"Był styczniowy poranek. Inżynier zszedł do kuchni zrobić kawę i zobaczył Młode. Młode stało przed otwartą lodówką i w coś intensywnie się wpatrywało. Zaciekawiony Inżynier zajrzał Młodemu przez ramię i niczego specjalnego nie zauważył. Świąteczne wędliny jeszcze nie zzieleniały, lodówka wyglądała normalnie. Fakt, kiedyś Inżynier wyjeżdżając na 2 tygodnie wakacji wyłączył o jeden bezpiecznik za dużo i po powrocie lodówka wyglądała mocno nienormalnie, ale tym razem nic takiego nie miało miejsca. - W co się tak wpatrujesz, Młode? - zapytał Inżynier nastawiając wodę na kawę w czajniku bezprzewodowym i po raz kolejny zadziwiła go ta nazwa, bo jako Inżynier widział przewód idący od podstawki czajnika do gniazdka. - Lodówka jest pusta. Musisz dokupić paszy. - odpowiedziało Młode. Inżynier przetarł okulary i popatrzył dokładniej. W lodówce było circa 5 kilogramów wędlin Inżyniera, stos serów żółtych Inżyniera oraz wiele innych produktów spożywczych o nieznanym przeznaczeniu należących do Inżynierowej. - Jak pusta, jak pełna! - zaprotestował Inżynier. Młode zamknęło lodówkę, nasypało do miski śmieci i zalało mlekiem. - Jest prawie pusta. Widać tylną ścianę lodówki. Jak widać tylną ścianę lodówki to znaczy, że zaraz zapanuje głód. - powiedziało Młode. I poszło. Inżynier zadumał się i stwierdził, że jest w tym głęboka prawda."
c.d.n. :-)