




MareX
Modelarz-
Postów
2 256 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
9
Treść opublikowana przez MareX
-
Moje uszanowanie Damianie. Co, jak co, ale awatar masz prześliczny i bardzo oryginalny. Niestety, nie jest on zgodny z naszym forumowym regulaminem. Proszę więc - popraw tę drobną niezgodność i witaj w naszym gronie. http://pfmrc.eu/index.php?/topic/15944-regulamin-polskiego-forum-modelarzy-rc/
-
A może to wszystko /to tempo prac naszego Szanownego wielce Henia/ to nie wynik tych "dodatkowych" ośmiu h, a po prostu fazowe przesunięcie w czasie? Tak sobie tylko głośno myślę, a czytający S-F doskonale wiedzą o co chodzi. Dla jasności tym nieczytajacych: teraz dostrzegamy to, co zdarzyło się już dużo wcześniej. Ale to tylko moje fantazje... Zimnego i bardzo mokrego Dyngusa życzę!
-
Panie Heniu kochany! To nie było żadne życzenie, tylko bardzo nieśmiała prośba, z cichą nadzieją, że tak z silnikiem to już pod "dychę" podlatuje, a tu z silnikiem to teraz będzie miało z 7,5 kg... Gdzie mi do tego? No i Twój będzie fruwał na tym silniku, a mój pewnie z bidą będzie co najwyżej kołował, ale co mi tam... Spokojnych, zdrowych i modelarsko radosnych świąt życzę Tobie i wszystkim innym forumowiczom!
-
No, no, Panie Heniu! Ile to waży w tej chwili? Bo i też mam 36-tkę.
-
Pytanie za conajmniej 5 rubli: czy ten Ła kiedyś i jak poleci?
-
I coś się dzieje w temacie, chociaż cały model odłogiem stoi. Temat żywy, a nawet "gorący" ;-) Ciepło dzisiaj było , nawet 25 oC licznik w autku mi pokazał i w "T" koszulkę wskoczyłem. No i w obejściu trochę porobiłem... Efekt : skonany jestem , jak ta Justyna po maratonie, albo jeszcze bardziej. ;-) no cóż, młodym kiedyś bywałem...
-
Wojtku! Tylko co wtedy latało? Chyba maczuga rzucona przez "partnera", kiedy mu "partnerka" mięsko z mamuta na ognisku przypaliła. No ewentualnie dzida, którą tego mamuta upolował...
-
Szanowny Kolego Michale! Czyżbyś faktycznie miał autentyczne przekonanie, że tutaj, na forum, coś szczególnego się porobiło? Osobiście uważam, że sentyment do najróżniejszych spraw, czy za czymś konkretnym, to nic zdrożnego i nagannego. Jeden ma sentyment za zeszłorocznym śniegiem, inny za zaszuszoną różą, która mu coś przypomina, jeszcze inny za sklepem CSH, którego już nie ma w jego mieście / czy wtedy, kiedy Koledzy pisali o tych sklepowych "sentymentach" też Ci z nimi było nie po drodze?/, jeszcze inny za rozlanym mlekiem... Przecież takie pisanie, o tak wg Ciebie banalnych i prozaicznych sprawach, jak wycinanie żeberek w ten , czy inny sposób, to przecież wspominki tego, co było /mówię o minionych czasach, które już nie wrócą/, a nie jakieś zauroczenie współczesnością w tym temacie /laserowego wycinania żeberek, dla jasności/ . Kto się zauroczył, to jego sprawa czy problem. Ja się nie zauroczyłem, chociaż żeberka wycięte laserowo wyszły arcysuper i nie tylko b. mi się podobały, to jeszcze extra siadły na swoich miejscach. Istota sprawy tkwi w tym wspominaniu, a każdy ma inne wspomnienia i bardzo dobrze jeśli są to fajne wspomnienia. Bo moje, związane z wczesnomłodzieńczym modelarstwem są bardzo pozytywne i stąd takie moje pisanie o bloczku np. Przyjemnego modelarsko weekendu życzę Tobie i innym to czytającym.
-
Mój instruktor, ś.p. Jurek M. ojciec naszego Bogusława, tu z forum, taki srogi nie był. Za to dawał "popalić", w pełnym tego słowa znaczeniu i korzystając z tej "swobody" kiedyś, w modelarni, popaliłem sobie do woli "Carmenów" /pamiętacie? w czerwonej paczce/. Po powrocie do chaty, zaległem , jak ten denat i autentycznie myślałem, że "wykorkuję". Te france były ponoć autentycznie opiumowane czy coś koło tego...Dobrze, że Mama tego nie wyczuła, a może nie chciała, bo sama kopciła?...
-
Odrobina szczerości. Pisząc cokolwiek, szczególnie tutaj, staram się zastanowić nad tym, co chcę Wam swym pisaniem powiedzieć. Powiedziałem prawdę o dużej pomocy Wojtka, ale już zrobiłem sobie jaja, pisząc o pojedynczym wycinaniu żeber i takim ich też ażurowaniu, co trwało by do us...nej śmierci. Czekałem, czy ktoś się do tego odniesie i b. szybko się doczekałem. I super Stefanie, bo widać, że stara szkoła jeszcze istnieje i swoje wie. Pamiętam swój pierwszy bloczek żeberek do czegoś na uwięzi, jakiś Zuch to chyba był i piłując go,/ten bloczek/ pierwsze i ostatnie żeberko wyszły mi zupełnie inne wymiarowo, a miały być takie same. No, ale miałem wtedy 9-10 lat życia i bardzo mi się spieszyło, aby model zaraz skończyć. Jednak miałem też wyrozumiałego instruktora i dał mi sklejkę na kolejny bloczek i wyjaśnił, jak trzymać pilnik i piłować poprawnie. Na szczęście w tych żeberkach ażurów nie trzeba było robić ...;-)
-
Ten ażurek Bartku to wyłączna zasługa naszego Szanownego Kolegi Wojtka S. /f-150/, który osobiście mi żebra zaprojektował i wyciął na gotowo. Samemu pewnie laubzegą też bym je wyciął, ale już bez tego ażuru, a trwało by to zapewne do mego zejścia z tego łez padołu...No i chyba po pierwszych dwóch takich żebrach stracił bym całkowicie cierpliwość i zapał do takiej roboty. A tak życzliwy Kolega nie tylko, że fachowo pomógł, to jeszcze wzmocnił mój zapał do tej budowy. Nie mam genetycznie zaprogramowanej czułości do drzewnianości, a raczej po ojcu - mechaniku metalowym, trochę jakiś takich skłonności do pilnika, piłki i imadła i samemu się dziwię, że mi to drzewniane klejenie jakoś wychodzi, bo przynajmniej na razie, w kupie się trzyma. Co będzie dalej, się zobaczy.
-
Hej, hej Bracia Modelarze! Nadal jeszcze modelarsko podryguję, chociaż wiosna coraz bardziej wkracza na działkę i prace wiosenne już na mnie czekają. Narobiłem tych wszystkich skrzydeł do woli, ale gdzie im tam do końca? Tak sobie stoją: a tak jedno z nich leży i czeka na zrobienie lotki oraz nakładek na końcówkę do szlifowania: W sumie niby nic, ale mały kroczek został poczyniony, czyli zasadnicza konstrukcja modelu prawie by była...
-
Chyba jednak kiedyś spróbuję zabawić się w rysownika na podst. tego: Jakoś tak samo mi się przypomniało, że to mam, zaglądnąłem, a w środku śliczniutkie plany w skali 1 : 10, stworzone na podst. inwentaryzacji oryginału stojącego w MLP. Wystarczy wszystko powiększyć o 100% i plany 1 : 5 gotowe. No i policzyłem Heniu te żeberka w stateczniku poziomym. Ilość zgodna z oryginałem, ale ta cała reszta?... W tych PM są wiernie narysowane wszystkie "zegary". Masz Heniu także te plany?
-
Dwie uwagi Heniu! Gdybym miał plany rysunkowe do tego, takie np. 1 : 5 to bym w nast. kolejności to sobie posklejał, bo ten samolocik piękny jest bezdyskusyjnie. Po drugie: tych "puzzli" wg mnie, jest o 50% za dużo. Np. gęstość żeberek na stateczniku poziomym. Ale się nie znam i może tak to właśnie ma być.
-
Heniu! Zwolnij trochę z tym tempem, bo jeszcze robota gotowa Ci się w rękach zapalić ... ;-)
-
Odezwał się ten, który za kosiarką w Bobrownikach nie lata... No dobra, wiem, że nie tylko Heniu za kosiarką latasz, ale swoimi pięknymi modelami także, czego Ci szczerze zazdroszczę. Co do Żaru , to tego modelu nie będzie, bo nie będzie jeszcze gotowy. Niewykluczone za to, że przytaszczę się z Fokkerkiem. Chciałbym w tym roku tam być.
-
Niestety, wiem co piszę. Sezonowość pracy zawodowej spleciona z sezonowością "obejścia" /czytaj: zagrody z przyległościami/ powoduje totalny brak czasu na praktycznie wszystkie przyjemności, w tym latanie chociażby elektroszybowcami /Niby szybkość przygotowania do lotów .../ , nie mówiąc o podstawowej lekturze czy nowej książce. Tak więc jeszcze "chwila" i przejdę w tryb jałowy w modelowaniu i chcąc niechcąc będę czekał, jeśli nie zimy, to zimnej jesieni. Ale jeszcze dzisiaj coś tam pokleiłem... :-)
-
Całuję rączki! Aby nie było, że już zapadłem w sen letni, fotka z ostatnich robót ręcznych. Jest to powielanie tego, co już konstrukcyjnie stoi gotowe. To na stole ma być takie samo, a później przejdziemy do wersji "lustrzanej" , też razy dwa. No i tak to się powolutku dzieje. Byle do zimy...
-
Wielkie dzięki! Znowu dzięki Tobie Romanie czegoś się nauczyłem. Tak to właśnie jest poznaczone na tych moich pokrętłach, ale nie wiedziałem, jak to interpretować. Kiedy ktoś to objaśni zrozumiałym językiem, to i taki mechaniczny niedouk, jak ja, jest w stanie to pojąć. Chyba teraz sobie tę lekcję jakoś wydrukuję i położę obok tokareczki, jako podręczną ściągę.
-
Ja - tak dla jasności obrazu - żadnych papierów stwierdzających jakieś dolegliwości gramatyczno-ortograficzne nie posiadam, ale na próbnej maturze, jako jedyny w klasie, zaliczyłem z polskiego pałę, bo w ostatnim zdaniu wypracowania napisałem "na pewno" razem. Więc też żadnym autorytetem nie jestem i także wspomagam się techniką /samo forum podkreśla mi na czerwono jakieś literówki i byki ortograficzne/. Staram się natomiast bardzo usilnie pisać tak, aby jak najwięcej czytających mnie zrozumiało. Czy mi się to udaje, to już inna sprawa i nie mnie oceniać. Tyle i AŻ tyle...
-
Romanie, nie rób sobie jaj z kandydata na pomocnika czeladnika, bo chociaż bardzo się starałem , aby wymiar szerokości utrzymać, to wychodził mi on wyłącznie "na oko", bo jeszcze nie "skumałem" do końca tych podziałek na pokrętłach i nie wiem , jak to w praktyce stosować. Gdzieś to było, może nawet w mojej "mądrej księdze" podstaw tokarstwa, nabytej za ciężko pożyczone pieniądze, ale tego nie znalazłem i chyba to Ty pisałeś, jak z tych podziałek korzystać. Robiłem, co mogłem i wyszło, co wyszło, a co synek z tym dalej zrobi, nie mam najmniejszego pojęcia. A z zakupem tego naszego "Pendolino", to też mi to śmierdzi jakimś przekrętem...
-
Miałem zamiar milczeć, ale chyba miarka się przebrała. Wychodziłem zawsze z założenia, że tak, jak i śpiewać, tak i pisać, każdy może. Raz lepiej, raz gorzej, ale tutaj jedynym wytłumaczeniem może być jakaś wrodzona dysleksja, czy inna dysgrafia, albo też najzwyklejsze niechlujstwo. Każde tłumaczenie dobre, chociaż może błędne . Śledzę ten temat od początku i za każdym razem coraz bardziej się irytuję i nie wiem , co o tym sądzić. Ręce opadają i nie wiem, jak reagować. Kolego Marianie! Jesteśmy rówieśnikami, chyba do podobnych szkół chadzaliśmy, ale co najważniejsze, jesteśmy Polakami i językiem polskim na codzień się posługujemy. Miejmy dla niego choć elementarny szacunek, używajmy go tak, jak na to zasługuje i stosujmy się do elementarnych zasad , jakim on podlega, aby był zrozumiały dla innych. Nie chcę udzilać Ci rad, jak tego języka używać, ale po prostu bardzo proszę: spróbuj coś z tym zrobić. Jeśli nie jesteś w stanie - po prostu zamilcz. Wszyscy to zrozumieją. Zamieszczaj fotki - też zrozumiemy, bez żadnych opisów. Tyle z mej strony.
-
I faktycznie trzeba było kupować to "Pendolino", skoro "nasi" też potrafią coś fajnego zbudować?
-
Niestety, ale tak. Będą pięknie pomalowane i będą zapobiegały "rozjechaniu się" skrzydeł. Tak jest to mocowanie rozwiązane wg planów i tak były mocowane skrzydła w "pociaku" 1 : 3 śp. Marka Szufy.
-
Priwiet, Mołojcy! Dziesięć dni minęło od ostatniego wpisu, kocica po zabiegu wreszcie wydobrzała i dzisiaj po kontroli u lekarza wet. pozbyła się wstrętnego ubranka. Teraz szaleje z Edziorem, jeździ na nim, a on się dziwi, co w nią wstąpiło. Niezbyt wiele za to podziałałem przy modelu, ale lotkę zrobiłem, wszystko z grubsza wyszlifowałem i dzisiaj skręciłem , tak na próbę, centropłat ze skrzydłem. Tak to jest: Rurki zabezpieczyłem żywicą tzw. "steel welding" z amerykańskiej f-my "Versachem", bo taką miałem pod ręką i tak wygląda połączenie skrzydła z baldachimem: i od drugiej strony, bo tutaj się da: i nast. całość zważyłem. Wyszło 0,73 kg, co wg mnie , nadal nie jest źle. Widać też wznios skrzydła, co dało się zrobić po obciążeniu baldachimu. Jest 2o, jak w mądrej , sowieckiej księdze napisano. No i tyle na dzisiaj.