Skocz do zawartości

Prusice 2009 - zlot maniaków. Niach Niach Niach


Motylasty

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Decyzja zapadła, pomny faktu iż jutro jak nic natknę się na jakąś procesję postanowiłem, że jadę dzisiaj, znaczy się dzień wcześniej, znaczy się nie jedenastego, a dziesiątego ( słownie 10 )

Spakowałem samochód, zaprowiantowałem się, zatankowałem etylinę, co to ją mam zabukowaną jeszcze ze stanu wojennego, przemalowałem się , założyłem perukę, miejscami zamieniłem tablice rejestracyjne, wszak wszelakich metod się człek chwyta by ogłupić foto radary i sru w drogę. 197 km i 345 metrów przede mną, po jakichś dziesięciu kilometrach ( słownie 10 ) nagle uświadomiłem sobie że jakoś tak cicho jadę. Osz q…. nie zabrałem dżipiesa, co prawda jadę już do Romka trzeci raz, ale jak mawiają „na wszelki wypadek ksiądz ma kucharkę”. Szukając sposobu nadrobienia czasu utraconego postanowiłem nigdzie się nie zatrzymywać, nawet w sprawach tak trywialnych jak oddawanie moczu. A’propos nie wie ktoś przypadkiem jak usunąć z tylnych lewych drzwi i błotnika tylniego lewego żółty ślad, bo już mi się w lakier to cholerstwo wżera i woń dziwną wyziera z siebie.

Generalnie na drogach pusto, żadnego tira nie uświadczyłem tym razem, rozmyślając sobie o długonogiej blondynce, co to już nie jest moją sąsiadką. W Oleśnie zonk, na rondzie natrafiam na liczną rozśpiewaną grupę ludzi, procesja ?, dzisiaj ? – szok. Po dziesięciu minutach czekania wyłączyłem silnik, po następnych dziesięciu ( słownie 10 ) wyszedłem z samochodu już lekko zirytowany, dorwałem jakiegoś pątnika. Długo tak będziecie łazić w kółko tego ronda ? – pytam. Jeszcze tylko cztery dni, bijemy rekord Guinnesa, odrzekł i pokuśtykał dalej. No nic, każdy ma jakieś hobby, pognałem dalej.

Przed samymi Prusicami zdjąłem perukę, zmyłem twarz , przekręciłem tablicę rejestracyjne, szpilki zamieniłem na sandały, już żaden foto radar mi nie straszny, jestem na miejscu.

Chata pusta, w oddali słyszę wycie wilków, szum zboża i krzyk Romkowego sąsiada „wypier….aj”. Z lekka się wystraszyłem, ale później się okazało że gość ów tak właśnie woła na swojego psa, a pies ten od dawna jest przekonany że tak właśnie się wabi.

Spacerkiem ruszyłem na pole wzlotów i często upadków, gdzie Romek właśnie kosiarką traktował trawę. Jeszcze tylko skoczyłem „do wsi” po parę puszek „środka płatniczego” i już było cacy. Jestem na dziesiątym ( słownie 10 ) zlocie maniaków RC w Prusicach.

Namiotu nie musiałem rozkładać, Romek powiedział że mogę spać u jego córki. OOOPS, no no pomyślałem, fajnie się zapowiada. Zdradził me myśli włochate błysk w moich oczach. Romek to zauważył, gdyż zaraz rzekł, spoko spoko, młoda siedzi w Londynie. Osz q…. pomyślałem, pies ogrodnika, sam nie zeżre, innemu nie da. No cóż jako że nie należę do ludzi mściwych, to za to mu w nocy nasikałem do szafy. Na Romka pytanie w środku nocy „co tak capi ?” wzruszyłem ramionami i pokazałem palcem na wypchanego kota.

Rankiem dnia następnego ubodzon zostałem dźwiękiem esemesa. Ki diabeł pomyślałem, A to jeno Jędrek coś tam nabazgrolił, jak nic zaraz do niego zadzwoniłem z miłą wiadomością, iż Romek mu kończyny dolne z ….. powyrywa jak nie zajrzy. Wystraszył się chłopak już po kilku godzinach dotarł. Rozłożyłem namiot, bo faktycznie capiło w pokoju. Przeto nie dziwię się, że Romkowa córka wyjechała do Londyna, żyć w takim smrodzie.

Cypis też dojechał ok. południa. Jakoś tak ok. popołudnia dojechała ekipa ze Słupska, drzwi się otwarły i z auta wypadły cztery gęby, widać było zmęczone trasą, rozstrojonym CB, nie otwierającymi się oknami. Czegóż to oni ze sobą nie przywieźli ?. No więc tak, nie przywieźli panienek, kontenera C2H5OH w stężeniu wysokim, paletek do ping-ponga, nart wodnych, piły spalinowej, klatki dla chomika i jeszcze wielu, wielu innych przedmiotów. Pogodę ogólnie mieliśmy super, padało pionowo, padało skośnie a nawet momentami padało poziomo. Wiał lekki zefirek, tak że spokojnie zrobiliśmy sobie zawody w sikaniu na odległość. Rekord pobił Kolo, dziesięć metrów ( słownie 10 ) , ale rekordu nie zaliczono, poszedł skubany rykoszetem po drzwiach od kurnika. Drzwi lakierowane na gładko, więc go podbiło w górę i stąd taka właśnie odległość. Namiot mi przy okazji zapaskudził , ale wybaczam, wszak oblota FunFlaya dokonał należycie.

W piątek pognaliśmy prawie całą ekipą do Wrocławia, W modeleskleppeel wykupiliśmy wszystkie FlyCammOne2 , znaczy wykupiliśmy wszystkie dwa FlyCamOne, które mieli na składzie, Rafał jeszcze kupił sobie śmigłowca, Cypis go namówił, wieczorem wyskok na zbocze i trochę ostrego latania. W sobotę nie pamiętam co było. W niedzielę zauważyłem że brak mi soboty i już nadszedł czas składania majdanu, pamiętam jedynie że Romkowa żona upiekła i poczęstowała nas bardzo smacznym ciastem w kolorze negatywu, znaczy murzynkiem.

Pożegnaliśmy się czule tradycyjnym niech, niech, niech, charoszyj malcik.

Fajnie w ogóle było, bo człek se w namiocie pomieszkał, nie musiał się myć, nikt mu nad łbem nie gderał, jedyny zgrzyt to telefon od niebawem wdowy ( znaczy żony mojej ), coś tam marudziła że miałem wynieść przed wyjazdem choinkę na śmietnik, czy coś podobnego, po kiego diabła ją wynosić jak za parę miesięcy już święta. Dżipiesowi kazałem łukiem omijać Olesno, a nóż znów trafię na tych rekordobijców. Przekręciłem tablice, założyłem perukę, wreszcie po pięciu dniach zdjąłem sandały i wdziałem normalne obuwie, ruszyłem w trasę powrotną.

I znów rok czekania na kolejnego zlota.

Wszystkie fotki poniższe autorstwa Cypisa.

 

lotyp901.jpg

 

lotyp902.jpg

 

lotyp903.jpg

 

lotyp904.jpg

 

lotyp905.jpg

 

lotyp906.jpg

 

lotyp907.jpg

 

lotyp908.jpg

 

lotyp909.jpg

 

lotyp910.jpg

 

lotyp911.jpg

 

lotyp912.jpg

 

A tutaj Prusice z góry filmowane z pokładu ToTo-5 http://www.motylasty.pl/movies/toto5lo1.wmv

Opublikowano

Przed samymi Prusicami zdjąłem perukę, zmyłem twarz , ............., szpilki zamieniłem na sandały,

 

Hehehehehe noooo jakby wygłodniałe chopy ze Stolpa taką laskę uwidzieli, miałaby Motylasta problemy z wyjściem z namiota przez cały zlot :rotfl: .

Opublikowano

Cholercia, Prusice? Te „nad” Trzebnicą, 12 km od mojego Osolina?

Kiedy następny zlot i czy trzeba być jakimś kombatantem czy wystarczy być napaleńcem? ;)

Opublikowano
I jak działa, żadnych zakłuceń :lol:

 

Jak nie jak tak :)

Przecie wszyscy przez całego zlota zakłóceni byli :).

Juz sam fakt że Henio na ognisku wieczornym na patyka nadziewał kiszone ogórki o czymś chyba świadczy.

Opublikowano
kurcze, ze tez o tym spotkaniu nie wiedzialem ;( wpadłbym mam niedaleko :(

A czy ty nie jesteś przypadkiem za młody na takie spotkania :?: :devil:

  • 1 miesiąc temu...
Opublikowano

to za rok już dwóch będziesz mógł nie lubić :mrgreen:

jak Tomek jaką hienę obsmarowywuje znaczy się lubi tylko na swój sposób ...

 

 

a hienami nazywa przyjaciół i znajomych "ze stada"

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.