Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Czaro Opublikowano Czwartek o 20:04 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Opublikowano Czwartek o 20:04 Polska Reprezentacja F3K wzięła udział w Mistrzostwach Świata w niemieckim Tarpie! Niestety z uwagi na słaby internet na lotnisku, nie byłem w stanie pisać postów z pola. Dlatego postanowiłem zamieścić relację po powrocie, żeby chociaż jakikolwiek ślad został na forum. Nasza ekipa składała się z: Seniorzy: Mariusz Jaroszak, Paweł Żak i ja Juniorzy: Franek Czechura, Szymek Mikuła i Jacob Szewczyk Pomocnicy: Sebastian Florek, Bartek Wojtkiewicz i fotoreporterka Iza, która jednocześnie pełniła rolę oficjalnej fotografki imprezy. Na lotnisko przyjechaliśmy w środę. Czwartek i piątek był przeznaczony na rozegranie tzw. precontestu - zawodów zaliczanych do Pucharu Świata, w których udział mogą brać wszyscy chętni, nie tylko reprezentacje zgłoszone przez poszczególne kraje. Zwykle takie zawody cieszą się ogromną popularnością i bardzo wysokim, wyrównanym poziomem, ponieważ startujący w nich zawodnicy są doskonale przygotowani do rozpoczynającej się przecież za chwilę największej imprezy roku. Ja postanowiłem się w tym roku wyjątkowo pooszczędzać i nie startowałem, za to Paweł stanął na wysokości zadania i zajął fantastyczne drugie miejsce! Ogromne zazdro i gratulacje z tego miejsca! W sobotę, pierwszego dnia tradycyjnie zorganizowano rejestrację ekip i processing modeli. Tylko jeden model miał za dużą rozpiętość, więc szlifowania dużo nie było Na wieczór, oficjalną ceremonią, rozpoczęto Mistrzostwa. W niedzielę zaczęliśmy latać. Seniorzy latali w sześciu grupach, juniorzy w trzech (niestety ci drudzy bez team protection, tj. w jednej grupie może być kilku zawodników z danego kraju). Runda nr 1 to all up. Po raz pierwszy od naszego przyjazdu do Tarp nie wiało i wszyscy czuli się zagubieni. Wrażenie potęgował fakt, że wyjątkowo dla tego zadania, piloci latają sami, bez pomocników w polu lotów. Na pierwszy ogień, w grupie A, poszedł Mario, który uzyskał solidne 912pkt, ponieważ drugi lot był o 45sek za krótki. Podobne czasy uzyskał Paweł, jednak w jego grupie nikt nie wylatał maksów, więc uzyskał 998pkt. Moje loty nie były idealne i momentami musiałem krążyć na niskiej wysokości, ale mimo to dostałem komplet punktów za 3x3min. W tej kolejce juniorzy zgodnie z planem wylądowali w polu - i tu mniej więcej skończyły się plusy, aczkolwiek mogło być gorzej. Polatali ze zmiennym szczęściem. Seniorzy zdążyli skończyć przed obiadem jeszcze zadanie nr 2 (5 w 7 min). Wyniki bardzo zmienne - jak wczorajszy kebab (mieszane mieszane) Juniorzy zdążyli tego dnia odlatać rundę 3, natomiast seniorom udało się dolatać do 4. grupy 4. zadania. Warunki były wciąż mocno mieszane - w zadaniu trzecim best flight Czarek w swojej grupie zdobył tysiąca czasem 7:31, a chwilę później Mario dostał maks punktów za czas 3:15. Dzień trzeci w Tarpie, poniedziałek, zaczęliśmy końcówką zadania 1, 2, 3, 4 - ja wchodziłem na pole o godz. 9 (Mario i Paweł odlatali to jeszcze wczoraj). Potem to samo zadanie lecieli juniorzy, a potem mieliśmy ruszyć z zadaniem 5. Prognozy straszyły, że wiatr będzie się tylko wzmagał… Na szczęście piąte zadanie (5 x 2 min.) udało się rozegrać w jeszcze w miarę optymalnych warunkach. Kolejka 6. (dwa loty) już w wariackich, a niedokończona runda 7. (jeden lot) w równie silnym wietrze i już, na wieczór, słabnącej termice. Niedokończona, ponieważ wylataliśmy tylko 5 grup z 6 - Mario i Paweł już mieli to za sobą, a ja grupą 6. miałem rozpocząć kolejny dzień. Zapisało mi się z tego dnia krótkie wspomnienie: “Dzisiejszy dzień przyniósł pełny przekrój pogody do latania. Pierwsze zadanie leciałem lightem 215 g, drugie regularem na 280 g, a trzecie strongiem 390 - i było mało! Czyste wariactwo”. Juniorzy zostali przetyrani bardzo mocnym wiatrem, który przyszedł na ich drugą tego dnia kolejkę. W kolejny dzień, po ostatniej grupie seniorskiej rundy 6., juniorzy będą dopiero zaczynali zadanie “jeden lot”. fot. Arek Kubik We wtorek od rana mieliśmy zmienną pogodę - znowu. Poranek przywitał nas dwiema tęczami i orzeźwiającym, delikatnym deszczem oraz sporym jak na taką porę wiatrem. Mimo tego, już w pierwszej połowie dnia zajechał do nas busik z lodami i mrożoną kawą - bardzo fajny akcent od organizatorów, cieszący się niesłabnącą popularnością nawet przy zimnym wietrze. Po krótkiej rozgrzewce w rytm piosenki “The only way is up”, którą contest director puszczał nam co rano kwadrans przed rozpoczęciem pierwszej kolejki, wyszedłem w pole na ostatnią grupę zadania 7. - jeden lot. Z czasem 4:20 min. zdobyłem 960 pkt (tysiak należy do Francuza za 4:30 min.). Żaden z juniorów nie wylatał w tym zadaniu nawet 5 minut - najlepszy wynik należał do Niemca, który uciułał 4:43 min. Młodsza młodzież trafiła na naprawdę nieprzyjemne warunki. Kolejnym zadaniem było 3 z 6. Warunki cały czas zmienne - raz zamykaliśmy colemany, bo deszcz wdzierał się do namiotów prawie poziomo, by za chwilę ściągać ściany, żeby przez palące słońce nie skończyć jak w saunie. W grupie Maria jego suma czasów 8:45 min. dawała drugie miejsce i 973 pkt. Natomiast ja i Paweł w swoich grupach wylataliśmy w sumie po ok. 6:30 min., ale o ile mnie dało to czwartą lokatę na dwunastu zawodników w grupie (899 pkt), o tyle Paweł niestety zdobył tym wynikiem 733 pkt i ostatnie miejsce. W juniorach Jacob wylatał w tym zadaniu tysiąca - łatwo nie było, ale uzbierał w sumie z trzech lotów 7:13 min. Franek z wynikiem 6:16 min. zdobył 872 pkt, a Szymek z 5:27 min. - 784 pkt. Big ladder, kolejne zadanie, jak każde tego dnia, przerywał co chwila deszcz. Paweł stracił 18 sekund i był 5. w grupie. Mario ze stratą 14 sekund wylądował na 2. miejscu, tak samo jak Czarek - ale w jego przypadku taką lokatę zapewnił wynik bez 1:13 min. Podczas grup juniorskich brakowało tylko opadów śniegu. Chłopaki robili co mogli, ale warunki były zbyt szalone i ciężko szło wylatanie maksów. Zadanie 10. rozegrali tylko seniorzy - ostatnie 3 loty. U Maria i Pawła (grupy 2. i 3.) wiało, ale termika jeszcze mocno pracowała. Wspomnienie od Mario: “Warunki bombastyczne, ale można było trafić na ostry przeciąg. Przez to zamiast trzeciej trójki, zrobiłem 1:37 min.”. Zdobył przez to 871 pkt, ale przynajmniej nie zarobił zera za niedolot - a niedolotów było ci u nas dostatek. Ja leciałem w grupie 4., gdzie termika już się uspokajała i razem z trzema innymi zawodnikami zdobyłem tysiaka. W środę warun jak na załączonym obrazku. Namiot Pawła i Maria stał się amfibią, młodzi mieli lekko zalany przedsionek. Dopiero o godz. 13 organizatorzy ogłosili, że z dzisiejszych lotów nici. Prognozy nie dawały nadziei na jakiekolwiek loty. fot. Nicolae Apostolescu Piąty dzień mistrzostw świata (czwartek) na szczęście był lotny. Pierwsze zadanie dnia - ostatnie 3 loty, kończone przez juniorów - odbyło się jeszcze w spokojnych warunkach. Nie wiało mocno i dopóki w kolejnej rundzie nie włączyli wiatraków, można było latać lekkim modelem. Potem zaczęło brakować balastu... Na rundę 11. przygotowano pokera. W seniorach chciałem polecieć bezpiecznie, czekając przed rzutami, z dwoma deklaracjami (2 min. oraz W) zdobyłem drugą lokatę w grupie (954 pkt). Dla Maria i Pawła nie były to zbyt pomyślne rundy. W juniorach niestety Jacob wylatał tylko pierwszą deklarację, 1:30 min. Szymkowi poszło lepiej i uzbierał z trzech lotów 5:45 min., zyskując tym samym czwarte miejsce w grupie. Niewiele gorzej poszło Frankowi, który czasem 4:45 zdobył w grupie miejsce piąte. Dla Maria był to niestety jeden z gorszych dni - zaliczył pięćsetkę i trzysetkę, czyli drop murowany. Pawłowi w drugiej połowie dnia skończył się ołów. Czwartek generalnie był dniem pełnym niedolotów dla wszystkich. Nawet ja w 3:20 max nie doszacował trudności warunków i w pierwszym locie wylądował w kukurydzy obok pola. W dwóch czwórkach pierwsza grupa miała wariackie warunki, co widać po wynikach na gliderscore. Druga i trzecia, w której m.in. leciałem ja, wylatywała maksy ze zdecydowanie mniejszymi trudnościami (ja również go zdobyłem). Paweł i Mario trafili na ponowne pogorszenie warunków i dowieźli odpowiednio 520 i 306 pkt. W tych zadaniach, 3:20 max oraz dwie czwórki, juniorzy też nie polecieli zbyt pomyślnie. Piątek, przedostatni dzień eliminacji zaczęliśmy seniorami rundą 14 - 1, 2, 3, 4! Mario zarobił 992 pkt, leciał w 1. grupie. Ja w grupie 4. straciłem ponad minutę i uzyskałem 865 pkt - poleciałem za ciężko lub wręcz za lekko ;). Paweł pokazał noszenie całej grupie, więc większość wylatała pełne czasy i stracił tylko na lądowaniach. Z juniorów w tym zadaniu pierwszy leciał Jacob i zarobił stówkę kary za uderzenie oficjalnego timekeepera. Szymek i Franek wylecieli zadanie bez ok. 12-13 sekund. Nie obyło się bez dram. Szymek: „Myślałem, że umarłem” - junior z Turcji stracił panowanie nad modelem i wbił Snipe’a metr od Szymka i helpującego mu Karpia. Zadanie 15. - dwa loty, po 5 min. max. Paweł wylatał bez 70 sekund, ale w jego grupie było chyba sporo niedolotów, więc bezpiecznie. Ja leciałem w 3. grupie - zrobiłem max. bez 7 sekund. Mario leciał w grupie 5., udało się bez 12 sekund - zdążył znaleźć noszenie, zgubić i ponownie znaleźć. Po lunchu polecieli Juniorzy: Jacob uciułał ponad 4 minuty w jednym i minutę w drugim locie. Warunki były szalone, ale o dziwo ktoś z grupy zrobił dwie piątki. Szymek i Franek nie mieli wiele łatwiej. W rundzie 16. na grupę Maria przyszła chmura. Przygotowywał się na duży balast, ale okazało się, że wystarczyło 20 g. Paweł musiał mieć reflighta, ponieważ pandora oficjalnego timekeepera przestała działać. Został dopisany do mojej grupy i wylatał 992 pkt, ja natomiast ledwie 808 pkt. To była ostatnia tego dnia runda seniorów. Po kolejnej przerwie na deszcz zadanie odlatali juniorzy. Plan na sobotę wyglądał następująco. Rano wszyscy polecą rundę 17. z zadaniem ostatni lot 5 w 7. Następnie po 5 rund finałowych, przy czym do seniorskich finałów zakwalifikowanych zostanie 12 pierwszych pilotów, a do juniorskich - 8. Od rana panowała piękna pogoda, jakbyśmy wcale nie byli na Jutlandii. Większość zawodników robiła łatwo 5-minutowe loty, także i cała Polska, seniorska ekipa. W juniorach było różnie. Głównie za sprawą pogody, która zaczęła płatać figle, generować a to mocne podmuchy wiatru, a to przelotne deszczyki. Szymek pokazał, że był naszym najsilniejszym Juniorem i zdobył 927pkt. Frankowi nie poszło za dobrze, bo tylko 496, natomiast Jacob 639pkt. Dla większości zawodników w tym miejscu skończyły się Mistrzostwa. Żaden z naszych najmłodszych pilotów nie dostał się do finałów. Ostatecznie Szymek 17-ty, Franek 21-szy, a Jacob 26-ty. Z seniorów udało się to mnie, ponieważ skończyłem eliminacje piąty. Mariusz wylądował na 28., a Paweł 48. miejscu. O moich lotach w finałach będzie w kolejnym poście Wyniki eliminacji: Seniorzy Juniorzy: 12 2
FockeWulf Opublikowano Czwartek o 22:24 Opublikowano Czwartek o 22:24 Gratuluję udziału i wyników oraz chęci pozostawienia śladu po zawodach. Dobrze się czytało.
Ares Opublikowano Piątek o 20:31 Opublikowano Piątek o 20:31 Wyniki super , relacja również. Żałuję ,że nie ma już "Modelarza" Czarek mógłby pisać świetne artykuły , a powiem szczerze ,że brakuje mi tego bo jestem dinozaurem który woli papier od ekranu komputera. No ale relacje na forum też są spoko więc nie ma co narzekać. Czekam na ciąg dalszy🙂
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Czaro Opublikowano 17 godzin temu Autor Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Opublikowano 17 godzin temu Dzięki za dobre słowo. Teraz trzeba coś o tych finałach? Może najpierw dlaczego są te finały? Zwyczajowo rundy eliminacyjne latamy z tzw. team protection, czyli nigdy w grupie nie miałem przeciwko sobie drugiego Polaka. Po pierwsze jest to ułatwienie w organizacji drużyny, bo zawsze wiadomo ilu pomocników potrzeba, niezależnie jak przebiegnie losowanie grup. Po drugie klasyfikacja drużynowa Mistrzostw liczy się właśnie tylko z rund eliminacyjnych. Żeby ukrócić możliwość wypaczenia wyniku, gdyby dwóch z jednego kraju leciało w jednej grupie, robi się team protection. Po rozegraniu kilkunastu rund, przez kilka dni, w różnej pogodzie, wyłania się pewna czołówka najlepszych. Jednak żeby wyłonić z pośród nich prawdziwego Mistrza trzeba ich skonfrontować w bezpośredniej rywalizacji. Tu na przykład wszystkich trzech Chorwatów - finalistów nigdy wcześniej nie latało przeciwko sobie. Aby rywalizacja była fair, muszą polecieć razem. Po 17. rundach eliminacji, wyłoniła się finałowa dwunastka: Od prawej: Borys z Ukrainy - szalenie sprawny i wysoko rzucający, Thomas z Włoch - bardzo doświadczony zawodnik z F3J, chyba pierwszy raz w finałach F3K, Adaś z Litwy - świetnie rzuca, bardzo odważnie lata, na Puchara Świata w Zielonej Górze wielokrotnie zajmował wysokie pozycje. Dalej trójka Chorwatów: Nikola - szalony pilot, stopklatki z jego rzutów pokazują, że bark ma chyba z gumy, Arijan - legendarny zmysł termiczny i Marco - młody, ale bardzo utalentowany, rzuca modelami z niebywała gracją. Potem Szwajcar Cederic - odkąd startuje w MŚ od 2015 zawsze wchodzi do finałów, potem Francuz Anthony - aktualny Mistrz Świata, Henry z Niemiec - MŚ z 2019 i aktualny Mistrz Europy, Vincent z Niderlandów - MŚ z 2017 i wielokrotny triumfator Pucharów Świata, oraz Paul z Niemiec - mega wysportowany, atletycznej budowy zawodnik, no i ja... To mój trzeci finał na MŚ, więc wiem czego się po sobie spodziewać, ale mimo to trema jest. Nogi sztywne, brzuch miętki, ciężko złapać koncentrację, bo w głowie kawalkada myśli "a co jeśli...?". Dobrze, że moim pomocnikiem jest Sebastian Karpiem zwany. W cięższych chwilach on mi powie gdzie lecieć, a ja tylko będę majdrował drążkami. Staram się wierzyć, że takich, jak nas dwóch, to nie ma ani jednego Pierwsze zadanie 5 x 2min. W tej pogodzie (sporo cumulusów, jak na zdjęciu grupowym powyżej, ledwo wyczuwalny wiaterek) wydaje się łatwe. Chwilę się zastanawiam czy brać Lighta, czy Regulara. Lżejszym modelem w tak łagodnej pogodzie można by się utrzymać na byle czym i uratować czas, gdybym spadł nisko, łatwiej też by się lądowało. Wybieram jednak Regulara, bo mam nim więcej wylatane i bardziej go czuję w precyzyjnych podejściach na czas. Tak jak się spodziewałem, zadanie jest konkursem lądowań, bo prawie wszyscy z łatwością wylatują czasy. Na jednym podejściu model mi lekko odlatuje, tracę chwilkę na dogonienie uciekającego modelu i ostatecznie kończę z czasem 9:53,2. Maksymalny wynik to 9:55, a ja jestem 3. od końca. Taki to jest poziom współzawodnictwa! Unikam sprawdzania swoich wyników (to mi pomaga zachować spokój umysłu), więc tylko czuję, że byłem za wolny i raczej mam odległe miejsce, ale staram się być spokojny, bo spodziewam się, że prawdziwa rywalizacja nastąpi na zadaniach z długimi czasami lotów. Od razu lecimy drugie zadanie - Najlepszy lot w 10min. Tutaj sprawa jest prosta. Regular z małym balastem. Jeżeli nie znajdę mocnego noszenia gdzieś nad głową, zamierzam lecieć daleko z prostej, bo wierzę, że przecież gdzieś ta termika musi być. Mały balaścik w tym pomoże, a w wykręceniu dobrej termiki nie przeszkodzi. Zaraz przed startem przechodzi podmuch, ewidentnie pokazujący gdzie lecieć, dzięki temu z większością grupy łapiemy bardzo dobre noszenie i z łatwością wylatujemy 9:59. Tylko dwóch myli się w ocenie sytuacji i robi krótsze czasy. Po przerwie na dwie rundy finałowe juniorów wchodzimy znowu my, tym razem na Poker w 15min. Loty Juniorów pokazują, że pogoda się uspokaja, termika słabo nosi i może być ciężko uwisieć w powietrzu 15 min w max trzech lotach. Oceniamy z Karpiem, że 15min z jednego rzutu nie da się zrobić na pewno, więc trzeba czas startowy rozbić na kilka deklaracji. Znowu biorę Regulara, bo dłuższe loty, mogą oznaczać większe odległości do przebycia, a ja lubię ciut ciężej, niż lżej. Zaczynam więc od 3. minut - niby bezpiecznie, jednak zupełnie łatwo nie jest. Trzeba lecieć baaaardzo delikatnie. Trzech zawodników jednak deklaruje 15min z pierwszego rzutu i zgodnie z naszą oceną nie dają rady, lądują po kilku minutach. Pod koniec mojego lotu warunki poprawiają się, zachęcając do dłuższej deklaracji. Stawiam więc na szali 5 minut i startuję. Rzut trochę nie wychodzi i dopadam do noszenia najniżej z grupy, jednak coś łapię, więc się trzymam. Niestety po kilku minutach gubię dobre powietrze i wysokość zaczyna szybko maleć. Próbuję się ratować to tu, to tam jednak bez skutku i ostatecznie ląduję 32 sek przed zaliczeniem docelowego czasu. Żeby zwiększyć swoje szanse, wymieniam jednak model na lżejszy i ponownie startuję. Szybko znajduję dobre powietrze i tym razem z łatwością wylatuję deklarację. Po lądowaniu zostaje już niewiele czasu do końca okna, więc ostatni lot jest formalnością. Szkoda tych straconych 4:30. Najwyższy czas nauczyć się latać w trudnych warunkach na lekko. Następne zadanie to 3 x 3:20. Niby niedługie czasy, ale wcale nie takie oczywiste w takiej pogodzie. Chmury się rozlały, odcinając dopływ energii ze słońca, a w dodatku przechodzą lekkie mżawki, tłumiąc noszenia. Nauczony doświadczeniem z poprzedniej rundy, lecę na lekko. Pierwszy lot idzie w miarę dobrze, lądowanie również w tempo. Drugi lot niestety krótszy o 15 sek. Gdybym został na dwa kółka więcej przed linią drzew, zamiast odwijać z wiatrem, byłby pewnie maksik. Niestety ambicja latania w termice bierze u mnie górę, bo już któryś raz zaklinam rzeczywistość. Na tych zawodach, jeśli nie łapiesz dobrego noszenia, skuteczniejszym sposobem ratowania się jest wiszenie na żaglu przed drzewami, niż bardzo wymagające delikatne kręcenie w mizernych "zerkach". Po przerwie obiadowej lecimy ostatnie zadanie: Wielką drabinkę 3 5 7, czyli mamy 15 minut, żeby zrobić 3 loty, każdy z większym maksem. Trochę to przypomina moją strategię na Pokera sprzed dwóch rund, tylko że tym razem, nie ma wymogu żeby czas "przelatać". Zaczynam znowu na lekko, bo pogoda wciąż ospała. Trochę się obawiam, czy w locie na 7 minut nie będę "za lekki", ale co po ciężkim modelu, który potrafi wracać z daleka, jeśli mnie nie podniesie i nie będzie z czego wracać? Po starcie "zerkujemy" z większością grupy jakiś ciasny bąbelek nie najgorszego powietrza. Jest ciasno, lecz podejmuję ryzyko, bo to przecież Finał MŚ. Niestety zaliczam zderzenie, tracę cenne metry wysokości, ale uszkodzonym modelem udaje się dotrwać do końca trzeciej minuty. Szybka podmiana modelu na Regulara (Lighta w mojej flocie miałem tylko jednego) i lecimy na 5 minut. Niestety cięższy model się mści, bo nie chce się zabrać w słabym noszeniu. Zostaję na dole grupy i muszę szukać "swojego" powietrza. Znowu popełniam błąd, że zamiast przed drzewa na żagiel, daję się zwiać na zawietrzną w lekkim bąbelku. Ten po chwili się rozpada i zostaję z niczym. Trzeba wracać do pola, żeby dowieźć chociaż ten krótszy czas, niż zero za niedolot. Ląduję na 1:15 wcześniej niż powinienem. No trudno, ale jeszcze lot na 7 minut, może inni teraz popełnią błąd, a ja nie? Ciśniemy więc odważnie "albo grubo, albo wcale!". Ale znowu delikatne noszenie mnie nie podnosi i grupa idzie w górę, zostawiając mnie w parterze. Nie mam już nic do stracenia, więc odpalam z prostej, do tyłu z bocznym wiatrem żeby zwiększyć zasięg penetracji. Żeby widzieć model muszę wyjść daleko za pole, prawie na kemping. Widzom na lotnisku mój model ginie za drzewami. Nagle trafiam na szalenie dynamiczny bąbel, który wyrywa model z butów. To z pewnością te zaciśnięte kciukasy moich kibiców! W szalonej jeździe pionowo do góry model szybko zdobywa wysokość, ale wciąż jest bardzo daleko od lotniska i momentami przestaję go widzieć na tle ciemnych chmur. Muszę wracać wcześniej niż miałem nadzieję, że się w tym kominie utrzymam. W tym momencie nie mam wysokości ani na bezpieczny dolot, ani zrobienie czasu, jedyna więc nadzieja, że starczy energii w modelu do przeskoku przed szpaler drzew wzdłuż alejki dojazdowej na lotnisko. Akurat zwiększa się wiatr, więc ostatnią minutę udaje się uwisieć na żaglu, kilka metrów od gałęzi. Bardzo emocjonujący lot, można by powiedzieć, że idealnie na ostatni w finałach, gdyby nie to, że pielucha do wymiany ;). Wyniki seniorskich finałów: Więcej zdjęć znajdziecie w galeriach na stronie: https://f3k.pl/index.php/galeria/ Chciałbym w tym miejscu podkreślić ogromną wartość, jaką było zbudowanie ekipy, z którą te Mistrzostwa przeżyliśmy. To były prawie dwa tygodnie przez które los testował nas na różne sposoby, a my byliśmy Drużyną. Szalenie jestem dumny, że spędziliśmy ten czas w takim świetnym składzie. W szczególności dziękuję Karpiowi, który jest współautorem powyższych wyników, a w szczególności kiedy w najtrudniejszych momentach potrafił mnie wyprowadzić ze strefy komfortu i nakłonić do polecania tak, że nie spodziewałem się, że to możliwe. Jeszcze nie raz zawojujemy tabele wyników Udział reprezentacji polskiej był dofinansowany ze środków Ministerstwa Sportu i Turystyki. 4 1
Rekomendowane odpowiedzi