MareX Opublikowano 26 Września 2015 Udostępnij Opublikowano 26 Września 2015 A więc, Autentycznie Wielce Szanowny Pawle, po pierwsze dzięki za wyrazy współczucia, które ja także wyrażałem, rozumiejąc los Twojej Kiki , a po drugie: z uwagi na dzisiejszą "doskonałą" weekendową pogodę, poszedłem za ciosem i najpierw skoczyłem do OBI po takie "cuś": , jako, że taki ze mnie modelarz, że zamiast porządnego /bo chińskiego / miałem jakiś plastikowy ogryzek, chyba jeszcze ze szkolnych czasów któregoś z moich dzieciaczków, który zresztą przyrząd, gdzieś mi się zapodział. Opisać sześciokąt na okręgu, żaden problem: matematycznie, geometrycznie, czy jak tam można inaczej, ale za pomocą kątomierza chyba najprościej. Wcześniej opisałem sobie na okręgu o fi 10 cm /skala 1:10/ ośmiokąt, bo to już każdy głupi by potrafił - nawet ja! No i zrobiłem sobie wstępne szkice: tej mojej zamierzanej konstrukcji. Policzyłem też orientacyjną ilość potrzebnego mi materiału i tak dla obudowy sześciokątnej potrzeba: Łaty budowlane 4 x 5 cm = 27,72 mb Podbitka: razem 5,77 m2 Dla konstrukcji ośmiokątnej potrzeba: Łaty: 34,48 mb Podbitka: 5,69 m2 Do tego sklejka na łączenia, jakieś wkręty, kątowniki, czy co mi tam jeszcze będzie potrzebne. OBI, Castorama czy "Liroy" o rzut beretem... Swoje "doskonałe" szkice zaprezentowałem mojej Pani i stwierdziła, że chyba obudowa ośmiokątna będzie bardziej pasowała. A co wy sądzicie? Nie minęło mało wiele i "plany modelarskie" w skali 1:1 gotowe. Takie one są, czyli podstawa do wykonania wieńca dolnego i górnego. Będą one spięte listwami 145 cm, których położenie sobie zaznaczyłem. A każda z listew będzie mocowana kątownikiem stalowym, czyli potrzebuję ich szt. 32. Teraz muszę sobie narysować szablonik do łączników elementów wieńców, które to łączniki wytnę ze sklejki /nie lotniczej - niestety / np. 3 mm i poskręcam śrubkami do drewna. Oczywiście od góry i od spodu, przynajmniej dolny. No to tyle na razie. Idę pomieszkać i poczytać gazetkę. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MareX Opublikowano 2 Października 2015 Udostępnij Opublikowano 2 Października 2015 Łapania w klatkę starej studni ciąg dalszy. Drogą kupna nabyłem sobie to i owo. Kupiłem wiązkę łat dachowych, sztuk 9 na 4 m długich i akurat mi starczyło. Nabyłem też 14 desek podbiciowych, w stanie surowym, które to deski przy pomocy 2 puszek drewnochronu już częściowo zaimpregnowałem. Łaty "same z siebie" były już zaimpregnowane na zielono. Nabyłem sporo , bo 70 szt. różnych kątowników-łączników i na wagę garść śrubek. Jak do tej pory wszystek ten materiał kosztował 403,60 zł. A to do tej pory skleciłem: czyli wieniec dolny obudowy, prawie gotowy. Muszę jeszcze zaimpregnować te łączniki ze sklejki. i wieniec górny od spodu pokazany. Na drugiej stronie będzie mocowana konstrukcja mocująca dach ośmio spadowy. Też te elementy sklejkowe będą zabezpieczone przed wilgocią. I tyle na razie. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
young Opublikowano 2 Października 2015 Udostępnij Opublikowano 2 Października 2015 Marku dokładnie to robisz pomyśleć że kiedyś tak samo robili tylko bez profili ocynkowanych... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MareX Opublikowano 2 Października 2015 Udostępnij Opublikowano 2 Października 2015 Brzydka studnia aż się prosi o solidną klatkę, a solidna, tzn. też dokładnie zrobiona. Pisałem, że "ten model" to wprawka przed dalszymi pracami przy Fokkerku, więc ćwiczę. A robienie wpustów i wypustów jakoś mnie nie kręci. Wolę pokręcić śrubki... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MareX Opublikowano 8 Października 2015 Udostępnij Opublikowano 8 Października 2015 Trochę się posunąłem w budowie, ale słabo mi idzie, bo innych prac cała kupa. Zrobiłem cztery elementy "więźby dachowej". Takie ci one: Jak zrobię wszystkie, to wtedy będzie piknie. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MareX Opublikowano 9 Października 2015 Udostępnij Opublikowano 9 Października 2015 Dzisiaj rano mój drugi kot - Wacek , dołączył do swego druha i kumpla Kicka. Udusił się na moich rękach flegmą, która zatkała mu tchawicę i nic nie mogłem zrobić, aby mu pomóc. Straszne przeżycie i nikomu takich doznań bym nie życzył. Mam okropnego doła psychicznego... Leczenie antybiotykami i innymi przeciwzapalnymi zastrzykami nic nie dało. 15 dni nie ma moich kotów. Nie chce już żadnego innego zwierzaka. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
idfx Opublikowano 9 Października 2015 Udostępnij Opublikowano 9 Października 2015 uuuu Przykro to słyszeć .. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
young Opublikowano 9 Października 2015 Udostępnij Opublikowano 9 Października 2015 No cóż czas leczy rany .... A nowego zwierzaka przygarnij bo będzie miał u Ciebie super dobrze. Głowa do góry. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Paweł Prauss Opublikowano 9 Października 2015 Udostępnij Opublikowano 9 Października 2015 Nie wiem co napisać w tej smutnej godzinie. Strata przyjaciela bardzo boli, ale przypomnij sobie te miłe chwile których było z pewnością niemało. Nasze zwierzaki są już w lepszym świecie. Tu na ziemi jest jeszcze wiele takich którym możemy pomóc, a one odwdzięczą się nam bezwarunkową przyjaźnią i to jest w tym wszystkim najpiękniejsze. 1 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MareX Opublikowano 11 Października 2015 Udostępnij Opublikowano 11 Października 2015 Dzięki Koledzy za zrozumienie i mądre słowa. Pisałem, że ślimaczy mi się ta robota przy klatce na studnię, m.in. z takich powodów: Sporo tego "drzewa kominkowego" mi dostarczono, co samemu musiałem poukładać /błąd w sztuce i nie wszystko się zmieściło/, a i szczapki na rozpałkę też trzeba przygotować było, przy której to czynności fotkę dokonano. Teraz zostałem z prac przy "klatce" skutecznie wyeliminowany, niejako na własne życzenie, a było to tak: będąc w szoku i mając przed sobą duszącego się kota, podejmowałem jakieś chaotyczne próby ratowania biedaka i chcąc jakoś udrożnić mu tę tchawicę, wsadziłem mu w paszczę palec wskazujący prawej ręki. Kot w odruchu obronnym zacisnął szczękę i mnie ugryzł, robiąc krwawe dziurki z góry i od spodu palucha. Za kilka chwil juz nie żył, a ja pod kranem wyciskałem z palucha lecącą krew i później ją tamowałem papierowym ręcznikiem. Pochowałem kota i wziąłem się za niby normalna robotę. Ok. południa palec mnie już coraz bardziej bolał i słabo się zginał. Stwierdziłem, że trzeba szukać jakiejś pomocy i pojechałem do najbliższego SOR-u. Był to chyba słuszny krok, ale w efekcie wykonania i rezultatów, okazał się całkowitą porażką. A to za sprawą lekarza dorabiającego do "skromnej" lekarskiej emeryturki, będącego w wieku 70+ . Dziadek ma na co dzień do czynienia z najrozmaitszym elementem i ja to rozumiem, zresztą dwóch takich "emelentów", jak mówi mój 3 letni wnuk, tamże na korytarzu widziałem. Nie rozumiałem natomiast dlaczego i mnie wziął za takiego typa? Gdy po spisaniu mego "zeznania", z zaznaczeniem daty zdarzenia i godziny jego zaistnienia,odesłał mnie na prześwietlenie palucha /po co? to nie jakiś wilczur czy inny pitbul mnie ugryzł, a mały, domowy kotek/ , gdzie spędziłem ponad pół godz. /nic się nie działo, nikogo przede mną nie było/, wróciłem do Pana Doktora, który teraz czekał, /znowu dobre pół godziny/ aż mu się wyświetli na ekranie kompa zdjątko mojego palucha. Wreszcie, po wyświetleniu się fotki, zostałem wezwany do gabinetu, gdzie nieopacznie stwierdziłem, że paluch coraz bardziej mnie boli, na co Pan Doktor odparł: no, jeśli z takim zakażeniem przychodzi się następnego dnia...Ja na to , przecież to dzisiaj się stało, a Pan Doktor: wcześniej co innego pan mówił. Ja na to, ale przecież po co miałbym pana kłamać, zresztą wszystko ponoć pan zapisał... na tym dialog się ze strony doktora zakończył, ja zatoczyłem pianę, ale też zmilczałem. "Fachowiec" przystąpił do robienia opatrunku, będącego w istocie bardzo swoistym przejawem sztuki pielęgniarskiej. Wypisał kartę szpitalną i skierowanie do innego specjalisty celem dalszego leczenia. Na tym mój ponad dwugodzinny pobyt w SOR się zakończył, a ja udałem się do "swojej" przychodni rejonowej, gdzie do chirurga była nieprzebrana chmara pacjentów. Udałem się więc do innej przychodni rejonowej, gdzie pani w rejestracji mnie przyjęła założyła kartę i po chwili jako piąty w kolejce czekałem do chirurga. Zbliżał się weekend i musiałem coś dostać na tego palucha, bo bolał mnie już jak diabli i zupełnie nie mogłem go zginać. Po ok. 1,5 h stanąłem przed doktorem, który na leżąco mnie zbadał palucha, na żywca udrożnił jakąś szpilką dwie rany i przepisał środki zaradcze. Odnośnie opatrunku tamtego dziada z SOR-u tylko się półgębkiem uśmiechnął i zapytał czy zrobili mi tam szczepienie przeciw tężcowi, co ponoć musieli zrobić obligatoryjnie. Odparłem, że nic mi nie zrobili, więc pan chirurg wypisał mi dodatkowo na recepcie ampułke szczepionki, co także okazało się później nie tak, bo to on powinien mnie zaszczepić, także obligatoryjnie i za darmo. Ale nic, wypisał receptę na antybiotyk, środek przeciw zapalny i przeciwbólowy, osłonę dla żołądka i kiszek przed antybiotykiem, środek dezynfekujący /zastępujący dawniejszą jodynę/ i ampułkę tej szczepionki. Wypisał też skierowanie na zaszczepienie oraz zrobił prawdziwie fachowy opatrunek palucha. Wykupiłem te medykamenty za prawie stówkę i udałem się w tej przychodni do gabinetu zabiegowego, aby zrobili mi tą szczepionkę. Okazało się, że nie ma takiej opcji, mogą to zrobić tylko w mojej przychodni, gdzie mam lekarza rodzinnego. Więc udałem się do mojej przychodni, gdzie przy życzliwości recepcjonistki i wepchnięciu mnie w kolejkę do jakiejś innej niż moja lekarki i "zbadaniu" mnie przez nią, w końcu pielęgniarka zrobiła mi zastrzyk, zaznaczając, że przez 24 h ani deczka alkoholu. I fajnie. Za miesiąc powtórka szczepienia, już "za darmo" i po 6-ciu miesiącach trzecia dawka. Też "za darmo" od państwa, czyli przychodni, czyli moich składek na ubezp. zdrowotne, od wielu , wielu lat płaconych. Ok. 18-tej byłem ponownie w chacie, po porannej kawie , bez śniadania, bo całkowicie straciłem apetyt po tych doznaniach z kotem i po stresie tym wszystkim wywołanym. Łyknąłem te wszystkie tabletki, próbując wcześniej zjeść jakiś obiad, ale słabo mi szło. W nocy nie mogłem do rana zasnąć, tak mnie bolał ten palec. Wczoraj dokupiłem pyralginę i dodatkowe opatrunki. Po jednej tabletce wreszcie palec mniej mnie bolał, a ostatnią noc już w miarę normalnie przespałem. Na dzisiaj tak paluszek się prezentuje: Słabo widać tę czerwoną pręgę zakażenia, ale nie chciałem Was epatować takim widoczkiem i robiłem fotkę lewą ręką. Tutaj widać przepisane mi lekarstwa, które już swoje robią, bo już mnie tak nie boli i pręga przestała rosnąć i się rozprzestrzeniać. W międzyczasie przyszedł mój "trzeci" kot. Jest to przybłęda, który przychodzi do nas już dobre dwa lata, moje koty na początku się go bały, później Kicek go "olewał", a Wacek czasami przy misce z chrupkami dawał mu "z liścia" po mordzie. Ten kot ma trzy imiona: Edek vel Forfiter vel Kuternoga, a to za sprawą dwóch potrąceń przez auto, które to potrącenia jakoś przeżył. Ma uszkodzone dwie łapy, przednią lewą i tylną prawą. Kuśtyka, ale żyje i się unas dożywia. Jest absolutnie wolnym kotem i chodzi gdzie chce i kiedy chce. No i ma jaja! Tak rano stał przed drzwiami: a po wpuszczeniu do środka tak się posilał: Po posiłku przemieścił się pod fotel, gdzie przystąpił do mycia mordy: Pospał chwilę i poszedł sobie nie wiedzieć gdzie. A mi po śniadaniu koleżanka-małżonka zrobiła opatrunek i mogłem zająć się lekturą artykułu-wywiadu z profesorem, który "musiał odejść". Bardzo ciekawy ten artykuł...Ale nic więcej, bo to mogło by już być interpretowane jako np. agitacja przedwyborcza. A przecież piszemy na forum modelarskim , głównie o modelach... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
young Opublikowano 11 Października 2015 Udostępnij Opublikowano 11 Października 2015 http//youtu.be/coq9cT-dng0 Moja kotka robi przegląd helikoptera przed lotem Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MareX Opublikowano 13 Października 2015 Udostępnij Opublikowano 13 Października 2015 Paluszek już nie boli, ale nadal słabo się zgina i nadal ma wygląd baleronu. Jednak z pominięciem tej części dłoni można coś mimo wszystko zrobić. Poczyniłem więc dalsze kroki w budowie "czapki" na moją klatkę. Tak to teraz jest: Mojej młodszej kobiecie przypomina to, a raczej się kojarzy z pierwszym członem rakiety kosmicznej i niech jej będzie. Jak zobaczy końcowy efekt, to dopiero się zdziwi... 1 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MareX Opublikowano 20 Października 2015 Udostępnij Opublikowano 20 Października 2015 Czapka już przykryta, ale na razie fotek brak, bo piszę z podręcznego "laptoka" /jak był raczył mawiać pewien mój klient/, a tym urządzeniem wstawiać fotek chyba się nie da, albo, jak zwykle, ja nie umiem. W każdym bądź razie , jest "piknie", konstrukcyjnie wszystko fajnie wyszło, ale dzisiaj zepsuła się moja maszynka do cięcia deseczek i przerwa. Wyciągnęły się paski klinowe i wytarło małe kółko pasowe przy silniku. I maszynka ciąć nie chciała...A wyciąłem tych "emelentów" całkiem sporo, bo każdy z segmentów "czapki" składa się z pięciu deseczek, co daje 40 szt. precyzyjnie ciętych desek. W sumie kupa odpadu, nie wspominając o "tonach" trocin i totalnym zapyleniu wszystkiego. Teraz jeszcze "podbicie" wystającej części dachu od spodu, przeszlifowanie góry, ponowne zagruntowaniu i przyklejenie bitumicznego gonta, chyba w kształcie rybiej łuski. Wynalazłem taką w "Liroju", co prawda w paczkach nieco ponad 3 m2, ale reszta pewnie też się przyda. Fotki "za chwilę" i "damy radę"..... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bart07 Opublikowano 21 Października 2015 Udostępnij Opublikowano 21 Października 2015 Hej, Zwierzoluby, ja jako osoba posiadająca ze zwierząt futerkowych jedynie rybki, postanowiłem ulżyć kotom podwórzowym stawiając im budę na zimę. W zeszłą zimę dostały spory karton z wyciętym wejściem w którym pomieszkiwały nocami, natomiast teraz postanowiłem im poprawić warunki i postawić trwalszą konstrukcję. - jakie wymiary? - jakie ocieplenie? - jakie inne udogodnienia? Najgorzej chyba u mnie nie mają, minimum 3 mioty na tarasie przyszły na świat. 1 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
japko95 Opublikowano 21 Października 2015 Udostępnij Opublikowano 21 Października 2015 Ad.1 To zależy ile masz tam kotów, jak jest zimno i koty się przytulaja to u mnie na fotelu ok 50x40 śpią spokojnie 2 koty. Ad.2 nie znam się, styropian? Najtaniej chyba Ad.3 Tyle starych koców, poduszek itp. Ile masz. Można by jeszcze ściany od środka jakimś filcem obić. Koty uwielbiają pudełka więc co nie zrobisz to im się spodoba Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MareX Opublikowano 22 Października 2015 Udostępnij Opublikowano 22 Października 2015 Obiecałem fotki z postępu prac nad czapką, oto i one, ale najpierw słowo do Bartka: Może także oprócz stosownej budy zimowej dla kociaków, trzeba by pomyśleć nad ukróceniem tych miotów ? Ja "swojego" przybłędasa - kuternogę, po stracie dwóch kociaków bezjajecznych, bez zbędnego czekania, zapakowałem do kontenera i zawiozłem do weterynarki, która podjęła wobec niego 4 działania: szczepienie przeciw wściekliźnie i innym kocim chorobom, zakroplenie jednego ucha zainfekowanego świerzbem, zakroplenie karku środkiem odpchlającym i zaaplikowanie tabletki odrobaczającej. Kosztowało mnie to stówkę i po upływie miesiąca będziemy się przymierzać do pozbawienia go męskości, bo teraz w każdej chwili może, siedząc u nas w pokoju, zapragnąć zaznaczyć sobie "swój" teren, a zapach takiego moczu z gruczołów jajecznych do przyjemnych niestety nie należy i co gorsza, jest bardzo trudno usuwalny. Ale to niby mój stający się kociaczek i tyle w tym temacie. Wracając do klatki na studnię i czapki do niej. Po wycięciu wszystkich deseczek , poukładałem je na konstrukcji i tak sobie leżały: Zacząłem następnie przycinać dolne części każdego z trójkątów i po ich ponownym umieszczeniu na miejscach i prowizorycznym przykręceniu takie się stały: Te białe kreseczki to znaczniki położenia poszczególnych "emelentów" względem siebie. Odwróciłem całość "do góry nogami", aby sobie od spodu na to popatrzeć i tak to leżało: Teraz, jak już pisałem, spód trzeba podbić , aby nic tam nie właziło, poszlifować deczko całość, jeszcze raz zaimpregnować i nakleić gonty. Maszynka do cięcia deseczek się naprawia, tzn. wczoraj kupiłem nowe paski klinowe oraz materiał /blacha aluminiowa 10 x 20 x 0,5cm/ na wykonanie nowego mocowania silnika, a także zleciłem wytoczenie nowego kółka pasowego, aby nowe paski dobrze współpracowały z rowkami na kółku. Ma to być ponoć gotowe na dzisiejsze popołudnie. Poskładam maszynkę w całość i będzie można kontynuować. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bart07 Opublikowano 22 Października 2015 Udostępnij Opublikowano 22 Października 2015 Ad.1 To zależy ile masz tam kotów, jak jest zimno i koty się przytulaja to u mnie na fotelu ok 50x40 śpią spokojnie 2 koty. Ad.2 nie znam się, styropian? Najtaniej chyba Ad.3 Tyle starych koców, poduszek itp. Ile masz. Można by jeszcze ściany od środka jakimś filcem obić. Koty uwielbiają pudełka więc co nie zrobisz to im się spodoba Nie wiem, wczoraj były 3. Na jednym fotelu. 2 młode i chyba matka. Zwiały, jak poszedłem po drewno. Później fotel był dalej zajęty. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MareX Opublikowano 23 Października 2015 Udostępnij Opublikowano 23 Października 2015 Chyba się starzeję... Zafiksowałem się na tym, że mi się paski wyślizgały i dlatego piłka ciąć nie chce... A silnik wył, jęczał, zwalniał i śmierdział. Kupiłem nowe paski, fachman wytoczył nowe kółko pasowe, dorobił nowe mocowanie silnika. Poskładałem to w całość, uruchomiłem i nadal "kicha"... Wtedy dopiero zaskoczyłem, że przecież jakieś 3 lata temu inny fachman wymieniał mi w tym silniku łożysko. Czyli było podobnie, a ja mam sklerozę. No cóż; ponoć starość nie radość, młodość nie pociecha... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Paweł Prauss Opublikowano 23 Października 2015 Udostępnij Opublikowano 23 Października 2015 Ja znam to tak: Młodość nie wieczność. Fajna robota Marku, od razu widać, że modelarz rękę przyłożył :-) Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MareX Opublikowano 24 Października 2015 Udostępnij Opublikowano 24 Października 2015 Odwiedziłem rano dwa miejsca - warsztaty, gdzie reanimują silniki elektryczne, z nadzieją, że w sobotę jakaś taka usługa jest wykonywana. Nic z tych rzeczy! Skoro tak, więc wziąłem się za przygotowanie konstrukcji pionowej do zmontowania, a wcześniej zrobiłem sobie drzwiczki z dostępem do wody, tak na wszelki wypadek. Co prawda niektórzy mówią, że na wszelki wypadek to ksiądz ma ... klucz od plebanii, ale chyba nie zaszkodzi mieć czynną studnię, skoro sobie jest. Tak mi to wychodzi: No i po otwarciu tych "uroczych" drzwiczek: Na przykręcałem się tych płasko i kątowników do oporu, już mnie to znudziło i dobrze, że jutro niedziela, bo sobie odsapnę. To tyle na razie. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi