Skocz do zawartości

Problem z kontrolą nad modelem !


Princes

Rekomendowane odpowiedzi

Witam ,

Zwracam się do Was bo w sumie już nie wiem gdzie szukać pomocnej i życzliwej osoby w rozwiązaniu problemu.

Mianowicie latając dzisiaj modelem elektrykiem  w pewnym momencie straciłem kontrolę nad modelem ,który spadł i sie rozwalił.Nie wiem co się mogło stać.mam apkę aurorkę 9 i ten sam odbiornik optimę 9.Latałem na pakiecie 3 celowym 11 voltowym poj,2.200  .Miałem juz kiedys podobne zdarzenie w innym modelu .Wymieniłem wtedy apkę na nową regiel i pakiet i jest to w innym modelu zainstalowane.Teraz natomiast po tej  kraksie w modelu prąd był w serwach ,ale po włączeniu apki nie było "kontaktu" z modelem dopiero jak wypiąłem pakiet i wpiąłem ponownie nastąpiło połączenie odbiornikiem .Nie wiem co mogło sie stać czy regiel zawinił ,pakiet czy aparatura ??Podejrzenie pada mi trochę na pakiet mimo ze miał po kraksie ok 23 %naładowania to był juz trochę "spuchnięty"i ok 1.5 roku żywotności

Nie wiem co robić teraz boje się isć latać innym modelem który jeszcze mam bo może powtórzyć sie taka sytuacja...Poza tym chce naprawić model tylko co wymienić co mogło być tego przyczyną ??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej Sławku. Pakiet? Nie sądzę do 5 voltów nawet rozładowany ma zapas napięcia . Regulator? Przeżyłem ich ze dwadzieścia parę i nie pamiętam zaniku napięcia na sterowaniu nawet gdy jeden w locie się zapalił stery działały i pozwoliło bezpiecznie lądować .

Od około roku borykam się z technologią 2,4 GHz i mam do niej stosunek niepewności.[Posiadam Hitec Optic 2,4GHz Spectra i Multiplex M Link 2,4Ghz ] Zawodzi przypadkowo oraz bez zasad powtarzalności ,a też w niektórych miejscach powtarzalnych,choć zauważam związek z utratą zasięgu w okolicznościach lotu przy drzewach czy innych przeszkodach mimo widzenia się anten. Ta technologia łączności posiada swoiste trójkąty bermudzkie i niestety możemy tylko minimalizować awaryjność przyjmując pewne zasady oraz ryzyko. Nadal uważam że 35 MHz było lepsze .

Pozdrawiam .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hymm wiesz cuekawy zamysł. Ale powiem Ci ze duzo latakem na 2.4G z tym ze byl to optik 6 i nic sie nie działo takiego. Moze to wina odbiornika? ?Nie wiem bo byc moze tez przez to ze przeleciał przed utratą zasiegu niedakeko mojego modelu motoglajciarz moze to wywolalo jakies zakłócenia w zasuegu. Sam juz nie wiem ale mam teraz obawy strach latac. A co do 35 mhz to fakt nie zawodzil mi ten sprzęt.Ale pytanie jest jak sie przed tym bronić bo zostane zaraz bez zadnego modelu ja juz dwa tak utraciłem ????

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rada jest prosta: zainstalować kontroler a przynajmniej stabilizator lotu, wtedy chwilowy zanik linku nie spowoduje wypadku. I zdublowane zasilanie, z kontrolera od silnika i z niezależnego BECa, podwójne diody Schottky'ego wybierające źródło zasilania o wyższym napięciu i diodę Zenera 5.1V by to napięcie nie było za wysokie. Jeżeli będzie kontroler APM/Pixhawk, to bardzo cenną sprawą są logi pozwalające zwykle dowiedzieć się co poszło nie tak.

 

Zainteresować się linkami 433 MHz, są bardziej niezawodne. Problemem 2.4 są sieci wifi oraz konfiguracja terenu. Ale przy kontrolerze chwilowe zaniki sygnału nie będą problemem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

może przegrzany BEC w regulatorze odciął zasilanie na moment? nie masz przypadkiem  ustawionego scan mode   w moduł-odbiornik?

 

To, że 2,4GHz się nie zakłóca to bajki. Zakłóca się tylko w innych okolicznościach niż stare 35MHz

 

na 35 łatwo było żeby ktoś "wszedł na kanał"  na 2,4 kanałów dużo , kodowana transmisja -i nasz model na pewno nie posłucha innego nadajnika -na kanał się nie wejdzie....

ale... duży tłok -dużo modeli  -to po prostu zapchane pasmo - a jak zapchane czymś o większej mocy -np. jakimś monitoringiem na podobnej częstotliwości, internetem jakieś wi-fi -to po prostu zatka stopnie wejściowe odbiorników i nie ma sterowania...

 

tam gdzie latam -jest jakaś radiolinia z zakładu odległego o około kilometr -niski daleki  przelot na kierunku zakładu to na 2,4 duży problem ... z tamtego kierunku się po prostu nie ląduje... albo trzeba podchodzić do lądowania dość wysoko.

 

.Woda bardzo mocno ekranuje częstotliwość 2,4...  jak przelecisz za drzewem to ci model strąci... na 35MHz wielokrotnie lądując model przelatywał stabilnie za pojedynczym drzewem -na 2,4 już niestety nie...

podobnie -lecąc na siebie -i odchylając się do tyłu z mocno zadartą głową -robiąc zwrot wysoko nad sobą lub  już za sobą -jeśli się nisko "na brzuchu" trzyma nadajnik 2,4 to zerwie połączenie... własnym ciałem zasłoni się antenę.

 

jeśli anteny w modelu i w nadajniku celują w siebie -to zasięg drastycznie spada...  zwłaszcza jeśli pomiędzy antenami nadajnika i odbiornika jest silnik , pakiet i inne metalowe  lub węglowe elementy modelu...

 

jednak osobiście stawiam na regiel (przegrzany BEC) -i albo scan mode  albo nie kontaktujące jakieś złącze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rada jest prosta: zainstalować kontroler a przynajmniej stabilizator lotu, wtedy chwilowy zanik linku nie spowoduje wypadku. I zdublowane zasilanie, z kontrolera od silnika i z niezależnego BECa, podwójne diody Schottky'ego wybierające źródło zasilania o wyższym napięciu i diodę Zenera 5.1V by to napięcie nie było za wysokie. Jeżeli będzie kontroler APM/Pixhawk, to bardzo cenną sprawą są logi pozwalające zwykle dowiedzieć się co poszło nie tak.

 

Zainteresować się linkami 433 MHz, są bardziej niezawodne. Problemem 2.4 są sieci wifi oraz konfiguracja terenu. Ale przy kontrolerze chwilowe zaniki sygnału nie będą problemem.

E tam.Model ma latać na aparaturze i tyle,a instalowanie sprzętów pięćdziesięciu i dwóch dodatkowych to przerost formy nad treścią i może w rezultacie dać dodatkowy niemały kłopot.[Głośno było o modelu i to nie małym jak przygwoździł w samochód,na szczęście tylko w samochód po przeleceniu kilkunastu kilometrów ] Moim zdanie  jak nie ma łączności,to gleba  się należy .A niegdyś ludzie latali na Paliotach 27 MHz z przekaźnikami,i nie było słychać o zanikach łączności.Coś z tą współczesną techniką jest nie halo.

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Interesujace to wszystko ,ale muszę się zhodzic z kolegą romosonic, ze za duzo elektroniki w modelu to tez nie za dobrze. Model ten latał od wiosny zrobił ok 40 lotów i nie było żadnego problemu. Odbiornik nie jest ustawiony na scan- mode bo nie potrzebuje tej funcji. Natomiast dziwne jest to ze prad byl w serwach wiec jesli to wina regla to pól biedy. Moim zdaniem trudno jest jedniznacznie zdiagnozowac problem bo byc moze on jest złożony poza tym to nie byl chwilowy zanik prądu i łączności bo model spadał "lisciem" ok 2-3minut. Zal mi modelu bo sam go "wydlubalem" poskladalem oblatalem i przez "nie wiadomo co "juz go nie ma. Nawet za bardzo nie ma jak tego sprawdzić bo o dziwo wszystko dziala. Co z tego jak i tak po kraksie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Interesujace to wszystko ,ale muszę się zhodzic z kolegą romosonic, ze za duzo elektroniki w modelu to tez nie za dobrze. Model ten latał od wiosny zrobił ok 40 lotów i nie było żadnego problemu. Odbiornik nie jest ustawiony na scan- mode bo nie potrzebuje tej funcji. Natomiast dziwne jest to ze prad byl w serwach wiec jesli to wina regla to pól biedy. Moim zdaniem trudno jest jedniznacznie zdiagnozowac problem bo byc moze on jest złożony poza tym to nie byl chwilowy zanik prądu i łączności bo model spadał "lisciem" ok 2-3minut. Zal mi modelu bo sam go "wydlubalem" poskladalem oblatalem i przez "nie wiadomo co "juz go nie ma. Nawet za bardzo nie ma jak tego sprawdzić bo o dziwo wszystko dziala. Co z tego jak i tak po kraksie.

Współczuję Ci :( , też straciłem ulubiony model, ale z innej przyczyny. 

Od jakiegoś czasu często zastanawiam się nad zagadnieniem niezawodności Naszych sprzętów. Wniosek ponawia się m.in. taki, że wcale nie mamy tego pod kontrolą, to raczej należy uznać za losową sprawę, gdyż powodów takiej awarii jaka Cię dotknęła mogą być dziesiątki. Ogromu pracy wymaga samodzielne wykonanie całej instalacji w modelu, skrupulatne i pedantycznie dokładne, poddanie rutynowym próbom-testom wszystkich fabrycznych podzespołów i w końcu całości instalacji. Robię to i wiem, jakie w trakcie tej "zabawy" ujawniają się "kwiatki"  :o. A przecież w większości, chyba w prawie wszystkich przypadkach praca modelarza przy instalacji ogranicza się do połączenia gotowych złącz i pobieżnego sprawdzenia, czy to działa. I tyle.

Śmieją się tu ze mnie, że formą przerastam treść, że efekt znikomy w stosunku do włożonej pracy... Może i tak, ale NIGDY nie miałem żadnej awarii czy choćby zająknięcia się sprzętu. Nie latam przy nodze ani w łatwym terenie - wręcz przeciwnie.

Dam przykłady : od czasu znalezienia w dobrej klasy silniku niezlutowanych, a odpornych na wyrwanie złącz wyprowadzeń WSZYSTKIE silniki, jakie wkładam do modelu przelutowuję.

Od czasu znalezienia przerywającej bardzo subtelnie wtyczki serwa WSZYSTKIE złącza serw i WSZYSTKIE inne robię sam, lutując je starannie. Fabrycznie są zagniatane, nie zawsze dobrze i tlen oraz wibracje robią swoje. Tu już nie zrobią, bo sprawdzam także i często poprawiam docisk styków w złączach JR i JST. Stosuję tylko złocone, coraz trudniej dostępne, bo handlowiec chce kupić jak najtaniej i jak najdrożej sprzedać. Więcej niż połowa tych, które kupiłem zgnije w szufladzie, bo to szmelc. A większość z Nas przecież właśnie tego używa.

Przeglądam także np. odbiorniki, bo piny wyjściowe są lutowane wprost w płytkę i te luty są obciążone mechanicznie wtyczkami i wibracjami, więc dość szybko się rozspajają. Trzeba usunąć stare spoiwo i użyć nowego. Kto to robi co 25 godzin lotu ? To nie idioci wymyślili resurs podzespołów.

Sprawdzam wydolność prądową SBEC-a i odporność na przegrzanie, jeszcze ŻADEN nie odpowiadał podanym deklaracjom, najwyżej trochę ponad połowę tego, za co zapłaciłem. Rezerwowe zasilanie w poważniejszym modelu jest obowiązkowe, w cenniejszych także awaryjne - razem trzy. A historia lotnictwa zna przypadki, kiedy wszystkie trzy niezależne systemy padły jednocześnie. 

Usuwam także niewspółosiowości napędu i starannie wyważam zespół tak, aby wibracje były znikome lub najlepiej wcale niewyczuwalne w całym zakresie prędkości obrotowej. To oddala widmo katastrofy, bo złącza i połączenia nie osłabną tak szybko. A złącz i połączeń są setki w modelu, niekiedy tysiące. 

Mógłbym jeszcze długo opisywać to, czym bronię się przed awarią, ale naraziłbym się na śmieszność. Bo kto stuka patykiem w odbiornik i ślepi zarazem w oscyloskop lub gapi się na długie ramię założone na serwo ? Kto przeprowadza rzetelny test zasięgu ? Albo sprawdza serwa na utrzymanie pozycji przy siłach zwrotnych ? A gdybym tego nie robił, nie miałbym już FC XL albo miał, ale rozdrobnionego. Właśnie na tych dwóch testach odwaliłem jedno radio i dwa serwa.

Włożyłem takie, które zdały egzamin bez zarzutu, inne nie miały prawa się tam znależć. Wspomniałem o tym w odnośnym temacie. Nikt nawet nie zapytał o szczegóły, co ja tam takiego robiłem.

 

To jest przecież też lotnictwo, tylko mniejsze. W tym dużym jest tak samo, też się zdarzają takie historie. Przecież wszyscy o tym wiemy...  

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś to inny był ruch w eterze, samochód się otwierało kluczykiem a nie radiowo, bramę też, o telefonach komórkowych nie mówiąc, o radiolinkach itd. Trzeba się pogodzić z tym że zaniki linku RC są możliwe i się zdarzają. Co do potencjalnych ucieczek to zgadzam się że to problem i testuję już system wymuszonego przerywania lotu niezależnie od tego, co robi kontroler.

 

Środki które powinno się stosować zależą od wielu kwestii, od charakteru lotu (akrobacja, fpv), osiąganych prędkości, od zasięgu, od terenu (miasto, odludna okolica), potencjalnych kosztów w razie utraty sprzętu itd. Moim zdaniem z wyjątkiem latania naprawdę blisko (100-200 metrów w poziomie) poleganie na niezawodności linku radiowego jest ryzykowne.

 

 

 

To jest przecież też lotnictwo, tylko mniejsze. W tym dużym jest tak samo, też się zdarzają takie historie.

 

W dużym lotnictwie awarie sprzętu to ogromna rzadkość, zdecydowana większość wypadków i incydentów to błędy ludzkie i/albo problemy z interakcją człowiek/maszyna. 

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Współczuję Ci :( , też straciłem ulubiony model, ale z innej przyczyny. 

Od jakiegoś czasu często zastanawiam się nad zagadnieniem niezawodności Naszych sprzętów. Wniosek ponawia się m.in. taki, że wcale nie mamy tego pod kontrolą, to raczej należy uznać za losową sprawę, gdyż powodów takiej awarii jaka Cię dotknęła mogą być dziesiątki. Ogromu pracy wymaga samodzielne wykonanie całej instalacji w modelu, skrupulatne i pedantycznie dokładne, poddanie rutynowym próbom-testom wszystkich fabrycznych podzespołów i w końcu całości instalacji. Robię to i wiem, jakie w trakcie tej "zabawy" ujawniają się "kwiatki"  :o. A przecież w większości, chyba w prawie wszystkich przypadkach praca modelarza przy instalacji ogranicza się do połączenia gotowych złącz i pobieżnego sprawdzenia, czy to działa. I tyle.

Śmieją się tu ze mnie, że formą przerastam treść, że efekt znikomy w stosunku do włożonej pracy... Może i tak, ale NIGDY nie miałem żadnej awarii czy choćby zająknięcia się sprzętu. Nie latam przy nodze ani w łatwym terenie - wręcz przeciwnie.

Dam przykłady : od czasu znalezienia w dobrej klasy silniku niezlutowanych, a odpornych na wyrwanie złącz wyprowadzeń WSZYSTKIE silniki, jakie wkładam do modelu przelutowuję.

Od czasu znalezienia przerywającej bardzo subtelnie wtyczki serwa WSZYSTKIE złącza serw i WSZYSTKIE inne robię sam, lutując je starannie. Fabrycznie są zagniatane, nie zawsze dobrze i tlen oraz wibracje robią swoje. Tu już nie zrobią, bo sprawdzam także i często poprawiam docisk styków w złączach JR i JST. Stosuję tylko złocone, coraz trudniej dostępne, bo handlowiec chce kupić jak najtaniej i jak najdrożej sprzedać. Więcej niż połowa tych, które kupiłem zgnije w szufladzie, bo to szmelc. A większość z Nas przecież właśnie tego używa.

Przeglądam także np. odbiorniki, bo piny wyjściowe są lutowane wprost w płytkę i te luty są obciążone mechanicznie wtyczkami i wibracjami, więc dość szybko się rozspajają. Trzeba usunąć stare spoiwo i użyć nowego. Kto to robi co 25 godzin lotu ? To nie idioci wymyślili resurs podzespołów.

Sprawdzam wydolność prądową SBEC-a i odporność na przegrzanie, jeszcze ŻADEN nie odpowiadał podanym deklaracjom, najwyżej trochę ponad połowę tego, za co zapłaciłem. Rezerwowe zasilanie w poważniejszym modelu jest obowiązkowe, w cenniejszych także awaryjne - razem trzy. A historia lotnictwa zna przypadki, kiedy wszystkie trzy niezależne systemy padły jednocześnie. 

Usuwam także niewspółosiowości napędu i starannie wyważam zespół tak, aby wibracje były znikome lub najlepiej wcale niewyczuwalne w całym zakresie prędkości obrotowej. To oddala widmo katastrofy, bo złącza i połączenia nie osłabną tak szybko. A złącz i połączeń są setki w modelu, niekiedy tysiące. 

Mógłbym jeszcze długo opisywać to, czym bronię się przed awarią, ale naraziłbym się na śmieszność. Bo kto stuka patykiem w odbiornik i ślepi zarazem w oscyloskop lub gapi się na długie ramię założone na serwo ? Kto przeprowadza rzetelny test zasięgu ? Albo sprawdza serwa na utrzymanie pozycji przy siłach zwrotnych ? A gdybym tego nie robił, nie miałbym już FC XL albo miał, ale rozdrobnionego. Właśnie na tych dwóch testach odwaliłem jedno radio i dwa serwa.

Włożyłem takie, które zdały egzamin bez zarzutu, inne nie miały prawa się tam znależć. Wspomniałem o tym w odnośnym temacie. Nikt nawet nie zapytał o szczegóły, co ja tam takiego robiłem.

 

To jest przecież też lotnictwo, tylko mniejsze. W tym dużym jest tak samo, też się zdarzają takie historie. Przecież wszyscy o tym wiemy...  

To prawda ,ze oczywiście należy przeprowadzać kontrole i testy ale jest jedno "ale"Trzeba sobie zdać sprawę ,ze wielu modelarzy traktuję swoją pasję jako hobby ,a jak wiemy  hobby to przyjemność i miłe spędzanie czasu na jego realizacji .Jeśli staniemy się "niewolnikami"aż tak precyzyjnego kontrolowania wszystkiego i każdego małego podzespołu nie mówiąc już o jego przeinstalowywaniu ,zmiany lutów ,wymiany konektorów na jeszcze lepsze itp...itp...to wówczas staje się to dość nie tylko pracochłonne ,ale  i bardzo kosztowne ,a wiemy ,ze  modelarze nie żyją tylko z tego ,ze sobie latają :).Oczywiście ,że kontrolować należy  i sprawdzać co jakiś czas podpięte elementy ,ale wszystko w zakresie  zdrowego rozsądku.Tak na prawdę jeśli traci się sygnał to nawet dodatkowe zabezpieczenia w postaci awaryjnego zasilania czy przywrócenia poprzednich ustawień z przed zaniku sygnału  nie zmieni faktu ,ze model misi spaść...Najgorsze w tym wszystkim jest to ,ze może  to spotkać każdego z Was w najmniej niespodziewanym momencie  bo jeśli technologia 2.4Ghz zawodzi i ulega zakłóceniom to to moze  być tylko kwestia czasu kiedy sie zasięg zgubi.Nie życzę nikomu patrzeć na model który spada bezwładnie i nie masz żadnego wpływu na jego opadanie .Trzeba tylko modlic się aby nie spadł na jakiś budynek czy samochód bo i koszty  będą większe....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maciek i Sławek,

wasze wpisy to cudowny przykład reakcji potężnej w naszym hobby grupy, którą przeraża wizja upadku modelu, która zakłada wątki w poszukiwaniu przyczyn, drąży, która technologia (częstotliwość, stabilizacje) jest bezpieczniejsza, ale absolutnie alergicznie reaguje na sugestie zwiększenia nakładu sił, kiedy ryzyko można istotnie ograniczyć. Czyli klasyk: niech się samo robi, niech się nie psuje, niech będzie niezawodne i oczywista - tanie, a ode mnie proszę się odczepić, bo to hobby i ma być przyjemnie, a poza tym ja mam zdrowy rozsądek a przelutowywanie serwa to przegięcie pały, bo sprzęt się sporadycznie psuje, zazwyczaj to pilot trąba.

 

Andrzej i jego wpis nikogo do niczego nie zmuszają, nawet nie dostrzegłem namawiania. Mimo tego reakcja "osłabiająco-rozmywająca" pojawiła się błyskawicznie. Dla mnie to dowód, że krzywa Gaussa istnieje, ma się dobrze i modelarstwo nie jest tu żadnym wyjątkiem, ale na przyszłość apel: jak ktoś nam proponuje wyższy standard, to nawet jak nie mamy na niego ochoty (na standard;) ), to lepiej z niego zrezygnować dyskretnie, bez deprecjacji, bez bronienia się przed nim, bo a nuż jedna osoba na 10 będzie go chciała realizować, nie zdając sobie sprawy, że jest bezsensowny, że ośmieszający i że utraci przyjemność z hobby.

 

Z pozdrowieniami i życzeniami każdego udanego lotu i lądowania :)!

  • Lubię to 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdy niech przelutowuje co i jak chce :) Ale moim zdaniem nie tu jest problem. Na przykład jeśli chodzi o serwa, to większość tych "kitowych", z plastikową przekładnią, jest nie warta zupełnie nic, niekiedy się psują przy spokojnym locie. Ale markowe z metalowymi trybami są bardzo przyzwoite. Nigdy nie miałem z nimi problemu. Jeżeli ktoś się bardzo boi to może dać ster wysokości na dwóch serwach, bo tak realnie tylko on jest krytyczny w samolocie. Przelutowywanie może zwiększyć ryzyko awarii, bo się otwiera obudowę, może coś się dostać do środka, można przegrzać inny element albo przytrzasnąć kabel przy skręcaniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z powyższego wątku robi widzę sie bardzo ciekawa rozmowa ....Pomijam już to ,że pół królestwa temu ,który udowodni ,ze to odbiornik odciął sygnał lub odwrotnie ,że aparatura się "zawiesiła".Tego niestety już nigdy się nie dowiem ,a dywagacje kolegów są po częsci słuszne bo prowadzą do jednego wspólnego mianownika ,a mianowicie ,że  nie ma cudów i nic co lata  i nic  czym sie steruję nie jest do końca pewne ,bezpieczne i dające w 100% pewność,że coś sie nie wyłączy...Na pewne rzeczy nie ma sie po prostu wpływu....Tak więc dlatego ta rozmowa i ten wątek idzie w kierunku uogólniania problemu ,który w istocie jest bardzo ale  to bardzo poważny.Myslę ,że kto miał taką sytuację z utratą zasięgu to wie o czym mówię.

Ponawiam pytanie !! Czy wymieniać wszystko tzn regiel ,odbiornik ( na apkę juz mnie nie stać nową) pakiet Li-Po czy przełożyć "bebechy" do innego modelu i latać???Oto jest pytanie  "Być czy nie być" :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli chcesz dokonywać tylko drobnych korekt, to radzę kupić porządny (nie najtańszy) BEC i zrobić zdublowane zasilanie (albo na początek przełączyć się tylko na niego). Problem z LiPo jest mało prawdopodobny. Pójść latać nad łąkę z bujną trawą, gdzie wypadek nie ma zwykle złych konsekwencji, i próbować...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdublowane zasilanie czyli dodanie kolejnego małego pakietu do odbiornika ...A to już dodaje wagi w modelu i też nie jest to gwarant bo jesli zanika  sygnał to co z tego dodatkowego zasilania???Dodam ,że po upadku w modelu było zasilanie (serwa wydawały charakterystyczny "chrzęst" i opór) tak więc wychodzi na to ,że to nie wina zasilania...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tzn jak ?? Regiel z UBEC plus sam jeszcze do tego UBEC??I też z pakietu podpinać ?? Bo wiem ze sam UBEC idzie wtedy jak regiel go nie ma ale wtedy dodatkowo musi być zasilanie  tego UBEC-a.?No i pytanie czy zostawic ten regiel ,a dokupić tylko sam BEC i podpiąć go do pakietu ...można tak ??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bec -jeśli zasilanie na nawet sekundy przerwało -to serwa potem wznowiły działanie -a odbiornik  jednak chwilkę potrzebuje...

ponadto -kiedyś były rozwiązania sprzętowe -pojawiało się zasilanie to musiało działać -dziś  program -czasem się zawiesi -czasem przy powrocie zasilania źle załaduje program -zwłaszcza jeśli zasilanie "pojawia się i znika" 

 

serwa -zazwyczaj działają przy nawet dużym spadku napięcia wolno ale działają.

 odbiornik zazwyczaj poniżej 4-5V już nie działa -jeśli napięcie się wielokrotnie wahało -to mógł się zawiesić. Zasil odbiornik przez SPC. Tanio prosto lekko  a znacznie poprawia.  odbiornik dostaje pełne napięcie pakietu - a bec regla zasila tylko serwa.

 

 

ponadto -a nie bawił się w okolicy ktoś przesyłem video lub netu  na zbliżonych lub harmonicznych częstotliwościach ?

 bo jeśli ktoś odpalił  nadajnik kilka wat mocy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tzn jak ?? Regiel z UBEC plus sam jeszcze do tego UBEC??I też z pakietu podpinać ?? Bo wiem ze sam UBEC idzie wtedy jak regiel go nie ma ale wtedy dodatkowo musi być zasilanie  tego UBEC-a.?No i pytanie czy zostawic ten regiel ,a dokupić tylko sam BEC i podpiąć go do pakietu ...można tak ??

 

Mozna wszystko zasilic z jednego pakietu jak na schemacie

 

post-3460-0-23493300-1473674426.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam odbiornik podpięty bezpośrednio do SPC ale to tylko po to aby monitorować zasilanie pakietu telemetrią.To rozwiązanie nie "napędza" odbiornika robi to tylko układ BEC.A co  tego czy ktoś nie bawił się przesyłem video czy innymi częstotliwościami tego nie wiem ...Wiem ,że gdy dałem gazu włączył się sygnał  monitorujący bliskość ustawionego alarmu na niski stan Li-pola .Po tym fakcie  wyłączyłem gaz i spokojnie chciałem dać czas na podejscie do przyziemienia .Jednak moto glajcarz ,który przelatywał obok mojego modelu uniemożliwił mi to podejsci  i wtedy juz zaięg mi sie zgubił...Moze ten "sąsiad"był tego przyczyną .Choć z drugiej strony często latałem koło moto-paralaotniarzy i nic takiego sie nie działo...Sam juz nie wiem co poszło nie tak .


Mozna wszystko zasilic z jednego pakietu jak na schemacie

 

attachicon.gifcc_bec_wiring_diagram.jpg

OK to wiem ! Ale pytanie czy można mieć dwa UBEC jeden wmontowany w reglu ,a drugi właśnie dodatkowy (awaryjny) ??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.