Skocz do zawartości

Beta na wysokościach


Rekomendowane odpowiedzi

Pogoda jaka dziś była, taka była.

Ale na mazowieckich polach nie było tak źle. Słoneczko, piękne cumulusiki pędzące w rozległych szlakach (szybownicy chyba dziś doznawali palpitacji patrząc w niebo). ;)

 

Niestety trochę wiało. Ale jak zawsze jadąc na działkę, tak na wszelki wypadek do gratów dołączyłem Betę i graciki do jej puszczania na wiatr.

 

Pod działkę dojechałem ok. 12:00 zimowego czasu :P

Pomyślałem sobie, że najpierw polatam, potem doładuję pakiecik i znów polatam.

Wjechałem z marszu na pole, na szczęście niezbyt mokre, bo w okolicy są i takie że kaczki tratwami pływają.

 

Wieje... trudno. Zobaczymy jak sobie Beta radzi na takim wietrzysku.

Niestety byłem prawie sam, a piesek wolał oglądać trawę na łące niż kręcić film. :)

 

Drążek gazu w przód i jazda. Pierwsze metry dość nerwowe. Nie wiem czemu Beta na silniku robiła się dziś trochę nerwowa.

 

Ale po ustawieniu pod wiatr, poszła w górę aż miło. 100m, 200m... chyba starczy.

Engine off. Beta zmieniła się w bialutki krzyżyk na granatowym niebie. Okolarki polaryzacyjne naprawdę się w takiej sytuacji przydają. Model o wiele lepiej widać.

Beta w locie szybowcym ustawiła się ładnie pod wiatr i powolutku, może kilka metrów na minutę posuwała się do przodu. Lotkami w ogóle nie trzeba było sterować. Pięknie robiła zakręty na samym sterze kierunku. Trochę odlatywała szybciej z wiatrem, ale dawała radę wracać pod wiatr.

 

Tym samym udowodniła, że będzie świetną platformą pod FPV. Gdyby nie problemy ze sprzętem (stary laptop padł na amen - serwis się poddał, a nowy nie pracuje z Video Grabberem), miałbym piękny filmik.

 

Aż nagle mnie zatrzęsło. Przecież była na góra 200m! Patrzę, a zrobiła się mniejsza niż A340 na wysokości przelotowej. Wyciągnęło ją w górę na kilkaset metrów. Tylko nie wiem, czy ma to związek z silną w tym dniu termiką (powietrze nad polami aż drgało) czy pociągnął ją niewielki cumulus, który właśnie nadpłyną. Czy może tak wysoko wyniósł ją silny wiatr.

 

Przez chwilę się cieszyłem z wysokiego pułapu i osobistego rekordu wysokości, ale zaraz napłynęła dzika myśl: "jak ja ją ściągnę?".

 

To nie było nic zabawnego. Jeżeli model zaczął tak szybko iść w górę, bez żadnej pomocy, zachodziło ryzyko, że wyjdzie mi z zasięgu nadajnika, a wtedy... Do Warszawy by pewnie nie doleciała, ale w okolicach Tłuszcza mogłaby się znaleźć, :?

 

Zacząłem ją dusić sterem wysokości. Ale nie widać było większej reakcji, Model tylko bardziej przyśpieszył. Przez kilka długich minut nie było widać różnicy wysokości.

Oczami wyobraźni już widziałem siebie, jak jeżdzę po wsiach mazowsza z megafonem i pytam się, czy ktoś nie widział połamanego, białego styropianu, pomieszanego z kablami, który spadł z nieba... :wink:

 

Ale po paru minutach przyduszonego krążenia model zaczął rosnąć w oczach. Uff...

Zjechałem nim do jakiś 100m. Tu sobie spokojnie pokrążę. Choć zaczęły mi marznąć palce.

Rzeczywiście. Model ładnie krążył sobie spokojnie, ale znów zaczął nabierać wysokości.

Zauważyłem, że w pewnej strefie, model ... sam krąży. :shock: Nie wiem, czy jest to możliwe, ale naprawdę tak było. Przez większość czasu model spokojnie trałował pod wiatr, a po wleceniu w mniej więcej tę samą okolicę, mimo wiatru dość ostro skręcał, zwykle na lewą stronę i zataczał kółka. Trzeba było go mocno kontrować, żeby zaczął lecieć prosto, ale po przeleceniu kilkunastu-kilkudziesięciu metrów - znów leciał prosto wg wiatru.

 

Sielankę przerwało niestety spojrzenie na nadajnik, który nie był ładowany po poprzednich lotach zaczął dość ostro zjeżdzać wskażnikiem napięcia w okolice gdzie włącza się brzydki napis "Battery need charge".

Znów walka z modelem. Dopiero sporo poniżej 100m, zaczął wyraźnie opadać. W locie szybowcowym spokojnie pod wiatr zszedł na łąkę i usiadł w trawie.

 

Spojrzenie na nadajnik i lekkie zdziwienie. 6 minut lotu silnikowego. 28 minut z małym ? lotu całkowitego. :jupi:

Drugi rekord osobisty, tym razem długości lotu. Poprzedni należał do Zefirka - 21 minut też w locie częściowo szybowcowym.

 

Gdyby nie lęk o baterię w nadajniku, pewnie bym i z godzinkę polatał.

Do tego warunki były dziś cudowne. Beta okazała się naprawdę dobrym szybowcem.

Bardzo stabilna w locie. Praktycznie nie potrzebowała lotek. Trzymała się sama kierunku, w łożu wiatru. Nie poddawała się szczególnie przy zmianie kierunku na inny niż pod wiatr.

Poprzednie wysokie loty odbywałem Deltą, która po wyjściu z kierunku wiatru dosłownie się "wierciła".

Zaskoczyło mnie ostre wznoszenie w locie szybowcowym. Nie latałem jeszcze w termice i wolałem nieco spasować, niż bić rekordy, tym bardziej, że nie posiadałem żadnego wsparcia - ani włączonego FPV, ani żadnych wariometrów, typowych dla modeli szybowców.

Bałem się też ucieczki modelu. Tak wysokie loty nie są wcale takie przyjemne, jak się nie ma doświadczenia. Kiedy model robi się kropką na tle nieba, ciężko określić wizualnie jego pozycję w przestrzeni.

Ale ja i model przeżyliśmy. Będą następne loty.

 

Powtórka była przed zachodem słońca. Warunki mocno się zmieniły. Wiatr mocno przycichł, Cumulusy zniknęły z nieba, poza kilkoma dużymi potworkami, co świadczyło o zaniku termiki.

 

Tym razem Beta nie pokazało już pazurków. Lot szybowcowy nadal był stabilny, ale model już nie chciał iść w górę jak windą. Tym razem za 7 minut pracy silnika, udało się "wykręcić" tylko 18 minut lotu. Dalsze loty przerwało słoneczko chowające się za horyzont i zaczęło się robić ciemnawo. Zanim więc nasza gorąca kulka schowała się całkiem za horyzont, model znalazł się już na ziemi.

 

Miałem nadzieję oszukać los i podpiąłem kamerkę Turnigy, ale jak się okazało, wyłączyła się niedługo po starcie. :x Albo temperatura, albo znów, długo nie podładowywana bateria. :oops:

 

Dzień podsumowuję jak bardzo udany. Poznałem nowe aspekty latania. Dowiedziałem się jak model radzi sobie w typowo szybowcowych warunkach - jest w tym całkiem znośny, choć pewnie zaraz jakiś szybownik prychnie "A co ty kura pieczona, wiesz o szybowaniu?"...

:lol2:

Raczej nie wykręciłbym wyników typu 3 godzinki lotu, ale nie do tego ma służyć model.

Pobiłem swoje dwa życiowe rekordy - wysokości i czasu lotu.

 

Gdyby jeszcze wyszedł film z drugiego lotu, byłoby super.

 

Słowem warto było wydać te 360zł na kupę pianki. Choć muszę pomyśleć o wzmocnieniu napędu. Model nie zachwycał w dzisiejszych warunkach prędkością postępową na silniku.

W tym tygodniu muszę coś zrobić w sprawie sprzętu FPV, bo już mnie cholera bierze na zmarnowane okazje. Model lata pięknie, ale nie chciałby go rozbić, zanim nie zacznie mi poważnie służyć jak platforma video. :ble:

 

Jeżeli ktoś z zaawansowanych szybowników mógłby się wypowiedzieć w temacie co do dzisiejszego "Windowania" modelu oraz tajemniczej strefy samodzielnego krążenie, to byłbym wdzięczny za wszelkie uwagi.

 

A wam jak minęła sobota? :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też dzisiaj dostawałem szało jak widziałem jak ptaki sobie w kominach krążyły, szybowiec pod sufitem jaki jest taki jest, ale jeszcze lata, a ja chory i bez aparatury :evil: No myślałem że mnie rozerwie. Na niebie pełno Cu, ptaki, to całymi stadami latały w kominach. Już dawno takiego widoku nie widziałem :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie latałem jeszcze w termice i wolałem nieco spasować, niż bić rekordy, tym bardziej, że nie posiadałem żadnego wsparcia - ani włączonego FPV, ani żadnych wariometrów, typowych dla modeli szybowców.

Nic bardziej mylnego, jak dla mnie na tym polega cała zabawa, żeby bez użycia wspomagaczy nalatać się i cieszyć z osiągniętych wyników a nie iść na łatwiznę :)

 

Co do tego skręcania to po prostu zbliżałeś się do jakiegoś silnego kominu który "wypychał" model, często właśnie tak najłatwiej znaleźć termikę.

Takie windowanie po prostej się czasami zdarza, zasada jest taka, że zazwyczaj im wyżej jesteśmy tym silniejsze i szersze noszenia wiec bedąc wysoko nic nie robiąc można się ładnie wywindować.

 

Powodzenia w dalszych lotach na termice :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę iż mieliśmy dzisiaj bardzo podobne sytuacje :)

Na podlasiu również pełno Cumulusów i długie, długie szlaki..

Bardzo mocne noszenia były. Udało mi się wzbić tak wysoko że skrzydeł od kadłuba nie było sposobu odróżnić. A potem musiałem już zejść trochę niżej bo model praktycznie straciłem ze wzroku. Pokręciłem się tak dobre 30-40 minut. Był to mój pierwszy lot z wykorzystaniem termiki. Ani się obejrzałem a zniosło mnie nad las. A nad lasem studnia.. Tak mnie przydusiło że model "wylądował" jakieś 3-4 metry nad ziemią. Na drzewku. Niestety jeszcze na tyle jeszcze cienkim że nie dało się na nie wejść. Ale na szczęście bez żadnych uszkodzeń sprowadziłem model na ziemię.

Coś mam przeczucie że jutro będą podobne warunki.. 8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że nie wymieniłem.

Wykorzystałem tę rurkę jako kieszeń na bagnet, a do środka wsadziłem węglowy bagnet z pręta Fi4. I teraz oryginalne mocowanie nie ma szans się złamać. Beta wytrzymała nawet kilka ostrzejszych lądowań, z haczeniem skrzydłem o ziemię. Mówiłem, że trzeba je wzmocnić, nie wymieniać.

 

Widzę, że dziś mam nad działką powtórkę z rozrywki, tylko wiatr nieco mniejszy. Cumulusiki już rosną, choć w szlaki się nie łączą. Nadajnik się ładuje całą noc, Model podładowany... Czas wziąść :ass: w troki i ruszyć w pole.

Podładowałem Kamerkę Turnigy, może tym razem nie zawiedzie.

 

Wczorajszy drugi lot częściowo się nagrał. Niestety kamera wyłączyła się 5 sekund po wyłączeniu silnika i przejściu do szybowania, więc widać na nim głównie niebieskie niebo w czasie wznoszenia. :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szkoda , że nie ma nawet fotki modelu o którym tyle napisane. Nie każdemu chce się ( z lenistwa) wklepywać w google nazwę modelu by go zobaczyć.

Warto więc choćby dawać fotkę modelu nawet na ziemi. Taki post jest wiele bardziej atrakcyjny.

 

Ja widać z opisy Kolegów , wiosna coraz bliżej. Zawsze na wiosnę wg.mnie termika robi się najsilniejsza. Lubię wtedy zabrać elektroszybowca na łąkę do tego krzesełko i wsłuchiwać się w pikanie wario.

 

Jaki pisał ktoś powyżej wario to małe oszustwo i większą frajde daje się wkręcanie bez wario.

Jednak latanie z wario sporo uczy. Można w domu sobie zrobić wykres noszeń.

 

To co mi się najbardziej przydało w lataniu z wario to to, że latając bez wario często myślałem , że model się wznosi i zaczynałem krążyć ( tak mi podpowiadały oczy). Nierzadko właśnie się myliłem , oczy oszukiwały , wario mówi prawdę. Taki trening sporo daje. Teraz gdy latam bez wario łatwiej mi określić czy model się wznosi czy opada. To właśnie wario pomogło mi to zweryfikować i trochę się poduczyć. Warto choć spróbować polatać z wario. Każdemu się podoba , choć czasem to pikanie wkurza i ścisza się radio.

 

Latanie w termice dopiero się zacznie jak wrócą bociany ;-) . Najbardziej lubię gdy prawie nie wieje lub do 3m/s kominy wtedy odchodzą powoli i można wypełni to wykorzystać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fotki są. Niestety obecnie historyczne... :(

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Chciałem dziś powtórzyć latanie. Wyglądało, że warunki są spokojniejsze.

Wiatr co prawda obrócił się o 180*, ale przy ziemi był względny spokój.

Niestety powyżej 50m model dosłownie trafił w ścianę. Beta walczyła dzielnie, ale praktycznie stała w miejscu mimo pełnej mocy silnika. Wznosiła się, ale gdzieś na 100m wiatr dosłownie ją wywrócił do góry nogami. W wyniku bardzo ostrej pętli, rozsunęły się skrzydła i wypadły z mocowań. Model spadł w korkociągu i niestety przy lądowaniu złamał skrzydło, na którym wylądował. Dodatkowo piesek podbiegł i zeżarł mi z radości kabinkę... :evil:

Nowa tylko z nowym kadłubem.

 

Samo lądowanie była w miarę spokojne i gdyby model uderzył dziobem, pewnie byłby cały.

 

 

W dodatku odpadła mi w czasie korkociągu kamerka Turnigy. Szukałem jej półgodziny i znalazłem jak wracałem już zrezygnowany do samochodu.

 

W tygodniu zakup nowych skrzydeł i Kadłuba. Do klejonej pianki nie mam wielkiego zaufania. Może przerobię złamane skrzydło do jakiegoś modelu na spokojniejsze latanie.

 

Zastanawiam się też nad zmiana Pelikanowych serw na TP SG91.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jednak latanie z wario sporo uczy. Można w domu sobie zrobić wykres noszeń.

Już kiedyś o tym pisałem, uważam że tylko na samym początku przygód z termiką wario uczy, później jeżeli nie chcemy się rozleniwić to lepiej tylko używać wykresów w domu do sprawdzenia danych z lotu. Mówię z własnego doświadczenia gdy między zawodami trenowałem z wario a później na zawodach latałem bez (wario jest zabronione) i jakoś baaaardzo ciężko mi było znaleźć termikę bez pikania :) No ale oczywiście do latania rekreacyjnego jeżeli chcemy tylko i wyłącznie się nalatać, to czemu nie, ja tam aktualnie tylko sporadycznie używam do ustawiania modelu i trenowania jak najwyższych startów z wyciągarki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hę.. To sobie Kol.madrian przynajmniej polatałeś.

Ja, po przeczytaniu Twojego pierwszego postu z tematu nabrałem takich chęci, że usiedzieć w domu nie mogłem - mimo niestabilnej u nas na zachodzie pogody.

Zimą dokonałem paru modernizacji w modelu a więc apetyt na latanie wzrósł we mnie do "potęgi entej".

Ładna nadodrzańska łąka i pierwszy próbny wyrzut (bez uruchamiania silnika)... pięknie Tulix poszybował, tak na odległość ok.30m.

Teraz miało być z napędem ale zachęcony pierwszą udaną próbą rzuciłem go jeszcze raz, tym razem mocniej z rozbiegu...

... nooo i w tym momencie ostro przywiało (a mówi się, że do trzech razy sztuka).

Szybowiec nabrał błyskawicznie wysokości, stanął w powietrzu po czym jak szkwał przeszedł, klasycznie... zanurkował i... tyle (psa na szczęście miałem przywiązanego do samochodu :-).

Pozbierałem skrzydła, kabinkę, kadłub i jazda do domu naprawiać model (złamał się węglowy łącznik skrzydeł - reszta w miarę OK).

... ale nie żałuję - Dzięki za zachętę a co miało pęknąć, to właśnie wczoraj pękło.

Łącznik robię z klejonej sklejki, bo oryginalnego to nigdzie chyba nie dostanę.

 

Pozdrawiam.

Tex/Cz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest szansa na loty w Weekend. Mam nowe skrzydełka i drobne graty do zrobienia drugiej pary skrzydeł. Serwa wymienię na TP SG-91. Kabinkę udało się dobrać od Easy Stara. Jest prawie identyczna. Jest tylko ciut za wysoka, więc trzeba ściąć jej dolną powierzchnię i dorobić "dzióbek" zaczepowy z jakiegoś styro oraz wkleić nowe magnesy.

 

Szukam jeszcze jakiegoś odbiornika TV po sklepach. Wolałbym kupić osobiście, niż zamawiać.

Widziałem ciekawy odtwarzacz manty za 500zł, z wejściem A/V w Saturnie, ale wolałbym coś tańszego znaleźć.

Jak się uda znów polatać pod chmurką, na pewno zdam relację. :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No szkoda że beta w strzępach. Ja dzisiaj latałem w moich okolicach i również ładnie wiało, na szczęście model po kilku lotach cały.

Drugi lot rozpocząłem około godziny 14:40 po wyniesieniu na wysokość ok 100m wyłączyłem silniczek i zacząłem krążyć. Nagle stwierdziłem, że nie wytracam wysokości tylko ją dość szybko nabieram. Model szybował bez napędu około 9-10 minut i udało mi się wznieść go na tyle wysoko że zaczął przypominać punkt a nie samolot, od razu przypomniał mi się ten temat na forum. Na szczęście sprowadziłem model bezpiecznie na dół i później utrzymywałem już stałą wysokość.

Pierwszy raz miałem okazję poczuć jakiś strumień noszący w górę i to moim zwykłym deproniakiem Toto7.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No widzę że nie tylko mnie się wczoraj trafił porządny komin. A że nie mam doświadczenia z termiką, to jeszcze dzisiaj mam większość krwi w nogach.

Latając wczoraj "elektro juniorem s" zauważyłem jakieś ptaszysko krążące na dużej wysokości, więc podleciałem na silniku pod niego (oczywiście ptaszysko było o wiele wyżej) i zacząłem krążyć w tą samą stronę co ptak, po jakimś czasie stwierdziłem że jestem wyżej niż w momencie wył. silnika, SUPER - pomyślałem, po dalszych kilku czy kilkunastu minutach, junior zaczął przypominać malutki krzyżyk na niebie, więc postanowiłem wracać, no i tu się zaczęły schody.Model przy każdej próbie lotu na wprost, jakby dolatywał do niewidzialnej ściany, zawracał i coraz bardziej się oddalał (chyba odchodził razem z kominem), zaczęła się panika i chaotyczne próby wyrwania się z komina, wreszcie jakimiś esami i ósemkami (oraz innymi figurami trudnymi do opisania) udało się wyrwać i wrócić do "mojej przestrzeni powietrznej" oraz szczęśliwie wylądować UFF!

Wniosek - koniecznie poczytać post o wychodzeniu z komina, gdzieś tu taki widziałem, ale oczywiście mnie NIE INTERESOWAŁ! do wczoraj.

Pozdrawiam serdecznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A niby co może nie pozwalać opuścić miejsca wznoszenia? Po prostu wylatujesz z niego i to wszystko. A do czego mają służyć te esy i ósemki? Chyba tylko po to, by ewentualnie połamać skrzydła. Wystarczy po prostu wyprostować lot i opuścić miejsce wznoszenia. To najczęściej panika po osiągnięciu dużej wysokości powoduje błędy pilotażowe i działanie wyobraźni. Spotkałem się jeszcze z jednym zjawiskiem-modelarze myślą, ze kominy są niewielkie, jak ich modele. Trzeba pamiętać, ze ich powierzchnię liczymy w setkach metrów kwadratowych (w końcu lata się w nich wielkimi zybowcami) Cumulus zwieńczający komin jest olbrzymi, jak na model i to tylko złudzenie, że jest mały, bo jest bardzo wysoko. Zazwyczaj do cumulusa się nawet nie zblizamy, bo kto lata powyżej tysiąca metrów? Im wyzej tym cug w kominie jest silniejszy i żeby go opuścić, trzeba dość daleko odlecieć od miejsca wznoszenia. Najczęściej modelarze nie oddlatują z komina, a jedynie próbują w nim zmniejszać swoją wysokość. I stąd te wszystkie złudzenia. Trzeba po prostu, po prostej, odlecić spory kawałek. Nie krążąc. Nic tam specjalnie nie trzyma modelu, bo i jak?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja byłem przekonany że powietrze krążące w kominie wręcz samo mnie wyrzuci, jak z centryfugi, i tak pewnie jest, tylko ja koniecznie chciałem wyjść dokładnie pod dość silny wiatr, żeby nie stracić z oczu modeliku. Swoją drogą wcześniej parę razy miałem okazję się powznosić, i zawsze traciłem noszenia wcześniej niż bym chciał, z tak silnym zjawiskiem spotkałem się pierwszy raz.

I kto chce niech się śmieje, ale ja się dopiero uczę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.