Skocz do zawartości

MareX

Modelarz
  • Postów

    2 256
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    9

Treść opublikowana przez MareX

  1. Bardzo przepraszam Jarku, ale ja o żadnym stosunku nic nie pisałem. Nawet po 22-ej. Tylko grzecznie zapytałem, zapominając jeszcze o możliwości oralnej. Po prostu lubię jasność i precyzję w naszej mowię ojczystej.
  2. I tu Jarku pełna zgoda. Pokład pokryty dechami, między którymi woda spokojnie sobie przepływa, a w zanurzeniu dodatkową wyporność dają /;-)))/ Dechy na pokładzie - ok, ale burty, cała konstrukcja z desek /nawet podwójnych, tego nawet ja, pospolity ignorant, co zaznaczyłem/, w życiu nie kupię. Jutro wrzucę fotki z postępów i refleksje za tym idące.
  3. Czy ktoś może mi to przetłumaczyć z "polskiego" na nasze? Jak śmię przypuszczać, chodzi najpierw o konto Krzysia w banku, z którego kupił silnik do skrzydeł. I jest on w stosunku do osi kadłuba. Jakim stosunku? Analnym, czy waginalnym? Czy dobrze "kumam"?
  4. Wszedłem "bez żadnego trybu" - zupełnie przy okazji. Jestem pod ogromnym wrażeniem ! Żeby to jeszcze latać umiało .... Ale "Zlin" umie i także zbudowany w klasie mistrzowskiej. BRAWO !!!
  5. Taaaaaaaaaaaaa......... doczytałem, że "mój" u-boot jest w skali 1 : 48, więc dla naszej armii niezwyciężonej, dwa razy za duży. Poza tym wymaga cierpliwości w oczekiwaniu na kolejne numery z prenumeraty /doczytałem, że w prenumeracie koszt jednego zeszytu to 24,99 PLN, czyli na okrągło za całość 3750, czyli znacząca zniżka/ oraz podstawowych umiejętności w składaniu takiej układanki, a tego chyba komuś w MON-ie bardzo brakowało. Są różne sposoby na demilitaryzację kraju. Ta okazała się nadzwyczaj skuteczna. I nowy minister też niczego na korzyść nie zmieni, ale to mój pogląd, oczywiście politycznie zupełnie niesłuszny.
  6. Romku! Ja nie tylko także chciałbym sięz Tobą stuknąć tym jajeczkiem, ale WIEM, że to się wkrótce może ziścić, bo Twe drogi niebawem na południe kraju Cię poprowadzą i w moim miasteczku będziesz miał postój. To i wtedy sie stukniemy. :-) Włodku! Dzięki za bardzo poglądowe fotki i nigdy, jako profan pospolity, nie śmiałbym twierdzić, że nie da się położyć drewnianego pokładu na metalowej płaskiej powierzchni. W przypadku modelu, którego budowy dobrowolnie się podjąłem, chodzi o to, że podwójne okładanie boków kadłuba deskami okrętu podwodnego wydało mi się "lekką przesadą" i nijak się miało do budowy takich prawdziwych jednostek. Takich "kwiatków" nabijających licznik wydawcy tego cyklu jest więcej i o następnym, który widzę, napiszę wkrótce.
  7. Dzisiaj prima aprilis i wcale bym się nie zdziwił, gdyby ktoś próbował mnie zrobić "w konia". Rozumiem to i rano po wstaniu z łoża oznajmiłem najukochańszej, że znowu dużo śniegu napadało. Odpowiedziała Sztuhrem: "no coś ty?..." I fajnie było. No, ale zupełnie nie trawię, kiedy ktoś bardzo na siłę robi mnie " w konia". Poszedłem za radą Kolegi Jarka, zaciąłem się i postanowiłem to "modelisko" skończyć do 22 kwietna, bo wtedy ma się u mnie pojawić właściciel tegoż. Chciałbym go z lekka zaskoczyć, a dzisiaj ja zostałem zaskoczony. Otóż idąc do kolejnych numerów tego wydawnictwa / nr 43 i 44/ otrzymałem ponownie po wiązce 65 szt. deseczek do PONOWNEGO DESKOWANIA !!! Normalnie zwątpiłem i ręce mi do samej gleby opadły. Po jakiego grzyba jeszcze raz to deskować, skoro kiedy wreszcie to już stanie na podstawce /widziałem takie elementy w końcowych numerach/ to będzie sobie stało i raczej pod własnym ciężarem się nie zapadnie czy inaczej nie odkształci. Sprzedającemu najwyraźniej chodziło o maxymalne namnożenie drogocennych numerów, a głupiemu przysporzyło by dodatkowej roboty, moim zdaniem - całkowicie zbędnej. A może chodziło jednak o udowodnienie tego, że oryginał był jednak w większości zrobiony nie ze stali, a z desek? Tej wersji mimo mego stetryczenia i wrodzonych ograniczeń umysłowych jednak nie kupuję. Robię więc po swojemu. Na deski w miejsce ich łączeń bandaż na kleju, a później szpachla dwuskładnikowa, sprawdzona już i przetestowana na bombkach do "Po-ciaka" i szlifowanie szlifierką kątową. Tak to dzisiaj stoi: Tu widać te dodatkowe wiązki deseczek oraz odkryte fragmenty gdzie obrazowana będzie maszynownia i centrum dowodzenia. I druga strona. gdzie okręcik będzie calutki, wprost proszący się o popływanie, no słowem cud, miód, malina! Inę przekąsić jakieś ciasto świąteczne i pomieszkać świątecznie, bo przecież nie wypada całych świąt spędzić w modelarni, nawet robiąc taki wspaniały model.
  8. Tak , Adrianie. Masz wg mnie absolutną rację. To były zupełnie inne czasy, a samolot faktycznie był czymś takim, co można było zobaczyć na niebie /samo leciało.../ i z bliska na ziemi, kiedy tylko były organizowane jakieś pokazy czy zawody. To była nowość porównywalna do pierwszych lokomotyw, które zaczynały ciągać wagoniki z ludźmi. Telefon w owym czasie był rarytasem posiadanym przez nielicznych wybranych i zasobnych w gotówkę /Kuba? A jeśli nie Kuba, to moje nazwisko nic panu nie powie.../, tak samo zresztą , jak i automobil, którego rejestracja była obłożona ogromną opłatą. Samolot był na samym szczycie tej ówczesnej piramidy luksusu, ale można go było dosyć często zobaczyć z bliska, a tylko bardzo nieliczni mogli się takim cudem techniki przelecieć i spojrzeć na ziemię z góry. Co zaś do dzisiejszych pikników w Czyżynach?... Jako, że byłem chyba na wszystkich /no może na pierwszym nie byłem/, miałem możność obserwować, co też tak "kręci" odwiedzających. Wniosek: z upływem lat, samoloty są coraz mniejszą atrakcją /no, chyba że przez kilka minut pokręci się po niebie jakiś "Spit" czy inna "rura"/ a ludzi przyciągają niezliczone ilości straganów /piknik jak tradycyjny odpust przed kościołem/ z wszelkim badziewnym "dobrem" i mnóstwo innych około piknikowych atrakcji /grupy rekonstrukcyjne, tor z autkami spalinowymi, pokazy uzbrojenia armii naszej wspaniałej, itd. itp. Może jednak fajnie, że przyszło nam żyć w czasach tak dynamicznych i rewolucyjnych zmian technicznych i cywilizacyjnych i już 73 lata przeżyliśmy bez wojny, co uważam za moje największe szczęście, to najszerzej rozumiane. No dobra. Idę znowu bawić się w "bednarza". Kto czyta inne tematy, ten wie o czym głoszę.
  9. Pozwólcie, ze tak z okazji Świąt zdanie "poza tematem". Przyjrzyjcie się tym tłumom na ostatniej fotce. Co dzisiaj budzi takie emocje i ściąga tylu ludzi? Skoki narciarskie? Rajdy samochodowe? No, sam już nie wiem...
  10. Pobierałem nauki w pełnej komunie i oczywiście zupełnie niesłusznie uczono mnie, że sojusznikami Stalina w II WW byli Amerykanie i Anglicy. My , tzn. państwo polskie miało swój rząd w Londynie i ponoć ten rząd nie kolaborował wtedy z Hitlerem, a współdziałał z rządem W.Brytanii. Ten nasz rząd załatwił ze Stalinem wyjście z Rosji armii gen. Andersa i wielu , wielu cywili-Polaków. Więc do tego czasu byli chyba ruskie sojusznikami. Póżniej komuchy utworzyły inne wojsko, ale też składające sie głównie z Polaków, którzy razem z ruskimi walczyli ze wspólnym wrogiem. Więc , czy takie współdziałanie to sojusznictwo, czy kolaboracja? Uważaj Szanowny Kolego , jak sobie tylko chcesz, bo masz prawo i jeszcze Ci wolno. Ty wiesz swoje, ja swoje. I niech tak zostanie na ten radosny dzień Świat, kiedy przyroda się budzi do życia, a dnia mamy coraz więcej niż nocy. Mokrego i zimnego śmingusa życzę!
  11. Dzięki Jarku za kolejną porcję wiadomości w temacie zupełnie mi obcym. Tak po cichu przypuszczałem, że jednak sam kadłub okrętu musiał być w całości robiony z odpowiednio wytrzymałej stali, z uwagi na ciśnienie panujące w głębinach morskich, a nie obkładany jakimiś drewnianymi klepkami, jak jakaś łódka żaglowa czy inny jacht. Tutaj chodziło o zaoszczędzenie na plastiku, jak również na kosztach forem, które musiały by być bardzo starannie i dokładnie wykonane. Klepki się poszpachluje, wygładzi, zagruntuje i pomaluje i będzie wyglądał jak ze stali! Ale oklejanie tymi klepkami jest bardzo nudne i w sumie zaczyna mi przechodzić zapał do budowy tego modelu. Tyle zrobiłem do dzisiaj: a tak wyszły te przedłużane listewki na "podpokładzie": Jest jeszcze kilka szparek do zatkania, ale to kiedyś... Widać też ten zdjęty pokład, który "kazano" pomalować na czarny mat. To i pomalowałem. A tak jest po założeniu na kadłub: Jadę do apteki po kręconą specjalnie na receptę maść na moją rankę i muszę się zbierać bo jeszcze mi aptekę zamkną. Spokojnych, zdrowych i wiosennie pogodnych Świąt wszystkim czytającym te moje pisaniny szczerze życzę. Czołem , załoga!
  12. Tak Mirku! To jest źródło mojej twórczej inspiracji / - chodzi o tę "twórczą"/ i w założeniu tak ma ten mój "model życia" się prezentować. Ten polski akcent obowiązkowo musi być, bo oryginał latał w LWP i abstrahując od aktualnych interpretacji historycznych, był użytkowany przez NASZYCH żołnierzy. Po prostu przez Polaków. Tu moje fotki zrobione w MLP, aby mieć to "pod ręką", kiedy przyjdzie do wykańczania modelu. i także znak sojusznika, - teraz najeźdźcy i zaborcy: Myślę, że będzie się podobał oglądającym, tak jak podoba się Fokker w malowaniu Łotewskim , z piękną , czerwoną swastyką. Rodzinnie spokojnych, wiosennie ciepłych i słonecznych Świąt życzę wszystkim Kolegom wchodzącym w ten temat i obiecuję, że jeszcze kiedyś zacznie się znowu coś dziać w tej budowie. A ja będę wstawiał fotki i zadręczał Was moją pisaniną. Czołem, riebiata !
  13. MareX

    Airco DH-2 1/3

    Jak to Arku malniesz i nie będą te szprychy prześwitywały to zaraz pomyślę, że jest ich dokładnie tyle, co w oryginale. :-)
  14. Przyklejałem dzisiaj zakładkowo podłużone listeweczki "podpokładzia" /ale ze mnie słowotwórca, sam nie wiedziałem, ale może takie słowo istnieje?/. Chodziło o wypełnienie przestrzeni pod zdejmowanym /po co zdejmowanym? Jeszcze nie wiem.../ pokładem z kioskiem i działem. Wniosek z tej dzisiejszej roboty głupiego taki, że jednak dosyć tych zakładek i reszta klepek "na styk" , bo i tak będzie to wszystko szpachlowanie i szlifowane, a wodę będzie doświadczało jedynie w postaci pary wodnej zawartej zawsze w pokojowej atmosferze. W założeniu ma sobie stać i oko właściciela cieszyć do woli. ;-) co zaś się tyczy prawdziwych u-bootów, to nie sądzę aby były klepkami okładane, ale kto wie? Może to były wojenne oszczędności ?
  15. MareX

    Airco DH-2 1/3

    Arku! Zagęścisz szprychy czy je po prostu zakryjesz deklami?
  16. No więc zrobiłem konstrukcję tego pokładu zdejmowanego oraz zacząłem sztukować załączone listewki, aby przykryć nimi powierzchnie, które będą pod tym pokładem. Zrobiłem sobie fotki tego etapu prac " na wieczną rzeczy pamiątkę" i tak to sobie teraz jest: I tyle na razie, po południu może znowu coś dalej prace przy tym modelu popchnę.
  17. Czołem Erwinie! Zaiste piękniusi masz szybowiec , ale nie takie avatary tutaj są najmilej widziane. Przeczytaj - proszę - nasz regulamin i podmień ten obrazek.
  18. Irku ! Zadałeś pytanie za co najmniej 5 rubli ! Carskich oczywiście, w szczerym złocie ! Gdybyś był raczył spojrzeć na fotkę umieszczoną nieco wyżej, być może swoim sokolim wzrokiem /szczerbinka, muszka, cel - pal !!!/ dostrzegł byś odkryty zupełnie przedział silnikowy, gdzie dwa silniczki stoją sobie doskonale widoczne, że o innych, naturalnych dziurach w tym modelu nie wspomnę. Tak więc nawet gdybym bardzo osobiście chciał, aby to coś stanęło na wodzie i po trzech sekundach nie zatonęło, to "nie ma takiej opcji"...Po drugie wreszcie, i to najważniejsze, o czym także już nie raz pisałem, nie jest to, nawet w najmniejszym kawałku, moja własność i wcale czegoś takiego mieć bym nie chciał. Wiesz doskonale co od takich zabawek bardziej lubię i gdzie tkwią moje preferencje. Co zaś się tyczy "unabombera", to widziałem efekty pirotechniczne realizowane na Żarze przez Czeską Grupę Latającą starociami z I WW, ale nie były te "efekty" zrzucane z modeli, a inicjowane na ziemi, chyba radiowo. No, pikne to było Panie Hawranek ! A "kalichlorek" też dał mi się poznać "osobiście" w 6-tej czy 7-mej klasie podstawówki , kiedy to mało ocząt mi nie "wydłubał", ale smutek o tym pisać... Dobra, idę przymierzać ten "pokład zdejmowany".
  19. Dzięki Łukaszu! Wreszcie jakieś pojęcie o całości. Tak, to ten jeden ze sfory. Andrzeju! Te klepki na łączeniu zamierzam kleić "po lotniczemu", czyli po skosie, a nie tak po prostu, na styk. Ale to wszystko odległa melodia przyszłości. Wiosna chyba wreszcie się zrobiła, to i mi coraz mniej chce się cokolwiek modelarskiego robić. Ot, taka dziadkowa przypadłość . :-)
  20. Całuję rączki! Przeglądnąłem praktycznie wszystkie numery tej kolekcji w poszukiwaniu dalszych kawałków plastiku, którymi mógłbym obłożyć cały ten model i mój trud okazał się daremny. Tyle tego plastiku do obłożenia było: Znalazłem za to kilka wiązek listewek w dwóch rozmiarach oraz elementy służące do zbudowania zdejmowalnego pokładu: Z instrukcji składania jednoznacznie wynikało, że resztę kadłuba trzeba będzie pokryć tymi klepkami, na wzór beczki, albo inaczej rzecz ujmując - tradycyjnie budowanych łodzi czy innych jachtów. Tak w instrukcji jest to pokazane, tu "dla naprzykładu": I od razu nachodzą mnie wątpliwości; czy będę tak umiał te listewki przyklejać i formować ich kształty na wybrzuszeniach czy przejściach? Co później? Czy trzeba będzie to szpachlować i malować całość? Pewnie gdzieś pod koniec, w którymś zeszycie i o tym napiszą. No, nic to. Będę próbował.
  21. Jarku! Ponoć prawdziwa cnota krytyk się nie boi , a ze mnie cnota już dosyć przechodzona, więc wcale Twego wpisu tak nie odebrałem, a raczej jako punkt widzenia od tej zachodniej strony. Wszystkie części z dykty zostały "wycykane" , na swoje miejsca powkładane i tak to było po nocnym schnięciu: Teraz po południu, rozcieńczyłem trochę wikolu i po uprzednim potraktowaniu delikatnie obu powierzchni szlifierką obrotową, pomalowałem je pędzlem i złożyłem do kupy. Panowie Chińczycy nie poskąpili też śrub 5-ek z nakrętkami w łącznej ilości sztuk 20, którymi to wszystko poskręcałem, a także pościskałem różnymi ściskami z mej "modelarni" i znowu sobie schnie. Zacząłem też wyjmować z kolejnych numerów elementy plastikowe i przymierzać je do miejsc, gdzie mają spocząć "na wieki". Tak to teraz na noc zostaje: , a ja idę popatrzyć na telewizor, coś przekąsić i skończyć czytanie kolejnej "sensacji". Dobra nocka !
  22. Dzięki Panowie za wasze uwagi. Jarku! Nawet przez chwilę nie pomyślałem, że te zeszyty są robione na zasadzie "non profit", a wręcz przeciwnie, od początku wiedziałem, że chodzi o to, aby jak najmniejszym kosztem , jak najwięcej kaski przygarnąć. Już to pisałem, ale przypomnę: 150 szt. zeszytów x średnia cena jednego 30 PLN = 4500 PLN, a to w przybliżeniu 1000 Euro. Wszystko wykonane w CPR, co także ma niebagatelny wpływ na cenę zestawu w zakupie hurtowym. Krótko: doskonały sposób na zrobienie kasy i sam tak bym chciał. Co zaś do samej idei budowania czegokolwiek, co ma w założeniu kontakt z wodą, to moja odpowiedź jest kategorycznie negatywna. Mam absolutnie inne preferencje i tak już chyba zostanie do ostatnich moich dni. Robię to, czyli składam układankę, bo właściciel zestawu nie ma żadnych warunków, aby samemu to skończyć. Po prostu same braki: brak odpowiedniej "modelarni", brak narzędzi /no, jeden super zestaw dostał całkiem za darmo... /, brak umiejętności i cierpliwości, brak inwencji twórczej i "iskry bożej". Nie twierdzę, że te ostatnie przymioty ja posiadam, ale może zdzierżę... Pewnie dziadek-emeryt to zrobi, bo to coś nowego i jedną ręką nawet daje się układać. No dobra, pracować na chlebek też trzeba.
  23. Dzięki Romku! Na Ciebie zawsze można liczyć, ale z tym dziadkiem, wprost z sejfu bankowego wyciągniętym /taki skarb! / to mocno przesadziłeś. Owszem kocham moich dwóch chłopaków i staram się dla nich to i owo robić, ale kto by im sfinansował zakup takiego prezentu, za TAKĄ kupę forsy? Mnie nie było by stać, a jeśli nawet miałbym zbudować coś takiego, to po pierwsze budował bym to "z niczego" i funkcjonalnie pływające /przynajmniej w założeniu/, w tatuś wnuczków też do krezusów nie należy. Po drugie, młodszy wnuczek jest na etapie składania klocków LEGO i to go mocno cieszy, a starszy z telefonem się nie rozstaje i wielce go kręcą wszystkie uciechy z tym związane. Ostatnio panienki-koleżanki do niego wydzwaniają i mają mu DUŻO do powiedzenia... Ale skoro ma się skończone 12 lat, to tak bywa... Ten zestaw do poskładania, to zabaweczka całkiem dużego i mocno wyrośniętego chłoptasia i pewnie było go na to stać, skoro sobie kupił. Tak, czy inaczej - dla mnie nowa, inna robota i stąd ciekawa /pewnie do czasu.../
  24. Moje uszanowanie Szacowni Koledzy! Stałem się "chwilowym posiadaczem" 150 szt. zeszytów , z zawartości których można ponoć zbudować dosyć wierną replikę okrętu podwodnego "U-96". Wspomniałem o tym fakcie w zupełnie innym temacie i innym dziale. Ten dział i tematyka tutaj poruszana jest dla mnie zupełnie "czarną magią". Ponieważ poczułem się zobligowany do tego, aby podjąć kroki mające na celu doprowadzenie do zbudowania tego okrętu, zakładam ten temat i będę próbował dzielić się z Wami postępami prac i ewentualnie skromnie prosić o fachowe porady. Tak to było: W ubiegły weekend dojechały do mnie torby wypełnione zeszytami z u-bootem oraz kilkanaście zeszytów nowej serii z myśliwcem Bf 109 G. Po ułożeniu tego wszystkiego w kolejności tak to stało: Z kolejnej torby wyjąłem kawałek już posklejanego kadłuba i takie to było: Elementy wykonane są z czegoś , co przypomina sprasowaną masę papierową, a formatki powycinane są laserowo i łatwo dają się wyciągać z płytek. Złożyłem te gotowe elementy w całość, aby zobaczyć, jaką to będzie miało długość. Wg instrukcji będzie sobie liczyło 140 cm długości, ale nie wiem, jaka to może być skala, bo nie wgłębiałem się w wymiary oryginału. Cztery kolejne numery serii były premiowane "super okazją", w postaci "doskonałych" narzędzi do budowy tego modelu i były "całkiem za darmo !!!" Policzyłem "na piechotę" i tak całkiem dla własnej orientacji łączny koszt tych wszystkich zeszytów i wyszło mi w sumie ok. 4500 PLN, za którą to kwotę można by chyba kupić ze dwa takie "gotowce" już pomalowane i przygotowane do postawienia na jakiejś półce czy innym stoliku. No , ale nie moje pieniądze i nie moje zeszyty. Wczoraj po południu zacząłem przymierzać kolejne elementy z kolejnych zeszytów i tak to w tej chwili sobie leży: Poprzednik klejący początek tego projektu używał średniego CA. Ja od razu przeszedłem na wikol, bo to wg mnie najlepsze "lepidlo" do drewna, a papier, to także forma drewna. I faktycznie. Przyklejone tym klejem elementy trzymają się bardzo mocno, a spoin tradycyjnie nie widać, bo klej po wyschnięciu robi się przezroczysty. Elementy dokładnie pasują w swoje miejsca i praktycznie nie wymagają żadnej obróbki, poza spiłowaniem małych niedocięć lasera w miejscach trzymania elementu z płytką, z której to było cięte. Tak więc jest to rodzaj puzli, który na szczęście - w porównaniem z takimi prawdziwymi - mnie nie nudzi po trzech minutach próby ich układania. To tyle tak na "dobry" początek .
  25. Co do przepisu na "Uboot,a" made in Poland, podanego przez Romka, to dawno temu, jeszcze za komuny na taki drink mówiło się po prostu: "wywoływacz i utrwalacz" , czyli ciemnia fotograficzna lub pomroczność jasna. ;-) a czy będzie " trafiony" , to się zobaczy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.