Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. zbjanik Opublikowano 5 Października Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Udostępnij Opublikowano 5 Października Właściwie tytuł wątku mógłby brzmieć Moto OTTO, bo będzie to aparat latający Otto Lilienthala, ale z napędem. Trochę się wahałem, czy dodanie malutkiego nawet silnika i śmigiełka do półmakiety (co najwyżej) tej wiekopomnej konstrukcji to nie profanacja, ale okazało się, że nie jestem pierwszy, przynajmniej w podjęciu próby takiej realizacji, więc uporałem się wewnętrznie z tymi obiekcjami. Konkretnie, to trafiłem na jedno usiłowanie, z resztą całkiem udane, ale w wersji szybowcowej, czyli jednak bliżej oryginału. Pewien Niemiec zbudował model o rozpiętości ok. 2 m, dobrze latający, choć dość uproszczony. Pamiętam jeszcze oprócz tego mały model w czeskim Modelarzu, taki do rzucania z ręki i po za jeszcze wzmianką u Papy Shiera, że to się da zrobić- raczej pustka. Na początku chciałem zrobić swojego OTTO z pianki, w dużym stopniu uproszczenia, takiego konturowego slowflajera ale jak to zazwyczaj bywa- w miarę myślenia co i jak, brnąłem dalej i dalej, aż do sposobu jaki będzie opisany w tej relacji. Model miał być dość duży, pianka musiałaby mieć wzmocnienia w miejscach jak oryginał, więc jak te wzmocnienia potraktować poważnie, to pianę można odrzucić i tak znalazłem się właściwie na drodze do odwzorowania prawdziwej konstrukcji. Wymiary całości zostały ograniczone maksymalną dostępną długością patyczków bambusowych do storczyków (źródło: OBI, dział ogrodniczy). To podstawowy materiał, a możliwa do osiągnięcia rozpiętość modelu wynosi ok. 160 cm. Konstrukcja waży teraz poniżej 500 g, ale powierzchnia wynosi ok. 70 dm2, więc zapowiada się raczej niskie jej obciążenie- i o to chodziło: powinno się dać latać bardzo powoli, robić delikatne zakręty, cało wylądować- i to wszystkie spodziewane i oczekiwane ewolucje. Zgłębianie tematu Otto Lilienthal, jakie towarzyszy tej realizacji to przygoda sama w sobie. Niby wiedziałem, że lotnia, że pierwszy, że "trzeba ponieść ofiary" itd. Ale że stworzył pierwszą wytwórnię statków latających działającą komercyjnie, produkującą seryjnie- już nie. Był faktycznie ojcem całego latania, tym co uruchomił pierwszy kamień w lawinie, a każdy model, prawdziwy samolot czy szybowiec, który zbudowaliśmy do tej pory i jeszcze ktoś po nas zbuduje, choćby nie wiem jak odrzutowy, czy inny, będzie miał w genach ślady konstrukcji Lilienthala. Jasne, byli też inni prekursorzy- choćby niesamowity tytan, wizjoner wszech czasów Leonardo da Vinci, którego projekty w branży "latanie" były fascynujące, dość przecież do Lilienthala podobne, i chyba nawet estetycznie patrząc- piękniejsze, to jednak pozostały tylko projektami. Otto Lilienthal był tu konsekwentnym realistą, inżynierem już nowych, dopiero nadchodzących czasów. Liczył, mierzył, konstruował i na końcu sprawdzał doświadczalnie. To on narzucił aktualny aż do teraz klasyczny układ: skrzydło, statecznik pionowy, poziomy. Zdefiniował wiele pojęć którymi posługujemy się do dziś: wznios skrzydeł, określił prawidłowo potrzebną powierzchnię potrzebną do uniesienia człowieka, znalazł sposób kierowania statkiem powietrznym (był na początku drogi, jego metoda powróciła w lotniach, ale wtedy był to slaby punkt, wiedział o tym, wiedział jak to poprawić, ale czasu, czytaj: życia nie starczyło). To temat zasługujący na osobne opracowania, wart jest tego. Wracając do modelu- po udanym i fajnym CSS-13, obiecałem sobie: nigdy więcej linek, sznurków i tak dalej, za dużo zachodu, uciążliwości, są prostsze metody na łatwe, codzienne latanie. A tu znowu nitki, patyczki, druciki no i sam Otto, skala 1:4,2 czyli postać o wzroście ponad 40 cm, w stroju z końca XIX wieku, do tego brak miejsca na elementy RC, aku, co ze środkiem ciężkości? Czyli jak zawsze- kochamy wyzwania i o to chodzi! 16 1 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
ToMarkov Opublikowano 6 Października Udostępnij Opublikowano 6 Października Bardzo ale to bardzo ciekawe podejście do tematu. Osobiście lubię czytać takie relacje gdzie inspiracja do budowy czerpana jest w czeluściach historii lotnictwa. Medal Lilienthala to po dziś dzień najważniejsze wyróżnienie dla szybowników. Jestem ciekaw jak rozwiążesz wszystkie kwestie związane z umiejscowieniem i mocowaniem osprzętu RC , wyważenia i innych technicznych zagadek. Zasiadam i kibicuje!! 1 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. zbjanik Opublikowano 20 Października Autor Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Udostępnij Opublikowano 20 Października Rozwiązałem problem z pokryciem. Jak pisałem w pobocznym wątku o pokryciu OTTO, miałem dylemat: folia- ale jaka, jakiś rodzaj tkaniny, papier, włóknina itd. Otóż stanęło jednak na depronie, ale oklejonym włókniną ogrodową (cienka, gramatura ok. 20). Depron 3 mm i tylko na górnej powierzchni, włóknina na rozcieńczony Wikol, na to bejca akrylowa mająca w zamiarze dać efekt pożółkłego płótna. W sumie, to nawet bez tej włókniny chyba dało by się żyć, skrzydło miało już niezłą wytrzymałość, ale teraz jest i elastyczne i sprężyste, z płóciennym "lookiem". Całość dało się poskładać prowizorycznie, na ten moment bez cięgien i odciągów, zrobić parę zdjęć i już ODBYĆ PIERWSZE KILKA LOTÓW. Tak, ale tylko z ręki, w celu potwierdzenia położenia środka ciężkości. No więc leży on tam gdzie powinien, proporcjonalnie tak jak w oryginale, ale i pierwszym modelu z kartonu, też zrobionym w tym celu. Osobną jednak kwestią jest jak w wersji docelowej, z figurką pilota do takiego położenia doprowadzić. W realu było tak, że pilot miał dużą masę w stosunku do wagi aparatu, dominował wagą nad lekkim płatowcem, a w modelu chciałoby się jak najlżej, pilota z jakiegoś styropianu, do tego w sumie leciutkie wyposażenie- jest więc dylemat. Loty były z ciężarkiem na listwie wysuniętej do przodu, więc można policzyć moment, a z niego odwrotnie, zakładając ramię środka ciężkości figurki, jaką musiałaby mieć wagę. No i wyszło, że kłopotu by nie było, gdyby ważyła ponad kilogram. No da się zrobić, ale szkoda psuć obciążenie powierzchni, więc najprawdopodobniej wykonam nowy statecznik poziomy, taki w wersji light, bo to się po prostu opłaca, może to nieco pomóc. Jak chodzi o pierwsze loty, to jest ok, szybuje dość stabilnie, choć krótko- doskonałość mniejsza od Wilgi z wyłączonym silnikiem🙂, ale to przecież nie Jantar. Na pewno nie będzie niebezpieczeństwa przesmarowania lądowiska, bo model się niesie i niesie. 15 1 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. zbjanik Opublikowano 3 Listopada Autor Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Udostępnij Opublikowano 3 Listopada Proszę koleżeństwa- OTTO został dzisiaj oblatany. Oblot wstępny, w wersji "bezpilotowej", figurka Ottona nie jest gotowa, nie wzmocniona, nie ubrana ani pomalowana i szkoda jej narażać. Zamiast pilota zamontowane jest tymczasowo depronowe pudełko na odbiornik, pakiet i regulator, oraz prowizoryczne płozy z bambusu. Silnik jest ewidentnie za słaby, ale za to nieznośnie głośny, niczym jakiś edf- będzie oczywiście zmieniony na jakiś trochę mocniejszy i z mniejszym kV. Ale pod względem samego zachowania w powietrzu- wyszło super. Lot jest bardzo powolny, stery skuteczne, ale bez jakiejś przesady, stateczność adekwatna dla tego statku powietrznego. Waga do tych lotów to ok. 1400 g, ale dojdzie jeszcze pilot, linki, odciągi więc troszkę jeszcze wzrośnie. https://youtu.be/8r_NPTKBNUk 18 1 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
pietrku Opublikowano 4 Listopada Udostępnij Opublikowano 4 Listopada No to teraz wyzwanie pozostaje dla Kolegi - Jan Wnęk. Widząc po dokonaniach poprzednich, z pewną dozą fantazji jest to możliwe. 1 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. zbjanik Opublikowano 11 Listopada Autor Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Udostępnij Opublikowano 11 Listopada Już zmieniłem silnik- teraz jest to "duży dzwonek" DT 700, 270 W, kV 700, śmigło 10x3,8. Zdecydowanie lepiej, nic już nie będę tu zmieniał. Zmiana wymusiła przedłużenie poliwęglanowego pylonu silnika. Dodam jeszcze, że w tym modelu zastosowałem swój jakże epokowy wynalazek- "bowden dwuczynnościowy". Są to właściwie dwa bowdeny (druty) w jednej rurce. Działa dobrze, czynności się z tego powodu nie miksują😀 Drut wzięty z ofert dla spawaczy, fi 1,2 zaś rurka pochodzi z puszki z farbą w sprayu. Dalej "kabina" bez pilota, który jest ciągle w przygotowaniu. Pracuję teraz nad jego kolanami, tak żeby funkcjonalnie były jak prawdziwe- zginały się bez szkód przy lądowaniu, bo po etapie rzeźbienia są sztywne i nogi połamały by się przy pierwszym przyziemieniu. Dorobione uszy Ottona z modeliny czekają na montaż na głowie (ale to dziwnie brzmi- a to mały człowiek przecież🙂) 5 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
ToMarkov Opublikowano 11 Listopada Udostępnij Opublikowano 11 Listopada 9 godzin temu, zbjanik napisał: mały człowiek przecież Ale jakże Wielki dla Lotnictwa !! Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi