karlem Opublikowano 3 Września 2011 Udostępnij Opublikowano 3 Września 2011 Inni się chwalą, to i ja: Uploaded with ImageShack.us Uploaded with ImageShack.us Uploaded with ImageShack.us Uploaded with ImageShack.us Uploaded with ImageShack.us Uploaded with ImageShack.us Były wcześniejsze wydania i kilka innych książek, m.in. Miniaturowe silniki spalinowe, ale "gdzieś się pożyczyły"... Trochę zamazane, ale na szybko komórką... :oops: Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość Opublikowano 3 Września 2011 Udostępnij Opublikowano 3 Września 2011 Tak naprawdę poważne opracowanie tylko i wyłącznie o aparaturach to jest ta książka o której wspomniałem. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
mr.jaro Opublikowano 3 Września 2011 Udostępnij Opublikowano 3 Września 2011 Teraz (przynajmniej dla mnie) jasna sprawa. Ja mam ksiazke "Budowa i pilotaz radiomodeli" i wlasnie te powyzej tak chwalilem, gdyz publikacji na temat projektowania jachtow zaglowych juz zawsze bylo jak na lekarstwo. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
RomanJ4 Opublikowano 5 Września 2011 Udostępnij Opublikowano 5 Września 2011 W ogóle patrząc na ilość reklam książek o tematyce modelarskiej np w niemieckim FMT http://www.vth.de/zeitschriften/fmt.html , aż coś w dołku ściska :cry: http://www.vth.de/shop.html?tx_ptlist_controller_filter_string_articleList_filterName[action]=submit http://www.vth.de/shop/warenkorb/artikel-einzelansicht/6127/6f15f3260e8a44957e27d07ef68edcba.html Podobnie książki o tematyce obróbka i maszyny w modelarstwie http://www.vth.de/zeitschriften/fmt.html Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
mr.jaro Opublikowano 5 Września 2011 Udostępnij Opublikowano 5 Września 2011 Niestety, ta wielka ilosc publikacji w jezyku niemieckim prowadzi do zludnych wnioskow. W rzeczywistosci tylko znikoma ich czesc jest warta uwagi. Wiele ksiazek wydano przed dziesiatkami lat i pomimo wznowien, pod wzgledem merytorycznym nigdy nie aktualizowano. Ten niedostatek jest szczegolnie dotkliwy w dziedzinie napedow elektrycznych i urzadzen sterujacych. Ponadto, pokazna czesc publikacji nie wykracza poza poziom laickich poradnikow, nadajacych sie w najlepszym wypadku na kilka "tatus-syn-wieczorow". Inne z kolei najezone sa ewidentnymi bledami. Wiele stanowi cos w rodzaju hymnu pochwalnego na czesc takiego, czy innego producenta. Niemiecki rynek modelarski jest dosyc mocno rozwiniety, wiec wielu usiluje sobie odkroic kawalek tego "tortu", piszac i wydajac wlasne ksiazki modelarskie. Odpowiednio niski jest poziom tych publikacji. Glownym ich zadaniem jest dopelnienie kasy autora, wydawcy badz sponsora, a nie rzetelne przekazanie wiedzy. Ale owszem, istnieja tez nieliczne wyjatki. Szkoda, ze nikt dotychczas nie pokusil sie o napisanie rozsadnej ksiazki o projektowaniu i budowie modeli jachtow regatowych. W tej, rzadzacej sie wlasnymi prawami dziedzinie, trzeba sie uczyc na wlasnych doswiadczeniach i bledach. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
madrian Opublikowano 5 Września 2011 Udostępnij Opublikowano 5 Września 2011 Moim skromnym zdaniem jest to nasza wada narodowa. Nie chce się nam pisać. Wolimy działać. Niestety dla przyszłych pokoleń nic nie zostaje. Tak np. utracono całą polską szkołę fechtunku szablą - pełno specjalistów, ale żaden nie wziął się za spisanie swojej wiedzy. Z wadami jednak trzeba walczyć. Jak się napisze 5 stron wieczorem, to za kwartał, można mieć solidny poradnik. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
mr.jaro Opublikowano 5 Września 2011 Udostępnij Opublikowano 5 Września 2011 Akurat moje utyskiwania odnosnie braku literatury na temat regatowych modeli zaglowych dotycza bardziej rynku niemieckiego, ktory charakteryzuje sie dosyc szeroka rzesza dobrych modelarzy, a kazdy z nich stara sie zachowac cenne doswiadczenia dla siebie. Wprawdzie mnie ta sytuacja specjalnie nie ziebi, ani nie grzeje, jednak sporo mlodziezy wydaje sie byc zainteresowana ta dziedzina i szczegolnie na poczatku pozbawiona jest mozliwosci w miare rzetelnego zapoznania sie z tematem. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Piotr_O. Opublikowano 6 Września 2011 Udostępnij Opublikowano 6 Września 2011 Buaaaaaaaahahahhahahahahaha :lol2: Jak zrobić? O robieniu aparatury samemu - zapomnij, nie wiesz na co się porywasz, tym bardziej dysponując takimi środkami finansowymi (poza częściami potrzebowałbyś wiedzy, wyposażenia warsztatu elektronicznego - np. oscyloskop to nie taka tania zabawka itd) a zasięgu 300 m mieć nie będziesz o ile w ogóle by działało. Czasami cieszę się, że w PRL-u nie było internetu. Spytacie się dlaczego? Dlatego, że żyjąc w nieświadomości, że coś jest niewykonalne, zrobiliśmy z bratem siedmiokanałową proporcjonalną aparaturę RC. Wprawdzie dysponowaliśmy oscyloskopem i wiedzą z książek wymienionych w postach powyżej, ale mieliśmy wtedy niewiele więcej lat od Patryka. Jurek zrobił elektronikę, a ja część mechaniczną: obudowę nadajnika z aluminium (kształtem przypominająca dzisiejsze nadajniki pulpitowe Futaby), dwuosiowe manipulatory z mechanicznymi trymerami i resztę drobiazgów. Jedynie serwa były fabryczne. Aparatura była wprawdzie na 27MHz, ale wtedy to był standard. Działa jak należy, używaliśmy jej do niedużych modeli szybowców i łódek. A wszystko tylko dlatego, że nie było nikogo kto by, głupim, narwanym nastolatkom powiedział, Że tego nie da się zrobić. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
madrian Opublikowano 6 Września 2011 Udostępnij Opublikowano 6 Września 2011 Da się zrobić... pytanie o jakość tej roboty. Czy taka samoróbka jest tak samo niezawodna, bezpieczna w użytkowaniu (także dla innych użytkowników pasma) i mniej kosztowna niż taki sam produkt fabryczny. Chińczycy robią tory 27MHz, za kilkanaście złotych. Ale nie jest to produkt, który miałby zrobić rewolucję w świecie aparatur. Odbiornik najprostszy można zrobić z kawałka drutu i czegoś, co odbierze sygnał w nim indukowany. Nadajnik też nie jest jakimś skomplikowanym produktem. Można by się zastanawiać, po co zatem ludzie tak komplikują te niby proste sprawy? :wink: Powodów jest wiele. I to z ich powodu lepiej jednak zaufać fabrycznej i niepotrzebnie pokomplikowanej produkcji. Co więcej, 40-ci lat temu nie było za wielu alternatyw dla zaopatrzenia się w imperialistyczny produkt. Można było go albo kupić za wielkie dewizy, albo samemu zbudować. Tylko, ze wtedy nikomu nie przeszkadzaliście siejąc po całym paśmie, bo nie było za wielu innych modelarzy, ani CB-radia. Teraz taki numer nie przejdzie. I tyle. Można wiele, ale w określonych granicach. Powiedz: Wpuściłbyś na zawody, czy pokazy młodego modelarza, który przychodzi z tekstolitowym pudłem wielkości katarynki, z kilkoma przełącznikami i wystającymi drutami "bo ją sam zrobił"? Czy raczej byś powiedział, by pożyczył homologowaną aparaturę? :wink: Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi