Skocz do zawartości

TREX 600 CF, BELT-CP. LAMA - właśnie w takowej kolejności.


Motylasty

Rekomendowane odpowiedzi

Prędzej Pawian zacznie grać w szachy, niż ja pojawię się w tym dziale, tak jeszcze do niedawna myślałem.

 

A zaczęło się tak, znajomy postanowił „wejść w śmigłowce”, rozpoznaj temat rzekł mi.

Spoko mówię , wchodzi już w te śmigłowce od dziesięciu lat, więc para i tak pójdzie w gwizdek – pomyślałem, ale obiecałem pomóc. Po paru dniach zadzwonił do mnie z pytaniem i co ze śmigłowcem, bo on zakupił samochód żeby tego śmigłowca mieć czym wozić. No nic pomyślałem, obdzwonię znanych mi helimaniaków , dowiem się co i jak, gdzie kupić co najlepiej kupić etc.

A jemu wysłałem film z Alanem Szabo, niech se chłopak popatrzy, że to wcale nie takie proste.

Ma być Trex 600, całe wyposażenie do niego – wszystko profi oczywiście. Moje propozycję kupna sprawdzonego oblatanego i mało używanego modelu od jakiegoś modelarza łącznie z jego pomocą spełzły na niczym, wszystko ma być nowe i profi. Już myślałem, że temat umarł na następne parę lat, ale pewnego dnia przywiózł mi wielki pakiet i zapytał na kiedy mu to poskładam. Dałem sobie miesiąc. Po pierwszym otwarciu pudełka pojawiło się w moich oczach przerażenie, przecież ja w życiu śmigłowca nie robiłem, a tu mam przed sobą T-rexa 600 CF. W pudełku około stu tysięcy części, śrubek, łożysk, pięćdziesiąt rodzajów klejów i instrukcja grubości małej książki telefonicznej. Po tygodniu już miałem złożoną głowicę, potem poleciało z górki, cała zabawa zajęła mi prawie miesiąc, zasiadałem codziennie wieczorem i powoli tego bydlaka składałem sprawdzając po parę razy czy gdzieś się nie pomyliłem, ze sto razy mierzyłem snapy na głowice etc. W końcu mu go oddałem złożony. Nie powiem całkiem fajnie się to składało, instrukcja jest bardzo łopatologicznie napisana, pomimo faktu że ja po chińsku raczej słabo czytam. Oczywiście jeszcze należało dokupić pakiety, żyro, komplet serw, ładowarkę, łopaty, czyli cały ten majdan wewnętrzny. W samym zestawie był tylko silnik, regler, bec i pakiet do beca. Przy założeniu że chce się mieć cztery pakiety cena tej przyjemności trochę mnie przeraziła, w wersji ekonomiczne wyposażenie T-rexa kosztuje ok 4200 zł, w wersji profi ok siedmiu tysięcy, nie licząc oczywiście samej aparatury, znaczy nadajnika.

 

 

Minęło trochę czasu, Trex zajmuje należne mu miejsce na półce u właściciela, jeszcze nie latał.

Jakoś mi ten śmigłowiec nie dawał spokoju, nie powiem bardzo spodobała mi się ta cała mechanika, jej komplikacja, te wszystkie przekładnie, śrubki etc, a może jednak spróbować pomyślałem, Suma suma rum efektem tych przemyśleń był BELT Esky, na Trexa mnie na razie nie stać ( a raczej na jego wyposażenie ) , zresztą nie wiem czy w ogóle latanie śmigłowcami mi się spodoba. Cóż przemyślenia swe przekułem w czyn i efektem tego była paczka z Beltem. Po otwarciu byłem w małym szoku, co to kurde jest ?, przy tym Trexie to wygląda jak winogrono przy arbuzie. No ale nic naładowałem pakiet, przeczytałem instrukcję ( he he znów po chińsku :) ) i ..... wszystko ładnie spakowałem do pudełka. Idiotą wszak nie jestem, to żadna sztuka rozwalić śmigłowiec. Zacząłem czytać fora śmigłowcowe coraz bardziej się upewniając że ten Belt to wcale nie taka prosta zabawa. Do tego wszystkiego jeszcze istniało potencjalne niebezpieczeństwo, że żona odkryje nowe pudełko w moim pokoju, bo pudło jest dość wielkie. Trex był nie mój ale jak jej wytłumaczyć tego Belta. Byka trza brać za roki pomyślałem, wyjąłem zza firany pudło z Beltem i jak gdyby nigdy nic wniosłem do salonu ( największego pokoju w domu, tego co to w nim stoi ołtarz - znaczy telewizor ). Już chciała mi zadać jakieś sakramenckie pytanie, ale przygotowany na takową ewentualność szybko wydobyłem reklamówkę z chemią ( znaczy kosmetykami ) firmy AVON, „celulita ci widać” rzekłem, wręczyłem jej tę chemię, „zrób coś z tym „ dodałem.

Oki mam spokój na jakiś czas. Dni mijały, codziennie z namaszczeniem wyjmowałem tego Belta z pudła, ale ..... idiotą nie jestem. Czas zabrać się za sprawę inaczej pomyślałem i ...... pojawiło się u mnie nowe pudło, tym razem z LAMĄ ( wersja Comanche ). No więc tak, jak nic zapewne połamię łopaty, rozwalę podwozie i roztrzaskam całą tą Comanchową obudowę, więc zamówiłem parę kompletów łopat, nowe wały, uchwyty łopat i tego pręta z obciążnikami. Lamę rozbebeszyłem, pozbawiłem podwozia oryginalnego, obudowy etc. Dorobiłem z patyczków do balonów cały nowy tył, dorobiłem z laminatu nowe podwozie, zrobiłem przejściówkę do Lipoli na goldach.

Na pytanie żony „ a co to jest to nowe pudełko „ odpowiedziałem, przecież ono tu już od pół roku stoi, a tak w ogóle to tam masz w łazience nowy lakier do paznokci.

Czas zacząć wreszcie latać, takowa myśl mnie najszła, co prawda latam od wielu lat na modzie pierwszym a tę cholerna Lamę, że o Belcie nie wspomnę mam na modzie drugim, ale do odważnych świat należy. Naładowałem nadajnik, Lipole i ......... Jutro mam kupę roboty powiedziałem swej drugiej połowie i potrzebuję spokoju w domu, wiec możesz jechać z juniorem do swej mamuśki, czy też koleżanek

Dnia następnego wracam z pracy, samochodu żony nie ma, znaczy się dzisiaj nastąpi ten wielki dzień pierwszego lotu. Przygotowanie przedstartowe poczyniłem, zrobiłem sobie kawy mocnej, chwilę posiedziałem na tronie by rozluźnić zwieracze, wyniosłem część mebli z pokoju i ...... wrzuciłem do odtwarzacza „Czas Apokalipsy” Coppoli, wszak się coś dowiem, o co w tym lataniu śmigłowcami chodzi, potem jeszcze zapodałem sobie „Airwolfa” z Royem Schnajderem, tego z 1984 roku, już wiedziałem chyba wszystko o lataniu wiatrakami, tyle że zrobiła się godzina chyba pierwsza w nocy. Zapuściłem go :), zacząłem się ślizgać po panelach, wyregulowałem snapy, serwa, żyro i ...... poszedłem spać w podnieceniu.

Następnego dnia z pracy zadzwoniłem do żony, że nadal mam kupę roboty, uff została u mamuśki.

Po powrocie do domu kawa, defekacja, szybki wypad po piłeczki ping-pongowe do Tesco, ogłupieli za trzy piłeczki chcą 7,99 a ja kurde potrzebuję cztery. Nie kupiłem tych piłeczek, ale po drodze od kumpla wysępiłem kawałek otuliny do rur. Patyki do balonów + otulina, kawałem taśmy samoprzylepnej i mam podwozie :).

Wyniosłem resztę mebli z pokoju, zasłoniłem telewizor kocem i znów poślizgałem się trochę po panelach, raz nawet odważyłem się dodać więcej gazu, w efekcie spod mebli ( tych nie wyniesionych ) i spod kanapy powyskakiwały różne rzeczy, głównie zabawki juniora, których od dawna żeśmy poszukiwali.

Dnia następnego tradycyjnie telefon do żony, wróciłem do domu, pownosiłem meble, zapakowałem Lamę i pojechałem do pracy, tam mam więcej miejsca. Kawa, defekacja i wreszcie pierwszy podskok, później zawis, próba obrotów, krótkie przeloty. Podwozie z laminatu z racji paru ostrych przyziemień się rozkleiło ( muszę je skleić żywicą a nie CA ).

Wróciłem do domu, przerobiłem spód na balsowo patyczkowy, dokleiłem jeszcze na spód tej otuliny do rur.

Żona wróciła do domu, no nic zapakowałem Lamę i pilnie musiałem „pojechać do klienta”.

Wielka nowa, jeszcze pusta hala magazynowa, zabrałem ze sobą trzy pakiety. Tym razem było bez kawy i bez defekacji. Znajomy znaczy „klient” na wieść że będę latał zaprosił mi kurde widownię.

Nie powiem łapami mi trzepotało trochę, ale uspokoiwszy się wzleciałem :). Ćwiczyłem ostro zawisy, obrotu, krótkie przeloty. Przy trzecim Lipolu postanowiłem wreszcie zaszaleć, start na większym gazie z obrotami, coś ekstra, dawno nie czułem takiej adrenaliny, próby coraz szybszych przelotów, wreszcie wzniosłem się pod sufit hali i rozpędziłem Lamę ostro w dół.

Nad posadzką dała o sobie znać „pamięć palcy”, prawy drążek od siebie, lewy lekko na siebie i ........, no tak pamięć palcy dotyczy u mnie modu pierwszego, a ja kurde mam na tej Lamie mod drugi. Z trzydziesto ( około ) centymetrowej Lamy zrobił mi się model o długości około 10 metrów, znaczy Lama na takim obszarze się rozsypała, pakiet osobno, z podwozia treningowego wspomnienie, łopaty już się łopatami nie mogły nazywać. Pozbierałem co było do pozbierania. CA , kawałki balsy, trochę patyczków, nowe łopaty. Po około piętnastu minutach odpalam Lamę, zakręciło wirnikami i .... poszedł dym z 4in1, w wyniku walnięcia w glebę doszło chyba do spięcia w kontrolerze.

 

Siedzę i opisuję swoje pierwsze próby z helikopterami, obok mnie leży nowy kontroler 4in1, właśnie dzisiaj przyszłą paczka :)

Belt czeka sobie w pudle na lepsze czasy, wsadzę ten kontroler do Lamy i ...... zadzwonię do żony że mam jutro kupę pracy po południu.

 

Parę fotek :

 

Pudło z Trexem

trex1.jpg

 

Głowica

trex2.jpg

 

Bebechy

trex3.jpg

 

Prawie gotowy

trex4.jpg

 

No i mój Belt.

 

beltcp01.jpg

 

beltcp02.jpg

 

Fotki Lamy wstawię później.

 

Nie wiem kiedy nastąpi dalsza część relacji, ale jestem ufny że mi się te WIATRAKI spodobają.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 45
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

hehe co do depronowej Lamy, któż to wie, któż to wie. Właśnie jestem na etapie głębokich przemyśliwań :)

Zaś odnośnie pisania książek, no cóż juz raz mówiłem że teksty moje ( powiedzmy krótkie felietoniki opisujące moje życie modelarskie ) tworzę zazwyczaj w pracy, siedząc na kiblu, z tej prostej przyczyny, że wtedy mi za to płacą ( nieświadomi tego co czynią ). Przeto też dlatego nie mogę pisać książek, bo co to za pisarz, co cały żywot na sedesie spędza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

lama się nudzi po około tygodniu latania. W dodatku prawie nie da się nią latać na zewnątrz. Lepszym zakupem (w zbliżonej cenie) byłby jednak dobry symulator. Ja kupiłem lamę i zaraz potem symulator Phoenix RC i odkąd przyszedł przestałem latać lamą (zbyt nudne). Polecam (tutaj dwie "fotki")

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do 4in1 to podeslij , naprawie .

Naprawilem juz ich cale masy wiec i z tym zapewne poradze .

No i gratulacje - heli to adrenalina :) .

Co do zabawy w modelarstwo , zaczynalem od Heli HB CP2 - i na drugi dzien juz wisialem pol pakietu na dworze i tez zrobil sie z tego maly pamietnik

http://www.epheli.pl/index.php?name=PNphpBB2&file=viewtopic&t=5087.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

remzibi, a odbiornik e-sky też dasz radę naprawić ? :)

 

sory za OT

 

Tu juz mowilismy na ten temat w maju tego roku :)

- http://pfmrc.eu/viewtopic.php?t=4887

ale odpowiem jeszcze raz - tak udalo mi sie pare esky'ow naprawic (skutecznosc 75% ) - niemniej jednak sa trudniejsze do naprawy niz 4in1 (skutecznosc jak narazie 100% ) .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

FUCK-tycznie Jarku :) Się przejęzyczyłem, a raczej przepalcowałem.

Dla tych co nie kojarzą :) chodzi o tego gościa, co to rekiny pomordował w "Szczękach" 1 i 2 , że nie wspomnę o tym jak przewoził nitroglicerynę w "Cenie Strachu", a wiózł ją w takt muzyki Tangerine Dream.

Latanie Lamą nie daje takiego orgazmu, jak muzyka do tego filmu, a scena ze śmigłowcem też jest :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.