Skocz do zawartości

Pioneer a Phoenix


Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie,

właśnie "zabiłem" swój pierwszy model - Pioneer 1400.

(Niechlubnie stwierdzam, że jak się spodziewałem po pierwszym modelu zaliczając, wiele kretów, drzew i napraw osiągnął punkt, w którym już nie szybuje, tylko lata na silniku a lot trzeba stale korygować.)

 

Zastanawiam się czy jako drugi model (również do nauki/doskonalenia i latania i napraw) kupić równieć coś ze śmigłem pchającym (np. Bixlera) czy pójść już w coś ze śmigłem ciągnącym (typu Phoenix/Vento) ?

 

Czego mogę się spodziewać w zmianie sterowania po przesiadce na ciągnące śmigło?

 

Dlaczego myślę nad zmianą? Po 1 z ciekawości, po 2 - Phoenix jak podciągnął za mocno nos - stawał dęba i koniec ze sterowaniem do póki znów nie zaczął opadać... Wnioskuję, że wynika to z umiejscowienia silnika i liczę, że mając silnik z przodu gdy podwieje i za mocno zadrze nos - dodam gazu i lecąc do góry skoryguję lub zrobię beczkę i polecę dalej.

Phoenixem małej beczki nie dało się zrobić, bo w szczycie łapał bezwładność.

 

Dobrze kombinuję z tym silnikiem ciągnącym?

Co sądzicie o tej zmienie?

Klamoty mógłbym przełożyć.

 

Dzięki

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie odczujesz różnicy między pchającym a ciągnącym. i coś było nie tak z Twoją maszyną, jak miałem betę pchającą to nie ważne jak silny wiatr wiał itp nigdy nie stanęła mi dęba. Ja prosto z Bety przesiadłem się na trenerka który ważył 4kg (wtedy to odczułem różnicę) ale nie przez to że śmigło ciągnęło czy pchało, ale przez wagę. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie odczujesz różnicy między pchającym a ciągnącym. i coś było nie tak z Twoją maszyną, jak miałem betę pchającą to nie ważne jak silny wiatr wiał itp nigdy nie stanęła mi dęba. Ja prosto z Bety przesiadłem się na trenerka który ważył 4kg (wtedy to odczułem różnicę) ale nie przez to że śmigło ciągnęło czy pchało, ale przez wagę. 

Dokładnie tak.

Dodam jeszcze, że zaoszczędzisz na śmigłach z napędem pchającym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak nie radzisz sobie z pionierem to ...zostań przy pioneerze. Z każdym innym modelem będziesz miał znacznie więcej problemów.

Jurek dobrze prawi. Zmiana na podobny model  będzie zmianą w doznania wizualne i raczej nie poprawi

umiejętności pilotażu. Być może przyczyną jest faktycznie to co wspominał Mateusz czyli ŚĆ. 

A tak na marginesie czy nie taniej wyjdzie nauka na symulatorze a potem przenieść zdobyte umiejętności 

na loty prawdziwym modelem.Jeśli mógłbym coś zasugerować to jak dla mnie istotniejsze przynajmniej na początku przygody,

jest start i zaraz potem lądowanie i tak do znudzenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem ze dwie Bety, mam teraz też Sky Surfera. Czyli generalnie to samo co Pioneer czy Bixler.

Różnic zasadniczych między tymi modelami nie ma. Na pewno nie są, w konfiguracji stockowej, modele które idą pionowo w górę i do wykonywania akrobacji pionowej potrzebują jednak pewnej prędkości.

Z niewielkiego nurkowania, powinny jednak spokojnie robić pętle. I bez większego problemu wznosić się pod dość ostrym kątem.

 

Jeżeli modele te mają problemy ze sterowaniem i napędem, to albo jest to złe wyważenie (naprawy mogły znacznie je zmienić), przeciążenie powierzchni nośnej (każda naprawa dodaje jednak masy), lub złe zaklinowanie silnika (wysokie umiejscowienie silnika względem SC, ma bardzo duży wpływ na prawidłową pracę napędu), a jeszcze dochodzą problemy ze śmigłem. Te fabryczne są bardzo różnej jakości i zwyczajowo we wszystkich tych modelach jakie miałem u używam dziś - zmieniam śmigło i piastę na coś lepszego. Przynajmniej APC serii E. 

 

Pioneer jest na tyle wdzięcznym modelem, że zawsze sprawia frajdę i naprawdę trudno go ubić. Bardzo fajny model do rekreacji i odprężenia.

Osobiście lubię podobnym Sky Surferem, robić loty szybowcowe, silnik wykorzystując tylko do windowania modelu.

Choć obecnie robi u mnie bardziej za platformę do FPV niż model do rekreacji.

 

Jeżeli szukasz czegoś w miarę odpornego, taniego, wymagającego i masz aparaturę z mikserem V-tail, to polecam zrobić samodzielnie starą, dobrą Deltę120 min. (znajdziesz plany na naszym forum).

Arkusz Depronu, dwa serwa, byle silnik od 100 W i odbiornik. Mała, szybka, zwrotna i niemal niezniszczalna. Obok Pioneera może ci dać odrobinkę adrenaliny, a przy okazji pokazać odmienną charakterystykę lotu, modelu w innej konfiguracji i metodzie sterowania. 

 

Co do samego Pioneera, to polecałbym po prostu kupić nową piankę (wersja KIT) i przełożyć wyposażenie ze starego modelu.

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie bardzo mogę uwierzyć w pierwsze zdanie w temacie  :blink: ...

To się w ogóle da zrobić ?

Tętno mu sprawdż, sztuczne oddychanie zrób, może się ocknie  ;) ...

Fotkę tego pacjenta po przejściach mógłbyś wstawić, tu są nieżli terapeuci od poturbowanych pianek. 

Latałem różnymi betolotami, małymi i dużymi. Po parkflyerach to chyba najłatwiejsze i najmniej kłopotliwe modele, jakie znam. I wydaje mi się, że wciąż niedoceniane  :unsure:.

Sugerowałbym posłuchać rad Kolegów - najpierw symulator aż do zaniku błędów pilotażu, potem nowy KIT Pionieera, Bixlera, Easy Stara albo podobnego łatwiutkiego i megakretoodpornego modelu. 

Jak kadłub jest taki w miarę niepodobny do banana, skrzydła są wciąż nieco większe od stateczników, silnik nie odlatuje bez reszty, pakiet nie wypada dołem i SC ma z grubsza dobrze, to trzeba się namęczyć, żeby nie poleciał  ;).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie bardzo mogę uwierzyć w pierwsze zdanie w temacie  :blink: ...

To się w ogóle da zrobić ?

 

Tak. Da się. Jest na to nawet kilka sposobów.

Aczkolwiek wszystkie brutalne.

Typowe metody to:

- Lądowanie na punkt. Niestety, zwyczajowo kończy się rozerwaniem kadłuba aż do skrzydeł, czasem dalej.

- Nieprawidłowe mocowanie skrzydeł. Jak się rozejdą w locie, wielkich szans na sukces już nie ma.

- Wywijanie akrobacji pionowej na standardowym łączniku skrzydła. Rurka pęka, bo cieniutka. Resztę każdy może sobie dopowiedzieć, a drastycznych szczegółów nie podam, bo dzieci czytają. ;)

- Na koniec: Duża prędkość ku ziemi, mała wysokość. Ster wysokości reaguje w tych modelach dość spokojnie i czasami po prostu efekt przychodzi za późno.

 

Jak coś lata, to spaść musi. Takie jest odwieczne prawo natury.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To żeby coś innego - może coś z Arthobby ?  Fajne modele w starszej, ale fajnej technologii styro-fornir, a latają znacznie lepiej od większości pianek... Też kiedyś zakatowałem Easystara, miałem też Skysurfera, ale Gama, czy Odyssey z Arthobby to zupełnie inna bajka ;) 

A sklep mają w W-wie, można obejrzeć, pogadać ... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak. Da się. Jest na to nawet kilka sposobów.

Aczkolwiek wszystkie brutalne.

Typowe metody to:

- Lądowanie na punkt. Niestety, zwyczajowo kończy się rozerwaniem kadłuba aż do skrzydeł, czasem dalej.

- Nieprawidłowe mocowanie skrzydeł. Jak się rozejdą w locie, wielkich szans na sukces już nie ma.

- Wywijanie akrobacji pionowej na standardowym łączniku skrzydła. Rurka pęka, bo cieniutka. Resztę każdy może sobie dopowiedzieć, a drastycznych szczegółów nie podam, bo dzieci czytają. ;)

- Na koniec: Duża prędkość ku ziemi, mała wysokość. Ster wysokości reaguje w tych modelach dość spokojnie i czasami po prostu efekt przychodzi za późno.

 

Jak coś lata, to spaść musi. Takie jest odwieczne prawo natury.

Lądowanie na punkt: masz na myśli punktowe wbicie się w glebę po pionowym locie nurkowym  :lol: ? Kumpel coś takiego zrealizował, zostawiając po drodze skrzydła i większą część usterzenia w koronie sosny. Dużo kleju, trochę pianki montażowej, nowy pakiet i w górę  :).

Nieprawidłowe mocowanie skrzydeł ? Występuje zazwyczaj od nowości... Pogrubić i wydłużyć rurkę do 1 metra, dołożyć magnesy lub gumkę i haczyki z drutu w termokurczce i latać dalej. Wskazany pipczyk na pokładzie, żeby po pierwszym zgubieniu skrzydeł w locie kadłub odnależć w chaszczach jeszcze tego samego dnia. Klej przez noc dobrze złapie  ;) .

Fikoły w pionie ? J.w., tylko nie nad ludżmi i mieniem. Amortyzator pakietu w nosie wewn. kadłuba, taki z twardej pianki poliuretanowej zmniejsza koszty kretobicia. Kadłub bez skrzydeł zwykle zmierza ku ziemi korkociągiem, dość żwawo.

 

 

 Ster wysokości reaguje w tych modelach dość spokojnie i czasami po prostu efekt przychodzi za późno.

 

 

Tak, to prawda. Trzepoczą ogonami  przy większej prędkości jak odłowiona szprotka. Gdzieś tak pomiędzy szóstą a dziewiątą naprawą główną całości można zaobserwować poprawę sytuacji wskutek - zamierzonego lub nie - usztywnienia kadłuba przy ponownym łączeniu go wzdłuż w jedną całość patyczkami lub węglem.

Taki Easy Star na przykład, usztywniony gdzie trzeba jeszcze przed pierwszym kretem, lata dużo lepiej, choć do wspomnianych modeli z ArtHobby to mu dość daleko... Inna liga po prostu. Ale piankolota naprawić bardzo łatwo, z wyższą ligą to i wyższa szkoła napraw.

O ile jeszcze się da  ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jest tak, że nie można go wypuścić do lotu. Zdjęcie załączę jak go złoże...

Pioneera używałem tylko w zeszłym sezonie przez łącznie ok 4-5h w powietrzu.

Fakt, raz kreta zaliczyłem z 10m centranie w punkt jak mi ze 200m ode mnie i chwię nad ziemią wiatr pomógł go odwrócić i straiłem orient gdzie góra gdzie dół i pomogłem mu trafić w ziemię;/ wówczas nosa mial jak smutny sęp. Próbowałem triku z gorącą wodą i prostowaniem trochę pomogło. Innym razem poleciałem za daleko a i jak na złośc śłońce było po jego stronie, myślalem, że zawinę za drzewem, a on centralnie w drzewo. 300m ode mnie, 15m nade mną no i przy ściąganiu wyłamałem ster kierunku, a i jak się okazało kabina wpada w śmigło i poszła w kosz. Dociąłem ze styropianu drugą - to jest ok.

No i ostatnia modyfikacja - rurka węglowa łącząca skrzydła połamała się wzdłużnie strasznie - toteż zamieniłem ją na cienką aluminiową.

 

Generalnie model lata, nie powiem, że nie. Lipo 1800 muszę mocno w nos podepchać, żeby ŚĆ ustawić gdzie trzeba (ustawiam podkładając palce w punktach jak w instrukcji) ale... liczyłem, że nauczę się termiki, a model jest wg mnie na tyle zwichrowany, że wymaga co chwilę korekty. Mam wrażenie, że patrząc jak leci na mnie - nie trzyma osi, tylko leci lekko bokiem.

 

Właśnie ze względu na to, że chciałbym poćwiczyć lot szybowy - myślę, żeby kupić damą piankę , przełożyć osprzęt i złożyć model od nowa tak aby w całości był prosty i równy. Stąd też wzięło się pytanie - czy aby nie spróbować ciągnącego.

Docelowo chciałbym kupić Ursusa - dla tego modelu zacząłem zabawę z latającym RC :-)

 

 

Co do symulatora - latałem kilka/naście godzin przed Pioneerem jednak rzeczywistość jest trochę inna:-)


Czy zrobienie odciągów z 3/4 długości skrzydeł do spodu kadłuba (jak się robi np. w Cessnach) plus spięcie od góry po skrzydłach np. plecionką wędkarską by coś pomogło? Czy usztywniając konstrukcję szybowca się zyskuje czy traci na właściwościach lotnch / stabilności lotu?

 

Latałem ze 3 razy przy silnym wietrze to miałem wrażenie że gdyby nie:

   - zmiana węglowej rurki na dłuższą aluminiową,

   - wzmocnienie szarą taśmą łączenia skrzydeł z korpusem,

   - wzmocnienia kadłubu za linią skrzydeł z góry i z dołu szarą taśmą,

 

to model by się połamał, bo przed tymi modyfikacjami był wiotki i giętki na każdym mocniejszym podmuchu ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To albo Pionier jest słaby w porównaniu do Bety albo coś z nią już jest naprawdę nie tak. Ja latałem przy wichurach (porównując masę samolotu itp) w miejscu stał a nawet się cofał ale nigdy nie zrobił mi nic na złość jak Tobie pionier. Bokiem latał to normalne jak się leci z lekkim nawet bocznym wiatrem. Nawet kiedyś poleciałem w pi..... bardzo wysoko i kompletnie zanurkowałem, świszczał piszczał cały, przed ziemią go poderwałem to skrzydła prawie mi klaskały a wszystko było na swoim miejscu (nie na rurce węglowej, tu się zgodzę ona jest za słaba). Katowałem moją betę praktycznie codzień, dwa razy kret (wina nadajnika) ale po odbudowie zawsze wszystko było ok z nią. Co mogę napisać, jak chcesz kup nowy model jeśli czujesz się na siłach, ja po 6 miesiącach (1 miesiąc jakimś badziewiem, 5 miesięcy betą) przesiadłem się na trenerka z drewna, po prostu czułem się na siłach (choć każdy mi mówił że za wcześnie, żebym odpuścił jeszcze itp) Fakt pierwszy start zrobiłem piękną tęcze zaraz po oderwaniu się od ziemi (rewers....) byłem ze sterowany i nie sprawdziłem choć byłem pewny że wszystko jest ok, ale potem jak zobaczyli jak nim latam to sami byli zdziwieni. Tak więc jeśli czujesz się na siłach, to nikt Cię nie powstrzyma od zakupu nowego modelu. Jest tylko jeden minus, jeśli wydasz xxx kasy na model a okaże się że jednak nie byleś na siłach... to chyba nie trzeba pisać o co chodzi. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szymon cóż można Ci jeszcze doradzić, te samoloty naprawdę  nie są takie złe ,a w granicach rozsądku potrafią wybaczyć to i owo.
Dobrze ustawiony leci jak po sznurku. Nie potrzeba zbytnich wzmocnień to co daje producent z reguły wystarcza. To jest tylko dodawanie

wagi. To nie jest model wyczynowy do bicia rekordów prędkości czy akrobacji,chociaż już widziałem co potrafią te pianki.
Zrób go lekko schludnie dokładnie a zobaczysz że będziesz zadowolony. Wszelakie udziwnienia odciągi etc...nie zrobią super szybowca. 

Staraj się nie odlatywać zbyt daleko aby nie stracić orientacji i kontaktu z modelem,lataj jak to mówią przy nodze.

Sporo ćwicz manewr lądowania to naprawdę w przyszłości pomaga. 

 

Co do symulatora to wiadomo że to nie to samo co w realu, ale nabiera się dzięki niemu prawidłowych odruchów podczas pilotażu.

W razie czego rozwalisz co najwyżej wirtualny model a nie prawdziwy.

Ja na Twoim miejscu kupiłbym taki sam przełożył to co jeszcze zdatne i użyteczne. Oczywiście zrobisz jak będziesz uważał...
Powodzenia.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już postanowiłem, wyprostuję ten model i poćwiczę nim jeszcze parę godzin, a w międzyczasie zmienię 2 rzeczy:

1. model - kupię tym razem Betę KIT - osprzęt z Pioneera powinien pasować (mam Lipo 1800 i 2200 więc któymś dociążę na pewno jak trzeba dziub) dlaczego - a dlatego, że kiedyś w Modelarni Warszawskiej sprzedawca zwrócił mi uwagę, że ten Pioneer od R-Planes jakościowo jest gorszy od Bety, chociażby przez to, że silnik nie ma wałka i piasty tylko wał gwintowany... No i będę miał porównanie z obecnym.

2.Chyba zmienię lotnisko. Obecnie staję na na górce, w około pagórki, sporadyczne drzewka, a kilkaset metrów dalej otulia z lasu, i te pagórki mnie często gubią, bo latając w dolince szybowanie jest super, ale przy próbie lądowania na górce, lub jakichś innych manewrów przy zboczach - nie rzadko dostaję niekontrolowany upodmuch, któy raz potrafi zawinąć nos do góry, innym razem przyciśnie model do gleby, tak, że trzeba gaz i w górę.. co jest najczęstszą przyczyną moich niewowodzeń. Lądowania w otulinie  pagórków "pod nogi" - bo nie mam podwozia w 8 na 10 przypadków wychdzi ładnie i bez korekt silnikiem, tak, że i gdyby było komu - to by i złapać mógł. Innymi razy gdy mnie fantazja poniesie - polecę nad las czy mokradło - a tam już adrenalina robi swoje (bo raz że nad lasem, dwa, ze już jakby nie było 400-700m ode mnie) i dwa razy zaczepka o drzewo była - zupełnie zbędna.

 

Taki plan. Aparature mam Turnigy 9x i nigdy nie narzekałem na nią czy na zasig. Kupiłem nieskatowaną używkę z podświetleniem i 2-ma odbiornikami. Mam też pipczek do modelu, bo bałem się że stracę model zanim zdążę go zniszczyć, a poza tym kiedyś helikopter bez pepczka zgubiłem w zbożu to po 1,5h szukania obiecałem sobie, że każdy model będzie miał pipczek ;-) W sumie się nie przydał. Sygnalizuje też spadek napięcia - więc nie jest do końća bezużyteczny;-)

 

Rozumiem, że śmigło z Pioneera będzie pasoało do Bety? Zamieniłem oryginał 3 łopatowy (połamane) na 6x5,5 dwułopatowe - które polecano jako zamiennik na forum, a nie chciałem czekać 2 tygodnie na dostawę oryginału, zresztą za ponad 30zł...

 

 

dzięki

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Farin, najlepiej wpadnij na któreś lotnisko modelarskie.

W Warszawie są przynajmniej dwa. 

 

Dla tych z Południa - Pałacowa na Wilanowie. Choć tam ostatnio chyba ciasno się robi w okolicy.

 

Dla tych z Północy - Chudoby na Białołęce, przy kanale Markowskim. Jak przyjedziesz w dobrą pogodę to zobaczysz za mostkiem, jakieś 300 metrów, samochody na polu po lewej. Wbijaj, nie pogryzą.

Pod lasem latają droniarze. Czasem spotyka się też paralotniarzy. Pola duże, widoczność dobra, las dość daleko, domy jeszcze dalej. Woda wąska i trudno w nią trafić. :P

 

Gdzie nie pójdziesz, spotkasz ludzi, którzy ci pomogą, doradzą, podpowiedzą.

Samotne latanie, bez wsparcia i pomocy, może utrwalać błędy i rozwija bardzo powoli. Czasem po prostu coś nie wychodzi i nie masz nawet kogo spytać.

A tak, bardziej doświadczony kolega może coś szepnie na uszko. Jakiś "tajny" sekret dla wtajemniczonych adeptów i od razu lata się inaczej. :)

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.