Skocz do zawartości

Emhyrion

Modelarz
  • Postów

    2 358
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    19

Odpowiedzi opublikowane przez Emhyrion

  1. Prawie ze wszystkim tak jest. Ja co prawda o piankowcach, ale zasada pewnie jest podobna: dystrybutorem, a przynajmniej dużym sprzedawcą FMS w Niemczech jest Trade4me. Ma wiele modeli i wiele części do nich, ale też nie wszystkie. Jeśli ma kółko tylne do Stukasa to tylko w zestawie z głównym podwoziem. W Anglii swego czasu można było kupić samo kółko tylne, teraz nie ma, trzeba by ściągać od producenta albo z USA, ale koszty przesyłki są koszmarne. 

    Tak to już jest, jak coś się zepsuje to części szuka się po całej Europie. 

  2. Jak pisałem - to Twoja zabawa i czas. 

     

    Ja też zaczynałem od Mustanga z Durafly. Z tym, że miałem ten komfort, że oblatał go mój doświadczony kolega, a potem trzymał mnie na sznurku (znaczy aparatury były połączone i kontrolował co robię) zanim nie nauczyłem się choć odrobinę latać. A i tak nie raz, nie dwa potem jeszcze zaryłem w ziemię, nie tylko zresztą Mustangiem, ale także bixlerem czy dość prostymi w pilotażu szybowcami.

     

    Warbirdy są fajne, jak widać po mojej stopce - ograniczam się niemal wyłącznie do nich, akrobaty średnio mnie kręcą. Ale z moim (i nie tylko) bagażem doświadczeń twierdzę, że kompletnie nie nadają się do nauki latania. Chcesz - buduj. I próbuj oblatać. Deproniakiem pewnie krzywdy nikomu nie zrobisz, zwłaszcza, że raczej daleko nie polecisz.

     

    Pytanie, jak szybko się zniechęcisz do latania czy remontowania, a właściwie pewnie budowania od nowa. Nie jesteś pierwszy, który uważa, że co to dla niego, na pewno da radę, przecież na filmach to takie proste, będzie dobrze. Wielu z nich już dawno zmieniło hobby. 

  3. Jak nie umiesz latać to Spitfire jest chyba najgorszym z możliwych wyborów. Myślisz, że w szkołach lotniczych od razu wsadzano ludzi za stery takiej maszyny? Nie, bujali się najpierw na szybowcach albo innych Tiger Mothach. Nie bez powodu. 

     

    SPitfire jest trudny do latania. Szybki i zwrotny. Jak dla początkującego to BARDZO szybki i BARDZO zwrotny. Zdziwię się i pogratuluję Ci, jeśli od startu do katastrofy minie więcej niż 10 sekund. Jest wiele innych konstrukcji, które też zniszczysz zanim nauczysz się latać. Ale one przynajmniej czegoś Cię nauczą. Czemu? Bo może jak zrobisz wicherka, piperka czy innego bixlerka będziesz miał więcej niż te 10 sekund gorączkowej walki o zachowanie modelu w powietrzu. Może zdążysz "poczuć lot" zanim się skończy. W przypadku Spitfire'a pozostanie jedynie gorycz porażki. 

     

    Naprawdę - uwierz bardziej doświadczonym od siebie. Myślisz, że od jakich modeli zaczynała większość z nas? Od warbirdów? Zapewniam Cię, że w większości przypadków raczej nie... Oczywiście masz prawo zrobić co chcesz, Twoja sprawa, Twój czas, Twoje pieniądze. Jednak nasze doświadczenie wykazuje, że droga którą obierasz idzie na manowce. A jeśli już koniecznie chcesz zaczynać od Spitfire'a to zbuduj ich przynajmniej dziesięć. Jest szansa, cień szansy, że ostatni z serii wystartuje i zrobi więcej niż kilka zakrętów zanim go stracisz. 

  4. nie bardzo rozumiem... skoro wiesz co trzeba kupić to piszesz zapytanie do sklepów, negocjujesz zniżki i kupujesz. Chyba, że nie wiesz, co kupić, ale to w sklepie tym bardziej nie będą wiedzieć, jakiej wielkości silnik Ci się zmieści, jaki ma być ciąg, jaki planujesz pakiet i ile czasu ma się to unosić w powietrzu...

  5. a ja się zgadzam z Andrzejem. Obserwuję to w okolicach działki, gdzie na Narwi i na żwirowni wszędzie tam gdzie siedzą wędkarze jest syf niemożebny, puste butelki po wódce lub piwie, pety, torebki po chipsach czy innych 7-daysach, a często zwoje zużytej żyłki w które potem ptaki się plączą, psy, a czasem i dzieci. Też się zgodzę, że nie dotyczy to wszystkich wędkarzy, znam osobiście też takich co sprzątają po sobie do czysta, ale wielu pozostawia śmietnik nad wodą i naprawdę trudno z tą tezą będzie polemizować...

  6. W sumie jesteśmy nieźli w ekskluzywnych towarach dla zamożniejszych klientów. Można sobie zamówić wysokiej klasy jacht. Albo super jacht. Albo łódź silnikową z silnikiem napędzanym energią z paneli słonecznych. Robione są u nas, kupić też można, tylko jakoś mało kogo u nas na to stać. 

     

    PWS26 to tak samo piękny i ekskluzywny model w porównaniu z zalewem produktów dalekowschodnich jak wspomniane wyżej jachty. Dlaczego niby w modelarstwie cena ma być nasza przaśna, polska, dla Kowalskiego za dobry i efektowny towar? Będzie kogoś stać to sobie kupi, nie, to sam wydzierga albo kupi chińszczyznę. Przecież nie ma przymusu. I tak mi się jeszcze wydaje, że producent ma prawo orientować się na takie rynki, na jakich najwięcej zarobi, i nie ma to nic wspólnego z zapachem pieniędzy tylko z ich zarabianiem właśnie...

  7. Przy okazji pojawiły się nowe technologie. Kiedyś, żeby coś ulotnić, trzeba było kupić kilka desek sklejki, trochę listewek, folię albo papier śniadaniowy. I koniecznie silnik spalinowy, bo elektryczne się nie za bardzo nadawały. A dziś? Powszechna jest pianka. Można się obruszać, ale pianka ma wiele zalet - jest prosta w naprawie, można z niej łatwiej formować to czy tamto, modele robi się szybciej, a samoloty często bardziej przypominają pierwowzór niż "coś z drewna na kształt". Do tego mamy silniki elektryczne, małe, duże, wielkie, baterie wszelakie - wszystko łatwo dostępne, łatwe do połączenia, przyjeżdża się na lotnisko i po najdalej pięciu minutach model jest w powietrzu. Co do spaliny, to ja jeszcze nie widziałem, żeby wystartowała szybciej niż po kwadransie...

    • Lubię to 2
  8. i czego to dowodzi? Że jednak brak mu było doświadczenia, wpadł w rutynę czy miał gorszy dzień? A Tobie nigdy się nie zdarza? 

     

    Nie chciałbym bym być świętszym od papieża i pewnie mało się tu takich znajdzie. Co do zasady jednak stoję na stanowisku, że jak coś się może popieprzyć to prędzej czy później się popieprzy i nie ma na to mocnych. 

  9. Zawracanie gitary... Dyskusja z tak samo ważnymi argumentami jak ta sprzed miesięcy, gdzie dyskutowano na temat kto jest a kto nie jest modelarzem...

     

    Z jednej strony nie raz i nie dwa zachwycamy się, jak to ładnie wygląda wieża zamkowa (czy dowolny inny obiekt) sfilmowany z lotu ptaka, z drugiej gadanie o niebezpieczeństwie. Jakiś czas temu rozmawialiśmy o certyfikatach, szkoleniach. Ale jak taki certyfikat może zapobiec ucieczce modelu nie wiem do dziś. 

     

     

    Wypadki są i będą, muszą być, to tylko urządzenia mechaniczne sterowane elektroniką. Czy to quad czy samolot z kamerką - każdy może uciec. Parę miesięcy temu z pokazów uciekł samolot i spadł parę kilometrów dalej, na parking, uszkadzając samochód. Uciekł DOŚWIADCZONEMU MODELARZOWI, a nie frajerowi, który kupił sobie pierwszą tego typu zabawkę w\życiu. Z drugiej strony osobiście nie znam wielu miejsc w Polsce, gdzie można sobie bezpiecznie fruwać a w promieniu 10 km nie ma żywej duszy do skrzywdzenia. Można sobie "uważać" ile sie chce, i dokształcać i w ogóle, a przypadków i tak się nie wyeliminuje...

    • Lubię to 3
  10. Ja latam na pakietach 4s 2450. Szybowiec w razie potrzeby idzie w górę jak F16 na dopalaczach, co przydaje się właśnie podczas startu. Jednocześnie taki pakiet nie obciąża jeszcze tak bardzo modelu, żeby nie dało się szybować bez silnika. Śmigło założyłem graupnera, kołpak MP-Jet. Reszta jest fabryczna. 

     

    Model lata cudnie, ten świst skrzydeł ... ech... Piękny jest. 

     

    Natomiast bardzo mi się nie podoba, że skrzydła trzymają się tylko na gumce rozciągniętej między jednym a drugim haczykiem wkręconym w podstawę skrzydła. Słabo to jest strasznie...

     

    W moim ASW dokonałem kilku "usprawnień". Po pierwsze - spód jest wyklejony białą grubą folią 3M, która w pewnym stopniu zabezpiecza laminat od spodu podczas lądowania na ubitej ziemi. Drugą modyfikacją są szerokie czerwone pasy od spodu skrzydeł, które pomagają mi w lotach "na wysokości". 

     

    http://fotoplastikon-emhyrion.blogspot.com/2014/09/blog-post.html

     

    Ponadto ściągnąłem sobie z HK kabinkę dedykowaną do tego modelu, o wiele ładniejszą niż fabryczna. Niestety, nie ma już w sprzedaży pilota dedykowanego do tej kabiny, więc musiałem zatrudnić kogoś innego :)

     

    A tak to lata:

  11. Jak mam stawionego Hurricane'a a podłączam na przykład Mustanga, to po podłączeniu pakietu do regulatora po prostu NIC się nie dzieje. Nie pika, nic, zero... Dzieje się tak dlatego, że przypisuje się konkretny odbiornik pod konkretny zaprogramowany model i na innym nie działa. Żeby zadziałał, to na innym profilu trzeba odbiornik na powrót zbindować. 

  12.  To jest mniejsze 8x4. Niestety napisu nie zlikwiduję, musiałbym zedrzeć lakier ze śmigła, albo je pomalować. W obu przypadkach stracę wyważenie i efekt drewna.

     

    Zedrzyj i zeszlifuj, a potem pomaluj lakierem bezbarwnym w spraju. Na wyważeniu nie stracisz, jeśli przed pomalowaniem wyważysz a efekt drewna nie tylko wróci po pomalowaniu, ale będzie jeszcze wyraźniejszy. Przerabiałem to ze śmigłem Turnigy i Fiala. 

  13. W Turnigy 9X nie było żadnego zabezpieczenia, można było spokojnie latać modelem X na ustawieniach wprowadzonych dla modelu Y. Albo próbować latać, o ile coś nie było ustawione na rewersie. Kiedyś zaryłem koncertowo Bixlerem w ziemię, bo nie przestawiłem z Mustanga czy innego Wildcata i SW chodził w drugą stronę... Wiem, wiem - standard :)

  14. Dziś Hurricane zaliczył kolejne trzy udane loty i myślę, że mogę już coś więcej o nim opowiedzieć. 

     

    Generalnie - samolot lubi szybkość. Z obrotami na 75% pomyka po niebie jak rasowy myśliwiec. Jest zwinny, aż za bardzo, jeśli nie ustawi się żadnych DR/EXP na sterach to zaczyna świrować. Szczególnie w przypadku SW, za dże wychylenie powoduje, że model zaczyna się obracać wokół osi, staje wręcz w miejscu, po czym zaczyna walić w korkociąg. Nie polecam...

     

    Model nie miał fabrycznie wyciętych klap i ja też tego jeszcze nie zrobiłem. Wsadziłem stabilizator i wystarczy, choć trzeba pamiętać, że podczas lądowania musi być choć troszkę obrotów. Co ciekawe, jak śmigło kręci się na pół gwizdka to samolot pięknie schodzi na trzy punkty i jest to jak najbardziej zalecana technika. Próba wylądowania na większej prędkości z przyziemieniem na dwa koła skończyła się stójką na nosie. Na trzy punkty - bez problemu, lądjemy i stajemy

     

    Kołowanie jest bardzo przyjemne, samolot niemal kręci się w miejscu. 

     

     

    Ogólnie - bardzo fajny warbird za rozsądne pieniądze. A filmik będzie wieczorem :)

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.