piotrp Opublikowano 2 Sierpnia 2010 Autor Udostępnij Opublikowano 2 Sierpnia 2010 Ty Piotrze dość równo to wszystko wzmocniłeś - kadłub wygląda bezpiecznie no więc siła idzie w stateczniki czy może płaty? Czy może podczas mocniejszego uderzenia kadłub pęka zamiast chwilowego zniekształcenia które jest oferowane przez samo szkło? Starałem się znaleźć ów kompromis o którym pisałem - by kadłub nie pękał przy byle puknięciu, ale też by nie przesadzić ze wzmocnieniami. Podczas mocniejszego uderzenia (wedle mojej wizji) wpierw energię mają pochłonąć ścinane plastikowe śruby, a w drugiej kolejności usterzenie. Jak już zapewne widziałeś moje usterzenie nie jest pancerne i jest mocowane na śruby (łatwość wymiany). Tyle założenia. To pierwszy mój model tego typu,więc działam nieco intuicyjnie. W modelach własnej konstrukcji (Zefir, Euros) pancerna była kabina od wręgi silnikowej po wręgę zamykającą przedział osprzętu. To była taka jakby klatka bezpieczeństwa dla drogiej elektroniki. Płaty zazwyczaj mocowałem na gumy, co świetnie się sprawdzała przy gorszych lądowaniach.Montujesz statecznik pionowy na 3 śruby M3 wkładasz dwie dodatkowe nakrętki i śruby myślisz że to dobre rozwiązanie ?M2, nie M3. I tak - statecznik przy solidnym uderzeniu ma się rozpaść. Coś musi i tak pęknąć przy dużym bum - niech to będzie usterzenie. To dlatego nie wykonałem wersji pancernej usterzenia. Je łatwo odtworzyć i przytwierdzić. Z tymi trzema śrubkami przesadziłem - lepsze by były dwie zewnętrzne. A już tłumaczę dlaczego nie jedna centralna (jak w oryginale) - ze względu na sztywność.Na twoje pytanie o to, czy uważam, że tak będzie dobrze odpowiadam - tak, uważam, że tak będzie dobrze. Ale nie oznacza to, że mam monopol na jedynie możliwe rozwiązania i patenty. Nie zapominajmy o tym. No i zakładajmy, że nie będę miał kraks. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
piotrp Opublikowano 2 Sierpnia 2010 Autor Udostępnij Opublikowano 2 Sierpnia 2010 Wyciąłem część wewnętrznej kabiny, gdyż inaczej nie zmieściłaby się na miejscu z powodu klocka mocowania skrzydła. Wywierciłem otwór w kadłubie, wkleiłem tuleję mocowania haka, wkręciłem hak oraz śrubę kontrującą także na klej Polimer. Stanowi on dobre zabezpieczenie przed przekręceniem się haka, ale daje też możliwość demontażu (na siłę). Wkleiłem też kabinę wewnętrzną w kadłub. Tu ważna uwaga – należy robić to bardzo dokładnie, by wystawała najbardziej jak to możliwe. Dzięki temu wsunięta na nią kabina zewnętrzna będzie dobrze przylegała i w czasie gorszych lądowań przenosiła naprężenia na kabinę wewnętrzną nie pękając. Jeśli mowa o haku to jedyna jego funkcja w modelu zboczowym to element który wbija się w rękę przy ciepaniu Dobre. Hak się przyda do potrenowania w dni niepomyślnych wiatrów na łące. Powiem Ci, że jakoś tak... znudziły mi się silnikowce. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Patryk Urban Opublikowano 2 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 2 Sierpnia 2010 Jeśli mowa o kadłubt z węgla to sprawa jest dość prosta cena węgla . Kadłuby modeli wyczynowych to prawie sam węgiel i to nie taki rowingowy tylko tkanina za 100€/m2 przy takich modelach ma być tanio i szybko. Każdy patrzy na cenę ... nie wsadzają węgla w ten sposób do kadłubów Chodziło mi o wzmacnianie właśnie rowingiem węglowym. Robienie całowęglowych kadłubów do modeli wyczynowych to trochę co innego, bo tutaj ważna jest waga a węgiel jest przecież lżejszy prawda? Starałem się znaleźć ów kompromis o którym pisałem - by kadłub nie pękał przy byle puknięciu, ale też by nie przesadzić ze wzmocnieniami. Podczas mocniejszego uderzenia (wedle mojej wizji) wpierw energię mają pochłonąć ścinane plastikowe śruby, a w drugiej kolejności usterzenie. Jak już zapewne widziałeś moje usterzenie nie jest pancerne i jest mocowane na śruby (łatwość wymiany). Tyle założenia. To pierwszy mój model tego typu,więc działam nieco intuicyjnie. W modelach własnej konstrukcji (Zefir, Euros) pancerna była kabina od wręgi silnikowej po wręgę zamykającą przedział osprzętu. To była taka jakby klatka bezpieczeństwa dla drogiej elektroniki. Płaty zazwyczaj mocowałem na gumy, co świetnie się sprawdzała przy gorszych lądowaniach. Nie mówię że konstrukcja nie jest przemyślana, a piszę i pytam bo chcę się czegoś tam nauczyć. Kiedy skończysz budowę i zaczniesz latać na zboczu to pisz proszę Piotrze jak ta konstrukcja działa. Narazie wygląda to pięknie Być może się z tym wszystkim mylę - jeśli tak to proszę mnie poprawić. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
piotrp Opublikowano 3 Sierpnia 2010 Autor Udostępnij Opublikowano 3 Sierpnia 2010 Być może się z tym wszystkim mylę - jeśli tak to proszę mnie poprawić.To tak jak ja. Jak widzisz w tym wątku ścierają sie dwie koncepcje - tych, którzy robią latające czołgi, bo stoki są wymagające i łatwo w ferworze walki o otarcia i uderzenia oraz tych, którzy robią modele mniej wzmocnione, ale lekkie, bo to oznacza mniejsza energię kinetyczną. Moim zdaniem rację mają i jedni i drudzy - obie koncepcje się sprawdzają na stoku i obie grupy modelarzy mają duzo radochy z lotów - a to najważniejsze. To, że modele Maciejowe i Horneta wspaniale latają na stoku oraz relacja i sposób budowy modelu Pana Blejzyka udawadniają to, że obie koncepcje mają zalety.... jak i wady. Ja zachowuję sie troche jak Chiny - ni to kapitalizm, ni socjalizm, a trzecia droga - kapitalizm w socjaliźmie. Czyli pewne elementy mam pancerne (mocowania płatów, mocowanie haka), pewne wzmacniane lekko (kabinka wewnętrzna), a pewne przeznaczone na straty w czasie penetracji matki ziemi (usterzenie, śruby mocowania płata). Czy moja koncepcja jest słuszna? Jeśli przy ewentualnej kraksie ocalę kadłub i skrzydła, to tak. Zobaczymy. Pozdrawiam serdecznie Patryku... fajnie, że tu jesteś Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Patryk Urban Opublikowano 3 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 3 Sierpnia 2010 Patryku... fajnie, że tu jesteś A gdzie mam być? :mrgreen: Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rafal B. Opublikowano 3 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 3 Sierpnia 2010 A coś nie chce mi się wierzyć, ze na północy aż tak trudne są zbocza. Jak przydzwoniłem 2 metrowym szybowcem termicznym na zboczu (lot w dół zbocza za nisko nad ziemią) to w całym modelu pękną bagnet (stal narzędziowa fi8 mm) A poza tym nic się nie stało. Kadłub tylko z szkła, skrzydło konstrukcyjne z balsy. Model w wersji termicznej wazy około 1 kg a w wersji na zbocze przykręcam mu zamiast haka, sztabkę ołowiu o wadze 300 gram. Piotrze czy przed przyklejeniem wzmocnień zmatowiłeś powierzchnię papierem ściernym i odtłuściłeś? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość Kamyczek_RC Opublikowano 3 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 3 Sierpnia 2010 Piotr na zdjęciach usterzenia widać śruby metalowe , więc juz nie wiem jakie mają być plastik czy metal M2 czy M3. Co do zboczowego latania zawsze jest inaczej ukształtowanie terenu , przeszkody nachylenie sprawia że lata się inaczej. Poza tym na zboczu najważniejszy jest wiatr jego siła i kierunek . Inaczej się lata rekreacyjnie a inaczej na zawodach . Przyrżnięcie w glebę szybowcem z 1kg balastu w locie przy wietrze 15m/s ma się nijak do puknięcia pustym modelikiem o masie 1kg w locie żaglowym . Poza tym wyczyn ma bagnet z węglowego kształtownika o przekroju prostokąta i szkrzydło mocowane na sztywno . A fornirek na śrubki plastikowe które się zetną przy dzwonie ... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
piotrp Opublikowano 3 Sierpnia 2010 Autor Udostępnij Opublikowano 3 Sierpnia 2010 A coś nie chce mi się wierzyć, ze na północy aż tak trudne są zbocza.Trudno mi ocenić, ale nasze zbocza są strome, mają "ostre" krawędzie i nierówną powierzchnię, wiec raczej sa trudne. Z tego co słyszałem/czytałem w górach można lądować z wiatrem na zboczu, u nas to nierealne w wielu miejscach. No i za krawedzią sa turbulencje. Tu prośba do kolegów z Bydgoszczy, by sie wypowiedzieli. Piotrze czy przed przyklejeniem wzmocnień zmatowiłeś powierzchnię papierem ściernym i odtłuściłeś?Oczywiście. Piszę o tym w opisie laminowania powyżej. A gdzie mam być?Patryku, miałem sporą przerwę w modelarstwie i bytności na tym forum i miło jest widzieć "stare" nicki. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
piotrp Opublikowano 3 Sierpnia 2010 Autor Udostępnij Opublikowano 3 Sierpnia 2010 Piotr na zdjęciach usterzenia widać śruby metalowe , więc juz nie wiem jakie mają być plastik czy metal M2 czy M3.Informacja zawarta jest na pierwszej stronie tegoż opisu. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość Kamyczek_RC Opublikowano 3 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 3 Sierpnia 2010 Z tego co słyszałem/czytałem w górach można lądować z wiatrem na zboczu, u nas to nierealne w wielu miejscach. Z tego co słyszałem wswzystkie grzyby są jadalne ... Tylko niektóre raz w życiu . Piotr lądować można nawet pionowo tylko raz w trakcie resursu modelu a w zasadzie na jego zakończenie . Przestańcie koledzy wyolbrzymiać wady zbocza i to co można i nie można na zboczu. Trzeba brać model w rączki i latać na zboczu. Ograniczenia owocują podnoszeniem umiejętności a wygoda jest taka że zamiast latać z wyciągarką akumulatorem i rolką żyłki wystarcza model i wiatr który czasem nie jest tak sprzyjający jak wyciągarka Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
pman Opublikowano 3 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 3 Sierpnia 2010 Ty Kamyczek nie filozuj tyle, tylko mi tego Ascota załatw :mrgreen: Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość Kamyczek_RC Opublikowano 4 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 4 Sierpnia 2010 Jak był Ascot to każdy kręcił nosem jak nie ma to każdy chce . Poza tym z używanymi modelami jest tak jak z używanymi autami każdy chce żeby wyglądał jak z salonu i kosztował jak ze złomu Mogę zadzwonić do Vacka i zapytać ale Andrzej ma bliżej do niego po odbiór. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
piotrp Opublikowano 4 Sierpnia 2010 Autor Udostępnij Opublikowano 4 Sierpnia 2010 Przestańcie koledzy wyolbrzymiać wady zbocza i to co można i nie można na zboczu.Mój wpis nie dotyczył wad zboczy, a był próbą odpowiedzi o pytanie o ich "trudność" w naszych okolicach. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość Kamyczek_RC Opublikowano 4 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 4 Sierpnia 2010 Zbocze to zbocze nie masz startu z holu , wyciągarki itp . Masz bardziej precyzyjne lądowanie coś za coś. Wada zbocza jest jedna i podstawowa brak lub zły kierunek wiatru i zależność od niego . Resztę wad upatrywał bym raczej w niedouczeniu i niewytrenowaniu pilota. Bolesne ale prawdziwe jest to że większości nie chce się czytać literatury na temat aerodynamiki i opisów dotyczących techniki latania na zboczu a ci którzy ją czytają często znają temat teoretycznie i nie potrafią go zastosować w praktyce . Tym stwierdzeniem kończę Piotr moją aktywnośc w tym temacie bo wygląda na to że nie masz ochoty czytać moich postów . Miłego latania Kamyczek Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Patryk Urban Opublikowano 5 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 5 Sierpnia 2010 Wracając do wzmacniania kadłuba, przed chwilą przeglądając forum znalazłem bardzo fajne twierdzenie: Swoją drogą węgiel jest jak sex-zdecydowanie przereklamowany. Mam dwudziestoletni kadłub od Jasińskiego i cholernik nie chce się połamać a to za sprawą sprytnego zbrojenia szkłem. Cała zabawa polega na wyważeniu sztywności i elastyczności. Węgiel jest aż za sztywny w większości modelarskich zastosowań . Oczywiście czasem jest zbawienny w skutkach zastosowania ale czasem... i jak każda przyprawa dodaje wartości i smaku potrawie ale nie stanowi treści (patrz w google-pasze treściwe ). Samo technicznie poprawne użycie tego specyfiku jest już wyzwaniem a co dopiero ocena produktów z jego zawartością ! Przysięgam nie będę już więcej o węglu przynudzał :mrgreen: Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
piotrp Opublikowano 8 Sierpnia 2010 Autor Udostępnij Opublikowano 8 Sierpnia 2010 Wstawiłem serwa, przytwierdziłem dźwignie sterów i pociągnąłem pancerzyki zewnętrzne bowdenów. Jeden z nich (napęd steru wysokości) w belce ogonowej. Ważne jest, by był on unieruchomiony, gdyż luźny dawałby luz na sterze. Znam dwa sposoby na jego unieruchomienie – puszczając kropelki kleju CA po bowdenie, by przykleił się on do ścianki belki ogonowej oraz wsuwając kawałki gąbki w belkę (wystarczą 3) by ta przycisnęła bowden do ścianki. (Do zaciężnych bojowników o monopol jednej formy modelarskiej, własnej formy – te trzy kawałki gąbki ważą mniej niż jeden gram i usztywniają skutecznie bowden!) Bowden steru kierunku wyprowadziłem na zewnątrz tuż za skrzydłem – wykorzystałem kształt kadłuba, dzięki czemu uniknąłem wyginania bowdena po krótkich i ostrych łukach (czasem tak jest, gdy z wąskiej belki ogonowej wyprowadza się bowden do steru umiejscowionego wysoko nad belką, czyli tak jak w tym modelu). Miejsce wyjścia bowdena zalałem na gładko przezroczystym Poxipolem, a później pomaluję białą farbą – “ręce myć, gębę myć, suknie prać – nie będzie znać”. Bowden biegnie po belce. Pozostało mi tylko podłączenie orczyków serw z dźwigniami sterów za pomocą bowdenów. Tę czynność jednak wykonam po otrzymaniu zamówionych mocowań. Kadłub w zasadzie gotowy. Pozostało wykończenie skrzydeł. Z tym muszę jednak poczekać na paczkę ze sklepu z lakierami. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość horn3t Opublikowano 14 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 14 Sierpnia 2010 Ciekawe prowadzenia bowdena w tego typu modelu, wzmocnił bym je jakimiś obejmami, bo na naszych zboczach już ścierniska no i krzaków pełno może się gdzieś zaczepić i oberwać. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
piotrp Opublikowano 23 Sierpnia 2010 Autor Udostępnij Opublikowano 23 Sierpnia 2010 Ciekawe prowadzenia bowdena w tego typu modelu, wzmocnił bym je jakimiś obejmami, bo na naszych zboczach już ścierniska no i krzaków pełno może się gdzieś zaczepić i oberwać. Na całej długości przyklejone na CA, podobnie jak wewnątrz kadłuba. Nie do zerwania. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
smootny Opublikowano 23 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 23 Sierpnia 2010 Na całej długości przyklejone na CA, podobnie jak wewnątrz kadłuba. Nie do zerwania. U mnie ten pomysł się nie sprawdził - model jest w trakcie przebudowy. Mimo tego, że na całej długości przyklejone poprostu puszczają... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
piotrp Opublikowano 7 Września 2010 Autor Udostępnij Opublikowano 7 Września 2010 Długo zastanawiałem się nad pokryciem skrzydeł. Jest kilka sposobów – folia modelarska, capon, cellon, szpachla do drewna, lakier… Postawiłem na sposób podpowiedziany (wymyślony?) przez kolegę Krzysztofa Horneta Bajera. Po oszlifowaniu skrzydło pomalowałem szpachlą w spraju. Po tej operacji skrzydełko już wygląda rewelacyjnie – niezwykła gładkość. Podoba mi się nawet kolor (stonowany kremowy złamany zielonym). Być może jedną ze stron pokryję tylko lakierem akrylowym bezbarwnym, by ów kolor zachować. Zanim zacznę nakładać lakier na szpachlówkę czeka mnie nielubiane szlifowanie. W przyszłości w przypadku skrzydeł pokrytych fornirem tak dobrej jakości pominę nakładanie szpachlówki. Będę malował od razu lakierem, traktując jego pierwszą warstwę jako podkład do przeszlifowania. Nawet jeśli delikatnie będzie widać fakturę drewna, to w niczym to nie przeszkadza – profil nie jest laminarny, a taki wzór dodaje uroku. W przypadku forniru o gorszej jakości taka warstwa szpachli jest świetnym rozwiązaniem – wyrazy szacunku dla Krzysztofa. Szpachla Motipa: Powierzchnia szkrzydła po szpachlowaniu natryskowym: Kilka rad dla młodzieży na temat malowania farbami w spraju: malowanie tą techniką jest niezwykle łatwe (zwłaszcza powierzchni poziomych) i nie należy się bać prac malarskich. Najlepiej końcówkę spraju naciskać poza malowanym elementem, gdyż z dyszy mogą oderwać się kropelki farby. Po naciśnięciu strumień prowadzimy w odległości około 20cm od skrzydła (producent podaje 25-30) malując ruchami płynnymi, długimi i “miękkimi”, a nie tak jak nieraz widziałem u niedoświadczonych malarzy krótkimi i szarpanymi. Maluję w ten sposób, że pokrywam najpierw jedną połowę skrzydła, a następnie drugą. Wtedy najgrubsza warstwa (bo podwójna) wychodzi na łączniku skrzydła, czyli w miejscu potencjalnych nierówności. Nakładamy kilka cienkich warst, a nie jedną grubą. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Zarchiwizowany
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.