Skocz do zawartości

Emhyrion

Modelarz
  • Postów

    2 358
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    19

Odpowiedzi opublikowane przez Emhyrion

  1. Robertus: filmy bez muzyki w przypadku Sabre się słabo sprawdzają. Skubaniec lata tak szybko, że coś słychać, słychać, świetnie słychać, a potem znów cisza przez kilkanaście czy kilkadziesiąt sekund - zanim nawróci...

    Ale starałem się. Naprawdę się starałem tak zmontować film, żebyś usłyszał turbinkę :)

     

  2. Dawno temu zrezygnowałem, bo latanie na czas jest bardzo mało miarodajne. Jak latam spokojnie Mustangiem to pakiet wystarcza na 12-15 minut. Jak poszaleję to po pięciu minutach zaczyna buczeć. A w przeciwieństwie do Ciebie wolę latać jak najdłużej, nie nudzi mi się :) , i szkoda mi lądować na pakiecie, na którym jeszcze można było parę minut poszaleć.

     

    Używałem bzyczków i rzeczywiście spełniają swoją rolę, pod warunkiem, że lata się samemu lub w małej grupie i blisko. Do szybowców kołujących kilkaset metrów nad głową wsadzanie buzzera nie ma sensu. Nie bardzo też go słychać jak obok Ciebie szaleją koledzy ze spalinami. Jest to rozwiązanie, ale jak dla mnie najlepszym jest czujnik telemetryczny - prosto, konkretnie, bez problemów. Można sobie ustawić dowolną wartość, ja zwykle ustawiam tak, żeby mieć 3.5V na celi, co daje mi możliwość spokojnego podejścia do lądowania, a nawet jednego czy dwóch nawrotów jak się coś nie udaje.

     

    Jeśli więc radio daje taką możliwość to serdecznie polecam rozwiązanie z czujnikiem napięcia. Właściwie ustawionym :)

  3. Fałszywe alarmy zdarzają się też w przypadku czujnika napięcia. Pakiet 4s, naładowany do 16.8, próg powiadomienia mam ustawiony na 14, a piszczy czasem już przy starcie. Jak jest pakiet z niska wartoscią liczby C i jest mocno wysilony to będzie piszczał. Z tym, że w przypadku aparatury mogę sobie na chwilę dać obroty do powiedzmy 50%, zerknąć na wyświetlacz i już wiem, że piszczy z wysilenia albo pakiet się kończy.

     

    W przypadku buzzera nie mamy tej pewności. Zwłaszcza, jak dźwięk przebił się z daleka albo spośród innych modeli w powietrzu. A jeszcze jak na Chudoby lata kilka modeli i każdy ma buzzer to dopiero zaczyna się zabawa - "coś ci piszczy, nie to twój, a może mój? cholera..."

  4. A o jaki czujnik chodzi?  Coś takiego?

    http://abc-rc.pl/FlySky-FS-CVT01

     

    Ona na wyswietlaczu pokazuje poziom bateri nadajnika i odbiornika(teoretycznie) i bledy w przesyle(zasięg?), tyle ze według tego wskazania powinno zostac jeszcze jakies 70% na odbiorniku a nie zostało nic. Czy w zwiazku z tym musze dokupić jakiś czujnik czy mam coś źle skonfigurowane?

     

    Dokładnie coś takiego. Teraz tylko musisz w aparaturze ustawić ten czujnik jako ten, który wskazuje jakie masz napięcie w pakiecie. Nie znam obsługi i-6, ale w i-10 jest to stosunkowo proste - wybieram czujnik, ustawiam mu dla jakiej wartości ma zacząć wyć i tak się dzieje. Rozwiązanie w stosunku do proponowanego przez Piotra ma tę przewagę, że słychać alarm niezależnie od tego jak wysoko/daleko jest model i czy latasz sam, czy w tłumie modeli spalinowych. Bzyczki nie zawsze usłyszysz na czas, albo tylko ja mam problemy ze słuchem :)

     

    Musisz się przegrzebać przez instrukcję albo poradniki na YT. Wiem, że prawdziwy facet instrukcji nie czyta, ale czasem warto :)

  5. fazy loty możesz przypisać (zresztą\ jak i inne funkcje) dowolnemu przełącznikowi. Możesz zrobić tak, jak Ci będzie najwygodniej. 

     

    Ja używam tylko trzech, nie latam acro, potrzebuję normal, landing i od biedy start, obsługuję to jednym przełącznikiem 0-1-2. Nazwy zresztą są umowne, bo o ile normal to normal, to już start w przypadku szybowca to raczej wyhamowanie. Chodzi o to, że fazy są wstępnie zmiksowane fabrycznie, ale możesz to sobie zmieniać jak chcesz (łącznie z nazwą)

    • Lubię to 1
  6. Wojciechu - jakie funkcje (parametry) można zaprogramować w każdej z faz lotu ? Trymery, sub trimy, D/R, expo,  miksy, offset, timer, travel adj., itd. ? Interesuje mnie: włączam (programuję) fazę i co w ramach tej fazy mogę zaprogramować ?

     

    Trymery - tak. 

    D/R - tak

    Expo - tak

    Miksy - tak

     

    Reszty nie sprawdzałem, albo inaczej - reszta mi w praniu nie wyszła. W każdym razie wszystkie powyższe można ustawić dowolnie dla każdej z faz lotu osobno. 

     

    Co do timera - są trzy niezależne od siebie zegary, odmierzające w górę, w dół lub globalnie. Można je przypisywać pod dźwignię obsługującą fazy lou, więc można włączać lub wyłączać. Ale tylko trzy. 

    • Lubię to 1
  7. Ja jestem za cienki, żeby tak do końca zrozumieć pytanie. Jednak co do przypisywania poszczególnym kanałom różnych funkcji w aparaturze jest pewna dowolność. Przykład:

     

    Robię ruchome głowy pilotów. Wcześniej dopinałem serwo sterujące ruchem głowy (na boki) przy pomocy kabli Y do serw sterujących lotkami. Dzięki temu głowa kręciła się gdy ruszałem lotkami. Jak serwo wsadziłem odwrotnie to trzeba było jeszcze wsadzić rewerser. A jak chciałem zwolnić ruch głowy to trzeba było przed serwem wsadzić spowalniacz ruchu serwa. W i-10 nie ma takiej potrzeby - mogę serwo sterujące głową pilota podłączyć pod dowolny kanał, na przykład 8, przypisać temu kanałowi prawy drążęk sterujący lotkami, a w dodatkowych ustawieniach spowolnić ruch głowy czy ustawić rewers. Cała ta operacja wymaga jedynie kilku kliknięć w aparaturze. 

     

    Co do nadrzędnych funkcji w przypadku trybów nie mam pojęcia, nie robiłem tego. Ale wiem, że spokojnie można wyłączać poszczególne serwa lub grupy serw a włączać inne. Tylko to chyba nie do końca o to chodziło w pytaniu...

  8. nie latam modelami po 2 metry i więcej (za wyjątkiem szybowców, ale to inna bajka, inne latanie), tym niemniej jestem jak najbardziej w zgodzie z twierdzeniem ,że im większy tym łatwiej. Rozpiętość idzie zwykle w parze z masą, więc obciążenie płata może nawet być podobne w modelu 1100mm i 1400mm. Tylko że na tym kończą się podobieństwa. Długi czas latałem samolotami Durafly - Mustang, Spitfire, Corsair... Każdy latał cudnie, jak była dobra pogoda. Bezwietrznie albo z minimalnym wiaterkiem. Wiatr powyżej 3 m/s to już często było wyzwanie podczas startu i lądowania, powyżej 4 m/s także w locie. Z tych trzech najstabilniej latał Mustang, bo z racji większych pakietów na których fruwał był najcięższy. 

    Dziś wszystkie warbirdy jakie mam to FMS około 1400mm lub Freewing, około 1500 mm. Z maluchów mam jeszcze tylko Sabre 1200 mm ale to ciężki EDF i Wildcata 1200, też ciężki, waży prawie dwa kilogramy. Te modele daleko lepiej radzą sobie z wiatrem, przy których Durafly już wariowały. Choć samo latanie jest inne. Te trzy kilogramy ma większą inercję, trzeba się liczyć z większymi prędkościami. No i nie chcą skręcać w miejscu jak Durafly, zbyt ostre wychylenia sterów skutkuje przepadnięciem albo przynajmniej zaburzeniem toru lotu. Lądowanie to już raczej na klapach, o ile są, samo szybowanie już nie działa. Mimo to modele są o wiele łatwiejsze do wyczucia a sam lot bardziej przewidywalny. Co do startu, to malucha można było z ręki rzucić, natomiast lądowanie Durafly na trawie często kończyło się kapotażem lub przynajmniej podparciem kołpakiem śmigła o trawę. Dopiero większe modele lądują w miarę normalnie, bo to i koła większe, i masa słuszniejsza - łatwiej jest. Przy okazji nie skaczą tak bardzo (choć wciąż skaczą) podczas jazdy po trawie. 

     

    Z przyczyn transportowo-magazynowych większych warbirdów nie mam i się nie zanosi, żebym miał mieć, ale też wiem, że do maluchów Durafly raczej nie wrócę, bo wolę większe i cięższe, gdyż łatwiej mi się nimi lata, a przede wszystkim - łatwiej startuje i ląduje. 

  9. A ja stwierdzam, że lepsze jest wrogiem dobrego... Albo przyzwyczajenie drugą naturą człowieka... Względnie rutyna może zgubić...

     

    W nowej aparaturze i-10 jest nieco inne menu. I na przykład inaczej wygląda zakładka wyboru modelu. Poza tym pojawiła się nowa ikonka w menu głównym, która do niczego nie jest mi potrzebna, przeszkadza raczej. Konkluzja - fajnie że poprawiają, ale czemu zaraz takie zmiany? W efekcie zamiast mieć dwie takie same aparatury mam dwie bardzo podobne, ale jednak inne jakby trochę...

  10. No to właśnie mu odpowiedziałem, że latam na lotnisku modelarskim w porozumieniem z właścicielem terenu i mam serdecznie gdzieś jego hobby. Trzeba przyznać, że grzecznie poczekał aż wyląduję a potem poleciał w siną dal w kierunku północnym, ale niesmak pozostał...

  11. Zaletą obróbki jest możliwość zrobienia "starego filmu", gdzie nie razi mnie tak pikseloza. Ba, powiem więcej - ona jest właściwie zaletą :) I tak sobie myślę, że do warbirdów z czasów I i II WŚ takie sepiowane filmy są idealne. 

     

     

     

    Wracając do Mosquito - lata jak wariat. Jest naprawdę szybki, dużo szybszy niż porównywalnej wielkości (1400mm) Mustang czy Zero. Dwa silniki na skrzydłach sprawiają, że beczki kręci bardziej opornie niż jednosilnikowy myśliwiec, ale nie sprawiają dla niego żadnego problemu. Podobnie pętle czy inne ewolucje - tyle, że potrzebuje na nie więcej miejsca. Stery i lotki tak wyregulowałem, że samolot ma może większy promień skrętu, ale przynajmniej trzyma się powietrza i nie szaleje w powietrzu. Szczególnie przy większych wychyleniach SW potrafił zamiast pętli wykonać taniec świętego Wita. 

    Latam na pakietach 4s4000 40C lub 60C. Idealnie go moim zdaniem wyważają. Nic nie piszczy, mocy jest aż nadto, choć "paliwo" niestety szybko się kończy. O ile w przypadku jednosilnikowców te pakiety wystarczają na 12 do 15 minut lotu przy założeniu, że nie przekracza się 70% mocy, o tyle w Mosquito 6-7 minut to już dużo. Jak się lata spokojniej to spokojnie dociągnie się do 10 minut, ale taki spokojny lot jest trochę ... nudny. Model potrzebuje prędkości żeby kręcić figury, bez nich przepada. 

    • Lubię to 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.