ANDERS Opublikowano 27 Lutego 2009 Udostępnij Opublikowano 27 Lutego 2009 Witam! To o czym chcę napisać to nie jest o kraksie ale równie niemiłym zdarzeniu o którym warto wspomnieć i się pośmiać. Na początku lutego (tego roku) z niecierpliwością wyczekiwałem od jesieni ciepłych dni aby móc wreszcie wzbić sie w powietrze. Jako że do miejsca do latania mam w jedną stronę 2 km i dojeżdzam tam rowerem razem z modelem (nie mam samochodu niestety ) musi być dość ciepło i bez śniegu. W końcu parę dni później po mrozach temperatura podniosła się do +10 C. Świeciło słońce i prawie zerowy wiatr. Łapię za pudełko z modelem i pedałuję na pole. Jest to pole uprawne. które jest to jest dosyć sporei które przecina mniej więcej po środku asfaltowa droga, na której od czasu do czasu przejeżdzają samochody. Ustawiam rower na poboczu, rozkładam model, wkładam akumulator i w powietrze! Po pół godziny latania kiedy akumulator jest już na wyczerpaniu ląduję około 50 metrów ode mnie w polu. I co się dzieje? Kiedy zadowolony ruszam po niego po paru krokach orięntuję się że nie mam butów na nogach! Wracam po nie, wkładam z powrotem ale nie daję rady iść! Po pierwszych roztopach ziemia jeszcze nie zdążyła odmarznąć i z pola zrobiło się wielkie bagno, które sięgało powyżej kostek. W tej dwuznacznej sytuacji (ludzie przejeżdzający drogą mieli niezły ubaw, jeden nawet zatrąbił!) zastanawiam się co robić. W końcu podejmuję decyzję że muszę iść po model - jakbym go zostawił, byłbym w plecy kilkaset złotych. Zdejmuję buty i idę po niego hardo w samych skarpetkach po tym błocie trzymając w jednym ręku buty. Kiedy już wygramoliłem z tego błota znowu włożyłem buty na nogi wcześniej je oczyszczając to co się dało i z zepsutym humorem i o wiele cięższymi butami wróciłem do domu. W domu miałem niezłe powitanie. Buty i skarpetki do wyrzucenia. Jak to się mówi: człowiek się uczy na własnych błędach teraz już do końca życie będę pamiętał żeby najpierw sprawdzić teren do lądowania aby później było łatwo iść po model. Tyle, jestem pewien że dużo osób rozbawiłem moją przygodą. W końcu nie ma co trzymać tego w tajemnicy, każdemu mogło się zdarzyć Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
KRUUP Opublikowano 27 Lutego 2009 Udostępnij Opublikowano 27 Lutego 2009 Jak to mówie. zdarza sie najlepszym :mrgreen: Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
madrian Opublikowano 27 Lutego 2009 Udostępnij Opublikowano 27 Lutego 2009 Nieprzejmuj się. Ja kiedyś wlazłem w świeżo osuszony staw i do domu wróciłem bez trampek Stomila. A było to w czasach. gdy na buty trzeba było polować jak na potwora z Loch Ness - czyli ktoś kiedyś, gdzieś widział, ale nigdzie nie ma. Przez kilka dni w geście szacunku wolałem stać niż siedzieć, po rozmowie z rodzicami. A buty można było umyć i podsuszyć. :wink: Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
ahaweto Opublikowano 27 Lutego 2009 Udostępnij Opublikowano 27 Lutego 2009 Witam. Jesienią ub. roku zamiast na łące na której zawsze ląduję przymusowo wylądowałem sporo dalej na rżysku które (sądząc po intensywności smrodu) rano zostało polane gnojowicą. Wcześniej go nie czułem bo wiatr wiał w tamtą stronę. Jak moje buty śmierdziały, model zresztą też. Był to MiniMag myłem go ze trzy razy w końcu spryskałem odświeżaczem powietrza. Buty wyrzuciłem razem ze skarpetkami. Pozdrawiam Adam. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
10000Hz Opublikowano 26 Listopada 2009 Udostępnij Opublikowano 26 Listopada 2009 to ja z innej beczki : poza modelami wędkuje zawzięcie (właściwie to najpierw wędkowałem nawet ..) więc jeśli dobrze pamiętam był to czerwiec tego roku pojechałem nad Pilicę na ryby (sprinterem -tak wyszło ) , godzina 3 rano jadę na miejscówkę , rozkładam sprzęt ,wstaje słońce , rybki nawet brały .....tyle że w międzyczasie doszła fala z Sulejowa (dla niewtajemniczonych jest to zapora na Pilicy i jak w zalewie nagromadzi się wody więcej niż potrafi przerobić elektrownia to puszczają do rzeki ) może nie jakieś tsunami ale poziom podniósł się o jakieś 30 cm w ciągu 2-3 godzin , finał był taki że po złożeniu wędek okazało się że woda wyszła na pobliską polanę na której zostawiłem auto , tragizm polegał na tym że bus był pusty a napęd miał na tył........2 godziny szukałem chłopa z traktorem (PIESZO!!!) aż w końcu się udało ale żeby do tego mogło dojść to musiał jechać po obciążniki bo "goła" 60-ka była za lekka morał z tego taki: Trzeba kupić wyciągarkę!!!! :rotfl: Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Zarchiwizowany
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.