Skocz do zawartości

Nocne rozmyślania - umiejętności pilotażowe versus stabilizatory


TeBe
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Tak mnie naszło na nocne rozmyślania nad moją przyszłością modelarską, po Pikniku w Radawcu. 

Bo Pieterek lekko przymuszając mnie do latania w systemie trener-uczeń jego Wicherkiem pokazał mi, ze nic nie umiem. 

Fakt, Wicherek Pieterka jest wredny do latania, ma mały wznios płata i wali się na skrzydło przy skręcie. A ja, nauczony latać ze stabilizatorem kompletnie nie dałem sobie rady. 

I teraz się zastanawiam, czy te kilkanaście lat, które mi pozostało poświęcić na naukę czystego pilotażu, czy też na to co mnie kręci, czyli na systemy wspomagania lotu.

Bo moimi modelami ze stabilizacją lata mi się fajnie, nawet miałem ochotę w drugi dzień na Radawcu wyciągnąć "Józka 1100" i polecieć w tej wichurze.... Ale w końcu ego przegrało z rozsądkiem.

Ten wpis jest po to, aby wywołać dyskusję. 

Bo w zasadzie:

- żaden nowoczesny wojskowy samolot nie poleci bez systemów wspomagania 

- wszystkie liniowce pasażerskie latają na wspomaganiu

Zadaje zatem pytanie:

Jeśli wymyśliłem sobie właśnie taki sposób latania, gdzie większość czasu poświęcam na konstrukcję i programowanie systemów wspomagania, to jest to złe? Czy muszę być dobrym pilotem bez wspomagania? 

Takie pytania mnie naszły, proszę Kolegów o opinie, każdą przyjmę na klatę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Modelarstwo jest po to żeby sprawiało przyjemność, a wiadomo - każdy lubi inaczej i robi to po swojemu. Jak Ci wygodnie na wspomagaczach to nie słuchaj zrzędliwych konserwatywnych pierników i rób swoje. Takie jest moje zdanie. To hobby ma dawać relaks i smak wolności przy codziennym nawale szarego życia, a nie poczucie stresu co powiedzą inni i podporzadkowania. Szczypta anarchi, zdrowego rozsądku i dystansu jest tu mile widziana ;-)

  • Lubię to 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobiście latam bez stabilizacji bo tak się nauczyłem, metodą prób i błędów, choć te wciąż się zdarzają. Mam układ w jednym samolocie, Extra 300, bo wykombinowałem sobie, że łatwiej będzie mi się wykręcać dziwne figury z układem niż bez. Odkąd wsadziłem moduł parę miesięcy temu - jeszcze jej nie poderwałem w powietrze... :)

 

Mimo tego, że sam latam bez stabilizatora, zgadzam się ze zdaniem przedmówcy. Nie latasz za karę. Jest to sposób spędzania wolnego czasu, ma Ci sprawiać przyjemność. 

 

Jeśli jeździłbyś na zawody, na których stabilizatory są zabronione, to nie byłoby przeproś, musiałbyś "nauczyć się latać". Jeśli zaczniesz jeździć na takie zawody to się nauczysz obchodzić bez stabilizacji. W przeciwnym przypadku rób tak, żeby fajnie było. Odczuwasz niechęć i strach przed lataniem bez stabilizatora? To go nie wyjmuj. Mnie przeraziła moja P11c, bo jak zmierzyłem i (przede wszystkim) zważyłem to wynik wyszedł taki, iż wolałem sprzedać model niż się męczyć, przeżywać stres podczas latania. 

 

Pewnie, gdzieś tam za uszami będzie Ci szalała myśl: "naucz się, bo jesteś straszną ofermą, nie polatasz w czasie wiatru, a w ogóle to tylko cieniaki latają ze stabilizacją". I ta myśl nie jest ani głupia, ani okrutna. Ale to tylko myśl. Będziesz chciał się jej poddać to zrobisz to i wyjmiesz układy. Nie wyjdziesz jej na przeciw to też będzie dobrze. Ale wiesz co? Sam dojdź do tego, czy wyjąć/wyłączyć, czy nie... Przede wszystkim nie daj sobie grać na ambicji. To jest hobby, to jest sposób na życie, na sprawianie samemu sobie frajdy i tego się trzymaj. Nie jest to, a przynajmniej  mojej ocenie nie powinien być sposób na podbudowywanie własnego ego, spinanie się, pokazywanie kolegom kto tu ma dłuższego i jest lepszym wojownikiem. 

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świat poszedł tak daleko do przodu, że bez  elektroniki nic już nie poleci, pojedzie i popłynie. Słynny B2 jest kompletnym nielotem i bez komputerów sterujących nie poleci nim żaden pilot, współczesne samochody pow 300km może prowadzić nawet początkujący kierowca, bo jego kiepskie umiejętności wspomaga elektronika, a drzewiej leżał by na pierwszym zakręcie jak by trochę popadało.

Tego typu zabawki były dostępne nie tylko dla grubych portfeli, kultowy już F40 firma Ferrari nie sprzedała nikomu kto nie przeszedł trzy miesięcznego kursu prowadzenia auta dla prawdziwych menów (których podziwiały kobiety)

Poczytaj fora FPV gdzie elektronika właściwie zastępuje już praktycznie wszystko, możesz zaprogramować lot modelu po określonej trasie i autopilot zrobi wszystko za Ciebie.

Wracając kilka lat temu do modelarstwa byłem zachwycony możliwościami współczesnych zabawek i zakładałem co się dało i miksowałem w apce   wszystko co tylko było można, ale już mi przeszło bo przestało mnie to bawić i dzisiaj patrzę na model i kombinuję co by tu jeszcze z niego   wydłubać.

Skleć Tomku jakiegoś prostego Esa i zobacz czy Cię to bawi, bo puentę napisali Arek i Paweł.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie miałem, nie używałem i na razie nie zamierzam.

 

Myślę, że gdyby wicherek Piotrka zwalił się na skrzydło w zakręcie na małej prędkości to stabilizator by też nie pomógł. Odnoszę wrażenie, że jeśli mowa o stabilizatorach lotu to zachodzi tu podobne przekłamanie jak to, że ABS skraca drogę hamowania samochodu. Zgodzicie się chyba ze mną, że stabilizator nie naciągnie praw fizyki, nie zmieni prędkości przeciągnięcia samolotu? Jak się samolot ma zwalić, to się zwali czy będę go sterował ręcznie czy ze wspomaganiem.

Moje zdanie jest takie, że stabilizator ułatwia latanie w wietrze, szczególnie tym nieprzewidywalnym np podmuchy przy podejściu do lądowania. Gdyby pilot siedział w kabinie swojego RC mógłby szybciej zareagować i skontrować. Tymczasem widzi samolot z boku, z oddalenia. Zanim zobaczy, zmianę w locie, to minie trochę czasu zanim zastosuje kontrę na sterach. Stabilizator zrobi to za niego szybciej. Lot będzie płynniejszy i mniej stresujący dla pilota.

 

Ja latam dla funu. Akrobacji specjalnie nie umiem robić, ot po prostu utrzymuję się na niebie. Nie używam stabilizacji ani mixów. Jakoś tak wolę mieć osobistą kontrolę nad modelem. Np, gdy mi model zadziera w górę przy dodawaniu gazu to reguluję skłonem a nie miksem silnik-wysokość, albo aktywnie steruję oboma drążkami. Możecie mnie nazwać konserwatystą. Przykład z życia. W początkowych lotach P40 regulowałem jego wyważenie dokładając małe ciężarki na ogonie. W którymś locie z kolei model zrobił się tak niesamowicie czuły, że się mało nie rozbiłem przy starcie. Zrobiłem bezpiecznie parę kółek ledwo dotykając drążków i wylądowałem bez strat. To też mi dało dużo frajdy. Potem wróciłem do poprzedniego ustawienia. A gdybym miał stabilizator nie wiedziałbym co się dzieje.

 

Ze mną jest też taki "problem" że ulatniam głównie dziwne konstrukcje. Konstrukcje dziwne, ale sterowane klasycznie i stabilne w locie. Robię testy szybowania, ale oblot i tak weryfikuje  poprawność zachowania modelu w locie. Czasem się rozbijam, czasem nie. To też jest część zabawy dla mnie. Budowanie, doskonalenie konstrukcji, latanie. Potem model przechodzi na emeryturę i biorę się za coś następnego. Oblot jest zawsze stresujący. Nigdy nie wiem czy wychylenia sterów będą za małe, za duże, a może w sam raz. Czy tu stabilizator by pomógł, nie wiem....w końcu układ przepuszcza sygnały z drążka i jakby wychylenia były za duże to pójdzie to i tak na stery. A po paru ruchach drążka i tak już wiem czy sterować delikatniej czy nie.

Tylko w obecnym modelu - Talonie - rozmyślam nad stabilizatorem. To dwa samoloty w jednym, muszę wychylać stery delikatnie lub w pełnym zakresie, w zależności od konfiguracji skrzydeł. Ale po woli do tego też dochodzę i programuję to sobie w głowie, plus tuning EXP/DR w aparaturze i jest dobrze. :) W każdy model trzeba się wlatać...każdy jest inny i trzeba się go nauczyć.

 

Ale to ja. Każdy woli co innego i idzie swoją drogą. Nie ma jedynie słusznej. Wszystkie są równie dobre, po prostu inne. Jak nie latasz zawodniczo to nie musisz się stosować do regulaminów i przepisów zawodów. Latanie ma Ci po prostu sprawiać przyjemność.

 

 

PS. Jeszcze do tego, że każdy dzisiejszy samolot jest fly-by-wire. Panowie nie przesadzajcie. Model F-117 czy B-2 bardzo dobrze lata bez komputerów. Nie porównujcie prawdziwych samolotu do modeli RC. Jak to ma być wymówką do kupienia stabilizatora to jest to słaba wymówka ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Całkowicie się zgadzam z i z Arkiem i Pawłem- idż swoją drogą, przemyś ją, zdefiniuj co Ci pasuje. Ja wybrałem swoją dawno, sama mnie wybrała- zaczynałem kiedy gadżetów nie było, więc sprawa jest oczywista- minimum wspomagania, nie stosuję nawet dual rate. To oczywiście ogranicza środki wyrazu, trochę jakby zostać tylko przy czrno-białej fotografii... Do tego jeszcze mam skazę po prawdziwym lataniu, ale też nie na "dżojstikowych erbasach".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Frajdę to mi sprawia proces produkcyjny. Zapewne idealnym układem byłoby posiadanie osobistego pilota oblatywacza. Ale syn jakoś się nie garnie do tego hobby.


 

 

Myślę, że gdyby wicherek Piotrka zwalił się na skrzydło w zakręcie na małej prędkości to stabilizator by też nie pomógł. Odnoszę wrażenie, że jeśli mowa o stabilizatorach lotu to zachodzi tu podobne przekłamanie jak to, że ABS skraca drogę hamowania samochodu. Zgodzicie się chyba ze mną, że stabilizator nie naciągnie praw fizyki, nie zmieni prędkości przeciągnięcia samolotu? Jak się samolot ma zwalić, to się zwali czy będę go sterował ręcznie czy ze wspomaganiem.

 

To nie tak. U mnie chyba występuje problem FPV. Bo kiedyś (30 lat temu) latałem szybowcami i nie było źle. Latałem też  jako copilot w GA i dobrze mi szło.  Ale przykładowo - jestem (podobno) dobrym kierowcą, a za cholerę nie potrafię jeździć modelami samochodów RC. Próbowałem i nie dam rady. Może po prostu należałoby mnie zminiaturyzować i wsadzić do Wicherka?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pod tym też się podpisuję- ale już z praktycznych choćby względów dobrze jest nad tym co się wymyśliło i wyprodukowało zapanować w powietrzu- to jest dopiero "pełna pełnia". Przyznam się do tego, że kiedyś nawet chciałem wykupić turnus w jakiejś szkole latania RC, bo nie ćwiczyłem, nie to, że nie było postępu w umiejętności latania, tylko odwrotnie. Pracowałem za granicą, tułałem się z budowy na budowę, dom daleko (z modelarnią na strychu)- ale mogłem odwiedzać lotniska modelarskie- niemieckie. Dobrze zorganizowane, multum wypasionych modeli- aż żal byo tylko patrzeć- człowiek staje się wtedy miłośnikem pornografii: patrzy tylko, jak inni mają przyjemność, a sam tylko biernie ogląda. Postanowiłem to zmienić i zacząć od początku: znowu przewidywalny trenerek, przeprowadzka na wieś (ale to nie tylko oczywiście ze względu na modele- szerszy plan na resztę życia) i krok po kroku doskonalenie umiejętności. Latanie trzeba ćwiczyć, efekty przyjdą, tylko sprzęt musi być adekwatny do umiejetności, ale taki trochę rozwojowy, żeby nie hamował postępu.

Wczoraj, o zmroku już prawie, zniechęciłem jakiegoś myśliwego, który się zaczaił na ambonie umieszczonej nieopodal. Pobuczałem mu trochę nad głową, nie odważył się zestrzelić modelu, tylko dał sobie spokój i odjechał. Nie lubię zabijania miewinnych zwierząt:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zadaje zatem pytanie:

Jeśli wymyśliłem sobie właśnie taki sposób latania, gdzie większość czasu poświęcam na konstrukcję i programowanie systemów wspomagania, to jest to złe? Czy muszę być dobrym pilotem bez wspomagania? 

Takie pytania mnie naszły, proszę Kolegów o opinie, każdą przyjmę na klatę.

 

Na pierwsze pytanie odpowiadam: nie, nie jest to złe. Możesz być konstruktorem, a nie pilotem

Na drugie pytanie odpowiadam: tak, powinieneś być dobrym pilotem, czyli umieć zapanować nad statkiem powietrznym w przypadku awarii elektroniki.

 

Wiele katastrof lotniczych wynikało z marnych umiejętności pilotów. Patrz lot AF447, w którym nic by się złego nie wydarzyło, gdyby piloci umieli latać (http://pl.wikipedia.org/wiki/Katastrofa_lotu_Air_France_447). 

 

W modelarstwie aż takie szkody raczej nam nie grożą, jednak poleganie na elektronice bywa złudne.

 

To oczywiście moje zdanie i nie zamierzam nikogo osądzać :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jako świeżak sam się zastanawiam czy kiedyś nauczę się latać bo aktualnie moje umiejętności są bardzo marne co widać po stanie mojego Bixa. Złożyłem Jaka 3 ale oblot to była wielka porażka i teraz muszę go poskładać i ponownie spróbować ulotnić bo wiem że to potrafi tylko wcześniej muszę wyeliminować błędy wynikające z mojego braku doświadczenia. Dodatkowo kończę składać kolejny model i to co zauważyłem to że więcej buduję niż latam. Zdaję sobie sprawę że moje umiejętności latania są marne ale mam nadzieję że z czasem i może z pomocą bardziej doświadczonych modelarzy poprawię. Na razie buduje bo to mi sprawia wielką frajdę i nie przejmuje się opiniami innych. Modelarstwo traktuję jako odskocznię po pracy jak już ktoś przede mną pisał.

Jakbym miał się przejmować opinią innych w tej kwestii to już dawno powinienem zrezygnować z tego zacnego hobby.

Tak więc Tomku moim zdaniem buduj i lataj ze stabilizacją jeśli to sprawia Ci frajdę (osobiście sam się zastanawiam czy nie zakupić tego ciekawego ustrojstwa co by trochę się nie wspomóc na początek) :-)

Jak przyjdzie czas to sam podejmiesz decyzję czy odważyć się latać bez stabilizacji.

 

Wysłane z GT-N7100 przy użyciu Tapatalk

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elektronika jest i będzie jej coraz więcej ... nieuchronne, ja tam bym sobie latał z tym co mi pasuje . Czy gość który ma auto ze skrzynia automatyczną nie umie jeździć samochodem ?? w jakimś stopniu też ułatwia to prowadzenie .  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elektronika jest i będzie jej coraz więcej ... nieuchronne, ja tam bym sobie latał z tym co mi pasuje . Czy gość który ma auto ze skrzynia automatyczną nie umie jeździć samochodem ?? w jakimś stopniu też ułatwia to prowadzenie .  

 

W temacie o którym rozmawiamy, bardziej właściwe byłoby porównanie samolotu ze wspomaganiem do samochodu Google - tego, który sam jeździ, nieprawdaż?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Samochód google to bardziej już jak autopilot w samolocie, również w RC. Wpisujesz koordynaty, samolot sam leci a ty sobie oglądasz widoczki na telewizorze. Na pewno ciekawe z punktu widzenia konstrukcyjnego, programistycznego itd. Np roje quadów grające na instrumentach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Udostępnij

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.