Skocz do zawartości

Modelarze z Rudy Śląskiej


Pilot84
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Jak to kiedyś inny mądry powiedział: człowiek uczy się na błędach. .

Najważniejsze, że model cały, nikt nie ucierpiał. Wrażenia na pewno były. Życzę sukcesów w kolejnych lotach. Pozdrawiam, Łukasz.

 

Wysłane z mojego GT-I9100 przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śmiechu nie ma, ale mój kolega raczył sobie zażartować - "dobrze, że na cmentarz spadł bo tam i tak już wszyscy nie żyją, więc nikomu krzywdy nie zrobił, a i model mógł zostać tam już pochowany"  ;)

 

EDIT: jak wszystko dobrze pójdzie, to zamierzam jutro, około 16:00, znowu się zmierzyć przestrzenią powietrzną nad Cycem ;) Support w postaci ekipy nawigująco-poszukiwawczej oraz osób szukających mocnych wrażeń, mile widziany  :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grzesiu widzę, że się nie poddajesz, to dobrze, pewnie dziś będziemy na lotnisku, więc wsparcie zapewnione.

 

Błędy błędami, ale umiejętności też były, sprowadzić model z tak daleka trzeba potrafić, no i nie straciłeś zimnej krwi.

Akcja była i ważne, że dobrze się skończyło bez strat w ludziach i sprzęcie, w razie czego będziesz pamiętał, lecieć na słońce i nieco bardziej zawierzyć elektronice skoro już jest na pokładzie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Ciśnie się na usta: więcej szczęścia niż rozumu.

o tak, najscyrso prawda, wielokrotnie to sobie już powtarzałem.

Mogę się tylko cieszyć, że moja głupota nie została znacząco pokarana  :)

 

(...) sprowadzić model z tak daleka trzeba potrafić

no, powiedzmy sobie szczerze, bez nawigatora by się to nie udało  ;)

 

(...) no i nie straciłeś zimnej krwi.

zimnej krwi ? ja byłem tam zagotowany i spocony, chciałem nawet zdjąć sobie czapkę, ale nie umiałem oderwać rąk od apki ze stresu  :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie lotej nad chałupami.

Utrata drogocennego modelu to najmniejszy problem jaki możesz mieć w takim przypadku.

Jest dużo przestrzeni nad i obok lotniska. 

Jak chcesz bić rekordy odległości to nie nad terenami zurbanizowanymi.

To tylko moje rady, zrobisz co chcesz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

uwierz mi, mój plan lotu nie uwzględniał przelotu na terenami zurbanizowanymi, znam powody ryzyka lotu na takimi terenami. Daleki byłem również od bicia rekordu odległości, a zwłaszcza >5km na koniczynkach, wiadomo do jakiej odległości bezpiecznie jest na nich latać.

...ale rada jak najbardziej zacna, dziękuję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie o to chodzi, że nie wszystko można zaplanować i nad wszystkim nie ma się do końca kontroli.

Nikt nie zginął, zombiak nie oberwał, ale takie przypadki są pretekstem do uśmiercenia naszego hobby i wprowadzenia kolejnych zakazów i nakazów.

Lata się nad lotniskiem i w strefie lotów, z tyłu i nad samochodami oraz budynkami nie wolno. Jak ktoś tak chce, to jego prywatna sprawa i odpowiedzialność jednostkowa.

Gdyby jednak się coś stało, to na pewno wszyscy by to odczuli. Zła sława w mediach 24 godzinnych itp.

 

Edycja:

Przy tej okazji warto pochwalić niezastąpioną ekipę ratunkową.

Tu filmik z 27 września.

  • Lubię to 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak, owszem, są pretekstem, ale niestety latanie "przy nodze", może i jest obciążone mniejszym ryzykiem takich wydarzeń, lecz niestety wciąż jest obciążone. Może to tylko mój pech, lecz również mi zdarzyło się, że model mi uciekł podczas lotu "przy nodze", przestał słuchać i spadł w gospodarstwie rolnym ~200m dalej. Również i w tym pechu miałem mnóstwo szczęścia, bo nie wyrządziłem swoją "lekkomyślnością" nikomu krzywdy.

 

Właśnie o to chodzi, że nie wszystko można zaplanować i nad wszystkim nie ma się do końca kontroli.

Tak więc jest dokładnie jak prawisz, a w związku z tym, czy myślisz, że lot nad lotniskiem i w "strefie lotu" uchroni kogoś od takiej sytuacji jak mi się zdarzyła ? (a nie przeczę, byłem jedynym winowajcą jej powstania) gdzie model wtedy spadnie ? jak dobrze pójdzie to w kukurydzy, a jak tylko nieco gorzej to na osiedlu 300m obok lotniska lub może na Gimnazjum 350m od lotniska ? Jeśliby takimi kryteriami patrzeć, to mamy bezpieczną strefę do rozbicia modelu, jakieś 90o w stronę pól, pod warunkiem, że akurat nikogo tam nie będzie, a nierozsądnie jest na to liczyć bo co jak, zgodnie z założeniem praw Murphego, rzeczy pójdą tak źle jak to tylko możliwe ? Pozostałe 270to już tereny zurbanizowane.

 

Trzeba by się było wrócić do czasów modeli na uwięzie, choć te hobby wcale nie jest jeszcze uśmiercone  :D  choć nie, tu też trzeba uważać, żeby nikt nie wszedł w "pole rażenia"  ;)

 

Fakt jest faktem, trzeba zachować max ostrożności i nie prowokować losu doprowadzając do sytuacji potencjalnie niebezpiecznych, mogących zagrozić zdrowiu i życiu innych.

 

....chyba już nigdy nie wyjdę z kibelka  :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cokolwiek się stanie to jest Twoja (lub moja, pilota) wina. Nieważne czy nawaliło radio, czy pękło śmigło itp., zawsze właściciel modelu jest winny usterki. To jest jego model i musi dołożyć wszelkich starań by model (i on sam) był jak najlepiej przygotowany do lotu. Dokładnie wszystko sprawdzić, przetestować i wypróbować.

Sam napisałeś o popełnionych błędach. Można było ich uniknąć. 

Było za wysoko, za daleko, brakło baterii i nie wiedziałeś gdzie jesteś. Przelatywałeś na domami, drogami, terenami przemysłowymi...

Do cholery! Co można jeszcze schrzanić? 

Pewnie każdemu przydarzyły się podobne błędy. NIE MA SIĘ CZYM CHWALIĆ.

Gdybyś latał "koło nogi", to na pewno nie byłoby za wysoko, za daleko.

Gdybyś przygotował model do lotu, ustawił sposób odcięcia gazu na miękki i stopniowy lub całkiem wyłączył, to doleciałbyś na resztkach baterii. Bateria do kosza, ale model cały.

Nie próbuj tego sobie, mnie i innym tłumaczyć, bo nic takiej beztroski i niedbalstwa nie tłumaczy. Dopóki robisz to w szczerym polu na własną odpowiedzialność, nic do tego nie mam.

Ale jeśli na lotnisku, gdzie przyjeżdżają inni modelarze ze swoimi rodzinami, dziećmi to ja mam prawo zaprotestować. Jak coś się wydarzy, to będą nas wszystkich obwiniać, że tego nie dopilnowaliśmy.

Wojtek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz pewnie co to jest niespodziewane zdarzenie i łańcuch wydarzeń, które po nim następują. Tak tak, wiem, powinienem to przewidzieć. Nie sposób się z tym nie zgodzić ... ale! to już nie było by zdarzenie niespodziewane. Jeżeli jesteś osobą, która zawsze przewidzi wszystko ... to powinni zwolnić wróżbitę Macieja, bo z powodzeniem mógłbyś go zastąpić.

 

Może źle Cię zrozumiałem, ale wydaje mi się, że Ty chyba poważnie myślisz, że ja to wszystko zrobiłem celowo i z premedytacją, nie odczuwam żadnej skruchy a co więcej miałem z tego niezły fun.

Nie przygotowałem modelu bo nie ustawiłem odcięcia gazu ? proszę Cię, nie bądź śmieszny. Mogłeś tak napisać jedynie dlatego, bo wiesz, że spadłem na tyle blisko, że istniał cień szansy na to, że mogłoby mi to pomóc. Myślisz, że ja jeszcze na lotnisku o tym nie myślałem/mówiłem ? Myślisz, że z premedytacją poleciałem na 5,5km ? żeby nie móc wrócić ? - zapewne tak. Gdybałem o tym co mogłem zrobić inaczej jeszcze na długo zanim spadłem ... i na długo po tym jak już spadłem. A może Cię to zdziwi, bo chwalę się, choć to Twoje określenie, bo ja raczej wolę użyć dzielę" się tym przykrym zdarzeniem z innymi. Dzięki temu, że mówią "a mogłeś jeszcze tak zrobić" mogę coś więcej z tego wyciągnąć, aby takiej sytuacji uniknąć ... stop! - mówię już jak Ty ... aby lepiej się przygotować na wypadek, gdyby taka lub inna sytuacja się wydarzyła.

 

Normalnie czuję się teraz jak terrorysta, jakbym latał modelem z kilogramem trotylu nad Heathrow.

 

Jeśli myślisz, że nie kajam się za to co się wtedy wydarzyło, to się grubo mylisz.

Jeśli myślisz, że nie mam wyrzutów sumienia, że mogło dojść do czegoś bardziej tragicznego, to się grubo mylisz.

Jeśli myślisz, że uważam, iż nie mam sobie nic do zarzucenia ... wciąż się grubo mylisz.

 

I wreszcie, jeśli myślisz, że latasz bezpiecznie bo masz sprawdzony model, latasz "koło nogi", to również grubo się mylisz. Sprawdzasz, startujesz i zastanawiasz się co może pójść źle ? Odpowiedź jest prosta - WSZYSTKO! Nikt, ani Ty, ani ja, ani nikt inny, nawet wróżbita Maciej za ciężkie pieniądze, nie przewidzą "awarii". Zagwarantujesz komuś, że w razie "W" wylądujesz bezpiecznie i nikomu krzywdy nie zrobisz na lotnisku ? - niech zgadnę - "Tak" ?

Wiesz jak zapobiec awariom ? siedź w domu i nie lataj, bo niestety każdy lot niesie ze sobą ryzyko. Jedne mniejsze, inne większe.

 

Może uważasz, że należałoby zakazać jakichkolwiek lotów FPV. Loty BVLOS niosą ze sobą nieco większe ryzyko niż VLOS, ale dużo większe ? Jak polecisz (Ty lub ktokolwiek inny) swoim wielowirnikowcem FPV, w obrębie nawet 50m, i patrząc na monitor nagle dojdzie do "jakiegoś zdarzenia", z jakiejkolwiek przyczyny, z powodu której dron zacznie zachowywać się w sposób nieprzewidywalny i np. zacznie spadać, bo do tego się to wszystko sprowadza, to myślisz, że dasz radę odwrócić wzrok i dostrzec lecący w kierunku ziemi malutki, zlewający się z tłem nieba, obiekt ? raczej nie ... I znowu ważne pytanie, dasz gwarancję, że nie spadnie na kogoś na lotnisku ? przecież dron był blisko ... a pewnie zdajesz sobie sprawę z tego, ile ludzi przechodzi ulicą za drzewami przy lotnisku.

Wszyscy latamy tykającymi bombami, mając ze sobą jedynie nadzieję, że nic się nie stanie ... Wierzę, że każdy z nas przygotowuje do lotu swoje maszyny tak dobrze, jak to tylko możliwe.

...beztroski i niedbały ?

 

Oczywiście, jest jeszcze kwestia doświadczenia, ale czy to nie doświadczeni i przeszkoleni piloci doprowadzają do katastrof lotniczych ? NIE da się wszystkiego przewidzieć, wliczając nasze zachowanie w obliczu stresu.

 

Jakbyś był wtedy na lotnisku, to wiedziałbyś, że z mojego punktu widzenia doszło właśnie do awarii, przez którą nie potrafiłem wrócić. Wiedziałbyś dokładnie co się wtedy działo, nie tylko ja byłem wtedy zdezorientowany. Mimo wszystko starałem się wrócić i m.in. dzięki pomocy innych, można powiedzieć, że się udało bo wróciłem modelem na tyle na ile było to możliwe. Za tą pomoc również dziękowałem, chwaląc się w Twoim mniemaniu.

 

Suma sumarum okazało się, że do awarii nie doszło, ale to było już po fakcie. Nie umniejszam w tym momencie swoim błędom, które wtedy popełniłem w następstwie tego pierwszego, i do których, co ważne moim zdaniem, potrafię się przyznać i wyciągnąć z nich wnioski. Nie tłumaczę też siebie ani swoich błędów sobie ani nikomu innemu ... co to w ogóle znaczy "nie próbuj tego sobie (...) tłumaczyć" - uważasz, że tłumaczę sobie, że to nie moja wina ?

Ja wystartowałem, więc to moja wina, nie ma co tu tłumaczyć.

 

...ale jestem i byłem wtedy szczęśliwy, że nikomu nic się nie stało, również mojemu modelowi, bo mam prawo i z tego się cieszyć. To, że "gdzieś" napisałem, czy zamieściłem film z całego zdarzenia, czy też nawet opisałem co nieco z humorem, nie czyni ze mnie beztroskiego, bezmyślnego i chwalącego się zamachami terrorysty.

 

Ocenianie ludzi, będąc osobą stojącą zupełnie z boku, nie nastręcza Ci widzę żadnych problemów. Odczytywanie myśli i tego co oni w danej chwili odczuwają, również nie jest dla Ciebie pewnie żadnym problemem.

Wybacz, jeśli odebrałem to zbyt osobiście, ale uwielbiam wprost, gdy ktoś wie lepiej niż ja co czuję.

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jako wróżbita Maciej nie wróże koledze Grzegorzowi kariery.

Przed oczami mam jeno, spadającą ku ziemi jakoby kulę ognistą.

Nie będzie to jednak meteoryt, bolidem nazwać też się tego nie da. 

A dalej tylko ciemność, bo tylko Ci co cmentarz zamieszkują widzieć to będą.

Amen.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Udostępnij

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.