Skocz do zawartości

P-40 N Durafly 1100mm


Ryszard58

Rekomendowane odpowiedzi

Koledzy, rozważania typu ARF vs samoróbki nie są warte takich emocji. Dajcie spokój. Dla rozluźnienia atmosfery, nawiązując do zdania: "jak wszysto dobrze poszło to dostawało sie "papier" na ktory można było nabyć  upragnioną aparaturke  i to nie byle jaka bo nieproporcjonalną  z CCCP", ktoś z Was (poza mną) pamięta te czasy? Sam, za długo odkładane kieszonkowe, kupiłem 'aparaturę' Pilot 2M,oczywiście musiałem mieć 'papier' :) Nigdy nie użyłem jej w modelu ale długo się cieszyłem samym faktem posiadania. Było to urządzenie całkowicie nie nadające się do niczego, zwłaszcza do sterowania czegokolwiek, 'serwomechanizm' centrował się w sensie czysto umownym tzn nigdy w tym samym położeniu, a jednak dawało tyle radochy jak chyba żaden późniejszy zakup. Obserwowanie jak wychylenie drążka w nadajniku powodowało ruchy mechanizmu było doświadczeniem prawie mistycznym. Chyba nawet śniło mi się to po nocach. A Simprop był traktowany jak szczyt marzeń, zupełnie nieosiągalny dla zwykłego człowieka. Ale to były czasy... W sumie dobrze, że już minęły :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

kupiłem 'aparaturę' Pilot 2M,oczywiście musiałem mieć 'papier'  :) Nigdy nie użyłem jej w modelu ale długo się cieszyłem samym faktem posiadania. Było to urządzenie całkowicie nie nadające się do niczego, zwłaszcza do sterowania czegokolwiek

 

no nie gadaj, my z kolegami tą aparatura sterowaliśmy ślizgiem napędzanym rytmem przerobionym na wodny :) , bo z wicherkiem juz nam się ta sztuka nie udała  :)

 

ale generalnie sie z toba zgadzam, to było urządzenie do niczego  :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

'Rytm' to ciekawa historia, silnik produkcji CCCP, pojemności 2,5 ccm, samozapłon i nigdy, naprawdę nigdy, pomimo wielu prób i wysiłków nie udało mi się go uruchomić. A miałem do czynienia z kilkoma egzemplarzami. Ale wiem, że czasem działał :)

 

Z kategorii ówczesnych silników dobre wrażenie zostawił Meteor (2,5 ccm), działał wyłącznie po przeróbce gaźnika, oryginalnie w wersji żarowej, po modyfikacji również jako samozapłon oraz MK12b (samozapłon, chyba 2,5 ccm) i jeszcze jeden z seri MK ale symbolu już nie pamiętam. W każdym razie jeden był pojemności 1,5 a drugi 2,5. Działały całkiem sprawnie chociaż z dziesiejszej perspektywy to aż dziwne, że można było zmusić model do lotu dysponując tak znikomą mocą. Teraz bez mocy zbliżonej do 1KM silnik uważany jest za co najmniej 'bez mocy'. To dość ciekawe bo pamiętam, że moje modele (na uwięzi) były zbliżone rozmiarami do aktualnych a latały całkiem dobrze. Fakt, że ciężar jest zupełnie inny i prędkości też jakby wyższe. O rany ale się rozmarzyłem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok  niema sprawy :proszę bardzo o to wymiary :)

ko%2525C5%252582pak.jpg
bypicasa2html.gifcreated by picasa2html.com

 

Ryszard, mam prośbę - możesz zmierzyć i podać średnicę kołpaka? Jakiej wielkości łopaty tam są montowane? POtrzebuję trójłopatowe śmigła z kołpakami do pewnego projektu i zastanawiam się, czy te mi nie podpasują...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie tak było, .  z malymi poprawkami  jeżeli chodzi o silniki radzieckie  to MK 16 -1.5cm  był nie do zapuszczenia .a jak sie go jeszcze z ciekawości rozebrałó a potem złozyo to już za chiny nie mozna go było zapalić .Co innego Rytm 2,5 .Ten to rozkrecalem  i sręcałem  a ta cholera za kazdym razem zapliła .Jako ciekawostka moge podac że jak wstrzyknęło się troszke eterku pod cylinderek to nawet w rekach zaplił (autentyczny faky bez sciemy)  A na rynku były dwie aparaturki radzieckie  Pilot  i jeszcze jedna  zskręcana z segmentów anteną ,I ta już miała troszke bardziej przyzwoite serwa i odbiornik ,niestety dalej na plaskie baterie 4,5V.

Nawet udało mi sie za pomoca tego ustrojstwa polatac wykonanym z planów z Minaturowego lotnictwa RWD5  .w ktorym hulał ponad miarowy silnik Raduga 5cm zarowy . model oczywiście poszedł jak rakieta do gory zrobił parę ewolucji przepadł i zaliczył tragicznego kreta . po ktorym został spopielony ,oczywiście po wymontowaniu niby wrtościowych części .Ot i takie mialo sie pomysly w latach siedemdziesiątych .Mimo tych trudności było, wesoło :) :) :):D :D A pamietam jeszcze że czasami w skladnicy pojawila sie aparaturka z NRD  proprcjonalna Piko  chyba ,jak dobrze pamiętam

 

Koledzy, rozważania typu ARF vs samoróbki nie są warte takich emocji. Dajcie spokój. Dla rozluźnienia atmosfery, nawiązując do zdania: "jak wszysto dobrze poszło to dostawało sie "papier" na ktory można było nabyć  upragnioną aparaturke  i to nie byle jaka bo nieproporcjonalną  z CCCP", ktoś z Was (poza mną) pamięta te czasy? Sam, za długo odkładane kieszonkowe, kupiłem 'aparaturę' Pilot 2M,oczywiście musiałem mieć 'papier' :) Nigdy nie użyłem jej w modelu ale długo się cieszyłem samym faktem posiadania. Było to urządzenie całkowicie nie nadające się do niczego, zwłaszcza do sterowania czegokolwiek, 'serwomechanizm' centrował się w sensie czysto umownym tzn nigdy w tym samym położeniu, a jednak dawało tyle radochy jak chyba żaden późniejszy zakup. Obserwowanie jak wychylenie drążka w nadajniku powodowało ruchy mechanizmu było doświadczeniem prawie mistycznym. Chyba nawet śniło mi się to po nocach. A Simprop był traktowany jak szczyt marzeń, zupełnie nieosiągalny dla zwykłego człowieka. Ale to były czasy... W sumie dobrze, że już minęły :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wróce jeszcze do tytulowego watku  a mianowicie mojego P-40N.

Model albo jak kto woli zabaweczka ;)  skręcony ,odbiorniczek wstawiony ,kabelki podąłczone .Jedyny problem to brak jednego  kanalu na odbiorniku tak że o obrzucaniu  stojacych na lotnisku modeli kolegów nici :(:D :D :D  .Z tak zwanych brudzeń eksploatacyjnych zrobilem tylko okopcenia KM i przy wydechu.

Teraz tylko czekam na wolną chwilę i dobra pogode   aby  odbyć pierwszy lot .Mam nadzieję ze jeszcze w tym roku jeszcze to nastąpi .,bo ostatnia ta pogoda jakaś zwariowana :( narazie lata ale pod sufitem :)

PA090445.jpg

 

PA090446.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak Ci zabrakło kanału to zrób tak jak ja kiedyś w modelu, gdzie 8 było mało. Ustaw bombę i klapy na tym samym kanale. Na tę chwilę zrzutu klapy zaczną iść w dół ale zaraz je wrócić a bomba już będzie spadać

Wysłane z mojego GT-I9300 przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mysle ze cos takiego moglo by ci sie przysluzyc, http://www.hobbyking.com/hobbyking/store/__12615__Multi_Remote_Receiver_operated_on_off_Switch_.html

 

 

jezeli podoba ci sie pomysl to daj znac na priv mam takie cos z czasow kiedy moj odbiornik obslugiwal 6 kanalow.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mówiac prawde to tak bardzo nie zalezy mi na tym "bombrdowaniu" biorąc pod uwage to że latamy na pasie betonowym  .wiadomo co by się stalo jakby bomka spadla na betonik (po prostu szlag by ja trafił) ale diękuje za propzycje .Nie mówie nie, zastanowię sie i dam znać

pozdrowionka RH

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

eee... Taki przełącznik w tym konkretnym przypadku to jak strzelanie do muchy z armaty... Przede wszystkim i tak trzeba mieć wolny kanał, żeby to podpiąć, a jak rozumiem, Ryszard nie ma. TO raz. Po drugie sterowaniem tym cholerstwem to porażka - pierwsze kliknięcie dźwignią odpala program jeden, drugie dwa, trzecie trzy, albo 1-3, 2-4 i kilka innych konfiguracji. Fajne, żeby wywalić cały arsenał rakiet z jakiegoś śmigłowca, ale żeby zrzucić jedną malutką bombę? Bez przesady...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak radziłem. W normalnym położeniu klapy powinny być jak do lotu, a serwo zwalniające bombę (jak rozumiem, jest tam jakiś docisk z magnesem trzymającym bombę) w położeniu dolnym. W trakcie lotu wystarczy na chwilę pstryknąć dźwignią klap, żeby serwo od bomby poszło w górę i ją zwolniło. Klapy nawet nie zdążą pójść całkiem w dół (a jak są założone wolne serwa to nie dojdą nawet do połowy drogi). 

 

Ja w każdym razie w przypadku Corsaira LX który potrzebował na start 8 kanałów nie znalazłem innego rozwiązania jak podczepienie bomb pod kanał klap. Owszem - można walczyć z takim przełącznikiem jak linkowałeś, ale w trakcie lotu liczyć ilość kliknięć, żeby wiedzieć, czy to bomba poszła w dół czy klapy? Sorry, ale to trochę słabe jest, czasem trzeba awaryjnie lądować i wówczas nie ma czasu i nerwów na takie zabawy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Ładna wersja  P-40B   chetnie bym go widział w powietrzu w towarzystwie Zero  z tej samej firmy . :)

W porównaniu z wczesniejszym wyrobem tej firmy .poprawili rozstaw pdwozia .do autentycznej  odleglości.Bo ten wcześniejszy  mial  zbyt szeroki ,taki nie naturalny a wręcz smieszny

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.