Skocz do zawartości

MareX

Modelarz
  • Postów

    2 256
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    9

Treść opublikowana przez MareX

  1. Nie widzę Wojtku najmniejszej przeszkody w tym, abyś z wiosną "przećwiczył" tego Ryana tu u mnie. Przecież latać umiesz nieporównanie lepiej ode mnie a i na serwisie przedlotowym także się znasz... Dla chcącego - nic trudnego!
  2. To obicie kabiny Jacku, autentycznie super !!! Możesz coś bliżej na ten temat? Ja będę potrzebował takie obicia razy dwa i oby się dało pomalować na jakiś brązowy mat... I co to takiego "linka jubilerska"? Znam linki wędkarskie na których także zaciskałem te metalowe rureczki, ale "jubilerskiej" nie kojarzę. To pewnie taka do nawlekania koralików np. z "Jablonexu"?
  3. Aż tak źle to nie ma . Co sobie stoi, to stoi, a co ma polecieć, kiedyś pewnie poleci. Powiedzmy, że "wirtualnie" pod powałą już sobie lata.
  4. Pianka nazywa się: XVA 60, a można ją kupić w firmie Bogmar w Łodzi. Mogą ci pociąć na dowolny wymiar w granicach 2 x 2 m. Cieszę się, że ci się spodobały. Mi także się podobają i nie myślałem, że mi wyjdą tak, od pierwszego razu. Co najważniejsze, trzeba je mocno przycisnąć teraz, kiedy są już na "felgach", aby się znacząco odkształciły. Mam nadzieję, że kiedy będą przy modelu, też tego ugięcia /rozpłaszczenia/ nie będzie specjalnie widać.
  5. Pogawędziłem ostatnio, ale też i coś porobiłem. Wczoraj dojechał do mnie materiał pomocny w wykonaniu oponek do mojego dwupłata. Kolejny raz, dzięki naszemu Koledze tu z forum i jego uprzejmości oraz życzliwości /budowniczy Camelka"/, mogłem zmierzyć się z takim zadaniem , którego nigdy wcześniej nie wykonywałem. Wziąłem więc, i nie czekając na nic - sobie zrobiłem. Tak to szło: Najpierw odmierzyłem i wyciąłem dwa kwadraty o odpowiedniej długości boku, tutaj było to 18 cm. Wyznaczyłem środki i wywierciłem otwory fi 10. Mając te otwory . skręciłem to wszystko w jeden bloczek, używając czterech kółek z dykty 3mm, które to kółka pozyskałem ponownie z uprzednio zbudowanych "mocarnych" rdzeni. Poobcinałem też rogi kwadratów, otrzymując w miarę symetryczne ośmiościany. Wsadziłem to wszystko do maszynki i wstępnie obrobiłem. Szło jak w masło i musiałem uważać, aby zmieścić się w średnicy kółek z oponkami, czyli 175 mm. Bloczek wstępnie obrobiony rozkręciłem i zamocowałem jedną - już prawie - oponkę, ściskając ją dwoma krążkami z każdej strony i wtedy nadałem oponce kształt oponki Mając te krążki, wiedziałem od którego miejsca będzie oponka wystawała z "felgi" i mając taki punkt odniesienia mogłem dowolnie oponkę rzeźbić, pilnując jedynie wymiaru jej średnicy i grubości. To samo zrobiłem - z prawie - drugą oponką W ten , jakże prosty sposób, miałem gotowe dwie "pół oponki" do mojej pół makiety. Kolega Jacek zastanawiał się nad tym, jak zamierzam z "pół oponki" zrobić całą oponkę. Bardzo prosto Jacku i inni Koledzy interesujący się ewentualnie tą technologią. Po pierwsze musiałem przerobić do tej pory używane krążki "dyktowe", na takie, aby wyznaczały mi miejsce na jakie będzie sięgało wnętrze oponki w najniższym położeniu plus jeszcze 2-3 mm aby ciaśniej siedziała. Skręciłem krążki w bloczek, wyznaczyłem ich nową średnicę, włożyłem w maszynkę i skutecznie je "odchudziłem". A tu już "pół oponka" gotowa do obrobienia: Przy tej operacji posługiwałem się ostrym nożem z Olfy, wcześniej odjechawszy sankami, aby móc swobodnie operować. Nadałem kształt z jednej strony, obróciłem "już prawie oponkę" na drugą stronę we wrzecionie, operację powtórzyłem i w pewnym momencie miałem wolną od obrotów "cała oponkę"! No to ją od razu nasadziłem na "felgę" Czynność powtórzyłem z "półfabrykatem" i miałem całkiem fabrycznie nowe oponki do Po-2. Tak wyglądał po odcięciu rdzeń po oponce: A druga oponka tak się miała przed osadzeniem: Nast. zamalowałem miejsca po podkładkach: I po nanizaniu kółek na drucik, powiesiłem oba na haku mej wagi: co daje na gotowo 0,3 kg, więc chyba nie jest tak źle. Teraz będę się zabierał za doprowadzenie do końca podwozia dla tych "butów", ale nie wiem, czy jeszcze dzisiaj będzie mi się chciało, bo znowu tak się rozpisałem, że chyba się zmęczyłem...
  6. Albo kleję, albo słucham... A preferuję czytanie, bo wpływa twórczo na wyobraźnię. Tak, faktycznie bije rekordy prędkości w pisaniu, ale ja powoli czytam więc średnia wychodzi "średnia". Czytam "po godzinach" więc nikomu nie przeszkadzam. Ostatnio w piątkowym lokalnym dodatku "GW" zwanej tu i ówdzie "wybiórczą" poczytałem stały felieton doktora polonistyki z UJ, i wyszło, że młodość spędziliśmy w tym samym miasteczku, osobiście znałem jego ojca, a także inne osoby wspomniane w tym tekście. Chyba do niego coś napiszę i znowu potwierdza się to, iż nasz świat jest bardzo mały.
  7. Kawał całkiem nowego roku już za nami i niezbyt wiele działo się przez ten czas w temacie Po-ciaka, gdyż absorbowały mnie całkiem inne sprawy, bardziej przyziemne i zawodowo istotne. Jutro jeszcze ZUS i zgłoszenie wyrejestrowania pracownika, który poszedł na swoje. Przez to święto wczorajsze i dzisiejszy kawałek niedzieli porobiłem nity mocujące kołpaki felg oraz zacząłem robić osłony "blaszane" okrywające gumowe amortyzatory. Kółka po raz pierwszy zagruntowałem podkładem i tak sobie teraz schną: Kiedy wyschną, ponownie je przeszlifuję i zagruntuję tą szpachlą natryskową, a następnie pomaluję kolorkiem. We wtorek powinien do mnie dojechać materiał na zrobienie oponek i będę z tym walczył, a skutki zobrazuję. Tak w tej chwili prezentuje się jedna osłona dla amortyzatora już dokładnie doszlifowana, a druga czeka na obróbkę. Po włożeniu tego materiału w imadło, odbijały mi się ryflowania wewnętrzne szczęk, więc zrobiłem sobie drugi zestaw szczęk z drewna bukowego i teraz mi się nic nie odbija /chyba, że najem się świeżej czerwonej papryki... / Po zdobieniu drugiej osłony, zagruntuję to specjalnym podkładem do styro i także pomaluję stosownym kolorkiem. No to tyle na razie. Idę czytać tom V-ty niesamowitych przygód mecenas Joanny Chyłki, by Remigiusz Mróz.
  8. MareX

    Airco DH-2 1/3

    Z całą pewnością tak jest Arku. Moim zdaniem - przed Tobą , same mocne wyzwania. Życzę powodzenia.
  9. Irku, znowu tak dla doprecyzowania myśli przewodniej: Na początku był silnik! Podarowana nówka sztuka prosto z Ameryki, wtedy niejaka nowość , a dla mnie super prezent. Później była myśl, że kiedy "dorosnę" i nauczę się w miarę poprawnie kleić modele /patrz: porażka totalna ze sklejonym żywicą żółtym Piperkiem ze Svensona/, to skleję sobie tzw. "model życia", a będzie nim własnie CSS-13, taki sam, jaki mieliśmy w klubie, kiedy to "przypinano mi skrzydła". A skoro tak, to potrzebna była do niego "gwiazdeczka", taka jaką przy swoim, jakże mnie "kręcącym" modelu miał ś.p. Marek Szufa. W owym czasie taka oryginalna węgierska "gwiazdeczka" /zresztą przejęta przez Anglików/ kosztowała ok. 14 k PLN i taka kwota była /i jest nadal/ całkowicie poza moim zasięgiem. No to więc postanowiłem sobie przerobić mój silniczek na "gwiazdeczkę" i przy bardzo wydatnej pomocy mojego ś.p. instruktora modelarskiego Jurka Mamczarza udało się zrobić "gwiazdeczkę", co widać gdzieś tam wcześniej na fotkach. Mając silnik, zabrałem się w końcu za budowę modelu i chociaż pierwotnie chciałem skleić model w skali 1 : 5, ta "gwiazdka" okazywała się być za duża do tej skali, a do 1 : 4 pasowała idealnie , ale pozostawiała z założenia wątpliwości co do swej mocy w stosunku do masy modelu. I stąd tu troska o ciężar każdego elementu. Przy zachowaniu tej masy w rozsądnych granicach i odpowiednim doborze śmigła, jest cień szansy, że może model oderwie się od gleby. Teraz inny punkt widzenia i nast. pytanie: Dlaczego różni ludzie robią np. modele redukcyjne samolotów? /Patrz nasz dział dla tych modeli i znajdujące się tam prawdziwe dzieła sztuki/ Ano robią, bo po pierwsze lubią to robić, a po drugie umieją to robić, mając od początku pełną świadomość tego, że ich model nigdy nie poleci i stanie na półce , czy zawiśnie u sufitu. Całkiem podobnie jest z moim przypadkiem chorobowym Robię, bo lubię, to mnie kręci, stawia różne wyzwania myślowe i manualne, pozwala rozładować stres i cieszy me oko, kiedy zrobię coś i to coś mi się podoba. Latanie takiego "dzieła" jest dla mnie wartością zupełnie wtórną, bo praktycznie żaden ze mnie "latacz", a po drugie mając faktycznie pierwszorzędne warunki do latania /kawał własnego pola za bramką ogrodzenia/ stale cierpię na chroniczny wręcz brak czasu i nawet w związku z tym myślę czasami, czy aby nie przechrzcić się na elektryki, których przygotowanie do latania, w porównaniu do spalin, jest o wiele mniej czasochłonne. Wiem, o czym mówię , bo mamy dwa "Easy Gleidery" i wystarczy baterię naładować i można latać. Ale i na to przeważnie nie ma czasu... Może, kiedy będę jeszcze bardziej na emeryturze??? To tyle na razie. Idę popatrzeć na me dotychczasowe "osiągnięcia po-ciakowe" i trochę pogłówkować, co by tam jeszcze spieprzyć w tym kończącym się 2017 roku. Z nadzieją, że nadchodzący nowy , 2018 rok nie będzie gorszy od tego mijającego, życzę Wam wszystkim Szanowni Koledzy dużo zdrowia, szczęścia i pomyślności w życiu rodzinnym i zawodowym, oraz wielu sukcesów i radości na polu modelarsko-latającym.
  10. No wreszcie jakieś ożywienie w temacie. Nie oceniam absolutnie tego, co kto umie zrobić w temacie modeli, a czego nie umie. Ja swoje umiejętności oceniam bardzo umiarkowanie i uważnie słucham opinii bardziej doświadczonych Kolegów. Na temat wykonanych kółek dyskutowałem z naszym Heniem i także powiedział mi, że przy twardszym lądowaniu na kółka może działać siła nawet 50 kG lub więcej i takie kółka się zapewne rozlecą. Ale z drugiej strony pytanie: czy ten model kiedyś w ogóle poleci? Nie tylko dlatego, że nie bardzo ma kto modelami latać, ale dlatego, że dysponuję do niego takim, a nie innym silnikiem i na inny raczej nie będzie mnie stać. Gdyby nie te blisko /jakże daleko...!/ 700 km dzielących nasze miasta Irku, to byłbyś pierwszym typowanym pilotem do latania wszystkimi moimi "ptaszkami". Mam też tutaj na miejscu takiego subiektywnie potencjalnego kandydata, ale jeszcze mu tej możliwości nie przedstawiłem. Może się ośmielę w nowym roku...
  11. Witam cieplutko wszystkich! No , cóż. Brak jakiejkolwiek odpowiedzi na postawione pytanie, też jest jakąś odpowiedzią. Bardzo dziękuję i będę się stosował do wyników. Od dzisiaj będą relacje typu: wziąłem deskę i po umocowaniu w imadle , wywierciłem sobie... A więc wyciąłem nowe dekle kółek ze sklejki 6 mm, wyciąłem 36 szt. "szprych" ze sklejki 3 mm i tak to po kolei szło: Waga nowych kółek już z tulejkami, ale jeszcze przed ostatecznym obrobieniem to o 9 dag mniej niż te poprzednie. Są równie solidne i będą tak samo wytrzymałe, a może nawet bardziej. To tyle na razie.
  12. Gratuluję Jacku i zarazem dziękuje za pokazanie mi innego podejścia do zbudowania kółek. Z tego samego materiału, a zdecydowanie bardziej lekko.
  13. Tak intensywnie świętuję, że aż naszło mnie pytanie, które szerzej postawione tak by brzmiało: przy takiej sumarycznej ilości Kolegów wchodzących w ten temat, ilu jest takich Kolegów których interesuje głównie proces powstawania tego modelu i fotki to obrazujące, a ilu jest takich ludzi, którzy - powiem nieskromnie - lubią sobie poczytać te moje grafomańskie wypociny? A naszło mnie to pytanie w związku z tym, że to moje świętowanie składało się do tej pory głównie jakby właśnie z dwóch elementów postawionego wyżej pytania. Bo jednak nie mogłem się oprzeć i coś tam porobiłem przy modelu, a po drugie głównie czytałem książki polskich autorów, tj. Remigiusza Mroza "Kasacja" i "Uprowadzenie", a teraz czytam taką baję do kwadratu pt. "Sonderkomando Nebel" czy jakoś tak. Autora chwilowo zapomniałem. Wszystkie te książki są napisane całkiem poprawną polszczyzną i fajnie i szybko się je czyta. A wracając do modelarskiego dziubania to mając najróżniejsze "dykty modelarskie" zakupione na początku budowy w Casto, zacząłem robić kółka do tego ptaszka: Po sklejeniu i skręceniu tego w bloczek miałem surowiec do obróbki na mojej maszynce: Wkręciłem to w maszynę i zacząłem toczyć, syfiąc dookoła przyszłych kółek co niemiara: Powstały mi w ten sposób dwa solidne rdzenie kółek o grubości 30 mm, czyli 3 x dykta 10 mm, które to trzeba było maxymalnie odchudzić. Mimo wielkich chęci dało się zrobić tylko cztery otwory fi 20. Kiedy już wywierciłem wszystkie otwory odciążające /czy można powiedzieć "otwór ulgi", czy może to się różnie kojarzyć?/ narysowałem sobie i wyciąłem boczne powierzchnie kółek. Znowu wsadziłem w bloczku do maszyny, a następnie posklejałem z rdzeniami i tak mi na chwilę obecną to wyszło: Byłem bardzo ciekaw ile to waży, więc sobie zważyłem: i po odjęciu wagi klipsa 0,03, wyszło by, że oba mają 0,33 kg, co przy ostatecznej średnicy kół wraz z oponami wynoszącej 175 mm nie jest chyba tak tragiczną wagą, ale z całą pewnością mogły by być lżejsze, gdybym je zrobił z innego materiału. No cóż, tak krawiec kraje... Dobra, idę dalej świętować, tj. idę na "proszony obiad". Smacznego !
  14. Zaraz zaczynam "totalne" świętowanie /kurcze, jakie modne słowo mi się użyło /, ale ponieważ dywanów trzepać nie musiałem /bo ich nie posiadam/ , karpia mordować mi także nie zlecono /bo ich nie jadam, a to m.in. dlatego, że to ryba wprowadzona na nasze stoły przez "komunistów i złodziei", jako substytut szynki/, więc mogłem jeszcze się pobawić w ulubiony sposób, czyli porobić to i owo przy modelu. No więc przygotowałem sobie część elementów konstrukcyjnych podwozia, które tak się zbierały: Widać także sprężynę o dokładnie pasujących mi wymiarach, ale działającą na rozciąganie, a nie na ściskanie i nawet sprawdzałem, jak się zachowa po rozciągnięciu, ale wracała w pierwotny kształt po kilkakrotnym ściśnięciu. Wsiadłem więc wczoraj w autko i objechałem trzy pobliskie sieciówki i kicha. W najlepiej "modelarsko" zaopatrzonym "Liroyu" było nawet kilka sprężyn , ale nie takich, jakich potrzebuję.Obdzwonię sklepy metalowe w mym miasteczku w środę i może gdzieś będą takie rzeczy prowadzili. Tak na chwilę obecną mają się te elementy podwozia: Zacząłem więc robić, z braku innych zajęć, okucia do mocowania tego podwozia. Tym razem zastosowałem blachę stalową, wyciąłem kształty, powierciłem dziury /pardon - otwory/ i tymczasowo to przykręciłem. Tak to jest: A tak się ma do oryginału: i przód, ale słabo widać bo w oryginale pomalowali to na wściekłą żółć i po co? I tyle na razie w temacie. Idę świętować "do oporu..." Czego i Wam, czytającym te bazgroły z całego serca życzę !!!
  15. Ja, Jacku, znam to z autopsji. Po wielokroć byłem takim hamulcowym i autentycznie miałem problem, bo wtedy, chociaż już miałem chyba swój aktualny wzrost /teraz ze starości chyba już się deczko skurczyłem ;-)/, to wagi miałem nieco ponad 50 kg i mimo zapierania się wszystkimi kopytami, to ten samolot chciał mnie porwać za sobą, a nie zakręcać na mą "prośbę"... A mój instruktor / ś.p. Stefan Bodziony/ patrzył "bykiem" z kabiny i pojąć pewnie nie mógł, czemu ten hamulec taki słaby... Zabrałem się za podwozie, ale fotki, kiedy będzie coś widać.
  16. Chyba trochę duża. Też mam ten problem przyszłościowo.
  17. Powiem , jak na spowiedzi, że byłem bardzo ciekaw, czy któryś z Kolegów zauważy tę różnicę między dokumentacją oryginalną, a tą "zmodernizowaną" w amierikanskich planach. W MLP blachy na goleniach skutecznie zasłaniają , to co w środku, ale... W posiadanej, całkiem sporej kolekcji, fotografii tego samolotu, używanych w różnych krajach i w różnym czasie , mam też takie, gdzie tych blach nie ma i "zaawansowanie" konstrukcyjne amortyzatorów widać jednoznacznie. Było ono mniej więcej takie, jak np. w ZIS-5. A hamulec -@Jacku- był, a jakże i to bardzo skuteczny... Tyle, że zawsze z jednej lub drugiej strony. A był nim delikwent, który łapał za dziurę w dolnym skrzydle, zapierał się wszystkimi nogami i ciągnął!!! Pilot dodawał gazu a Samolot zakręcał prawie w miejscu :-)))
  18. Myślałem o "oponkach", a niejako zostałem wywołany do myślenia o całym podwoziu. Na czymś to budowane coś stać musi, a i na czymś - przynajmniej po lotnisku - pojeździć powinno. Odezwał się do mnie twórca tego modelu: Pan Zbigniew, z którym to modelem dawnymi czasy stawał "na pudle", a który to model bardzo okrężną drogą trafił w moje rączki i po drobnym remoncie teraz sobie wisi i czeka na kolejne loty, ale już nie zawodnicze, a czysto rekreacyjne. Teraz Pan Zbigniew przysłał mi taką oto dokument podwozia: Wraz z opisami, w całkiem przystępnych językach: Na tej podstawie prawdziwy makieciarz stworzył by podwozie nie odbiegające od dużego oryginału. Moje plany takie są: Niby wszystko jasne, specjalnie dla kogoś, kto w liceum miał ze 2-3 lekcje o rysunku technicznym i żądnym inżynierem nie jest, jeno jakimś skapcaniałym humanistą... Nic to jednak, wszak są tu na forum prawdziwi fachowcy i zapewne dobrej rady nie poskąpią. Biorę się dzisiaj za dolne skrzydła i będę w nie wklejał rurki do mocowania prętów ustalających położenie skrzydeł względem kadłuba.
  19. Tak Arku - zupełnie ręcznie, tzn. przy pomocy małej gilotynki do blachy i nożyc ręcznych, dekarskich, do cięcia blachy. A później już tylko pilnik i wiertarka i gotowe. Ważne aby się dobrze i mocno kupy trzymało i tak chyba jest.
  20. Tą moją sklejkę kupowałem w Casto i najcieńsza to była chyba 4 mm. Trójkę kupowałem w hurtowni gdzieś koło Rybnika i to też była taka dosyć podła sklejka trójwarstwowa. Za pakowanie tej sklejki policzyli chyba więcej niż ona sama była warta.
  21. Dalej sobie robię i robię i mało to spektakularne, jak nie przymierzając.... Zmilczę , bo mój światopoglądowo zupełnie neutralny temat zaraz by się zrobił polityczny, a wtedy sam sobie musiałbym srogą karę wymierzyć. Po co mi to? No więc ciąłem, kleiłem, szlifowałem i wydziubałem zastrzały mocujące baldachim, czyli centropłatem takie coś zwanym. Zaraz to poskręcałem, aby sprawdzić, czy zadany kąt zaklinowania skrzydła, czyli plus dwa stopnie, sam z siebie mi wyszedł. Tak to stanęło: Ja zaś stanąłem z boku i focię pstryknąłem, aby pokazać wzmocnienie węzła, do którego całe to górne dziadostwo będzie doczepione. Te dwie śrubki przez okucie i listwy przepuszczone będą jeszcze nakrętkami połapane. W środek pójdzie tak dla pewności śrubeczka typowo do "drzewa" . Na razie to wszystko tak tymczasowo. Dla sprawdzenia tego kąta. No i kąt wyszedł "co do deka" ! Kto ma dobre oko to na tej fotce go zobaczy, a jeśli nie, to na słowo mi niech uwierzy, jak również w to, że teraz w takim stanie , cała ta konstrukcja waży 2,13 kg. Czyli systematycznie na wadze przybiera Ja zresztą też, bo zamiast latać za kosiarką, siedzę na pupie i nic, tylko lepię... Zewnętrzne zastrzały też się robią i pewnie kiedyś się zrobią. Tak zresztą jak i kopyto pod maskę, bo nadal czeka na końcowe doszlifowanie. Nawet gumowe rękawiczki już sobie sprawiłem, jak również pozyskałem naczynie /po sałatce warzywnej/ do mieszania tej żywicy. "Wyczaiłem" także gumę do zrobienia oponek do tego ptaszka, ale droga jak cholerka i po co mi jej aż tyle?...Można nabyć jedynie arkusik 1 x 2m, co kosztuje ponad 5 stówek, Grubość tego: 4 cm i doskonale daje się obrabiać nawet na wiertarce, co nasz Heniu wielokrotnie udowodnił. Może by ktoś reflektował na połówkę z tego? No to nara...
  22. MareX

    Moje wspominki z MLP

    Grzegorz z mego byłego miasteczka znowu mnie zainspirował do drobnego wpisu. Otóż Kolego, jak to stwiredziła pewna blondynka, ta oponka w PWS-ie, nie ma powietrza tylko na dole oponki... I faktycznie, powinni dopompować. Co zaś się tyczy najciekawszego miejsca w Krakowie, to ja osobiście się zgodzę z tym stwierdzeniem, ale dla innych ludzi jest o wiele więcej i o wiele ciekawszych tutaj miejsc. Np. Wawel i przedsionek krypty Piłsudskiego, krzyż katyński, czy park Jordana z tamtejszymi popiersiami. Szczególnie tymi najnowszymi...
  23. Pomierzyłem więc sobie dzisiaj koła w oryginale, bombkę takoż, a i fotek narobiłem sporo. Średnica koła z mego planu jest o 0,5 cm mniejsza od tej wynikającej z oryginału. Tak to jest na planie: a tak na fotkach z "mądrej książki" , jak i w rzeczywistości, co samemu dzisiaj miarką potwierdzałem: Pisałem wcześniej o "balonowatości" kół z planu i rzeczywiście! Na planie mają szerokość 5,2 cm, a powinny mieć 3,62 cm. Kiedy zdobędę odpowiednią gumę, to takie zgodne z oryginałem, sobie zrobię.
  24. MareX

    Moje wspominki z MLP

    Dzisiaj wybrałem się do MLP aby sobie pofotografować "niejasności" w budowanym PO-2. Przy kasie, po wejściu do budynku głównego wisiał sobie cennik, więc złapałem się za portfel i poprosiłem bilet. To i go dostałem: a kiedy zapytałem , ile płacę /z nadzieją, że Pani widząc jaki stary ze mnie dziad, poleci ulgowy dla emerytów/, Pani odparła, że dzisiaj nic się nie płaci i jeszcze dała mi poglądową broszurkę: gdzie napisano czego i ile tam jest, a po otwarciu: byłem pewien, że już się nie zgubię i będę wiedział, gdzie się udać W najgłówniejszej sali stały dwa ptaszydła, dobitnie świadczące, że jest to MLP ! Czyżby była to ekspozycja robiona już pod politykę historyczną? Nie wnikałem... i drugi ptaszek: Szedłem sobie we wiadomym kierunku i znowu na pierwszym planie zobaczyłem dwa ptaszki - transportowe: spodobało mi się zestawienie, to i fotkę zrobiłem. Wszedłem do hangaru i zaraz rzuciła mi się w oko nowość - znaczy - starość , ślicznie odrestaurowana: dla jasności, co to takiego, bo samemu w pierwszej chwili nie wiedziałem: Wykonałem potrzebne mi fotki, pomierzyłem to i owo, naszkicowałem sobie i zwymiarowałem i zająłem się wspominkami: Mniej więcej 62 lata temu takim własnie samolotem /służył, jako samolot dyspozycyjny dyrektorowi WSK w moim ówczesnym miasteczku/ zostałem po raz pierwszy zabrany w powietrze i zobaczyłem te wszystkie cuda rzeszowszczyzny z góry. Strasznie mi się spodobało!!! Mimo kokluszu w pełnym rozkwicie, który miałem ja i moja siostrzyca, a nasz ojczulo jakoś załatwił tę podniebną wyprawę, co miało nam na te koklusze pomóc. Czy pomogło? Nie wiem, nie pamiętam... Kiedy już później spędzałem na lotnisku prawie każdą wolną chwilę, takie coś było w użytkowaniu zakładu, ale słabe silnikowo to było i z czwórką pasażerów latać nie chciało. Nazywaliśmy to "papuga" bo takie kolorzaste to było i tak do dzisiaj zostało: Były w klubie także dwa takie ptaszki: ale w wersji cywilnej, tutaj stoją pomalowane na "wojskowo". Następny był M-4 "Tarpan", który mi nie wyszedł, bo chyba z tego sentymentu "gałązka" mi zadrgała i fotka wyszła całkiem nie ostra. Następne było to: Kiedy na "moim" niebie przestały latać "Limy", pojawiło się to właśnie, z jakże charakterystycznym gangiem silnika i słuchanie tego głosu nadal budzi jakieś dziwne ciarki we wnętrznościach. Dlatego lubię go oglądać i słuchać na naszych piknikach lotniczych. Było też w klubie coś takiego, na czym głównie latał kierownik klubu i instruktor, p. Nowakowski. A we wspomnieniach z szybowcowego turnusu w Lesznie uskutecznianego, już podczas wakacji po drugim roku studiów jest ten ptaszek: Siedzieliśmy któregoś dnia w "kwadracie", kiedy to na horyzoncie ukazały się najpierw jakieś dwa ogromniaste koła podwozia przyczepione do cieniutkiej i krótkiej kreski poziomej, a za chwilę dał się słyszeć odgłos pracy silnika i po chwili to coś przyziemiło z prostej i pokołowało pod hangary. Poszliśmy to oglądać i nadziwić się nie mogłem, jak to sprytnie inż Pieniążek wykombinował. Dosłownie kilka dni po tych odwiedzinach w Lesznie, opuścił tym ojczyznę naszą kochaną i wybrał wolność , najpierw w Jugosławii, a później w "zgniłym kapitaliźmie". Zrobiłem jeszcze focię, tego , co także mi się bardzo podoba i pewnie gdybym umiał, to też bym sobie to zbudował... No i wyszedłem na zewnątrz, gdzie me oko zawisło na takim odrzutowcu, także ślicznie wyrychtowanym: W tle stał tego poprzednik /chyba?/, a taki był z bliska, też ładnie odmalowany: Podszedłem jeszcze do naszej niespełnionej nadziei na współczesny, nowoczesny samolot szkoleniowy dla naszych niezwyciężonych WOT /?/ I wyszedłem na zewnątrz, gdzie żegnały mnie dwie "Iskry", także swego czasu gromadnie latające po "moim" niebie Wsiadłem do autka i oddaliłem się "w siną dal", na szczęście dzisiaj bez smogu, ale i tak siną...
  25. Wkroczyłem w ten etap budowy, kiedy robi się wiele drobnych elementów i nie widać wymiernych efektów tych prac. Odstawiłem na razie kopyto pod maskę, bo jakoś mi nie podchodzi babranie się z tym styropianem. Drobinki tego materiału elektryzują się i czepiają czego bądź, a także cały czas obawiam się, że gdzieś zbyt wiele materiału zbiorę i cała robota będzie psu na budę. Wziąłem się więc za zastrzały skrajne, które stworzą śliczną N-kę. Tak w tej chwili sobie schną: Po wyszlifowaniu będą "jak nowe"... Wyciąłem też okucia do ich mocowania. Teraz powinienem zrobić zastrzały mocujące górny płat z kadłubem, ale chyba poczekam, bo od nich zależy kąt zaklinowania płatów i trzeba by to ustawiać w oparciu o kadłub. Podziwiam i zazdroszczę Kolegom tak śmiało poczynającym sobie z żywicą. Może i mnie się to uda jakoś zrobić? Znalazłem też dzisiaj w mym miasteczku sprzedawcę gumy mikroporowatej i będzie z czego zrobić opony do tego modelu. Muszę się wybrać kiedyś do MLP, aby samemu się dobrze poprzyglądać stojącemu tam zabytkowi, bo nie wszystko widać na fotkach z książki, którą dysponuję. M.in. muszę zmierzyć koła od tamtego samolotu, bo z moich planów są one jakieś takie "balonowe" i chyba o mniejszej średnicy. Na fotkach te koła także zupełnie inaczej się prezentują. No to tyle na dzisiaj.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.