzmy że koncepcyjnie taki jak Stemme S6 tylko że mniejszy. Że nie wspomnę o S10. Dlaczego taki? Bo łatwiejszy do zbudowania i zdecydowanie przyjemniejszy w pilotażu. W zeszłym roku miałem okazję parę razy służyć w charakterze balastu który mógł dotkąnąć sterów i wziąłem się i zakochałem. To to w zasadzie jak niczego nie robisz to i tak wystartuje że nawet nie wiesz kiedy. Prawie to samo jest z lądowaniem z tym że silnik już mu nie jest do tego potrzebny. Ma też fajny bajer, ponieważ silnik może byc uruchomiony i pracowac na jałowych. Wtedy ogrzewanie kabiny jest itd.... Jedną wajhę popchniesz i już jesteś w locie silnikowym. Miejsca i komfortu jak to przystało w sprzęcie dla wypasionego niemieckiego emeryta który ma kasę na takie zabawki. Moja ew. wariacja tegoż może byc zdecydowanie mniejsza Tak z powodu gabarytu jak i z powodu scenariusza rozmowy z managerem w moim banku. Zresztą. Jeden ze Stemme wyladował kiedys tak : Ktoś mi mówił że gabaryt pilota w części brzusznej uniemożliwił mu sprawne i szybkie wypchanie dźwigni od uruchomienia śmigła. A że szybownik z niego pewno porównywalny ze mną to tak wyszło. (co do konwersji i papierów lotniczych na silnik. Gdyby kolesie decydujący o tym wniknęli w sprawę to głupio by im się zrobiło gdyby uświadomli sobie jakie wymagania musi spełnić silnik motocyklowy który chce stanąć na starcie np. w TT. W większości tkwią w epoce WSK i tym podobnych wynalazków i wydaje im się że lotnictwo to absolutny rekord świata. A gotów jestem wręcz położyć rękę pod topór że pierwszy z brzegu Rotax mógłby mieć kłopoty podczas badań kwalifikujacych go jako silnik łodziowy np. Po prostu nie wytrzymałby próby mocy gdy na max nominalnym i obciążeniu musi bez zająknięcia pracować przez 100 godzin non-stop. To jest dopiero próba silnika. Zresztą, sam Rotax buduje silniki motocyklowe i jakos nie idzie mu najlepiej. Ale sława, byli pierwsi, utrwalili wizerunek i tak zostało) Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi