Skocz do zawartości

madrian

Modelarz
  • Postów

    5 478
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    14

Odpowiedzi opublikowane przez madrian

  1. Widzisz, silnik lotniczy, a silnik do kosy, to dwie różne bajki.

     

    Silniczek modelarski o takiej pojemności, będzie miał jakieś 4 razy większą mocy i masę ok 1kg. Np. ASP 120.

    Ważyłeś silnik od swojej kosy? Założę się, że jest "deczko" cięższy. ;)

     

    Ciężki silnik o małej mocy, może się sprawdzi w kosie, ale do modelu jest za słaby i za ciężki.

    Dodatkowo jest jeszcze kwestia chłodzenia. i osprzętu silnika. Ważna jest też prędkość obrotowa i moment obrotowy.

     

    Silnik, silnikowi nie równy.

     

    Poza tym, dla osoby początkującej, silnik o mocy nawet 1KM, to jak by posadzić przedszkolaka na ścigaczu.

     

    Masz już silnik typu "dzwonek" z regulatorem. Zbuduj w końcu jakiś samolocik z depronu, a nie w kółko kombinujesz - a to model 3D, a to spalina o mocy reaktora...

     

    Masz może skłonności samobójcze?

     

    Jak chcesz spalinę w warsztacie, to kup sobie silniczek np. ASP 61 o mocy 1/4KM i masie 60g i zbuduj sobie np. "Wicherka 10". Prosty model, efektowny i doskonały do takiego silniczka.

     

    Jak nie chcesz - albo zbuduj, albo kup w końcu model.

  2. Oj, marnie to wygląda pod względem wytrzymałości. Na zdjęciach to wygląda na jedną płytkę pianki w ramce z listewek. Listwa jest przy sterach, gdzie zbyt dużych obciążeń nie będzie, a nie ma nic przy silniku, gdzie będą największe.

     

    Co najmniej jeszcze jeden dźwigar w okolicy silnika, koniecznie połączony z łożem silnika i ramą.

     

    Oraz "kręgosłup" - wzmocnienia podłużne w osi modelu, od silnika od tyłu.

     

    W obecnej konfiguracji, silnik wyrwie piankę.

     

    Delty powinny mieć dość przedni SC. Ale z umieszczeniem tak dużego silnika na przodzie, nie powinno być problemu.

     

    Jednak już pomyśl o ochronie pianki. Paliwo z silnika działa na nią jak rozpuszczalnik. Pianka musi być całkowicie zaimpregnowana. I to jest najpoważniejszym problemem w przypadku depronowych modeli spalinowych.

     

    Licz się też z tym, że Delta to żywiołowy model i nie trudno spotkać się jej z kretem. Silnik ciągnący będzie w tym układzie służył za strefę zgniotu.

    Może warto pomyśleć nad umieszczeniem silnika w środku modelu - jak w przypadku parkjetów?

  3. A może przerób go na dwupłatowca? :wink:

     

    Ze skrzydłem, przy tej wielkości wiele nie zrobisz. Pamiętaj o proporcji skrzydła i usterzenia.

     

    Natomiast dodanie dodatkowego płata podwoiłoby siłę nośną przy niewielkim wzroście masy.

     

    Wzrośnie opór czołowy, ale chcesz mieć spokojny model. Późniejsza zmiana napędu pozwoli sporo zyskać.

     

    Osobiście nie bawiłbym się jednak w głębokie modyfikacje tej konstrukcji. Raczej pomyślałbym o drugim modelu, dostosowanym do oczekiwań.

  4. Skuteczność trafień mają mizerną. Jakby model miał zrzucić na nich śmierdzące jajko to z pewnością dokonałby tego.

    Grubi Amerykanie, którzy spędzają czas, siedząc na stołku, a przed sobą trzymają półcalówkę na podstawce i cały dzień walą seriami do nieruchomej skrzynki, która stoi tam tylko po to, żeby nie myliły im się góry...

    Czego się spodziewałeś? :wink:

    To nie są fińscy snajperzy... :devil:

  5. W Modelarnia.pl masz części do Bety 1400. Masz podróbkę z HK, ale może części będą pasować, lub chociaż dadzą się zastosować po drobnych przeróbkach.

    http://www.sklep.modelarnia.pl/index.php?p4428,beta-1400-statecznik-poziomy-pelikan

     

    Mają sklep stacjonarny w Krakowie, warto się przejść. Nowa część zawsze będzie lepsza nić klejona na kilka sposobów. Taki nowy element możesz przed montażem wzmocnić tak jak robertus pokazał na zdjęciach, przed wklejeniem.

  6. Jeżeli to model fabryczny - sprawdź czy nie ma do niego części zamiennych.

     

    Statecznik to element pracujący. Masz małe szanse na sklejenie go, tak by zachował poprzednie właściwości. Lepiej wymienić, jeżeli jest dostępny jako część zamienna.

     

    Możesz go skleić na CA. wyciąć lutownicą rowek przez obie połówki (albo i dwa rowki) i włożyć w nie cienkie pręciki węglowe i zalać je żywicą. Miejsce sklejenia pokryć paskiem tkaniny szklanej obustronnie. Wtedy powinien jako tako wytrzymać.

  7. Istotą lapowania jest wybijanie toczącymi się ziarnami roboczymi cząsteczek obrabianej powierzchni, natomiast w przypadku docierania ziarna się nie toczą i tu według mnie jest pies pogrzebany. Jeśli użyjemy twardego materiału (np. żeliwa) na część roboczą (bo chromowany cylinder oraz tłok wykonany ze stopu o zawartości 30% krzemu niezaprzeczalnie są elementami bardzo twardymi) to mamy do czynienia z lapowaniem...natomiast jeśli część roboczą wykonamy np. ze stopu aluminium, tekstolitu itp. to ziarna wbiją się w nią i mamy do czynienia z docieraniem w czystej formie...

    Ja tak to widzę i dlatego (choć nie tylko) uparłem się i stosuję pojęcie lapowania.

    Szczepanie, Waldek niestety nie buduje silników, gdyż nie ma na czym....

    Lapowanie zostawia po sobie bardzo gładką powierzchnię o bardzo niskiej chropowatości.

    I jak dotąd super.

    Niestety, pod względem odwzorowania kształtu, jest to proces bardzo mało precyzyjny i nie zapewnia niestety takiej dokładności wymiarowej, jak inne choćby docieranie. Stąd - ten proces (zwany po polsku lapowaniem) nie jest stosowany przy obróbce precyzyjnej. A docieranie silnika do niej należy. Sama istota tego procesu - niekontrolowane wybijanie części materiału, sprawia iż powierzchnia takiej części jest gładka (miękkie zmiany głębokości powierzchni) ale silnie też pofałdowana. Każde ziarenko zostawia po sobie "dołek" w powierzchni. Owszem - gładki, ale nie równy. Pod mikroskopem ujrzałbyś coś w rodzaju piłki golfowej.

     

    Gdybyś silnik "lapował" - pięknie by się błyszczał, ale na pewno nie byłby precyzyjnie spasowanym mechanizmem, wg polskiej nomenklatury.

     

    Po prostu padłeś ofiarą homofonizmu interlingwistycznego. :wink:

    Różne języki - podobne słowo. inne znaczenia. I jak wspomniałeś - znajomy "fachowiec" a on nie może się mylić... :wink:

  8. Jak przyjdą pakiety i ładowarka, to powiem wam czy się rozbiłem czy nie, i jak było na pierwszy raz :)

    Najpierw skontaktuj się z modelarzami z trójmiasta. Jest tam spora grupka "naszych".

    Umów się na pierwsze loty z nimi. Sprawdzą ci model, pomogą go wyważyć, wytłumaczą co nieco, może nawet oblatają go tak, żebyś dostał do ręki sprawny i pewny model, abyś wiedział, że ewentualne błędy są po twojej stronie.

     

    Pomogą przy pierwszym starcie, nauczą wypuszczać model. Będą podpowiadać co robić.

     

    A sam przy okazji poznasz nowych kolegów, obejrzysz ich modele i na własne oczy ujrzysz "z czym się to je".

  9. według założeń prąd mogę zwiększyć do 2A.

     

    widziałem silniki modelarskie (firmy graupner chyba), które działają w takim zakresie prądu.

     

    Graupner SPEED 180 4,5V 180mA 12,600 obr./min. na przykład.

     

    pytanie czy taki silnik podniesie tego typu ramię do kąta powiedzmy 50-60 stopni?

     

    jakie śmigło należy wtedy dobrać?

    Oj czytanie ze zrozumieniem pada. To co piszesz, to prąd biegu jałowego, bez obciążenia.

    Silnik klasy 180 spokojnie "łyka" ok 4A.

     

    Sugerowałbym zakupić, lub poszukać uszkodzony egzemplarz - chińskiej zabawki z marketu - małego śmigłowca na podczerwień, albo samolotu dwukanałowego.

    Są tam zastosowane małe, szczotkowe silniki ze śmigiełkami. Te kilkanaście gram uniosą spokojnie i biorą nieduże prądy.

  10. A jeśli na fms kręciłem beczki, pętle, loty do góry nogami i loty w swoją stronę ale sterując klawiaturą, to świadczy o tym że mam wyuczone odruchy czy nie?

    Nie. Chyba, że będziesz modelem też sterował klawiaturą. ;)

     

    Symulator ma cię właśnie nauczyć korzystania z aparatury i przyzwyczaić do nowego typu kontrolera.

     

    Drugie zadanie, to wyrobienie sobie orientacji przestrzennej i nauka kontrolowania modelu.

     

    Przy czym, symulator taki jak FMS nie zbliża się nawet do poziomu, jaki prezentuje sobą rzeczywistość. I tak się trzeba co nie co nauczyć, ale będzie nieco łatwiej.

  11. Paweł - ale się czepnąłeś. ;)

     

    Z uporem maniaka powołujesz się na źródła OBCOJĘZYCZNE.

    A w języku POLSKIM występuje rozróżnienie tych terminów. I są to dwa odmienne procesy.

     

    Lapowanie - gładzenie

     

    Docieranie - rodzaj szlifowania.

     

    Jako nauczyciel chyba rozumiesz, że Polacy nie gęsi... :wink:

     

    Jak to wygląda w obcych językach - insza sprawa. U nas to już zupełnie inna para kaloszy.

     

    Podobieństwo leksykalne nie ma tu nic do rzeczy. I tyle. Wiele terminów i określeń ma podobne brzmienie. Nie zawsze podobne znaczenia.

    Po prostu u nas ten termin znaczy coś ciut innego niż w języku na jaki się powołujesz.

    A ty na siłę dosłownie tłumaczysz zwrot i usiłujesz nas przekonywać, że w naszym języku MUSI znaczyć dokładnie to samo.

    Razumiem erę globalizacji, ale do wspólnego języka dla wszystkich ludzi jeszcze daleka droga. :wink:

  12. Ciekawe jakie w takiej kapsule było by zużycie torebek na wymiociny :D

    A właśnie wymyśliłem - Kapsuła byłaby nieruchoma. Wirowałoby skrzydło wokół niej, na specjalnym łożysku. Kwestia wyrównania momentu obrotowego. :)

     

    Pilot siedziałby w kapsule. w razie kłopotu odpalenie. Skrzydła "wisiałoby" po kapsułą, blokowane pędem powietrza. W zawisie prostowałoby się do pozycji roboczej. Dalej już spokojne opadanie.

     

    Ale potem pomyślałem, że wobec zwykłego spadochronu to przerost formy nad treścią. :roll:

    I porzuciłem rozmyślania. :P

  13. Też cię witamy.

     

    Ten dział nie służy rozmowom, a przywitaniu się.

     

    Co do twojego problemu. Po prostu kup dwa małe zawiaski modelarskie, odetnij równo lotkę i wklej zawiasy sztywne. Trzeba tylko uważać na precyzję. Przykleić możesz je na dowolną żywicę epoksydową, nawet na przeźroczysty Poksipol. Są jeszcze inne metody i sposoby, ale wymagają już troszeczkę wiedzy.

     

    Na upartego można nawet na taśmę bezbarwną tą lotkę przylepić, ale ryzykujesz jej oderwanie się w locie.

     

    Drugą lotkę, możesz jednak taśmą okleić na miejscu zawiasu (przykleić pasek od dołu i góry, wzdłuż zawiasu). Podniesie to wytrzymałość łączenia i zmniejszy ryzyko jego urwania.

    Jak połamiesz skrzydła, to kup nowe i z nimi zrób to od razu (podklejenie lotek).

  14. No to się nie zgadza z polską wiedzą techniczną.

     

    Bo do Lapowania, wg naszych źródeł, używa się twardych dysków polerskich. Przy silnikach lapowania się nie stosuje, bo proces ten, choć daje równą i gładką powierzchnię, nie zapewnia dokładności kształtu. A w silnikach jest to ważne. I tu "docieranie" jest skuteczniejsze mimo wyższej chropowatości powierzchni.

     

    A to co pokazujesz, to zwykłe "docieranie", za pomocą "docieraków". :wink:

    Czyli to, o co się kłóciłeś. Tylko od drugiej strony.

     

    Jak wspomniałeś - sprzęt należy do osoby mieszkającej w dalekim kraju. Zapewne więc osoba ta używa po prostu terminu, jaki słyszy na co dzień, a tym jest "europejski" "lapping" -co jak wytłumaczono wcześniej jest anglojęzyczną nazwą na nasze "docieranie". Takie "zapożyczenia" u osób mieszkających w obcych krajach jest powszechne.

     

    Może w obcym języku jest to jedno słowo, ale nasz język jest bardziej precyzyjny, przynajmniej w formie oficjalnej. A potoczna swoja drogą.

     

    I tak powstała pomyłka. Bo skoro "fachowiec" tak mówił i to "znajomy fachowiec" to tak ma być i basta. A tymczasem wcale nie znaczy, że osoba która się na danym fachu zna "perfect" w praktyce - nie koniecznie musi być ekspertem w nazewnictwie. :wink:

     

    Ja osobiście znam wielu cenionych specjalistów, od których się nie doczekasz "książkowego" nazewnictwa, co nie przeszkadza im być dobrymi fachowcami. Wolą oni prosty slang, często bardzo dziwny i nietypowy, albo nawet wręcz sprzeczny z oficjalną wersją. Bo chodzi tu o wygodę i to co słyszymy na co dzień.

  15. 1: Wybierz się do sklepu z rowerami i się po prostu przymierz. Rama musi być taka, żebyś stojąc na ziemi, nie tarł klejnotami koronnymi po ramie. ;) Dla chłopa to ważne. :twisted:

    I na tyle duży, żeby nie pedałować w kucki. Noga musi się swobodnie prostować, ale też bez wyciągania jej na pełną długość.

     

    2: Prędkość zależy wyłącznie od twojej formy i kondycji. Na Szosówce można jechać i 50km/h przez dłuższy czas. Ale ktoś bez formy, to już przy 15km/h będzie sapał. Szosówka/kolarka jeżdżą dobrze po równej, twardej nawierzchni. Inne podłoże dość istotnie zmienia własności jezdne. A już piach staje się przeszkodą nie do pokonania. Odwrotnie np. jest z MTB - dobrze sobie radzą z podłożem ziemnym i nierównym, ale na asfalcie stawiają dodatkowy opór. Musisz po prostu określić gdzie najczęściej jeździsz i po jakim terenie. I do tego dobrać rower.

     

    Choć po prawdzie, jak sobie radzisz na konkretnym typie roweru, to można jeździć wszędzie.

    Ja od lat jestem wierny "góralom", bo lubię jeździć na wycieczki do lasu i pod to kupiłem rower. Jego wady na asfalcie nie przeszkadzają mi - przyzwyczaiłem się. Choć szosówką się jeździ lepiej i tego też próbowałem.

     

    Slicki są dobre tylko na suchą, czystą nawierzchnię. Na każdej innej będą tylko dużo gorsze i bardziej niebezpieczne. Na mokrym asfalcie lub warstwie pasku zmieniają się w łyżwy.

     

    Typ bieżnika też warto dobrać do terenu po jakim chcemy jeździć najwięcej. Są bieżniki do jazdy ulicznej, ale w terenie są beznadziejne.

    Z kolei bieżnik terenowy stwarza na ulicy duże opory. Ja jak wspomniałem wolę bieżnik terenowy, bo mi jego wady nie przeszkadzają. Ale zapalony "szosowiec" mnie wykpi. ;)

    Ale ja "robię" najwyżej 40km, a większe trasy tylko okazjonalnie i bez presji. Da się wytrzymać.

     

    3: Jeżeli rower będzie wygodny i nie będzie miał irytujących wad mechanicznych czy ergonomicznych, to nie będzie wielkiej różnicy.

     

    4: 1200 to taka dość minimalna kwota na dobry rower. Ale coś się znajdzie. Ja od paru ładnych lat używam rower "Authora" Solution i jestem zadowolony, choć przerobiłem go z typowego "górala" na "pół-szosówkę" - błotniki, lampki, torba na drobiazgi, uchwyt na Bidon. Trochę mu kilo przybyło.

    Po lesie sprawdza się wyśmienicie. Na ubitej ziemi dosłownie leci. Na Asfalcie trochę toporny, ale jak pocisnąć na prostej to się da w zabudowanym prędkość przekroczyć. :P

     

    Ale każdy poleci to, co sam ma. Więc nie będę piał, że tylko mój model najlepszy. :wink:

    Generalnie polecam wyspecjalizowany sklep z rowerami, zamiast sieci lub marketu. Sprzedawca, dla którego jest to źródło dochodu lepiej zadba o klienta i wizerunek firmy.

    W dobrym sklepie, to ci rower niemal pod wymiar skroją. Poza tym dostaniesz gwarancję, a w przypadku niektórych marek, nawet książeczkę serwisową jak dla samochodu - z terminami okresowych przeglądów. Czasem sklep daje jeden, czy dwa przeglądy darmo, jak u nich kupisz.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.